Każdy z nas powinien poświęcać, z rozsądkiem i umiarkowaniem, wolny czas na odpoczynek. Nie jest niczym złym spędzanie go na odbieraniu treści należących do tak zwanej kultury popularnej, jak seriale telewizyjne, filmy hollywoodzkie, gry video czy muzyka rozrywkowa. Czasem jednak może nas najść ochota na obcowanie z kulturą wysoką. Wycieczka do muzeum czy obejrzenie filmu, na przykład, z watykańskiej listy ważnych i wartościowych filmów fabularnych. Możemy również zdecydować się na literaturę wysoką. Co jednak wybrać? W tym wypadku zaskakująco pomocne mogą być lektury szkolne.
W medialnych dyskusjach nad kanonem lektur szkolnych często za jego główny cel uważa się promowanie czytelnictwa. Jest to tylko częściowo prawda. Taką rolę spełniają, przede wszystkim, tytuły dedykowane młodszym klasom szkoły podstawowej. Choć i niektórym z nich nie można odmówić uniwersalnej wartości, o czym dobrze wiedzą wszyscy, który zetknęli się, na przykład, z „Księgą dżungli”. Głównym i najważniejszym celem kanonu lektur w starszych klasach szkoły podstawowej i szkole średniej jest natomiast przedstawienie „w pigułce” najważniejszych nurtów kultury polskiej i europejskiej. Wynika to ze specyfiki przedmiotu jakim jest język polski, na którym, poza gramatyką rodzimego języka, uczniowie zapoznają się z historią literatury i kultury. Oczywiście, kanon lektur jest zbiorem ustalanym ministerialnie, co może sugerować jego arbitralność, ale utwory Kochanowskiego, Mickiewicza, Słowackiego, Prusa, Sienkiewicza czy Wyspiańskiego były zalecane młodym do czytania od kiedy po 1918 roku odradzała się polska oświata, a niektóre z nich nawet wcześniej, w szkołach zaborców. Są to dzieła, które w znacznym stopniu uformowały ducha naszego narodu. Fakt, że nadal można trafić na dyskusje o wpływie literatury romantycznej na pokolenia powstańców czy talencie literackim i zasługach Sienkiewicza dla polskiej kultury tylko potwierdza ciągłą aktualność ich dzieł. Natomiast w przypadku literatury europejskiej w kanonie znajdują się utwory, które wywarły wpływ na umysły całego świata, jak chociażby dramaty Szekspira.
Nasuwają mi się dwie taktyki wykorzystania kanonu lektur do nawigowania po wodach literatury pięknej. Pierwsza, szczególnie przydatna w przypadku literatury dawnej, przedromantycznej, to zwrócenie uwagi na utwory, które poznajemy w czasie naszej edukacji szkolnej jedynie we fragmentach. Zwrot ku „pełnym wersjom” pozwoli nam budować na tej wiedzy o utworze i jego kontekście, która jeszcze nam w głowach została, a zarazem pozwoli, przez zetknięcie się z całością, uzupełnić luki. A przecież tylko fragmentarycznie poznajemy eposy Homera, „Boską komedię” Dantego czy nawet „Chłopów” Reymonta.
Druga taktyka jest już bardziej zindywidualizowana. Warto, moim zdaniem, spróbować powrócić do lektur, które były trudne, wynudziły albo zdawały się niezrozumiałe. Być może jeżeli pochylić się nad nimi „na spokojnie”, w wolnej chwili; bez presji czasu i widma oceny za znajomość treści a zarazem dysponując już jakąś uprzednią wiedzą o nich, będzie się je nam czytało zupełnie inaczej. Jeśli nadal męczą i nudzą – nie ma problemu, można zawsze zrezygnować lub odłożyć je na później.
Literatura, o ile ktoś nie zajmuje się nią naukowo czy finansowo, pełni w naszym życiu rolę, przede wszystkim, rozrywkową. Jak pisałem we wstępie, nie ma nic złego w tym, gdy odpoczywamy przy kryminałach, reportażach czy fantastyce. Warto jednak raz na jakiś czas sięgnąć po tak zwaną literaturę wysoką. Przede wszystkim, poszerzy ona nasze horyzonty, być może przedstawi jakieś wartościowe zagadnienie czy ważny problem związany z ludzkim losem. Nie można też zapomnieć, że są to zazwyczaj, pod względem językowym, utwory misternie skomponowane i być może sam akt czytania dostarczy nam odczuć estetycznych. W wyborze takich tytułów lektury szkolne zdają mi się solidnym fundamentem, na którym warto budować.
Fot. na okładce:Krzysztof Żochowski
Ignacy Wiński
Urodzony w roku 1998, przyrzeczenie w ostatnich dniach 2010 roku. Przez ostatnie parę lat Akela 5 Gromady Lubleskiej, prywatnie student. Zanteresowania: filozofia i historia idei, kultura i popkultura, modelarstwo.
Jest znana chyba każdej drużynie i była zapewne śpiewana na niejednym tegorocznym obozie – piosenka o Pałacyku Michla i pierwszych dniach powstania Warszawskiego. Często bywa jednak, że nie zastanawiamy się nad znaczeniem słów piosenek, które wykonujemy. Czy zatem wiesz kim był “Miecio w kółko golony”, jakie “szafy podstawiali Szkopy” I jak w ogóle powstała ta powstańcza piosenka? Zacznijmy od początku.
Pałacyk Michla, czyli właściwie Michlera, wraz ze znajdującymi się za nim budynkami – młynem, piekarnią i fabryką makaronu – zostały uznane przez podchorążego Janusza Brochwicz-Lewińskiego pseudonim “Gryf” – żołnierza batalionu “Parasol” – za doskonałe miejsce na zasadzkę. Mocna brama i mur stanowiły idealną fortecę, a Niemcy, aby dotrzeć do innych części stolicy musieli przejść obok niego. Rozpoczęły się przygotowania budynku do zbliżającej się walki i sprawdzanie czy nie ma w nim żadnych pułapek. Był 3 sierpnia 1944r.
Tekst piosenki stworzył por. Józef Szczepański (ps. “Ziutek”) wieczorem 4 sierpnia. Muzyka została zaadoptowana od popularnego wówczas utworu “Nie damy Papradowej fali”. Tak jak piosenka wieczór ten był bardzo radosny, dla wielu żołnierzy ostatni tak radosny wieczór w życiu. W pałacyku gościło wtedy ok. 50 osób, była kolacja i trochę zdobytego wina. Wtedy pierwszy raz zaśpiewano przy akompaniamencie pianina Pałacyk Michla i stała się ona od razu hymnem batalionu. Zdawałoby się, że to przyjacielskie spotkanie odbywa się w spokojnych, bezpiecznych czasach, ale wielu jej uczestników nie dożyło kolejnego wieczoru, a twórca piosenki “Ziutek” zginął miesiąc później.
Kolejnego dnia rozpoczęła się walka. Przewaga liczebna okupanta była ogromna. “Gryf” został dowódcą fortecy i miał do dyspozycji ok. 32 osób, w tym wielu chłopców 14-15 letnich, ok. 5 dziewcząt łączniczek i sanitariuszek. Nie można było prowadzić regularnej, otwartej walki – konieczny był element zaskoczenia – “Nieprzyjaciela oszukać to jest wygrać wojnę” powiedział Gryf. Być może to nonszalancja, z jaką Niemcy maszerowali ulicą Wolską, przyniosła im początkowo zgubę, mimo lepszego uzbrojenia. Była to kompania piechoty bez wsparcia pancernego. Składała się z głównie z przestępców wypuszczonych z więzień i zakładów poprawczych – świetnych strzelców słynących ze swojej bezwzględności i braku litości nawet dla bezbronnych. Gdy dotarli na wysokość pałacyku, zostali dosłownie zmieceni ogniem powstańców, których obecności się nie spodziewali. Ich straty były bardzo duże – niedobitki zostały ewakuowane pod osłoną świec dymnych. Powstańcy zdobyli broń bez strat własnych. Bardzo wzmocniło to także morale wśród walczących.
W kolejnych szturmach, już lepiej przygotowani Niemcy, wykorzystując wspomniane w piosence “tygrysy”, czyli czołgi produkowane w III Rzeszy w pierwszych latach wojny i “pantery” ich unowocześnione wersje, krok po krokiem zdobywali przewagę. Czołgi te były jednymi z najlepszych wykorzystywanych w czasie II wojny światowej z doskonale wyszkolonymi załogami i łącznością pomiędzy poszczególnymi czołgami. Pałacyk i jego obrońcy wytrzymali kolejne cztery szturmy, które przyniosły jeszcze kilka zwycięstw m.in. unieszkodliwienie czołgu wroga. Nasi żołnierze musieli jednak stopniowo wycofywać się do budynków gospodarczych. Kończyła im się amunicja. Przy piątym ataku Niemców obrońcy pałacyku dostali rozkaz zakończenia akcji i wycofania się. Powstańcy nie mieli szans na wygranie walki z czołgami, byli wyczerpani – nie spali i prawie nie jedli od kilku dni. 8 sierpnia podczas walk na cmentarzu ewangelickim dowódca batalionu Parasol “Gryf” został ciężko ranny i nie mógł dłużej uczestniczyć w powstaniu. Wkrótce trafił do niemieckiej niewoli.
Wracając do tematu piosenki w kolejnych tygodniach stała się bardzo popularna i krążyła wśród walczących w licznych odpisach. Tłumaczy to późniejsze różnice pojawiające się w tekstach. Wielkim propagatorem tego utworu był Mieczysław Fogg, który wykonywał ją w czasie koncertów w kinie Palladium. Po wojnie publikowano ją w różnych wydawnictwach, m.in. Śpiewniku zastępowego, a za granicą w Pieśniach polskich.
Do wyjaśnienia pozostało jeszcze kilka kwestii. “Mieciem” był ppor. Antoni Sakowski, któremu musiano ogolić głowę przed założeniem opatrunku, gdy został ranny w czasie walk na Woli. Zginął niecały miesiąc później – 1 września. Szafami lub krowami nazywano sześciolufowe moździerze i ciężkie wyrzutnie rakiet. A “visami” które były środkiem na tygrysy, były przedwojenne pistolety o kalibrze 9mm.
Pałacyk został całkowicie zburzony i dopiero w roku 2007 na miejscu walk została postawiona tablica pamiątkowa. Stało się to z inicjatywy dowódcy obrony “Gryfa”. Gdy po latach poszedł zobaczyć miejsce walk o pałacyk spotkał tam wycieczkę szkolną i został poproszony przez przewodnika, aby opowiedzieć o tamtych wydarzeniach. Gdy kończył swoją historię słuchało go ok. 150 osób – przechodniów.
Generał Janusz Brochwicz-Lewiński zmarł w 2017 r. Ostatnie 15 lat życia spędził w Polsce, wcześniej przebywał na emigracji, gdzie m.in. służył w armii Wielkiej Brytanii, także jako agent wywiadu. Jego biografia jest niezwykle barwna i serdecznie zachęcam, żeby lepiej poznać historię tego niezwykłego człowieka, przywódcy i bohatera walk o naszą ojczyznę. Myślę, że nadal możemy się wiele od Niego nauczyć.
1.Pałacyk Michla, Żytnia, Wola, bronią jej chłopcy od „Parasola”, choć na „tygrysy” mają visy – to warszawiaki, fajne chłopaki – są!
Ref.: Czuwaj wiaro i wytężaj słuch, pręż swój młody duch, pracując za dwóch! Czuwaj wiaro i wytężaj słuch, pręż swój młody duch, jak stal!
2. Każdy chłopaczek chce być ranny… sanitariuszki – morowe panny, i gdy cię kula trafi jaka, poprosisz pannę – da ci buziaka – hej!
3. Z tyłu za linią dekowniki, intendentura, różne umrzyki, gotują zupę, czarną kawę – i tym sposobem walczą za sprawę – hej!
4. Za to dowództwo jest morowe, bo w pierwszej linii nadstawia głowę, a najmorowszy z przełożonych, to jest nasz „Miecio” w kółko golony – hej!
5. Wiara się bije, wiara śpiewa, szkopy się złoszczą, krew ich zalewa, różnych sposobów się imają, co chwila „szafę” nam posuwają – hej!
6. Lecz na nic „szafa” i granaty, za każdym razem dostają baty i co dzień się przybliża chwila, że zwyciężymy! I do cywila – hej!
Fot. na okładce: Joanna Dunin
Emilia Kawałek
Nie wyobraża sobie życia bez czytania i kawy. W Zawiszy spędziła pół życia. Od kilku lat służy jako asystentka hufcowej ds. wypoczynku.
Truizmem jest stwierdzenie, że w dzisiejszej Europie jeden z jej cywilizacyjnych filarów, jakim jest religia katolicka, został zepchnięty na margines. Proces, który do tego doprowadził, starałem się zarysować w poprzedniej części. Można się spierać, czy to w ramach istniejącej cywilizacji europejskiej doszło do „reform” czy też w ciągu ostatnich paruset lat zrodziła się nowa forma organizacji życia zbiorowego. Nie ulega jednak wątpliwości że ideałem do którego my, Skauci Europy, powinniśmy dążyć jest Europa chrześcijańska. Niniejszy artykuł nie będzie próbą przewidzenia przyszłości, gdyż sprawiedliwa i dokładna analiza tendencji kulturowych, politycznych i ekonomicznych, które kształtują byt tak złożony jak cywilizacja, jest tematem na wielotomową pracę. Będzie raczej zbiorem krótkich sugestii co do tego, w jaki sposób możemy dążyć do „ustanowienia Królestwa Chrystusa w świecie który nas otacza”.
Do Europy chrześcijańskiej nie wrócimy odgórnie, nie da się jej narzucić ustawą czy innym aktem prawnym. Aby Europa chrześcijańska ponownie zaistniała, musimy zmienić nastawienie, myślenie i sposób działania ludzi. Dlatego też każdy z nas powinien zacząć od siebie. Pierwszą rzeczą, jaką winniśmy czynić, jest sumienne spełnianie naszych obowiązków stanu. Każdego z nas Pan Bóg powołał, czy to do małżeństwa, czy to go kapłaństwa, czy to do konkretnego zawodu albo innego zobowiązania w życiu społecznym. Również uczniowie i studenci nie przez przypadek otrzymują dar edukacji. Powinniśmy, w miarę naszych sił i możliwości, robić wszystko, aby te zobowiązania, które wynikają z naszego miejsca w hierarchii społecznej, sumienie realizować. Oczywiście, nie oznacza to, że mamy być pracoholikami czy zapominać o swoich innych potrzebach. Ważne jest, aby, kierując się rozsądkiem i podążając drogą chrześcijańskiej cnoty, dać świadectwo życia w naszej codzienności. To zobowiązanie spoczywa na naszych barkach samego faktu bycia ochrzczonym. Co jednak gdy chcemy zrobić coś więcej?
Ojciec Święty Pius XI, w społecznej encyklice Quadragesimo Anno, wzywa: „Jak nie wolno jednostkom wydzierać i na społeczeństwo przenosić tego, co mogą wykonać z własnej inicjatywy i własnymi siłami, podobnie niesprawiedliwością, szkodą społeczną i zakłóceniem porządku jest zabierać mniejszym i niższym społecznościom te zadania, które mogą spełnić, i przekazywać je społecznościom większym i wyższym. Wszelka bowiem działalność społeczna winna wspomagać człony społecznego organizmu, nigdy zaś ich nie niszczyć, ani nie wchłaniać”. To stwierdzenie jest wyrazem tak zwanej zasady pomocniczości. Aktywnie przyczynianie się do jej realizacji w naszym życiu społeczno-politycznym na pewno pomoże w oddolnym budowaniu cywilizacji chrześcijańskiej. Możemy to czynić na wiele sposobów. Zapewne większość czytających ten tekst działa już w SHK „Zawisza” FSE. Jednak, jeżeli nadal macie czas i chęć, można się zaangażować fundacje, stowarzyszenia i inne pozarządowe inicjatywy katolickie zajmujące się ochroną życia ludzkiego, wsparciem Kościoła prześladowanego czy pomocą materialną dla biednych i ubogich. Można mocniej zaangażować się w życie własnej parafii. Można wreszcie, w zgodzie z własnym sumieniem i przekonaniami, zaangażować się w politykę rozumianą zgodnie z jej klasyczną definicją, to jest jako rozsądna troska o dobro wspólne. Szczególnie samorząd jest instytucją, która wywiera realny wpływ na nasz dom, dzielnicę i miasto.
„Zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: «Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: „Oto tu jest” albo: „Tam”. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest»” (Łk 17, 20-21). Ten fragment Ewangelii oczywiście tyczy się zbawczej misji Pan Jezusa i Kościoła Świętego. Ale podobnie jest z chrześcijańską organizacją życia społecznego. Dopóki będzie istnieć chociaż jedna parafia czy nawet jedna rodzina katolicka to, siłą rzeczy, jakiś fragment cywilizacji chrześcijańskiej będzie istniał wraz z nią. Dlatego też najlepszym sposobem budowy christianitas zdaje mi się być droga „oddolna” oparta na założeniach które przedstawiłem powyżej: świadectwie życia, sumiennym wypełnianiu obowiązków stanu i zaangażowaniu w naszą społeczność. Przyszłość Europy chrześcijańskiej spoczywa w naszych rękach. Jeżeli Bóg pozwoli a ludzie będą do tego ustawicznie dążyć, to może nie za dekadę, może nawet nie za stulecie, ale kiedyś znowu rozbłyśnie ona dawnym blaskiem.
Fot. na okładce: Monika Wójcik
Ignacy Wiński
Urodzony w roku 1998, przyrzeczenie w ostatnich dniach 2010 roku. Przez ostatnie parę lat Akela 5 Gromady Lubleskiej, prywatnie student. Zanteresowania: filozofia i historia idei, kultura i popkultura, modelarstwo.
Nie uwierzysz, co wczoraj odkryłem. Jak pewnie pamiętasz, kilka lat temu miałem niebieskiego seata leona z silnikiem benzynowym o pojemności 1.6 litra. Silniki o tej pojemności występowały w wersjach ośmio- lub szesnastozaworowych. Przez cały czas, gdy jeździłem seatem, byłem święcie przekonany, że pod maską posiadam lepszą, szesnastozaworową jednostkę. Pamiętam nawet, że dość mocno pokłóciłem się z moim kolegą, który twierdził, że silnik tamtego seata ma tylko osiem zaworów. Wczoraj, po rozmowie z żoną (o czym za chwilę), coś mnie tknęło, żeby wpisać w internecie kod silnika, który jeszcze miałem gdzieś zapisany. Po przewertowaniu kilku stron okazało się, że to JA byłem do tej pory w błędzie, a mój kolega miał rację. Silnik seata miał osiem zaworów. A wydawało mi się, że mam rację.
Za sprawdzanie kodu silnika wziąłem się po rozmowie z żoną na temat jednej kwestii z poprzedniego listu. Nie po raz pierwszy wyszło na jaw, że Maria to naprawdę mądra kobieta. Okazuje się bowiem, że trochę pospieszyłem się z opinią co do nocowania w jednym namiocie. Żona zwróciła mi uwagę na to, że podejście dziewczyn nie zawsze jest takie samo jak nasze. Może się na przykład zdarzyć, że Klarze pod wpływem zakochania: będzie głupio odrzucić propozycję podzielenia jednego namiotu na dwie części, mimo że tak naprawdę wolałaby zabrać dwa osobne. Maria również wybiła mi z głowy (mnie wiecznemu idealiście) to, że w takich dość prywatnych sytuacjach za każdym razem człowiek zachowa się jak trzeba i jak wcześniej sobie ustalił. Gdyby istniała pewność co do tego, że zawsze będzie czyniło się dobrze, to nie byłoby problemu z grzechem. Dlatego, po powtórnym zastanowieniu się, myślę, że jednak lepiej trochę się nadźwigać nosząc dwa namioty lub jeden z dwoma osobnymi komorami i spać spokojniej, niż być pewnym swojego zachowania tak jak ja byłem pewny posiadania szesnastozaworowego silnika.
Ta i inne sprawy powodują, że z upływem lat coraz bardziej uczę się pokory. Życie rodzinne, a w szczególności dzieci bardzo szybko weryfikują przyzwyczajenia i przekonania, co do których dotychczas miało się pewność, że są jak najbardziej słuszne i dobre. W tego typu sytuacjach przypominam sobie fragment z tekstu Wymarszu, który złożyłem już wiele lat temu: „Czy chcesz z pokorą we wszystkim szukać prawdy i dobrowolnie jej służyć, nie przytłaczając innych wagą swoich odkryć?”. I niekiedy sobie myślę, czy czasem nie przytłaczam innych swoimi odkryciami, choćby w tych listach do Ciebie. Ale jak tu nie przytłaczać, jak ja się na tym wszystkim znam? /ręcznie dorysowana buźka z mrugającym okiem/
Pozdrawiam serdecznie
Twój Starszy Brat Teodor
Fot. na okładce: Marcin Jędrzejewski
Piotr Wąsik
Wilczek, harcerz, wędrownik. Następnie akela i szef kręgu. A to wszystko w Radomiu. Działa w Namiestnictwie Wędrowników. Niepoprawny fan polskiej Ekstraklasy.
Nim przyjrzymy się, jak wygląda personalizacja wychowania Skautów Europy, musimy najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie: czym jest personalizm, a zwłaszcza personalizm chrześcijański, który nas dotyczy. Najprościej możemy zdefiniować go jako pogląd filozoficzny, który pojawił się w pierwszej połowie XX wieku. Zyskał on dużą popularność w świecie chrześcijańskim, a do czołowych filozofów personalizmu możemy zaliczyć kardynała Karola Wojtyłę i profesora Czesława Bartnika. Nurt ten stawia w centrum zainteresowań osobę, a nie społeczność. Postrzega Boga jako osobę, a nienaruszalna godność człowieka wypływa z dzieła Stworzenia. Podkreśla prymat moralności przed zyskiem, wartość pracy nad kapitałem, miłosierdzia nad sprawiedliwością. Według Jana Pawła II godność osoby jest wartością powszechną, którą uznają wszyscy ludzie poszukujący prawdy. Jeśli czynniki ekonomiczne zdominowałyby stosunki społeczne, to byłoby to sprzeczne z powołaniem, wyjątkowością osoby, jej naturą (i wartością w oczach Bożych).
Kim jest człowiek?
Dla Skautów Europy rozumienie człowieka, dziecka i rodziny wypływa z nauczania Kościoła, które bazuje na dziedzictwie kulturowym Europy Zachodniej – powstałego na dwóch filarach, antycznej Grecji i Rzymu. Człowiek to dziecko Boga, korona stworzenia. Jest on zdolny do kreowania siebie i twórczego wpływu na otaczający go świat. Powołanie go do relacji z Bogiem nadaje jego życiu, nawet temu doczesnemu, niezbywalną wartość[1].
Dziecko a rola rodziców w wychowaniu
Dziecko, które przychodzi na świat w rodzinie, jest darem Boga. Zostaje ono powierzone rodzicom przez Stwórcę, by otoczyli je miłością, wychowali. Dlatego to na rodzicach spoczywa odpowiedzialność za nowo powstałe życie. To właśnie rodzice, w zgodzie ze swoim sumieniem i poglądami, a nade wszystko z prawdą, winni troszczyć się o wychowanie swojego potomstwa. Władza państwowa i wspólnota religijna powinna umożliwić rodzicom wzrastanie ich dzieci w zgodzie z poglądami jakie wyznają. Rodzice mogą swój mandat wychowawczy powierzyć również organizacjom, wspólnotom, które swoją ofertą formacyjną wspomogą kształtowanie młodego człowieka prowadzone w domu rodzinnym[2].
Skauting ma wyręczać rodziców czy wspierać?
Jako Skauci Europy jesteśmy organizacją, która powstała, by pomóc rodzicom w dziele wychowania młodego pokolenia w duchu wartości chrześcijańskich[3]. Rozumienie człowieka w tym nurcie bazuje na wspomnianej powyżej kulturze zachodniej[4], charakteryzując osobę przez pojęcie personalizmu chrześcijańskiego[5] – dostrzegając jego niezaprzeczalną godność. Widać to w mianowaniu szefa pełniącego funkcje pedagogiczne w ruchu Skautów Europy, gdy nominatowi hufcowy zadaje pytanie czy jest świadomy odpowiedzialności za życie powierzonych sobie osób. We francuskim tekście wydźwięk tego pytania jest jeszcze silniejszy, bowiem pada tam sformułowanie czy nowowybrany szef gotów jest podjąć ,,odpowiedzialność za dusze”[6].
Mówimy o skautingu, czyli o…?
By mówić o wychowaniu spersonalizowanym Skautów Europy musimy nakreślić sobie, czym jest skauting oraz zdefiniować sam proces wychowania spersonalizowanego. Te dwa pojęcia staną się fundamentem dalszych rozważań.
Skauting to spotkanie ideałów wyrażonych w Prawie[7] i Przyrzeczeniu z naturalnymi mechanizmami pedagogicznymi występującymi w środowisku – banda podwórkowa, hierarchia, przywódca, odpowiedzialność każdego, przygoda, natura, pokonywanie siebie. Jest po prostu tą przestrzenią wolności młodych, która ma kształtować dojrzałych obywateli i dojrzałych chrześcijan. Skauting nie buduje okrętu, dostarcza jedynie pracowników[8]. Ta definicja wysnuta przez Zbigniewa Mindę – legendarnego naczelnika Skautów Europy w Polsce – najlepiej oddaje to, jak dzisiaj członkowie ruchu postrzegają organizację skautową z jej celami i zadaniami. Jest to instytucja wyrosła na fundamencie dzieła generała Roberta Baden-Powella – twórcy skautingu[9] – oraz Ojca Jakuba Sevina SJ – jezuity, który przy wsparciu wspomnianego angielskiego generała, rozpoczął tworzenie ruchu skautowego na kontynencie europejskim zaadaptowanego do mentalności katolickiej.
Czym jest ta personalizacja?
Wychowanie spersonalizowane to [10]proces opierający się na podejściu do każdego dziecka z poszanowaniem dla jego wolności i godność i w oparciu o pewien system wartości. Głosi on, że nie istnieje byt zbiorowy, jak klasa albo drużyna, ale poszczególne osoby z ich historiami – mocnymi i słabymi stronami; z wadami, nad którymi powinny pracować i zaletami, które warto rozwijać. Takie podejście wymaga jednak dobrego poznania wychowanka – jego zainteresowań i środowiska wzrostu: rodziny, otoczenia.
Wychowywać indywidualnie czy personalistycznie?
Nauki humanistyczne wyróżniają również podejście indywidualne[11]. O ile dla laika zarówno wychowanie spersonalizowane, jak i indywidualne będą zbliżone, o tyle warto poznać różnicę, która pomiędzy nimi zachodzi. W telegraficznym skrócie możemy przyjąć, że pierwsze pojęcie odnosi się do sytuacji, w której człowiek rozwija się w relacji nierzadko rezygnując (z wyższych pobudek) z własnego dobra dla innych. Człowiek spełnia się, gdy wybiera dobro. Wychowanie to proces wyboru dobra, a rezygnacji ze zła. Z kolei w drugim ujęciu człowiek upatruje szczęścia w realizacji wypływających z niego zamierzeń, celów i pragnień. Godność to konsekwencja wolności i pochodzi ona z człowieka. Rozróżnienia bardziej szczegółowego dokonują badacze zajmujący się pograniczem filozofii i pedagogiki. Odnosząc to do rzeczywistości szkolnej, w której występuje podstawa programowa, wychowanie indywidualne będzie zakładało, że uczeń opanuje zakres materiału wybierając swoją własną drogę i jest to priorytet całego procesu kształcenia. W szkole, dla której ważna jest personalizacja, nie jest istotny zakres materiału, bo jest on jedynie tłem do procesu wychowawczego – uczeń ma wzrastać jako osoba na wielu płaszczyznach. Oczywiście takie podejście nie może oznaczać lekceważenia wytycznych, ale przekierowuje spojrzenie na to, co naprawdę istotne.
W dalszej części tekstu postaramy się przyjrzeć elementom metody, które sprawiają, że formacja nie jest masowa – nie rozgrywa się na przestrzeni drużyny, czy nawet zastępu, lecz jest spersonalizowana – dotyczy każdego członka grupy osobno, bazując na jego pasjach, możliwościach, zaletach i zaangażowaniu, stwarzając pole do pracy nad własnymi wadami. Cały proces wychowawczy, ma sprawić, że osoba wzrasta w pięciu obszarach (charakter, zdrowie, wiara, zmysł praktyczny, duch służby) i dąży do najważniejszego celu w życiu, czyli świętości.
Spojrzenie na chłopca
Podstawową jednostką organizacyjną Skautów Europy jest zastęp, a więc grupa chłopców lub dziewcząt, będących bandą przyjaciół. Spotykają się oni, by przygotować się do rywalizacji z innymi zastępami, która ma miejsce podczas wyjazdów drużyny. W zastępie istotna jest każda osoba, bowiem przez swój wkład w pracę zastępu, a nade wszystko we własny rozwój, ma ona wpływ na wynik jaki osiąga grupa. W dobrze funkcjonującym zastępie harcerz posiada funkcję, którą pełni przez dłuższy czas i w obrębie której zdobywa doświadczenie, by się rozwijać i szkolić swoich kolegów, współtworząc zbiórki. Wśród funkcji podstawowych możemy wymienić: kucharza, liturgistę, topografa, sanitariusza, wodzireja czy sportowca. Podział może zostać dokonany w kluczu upodobań chłopców tworzących zastęp, ale i wbrew nim, aby pomóc im w bardziej wszechstronnym rozwoju. Na czele zastępu stoi nastolatek, który dysponuje cechami przywódczymi i cieszy się autorytetem. We współpracy z drużynowym organizuje on życie grupy. Powierza mu się to zadanie, by mógł on się lepiej rozwijać i by odpowiedzieć na jego najgłębsze naturalne potrzeby – bycie przywódcą bandy, posiadanie odpowiedzialności, możliwość działania i budowania autonomii.
O motorach słów kilka
Wyróżniamy pięć motorów[12], które mają warunkować pracę jednostki i oddziaływać na każdego chłopaka, motywując go do pracy. Są to:
1) odpowiedzialność, o której Baden-Powell pisał, że jest kluczem sukcesu[13]. W zastępie przejawia się w posiadaniu funkcji. Zaniedbanie tej odpowiedzialności będzie pociągało za sobą konsekwencje w postaci trudności całej grupy – słabszych wyników, a nade wszystko w jakości obozowania i życia na łonie natury, które jest wymagające;
2) działanie[14] – uczymy się poprzez działanie, błędy i wyciąganie wniosków. Harcerz sam poznaje świat, a widząc problem obiera konkretne drogi rozwiązania go – mniej lub bardziej dobre. Kadra nie interweniuje, o ile nie ma miejsce zagrożenie życia lub moralności, pozwalając uczyć się na sukcesach i porażkach. Dzięki temu działanie może być twórczym momentem w życiu chłopca;
3) system rad – głos każdego jest ważny i ma wpływ na działanie jednostki. Na każdej zbiórce, a pod koniec dnia na wyjazdach, odbywa się Rada Zastępu, podczas której każdy chłopiec, poczynając od najmłodszego ma podsumować dzień – przedstawić dobre i złe strony oraz to, co i jak chciałby, by zostało poprawione. Z tak zebranymi opiniami Zastępowi spotykają się z drużynowym przedstawiając zdanie chłopców oraz swoje problemy i sukcesy, wspólnie podejmując ustalenia na nadchodzące godziny;
4) interes – to, co robią harcerze musi być dla nich atrakcyjne i muszą oni znać sens swojej pracy. Chłopcy proponują tematykę gry rocznej, obierając motyw przewodni, który ich interesuje np. czasy rycerskie, wojny, powieści. Już na początku roku drużynowy z zastępowymi planuje, co istotnego i atrakcyjnego dla chłopców ma wydarzyć się na obozie. Na tej podstawie zastępy przez cały rok przygotowują się do niego na zbiórkach;
5) system zastępowy, który pokrótce omówiono wcześniej.
Motory a personalizacja wychowania
W każdym z pięciu motorów dostrzegamy podejście spersonalizowane do wychowania młodego człowieka. To właśnie harcerz jest podmiotem wszelkich działań zastępu i przyjmując ideały, którymi żyje ta specyficzna grupa rówieśnicza, może mieć twórczy wkład życie swojej jednostki. Zastęp staje się miejscem realizacji młodzieńczych pasji, marzeń – drogą do wychowania i wejścia w dorosłość.
Chłopiec przychodzi do drużyny w wieku 12 lat i po kilku miesiącach wzajemnego poznawania rozpoczyna przygotowania do złożenia Przyrzeczenia, czyli obrania zasad, którymi żyje grupa za swoje[15]. Jest to czas, gdy zastępowy poznaje chłopca, a drużynowy także jego rodzinę i środowisko. Ma to pomóc wychowawcy w zaproponowaniu odpowiednich aktywności młodemu człowiekowi. Po Przyrzeczeniu rozpoczyna się czas wielkiej gry i przygody[16]. Chłopiec stara się o zdobycie stopnia wywiadowcy, dzięki któremu ma być użytecznym dla zastępu, czyli uzyskać minimum wiedzy pozwalające na twórcze uczestnictwo w grze i obozowaniu. Głównym warunkiem przyznawania stopni są starania danej osoby i jej zaangażowanie. Co prawda istnieją książeczki, które zawierają listę zadań. Jest to jednak tylko pewna propozycja, bowiem to w twórczym dialogu drużynowego i chłopca, powinny powstać zadania będące adekwatne do pasji, wrażliwości i możliwości danego harcerza. Tak, by mógł wzrastać w obrębie wszystkich obszarów, które skauting stara się rozwijać: zmysł praktyczny, zdrowie, wychowanie religijne, służba, charakter. Po zdobyciu wywiadowcy, dąży się do otrzymania ćwika. Stopień ten ma być okazją do porzucenia dziecięcego egoizmu[17]. Nie bez powodu podręcznik dla ćwika nosi tytuł ,,Zastęp liczy na Ciebie!” – jest to zachęta do dzielenia się umiejętnościami z młodszymi i troska o ich rozwój. W tym wieku chłopcy podejmują funkcję zastępowego, czyli lidera małej grupki, który w imieniu drużynowego prowadzi spotkania harcerzy. W próbie ćwika zadania mają być kompromisem pomiędzy minimum a maksimum możliwości danej osoby – mają być wyzwaniem spersonalizowanym do potrzeb i ambicji chłopca.
Od momentu uzyskania stopnia wywiadowcy harcerz ma prawo zdobywać sprawności. Sprawność, to konkretna umiejętność, to droga wielkiej przygody, poprzez którą młody człowiek może rozwijać swoje pasje, stając się bardziej użytecznym w zastępie, w domu, w parafii, szkole, ojczyźnie. Jest zawsze gotowy do służby i stawia sam sobie wyzwania, dzięki którym może nieść pomoc innym. Mistrzostwa poszukuje się u nauczycieli, mentorów – trzeba ich szukać. Wzorem ma być Jezus, który u boku Józefa zdobywał zawód cieśli. Wszystko po to, by powiedzieć, gdy zajdzie potrzeba : semper parati![18] – Jestem gotowy!, by sprostać wyzwaniom, które przede mną postawi życie.
SŁUŻBA WYCHOWANIU I RODZINIE
Fundamentalnym zadaniem dla każdego instruktora harcerskiego jest wsłuchanie się w oczekiwania rodzin, którym służy. To bowiem rodzice przekazują mu mandat wychowawczy, by kształtował ich dzieci w duchu wartości, które wyznają, zgodnie z metodą, której zaufali.
Szef jednostki powinien starać się dotrzeć do każdego rodzica i nawiązać z nim dialog, w którym pozna nie tylko swego wychowanka, lecz także bolączki dnia codziennego rodziny. Istotnym elementem jest nawiązanie kontaktu zarówno z matką, jak i ojcem dziecka, którzy w równym stopniu odpowiadają za wychowanie młodego człowieka. By lepiej realizować cel poznawania rodzin, oprócz wizyt w domach wychowanków, drużynowy powinien zadbać, by rodzice mogli zobaczyć się na zebraniach organizacyjnych, ale i przy okazji mniej oficjalnych spotkań na przykład przy okazji comiesięcznej Mszy Świętej Szczepu. Stwarza to naturalną przestrzeń do rozmowy i wymiany doświadczeń, zarówno rodziców z drużynowym, jak i rodziców między sobą. Niejednokrotnie rodzice chcieliby zaangażować się bardziej w życie drużyny, toteż przedstawianie im konkretnych problemów, z jakimi zmaga się jednostka i pozwalanie im na szukanie rozwiązań może stać się dobrą okazją do integracji i włączenia w działalność ruchu.
Okres nastoletni jest czasem buntu wobec rodziców. Dobrze prowadzony zastęp ma być przestrzenią, gdzie młody człowiek będzie mógł wyrazić swój sprzeciw wobec świata dorosłych. Doświadczenie pokazuje, że rodzice, którzy przymuszają dziecko do harcerstwa odnoszą odwrotny skutek niż ci rodzice, którzy wobec zaangażowania w skauting stawiają wymagania. Dziecko, które widzi, że aktywność w drużynie go kosztuje, stara się bardziej i jest to jego forma sprzeciwu – realizacji siebie, próbą wyrażenia młodzieńczego radykalizmu. W ten sposób zastęp staje się wymarzoną dla rodziców przestrzenią reakcji młodego człowieka na świat dorosłych. Dzięki właśnie formacji harcerskiej powinien on rozpocząć drogę samodoskonalenia w oparciu o cechy, zalety, którymi dysponuje, a także pracy nad wadami, których nie brak każdemu.
ZAKOŃCZENIE
W przedstawionej powyżej mnogości wątków pojawia się obraz wychowania spersonalizowanego, opartego na fundamencie chrześcijańskim, który ma pomóc młodemu człowiekowi stać się dojrzałym obywatelem i człowiekiem wiary. Bazując na pewnym kodeksie praw i wartości, młody człowiek – przy wsparciu środowiska harcerskiego i wychowawców – stara się kształtować siebie. Narzędziami ku temu stają się jego własne pasje, marzenia, dokonania, zalety, cechy charakteru. Dzięki interakcji z otoczeniem, dostrzega swoje wady, ale pracuje nad nimi. Wychowawca poprzez relację i poznanie chłopca, a także jego rodziny i środowiska, towarzyszy mu w odkrywaniu samego siebie i dojrzewaniu do odpowiedzialności i dorosłości.[19]
BIBLIOGRAFIA
[1]Jan Paweł II, Encyklika Evangelium Vitae o wartości i nienaruszalności życia ludzkiego, Rzym 25 marca 1995.
[2] Deklaracja o wolności religijnej Dignitatis humanae, Sobór Watykański II, Watykan 1965
[3]Dyrektorium religijne Federacji Skautingu Europejskiego http://skauci-europy.pl/o-nas/dokumenty-podstawowe-symbolika/dyrektorium-religijne-fse
[4]Karta skautingu europejskiego http://skauci-europy.pl/o-nas/dokumenty-podstawowe-symbolika/karta-skautingu-europejskiego
[8] Zbigniew Minda, Czym jest a czym nie jest skauting?, artykuł: http://www.zbigniewminda.pl/2013/02/czym-jest-czym-nie-jest-skauting-moje.html
[9]Robert Baden-Powell, Skauting dla chłopców (ang.: Scouting for boys), 1908
[10]Edukacja spersonalizowana, wywiad z Andrzejem Dunajskim prezesem wrocławskiego Stowarzyszenia na rzecz Edukacji i Rodziny „Nurt” rozmawia Krzysztof Kunert http://niedziela.pl/artykul/59183/nd/Edukacja-spersonalizowana
[11] Monika Jakubowska, Wychowanie personalistyczne a podejście indywidualne, [w:]Przygotowanie do wykonywania zawodu nauczyciela, praca zbiorowa, Kraków 2015.
[12]Kraal- podręcznik dla drużynowego, praca zbiorowa – konferencje z kursów szkoleniowych SHK ,,Zawisza” FSE, listopad 2001.
[13]Wskazówki dla skautmistrzów przełożył St. Sedlaczek na podstawie dzieła Lorda Baden-Powella, Dział wydawniczy naczelnictwa ZHP, 1930.
[14]Timothy D.Walker, Fińskie dzieci uczą się najlepiej, , 2017
[15]Na mój honor- książeczka na Przyrzeczenie, praca zbiorowa, Warszawa 2011
[16]Zastęp czeka na Twój ruch- książeczka na stopień wywiadowcy, praca zbiorowa, Warszawa 2011
[17]Zastęp liczy na Ciebie- książeczka na stopień ćwika, praca zbiorowa, Warszawa 2017
[18]Sprawności Harcerskie, Praca zbiorowa, Warszawa 2017
[19]Wskazówki dla skautmistrzów przełożył St. Sedlaczek na podstawie dzieła Lorda Baden-Powella, Dział wydawniczy naczelnictwa ZHP, 1930.
Fot. na okładce: Marcin Jędrzejewski
Szymon Helbin
Drużynowy z Krakowa, asystent hufcowego ds. harcerzy. Drużynowy od 2017 roku. Zafascynowany metodą Samodzielnych Zastępów oraz twórcą katolickiego skautingu o. Jakubem Sevinem. Pochodzi z Radziechów koło Żywca, a na codzień mieszka, pracuje i studiuje w Krakowie.
Prywatnie nauczyciel szkół Sternika z Krakowa zainteresowany edukacją spersonalizowaną.
Każdy wyjazd wiąże się z dużą dawką różnorakich emocji. Czasami sama gonitwa myśli jest bardziej obciążająca niż faktyczne obozowe wyzwania. Nie doprowadź się do skraju, pamiętaj o odpoczynku!
Jak odpocząć?
Zwykle nie odpoczywamy, bo uważamy, że nie ma na to czasu. To największa krzywda jaką możesz sobie zrobić! Przede wszystkim obniż swoje oczekiwania dotyczące odpoczynku – nie potrzebujesz godzinnej gorącej kąpieli w wannie czy też długiej lektury ulubionej książki w hamaku, by opanować swój stres. To, co wywołuje w tobie największe napięcie, to wspomniana już wyżej gonitwa myśli, brak porządku, poczucie zagubienia i braku kontroli nad sytuacją. By się ‘odstresować’ musisz więc znaleźć sposoby na te właśnie rzeczy.
Od czego zacząć?
Najpierw zapanuj nad swoim ciałem. Twój organizm to rzecz tobie najbliższa. Jest dla ciebie najłatwiejsza do kontrolowania, a jednocześnie to właśnie kontrola nad nim jest ci najbardziej niezbędna. Gdy biegniesz między jednym namiotem a drugim, spięty i spocony, ledwo pamiętający co właściwie miałeś zrobić, zatrzymaj się na chwilę i zrób to ćwiczenie:
Przybierz pozycję jak najwygodniejszą – usiądź, połóż się lub oprzyj o drzewo. Oddychaj głęboko. Zamknij oczy. Skup się przez chwilę na swoim oddechu. Zauważ, że zimne powietrze wdychasz, a ciepłe wydychasz. Prosta oczywista rzecz, ale przyjrzyj się temu z ciekawością. Po chwili przenieś swoją uwagę na stopy. Poruszaj powoli palcami. Zepnij mięśnie stóp i po kilku sekundach rozluźnij. Następnie zrób to samo z kolejnymi mięśniami twojego organizmu, zaczynając od dołu – łydki, uda, brzuch, klatka, ramiona, dłonie, szyja i twarz. Oddychając spokojnie wsłuchaj się w bicie swojego serca. Spróbuj wyobrazić sobie krew, którą ono pompuje, krew która płynie przez całe twoje ciało. Oddychaj głęboko, aż poczujesz, że znasz swoje ciało i czujesz się w nim bezpiecznie. Kontrolujesz je i dostrzegasz w nim porządek. Zobacz jaki ten porządek jest piękny, jak sprawnie funkcjonują wszystkie jego mechanizmy.
Gonitwa myśli
Gdy opanujesz już spięcie swojego organizmu, znajdź jeszcze chwilę na wyciszenie twojego umysłu. Zaproponuje ci kilka sposobów na to:
Wybierz dowolny punkt przed sobą, najlepiej dość wysoko i daleko. Twoim zadaniem jest spokojnie na niego patrzeć. Każda myśl, jaka pojawi się w twojej głowie, to chmurka – pozwól jej spokojnie odlecieć. Możesz wyobrażać sobie swoje myśli jako echo, które powoli cichnie. Cały czas wracaj myślami do wybranego punktu. To ćwiczenie powinno zająć około 10 minut.
Znajdź w lesie dowolne stworzonko – owad, ptak – i przyglądaj mu się z ciekawością. Dostrzeż wszystkie jego zalety. Wyobraź sobie, co siedzi w jego głowie. Lub po prostu obserwuj w spokoju jak się od ciebie oddala. Znajdując piękno w przyrodzie łatwiej jest nam dostrzec piękno w samym sobie. Skoro Bóg stworzył tak piękny świat, a ty jesteś jego częścią, to również jesteś piękny.
Weź notes i zapisz sobie krótkimi hasłami lub ikonkami wszystkie swoje emocje i myśli. Skup się na tym, by wyrazić to co jest w tobie, a nie zrobić estetyczną i czytelną notatkę. Następnie narysuj siebie i spróbuj dopasować poszczególne emocje do konkretnych części ciała. Spróbuj rozłożyć je tak, by na rysunku było wdać, czego w tobie jest najwięcej.
Ostateczny porządek
Czas przejść do działania. Weź kartkę i zrób szczegółową “check-listę’’ rzeczy, które musisz zrobić w najbliższym czasie. Ustal priorytety i ich kolejność. Obowiązkowo wyznacz sobie kolejne dwa momenty, kiedy będziesz miał kolejna chwilę na oddech. Potrzebujesz przerw. Nigdy o tym nie zapominaj.
Fot. na okładce: Marcin Jędrzejewski
Agata Kocyan
Akela w Łomiankach. Studiuje Psychologię. Nuda dla niej nie istnieje - w wolnym czasie gra na gitarze, pisze piosenki (również wilczkowe :)), rysuje, czyta, ogląda filmy, bawi się z pięciorgiem młodszego rodzeństwa. Marzy o pracy aktorki dubbingowej i napisaniu książki.
Przekazałem dzieciom Twoje podziękowania za obrazek. Myślę, że jeszcze kiedyś narysują coś, co mógłbym dołączyć do korespondencji. Jeżeli chodzi o listy Małgosi do babci, to tak się składa, że już ich nie pisze. Po kilku razach się jej znudziło. Poza tym Małgosia mówi, że przez listy nie słychać głosu babci, który bardzo lubi. W związku z tym wróciła do rozmów telefonicznych jako podstawowego środka komunikacji z babcią. Małgosia wie, że jeżeli będzie chciała znowu wysyłać listy, to jej pomogę, ale nie będę w żaden sposób zmuszał do wyboru konkretnej formy rozmowy. W takich sprawach pełnia decyzji należy do niej.
Z kolei do mnie i do Marii należy decyzja, gdzie wyjedziemy na wakacje. Na wczasach z trójką małych dzieci nie na wszystko można sobie pozwolić. Dlatego niestety nadal odpada wyjazd w jakieś wysokie góry połączony z elementem wspinaczki. W zeszłym roku byliśmy w Kotlinie Kłodzkiej i było całkiem przyjemnie, ale w tym roku, dla odmiany myślimy pojechać nad jakieś jezioro. Namawiam Marię, aby celem urlopu była Litwa, gdzie kiedyś byłem na obozie i żebyśmy nocowali na polu namiotowym zaraz przy linii brzegowej. Mam nadzieję, że uda mi się przekonać moją żonę, bo o takim sposobie wypoczynku zawszę marzyłem, a i dzieci miałyby niezłą frajdę.
Domyślam się, że Ty sporą część wakacji masz już zaplanowaną ze względu na aktywności harcerskie. Obóz, Euromoot i może jakiś kurs szkoleniowy zajmą w sumie trzy do czterech tygodni. Z jednej strony plusem jest to, że wyjazdy nie następują bezpośrednio po sobie, tylko jest czas na regenerację i odpoczynek (o tym odpoczynku jeszcze wspomnę). Z drugiej strony taki rozkład wydarzeń uniemożliwia podjęcie się jakiejś dłużej pracy wakacyjnej, gdyż trudno wygospodarować choćby pełny nieprzerwany miesiąc, który będzie całkowicie wolny od dodatkowych zajęć. Może z wyjątkiem września, który, gdy nie ma się żadnych zaległych egzaminów na studiach, nie jest już miesiącem wakacyjnych aktywności harcerskich.
Przez wiele lat mojej służby, mimo napiętego kalendarza, nie miałem nigdy poczucia, które zdaje się niektórym towarzyszy. Mam tu na myśli pragnienie dłuuugiego odpoczynku po jakimkolwiek wyjeździe harcerskim. O ile rzeczywiście, dość często obóz jest sporym wysiłkiem, zajęcia tam prowadzone są skierowane dla podopiecznych, a nie dla szefów i po takim wyjeździe chce się nieco odsapnąć. Tak, wędrówka czy kurs szkoleniowy dają szanse odpocząć (naprawdę!). Nie jest to oczywiście typ wypoczynku leżakowego, ale aktywnego. Czy aż tak wiele różni się wędrówka w górach od wyprawy w góry już bez munduru? Tu i tu będziemy zmęczeni fizycznie. Może więc problemem jest to, że ktoś na wędrówkę idzie jakby „za karę” i wtedy rzeczywiście nie sprawia ona radości i tym samym męczy.
Przypomniało mi to rozmowę, którą odbyłem już dawno temu z pewnym znajomym z kręgu. Wspomniany kolega tamtego roku był na obozie nad morzem i na wędrówce za granicą. Mimo to narzekał, że w wakacje nigdzie nie wyjechał, Gdy rozbawiony przypomniałem mu o jego podróżach, to powiedział tylko: „Tak, ale to przecież było z harcerstwa”.
Jakbym nie wychwalał wyjazdów skautowych, to jednak są przecież jeszcze osoby czy grupy spoza harcerstwa, z którymi chciałoby się spędzić trochę wolnego czasu. Przykładem może być jakakolwiek koleżanka czy dziewczyna, z którymi z racji braku koedukacji nie da się wyjechać na wspólny skautowy wyjazd (chyba, że zaliczymy do tego czas spędzony w autokarze na Eurojam). Dlatego nie dziwię się Tobie, że chciałbyś w spędzić wakacje jeszcze z kimś spoza kręgu i gromady.
Twoja relacja z Klarą musi się kształtować dość dobrze, skoro już na wrzesień planujesz kilkudniowy wyjazd z nią. Taki pierwszy wspólny wypad jest swego rodzaju wyzwaniem, szczególnie, gdy myślisz o tym, aby zrobić z niego coś na kształt wędrówki i nocować pod namiotem. Domyślam się, że dwóch namiotów nie będziecie dźwigać. Nie potępiam takiego planu, ale myślę, że decydując się na wspólne nocowanie, musicie się ze sobą na tyle dobrze znać, by nie odczuwać skrępowania. Przy tym również należy uważać, by nie poczuć się zbyt dobrze i nie przekroczyć pewnych granic oraz pamiętać, że na takie coś decydujecie się tylko na kilka dni. Myślę, że doskonale wiesz, o co mi chodzi. Dlatego po pierwsze warto porozmawiać wcześniej o tym, jak będziecie funkcjonować w takim układzie i upewnić się, że Ty i Klara tak samo postrzegacie owe granice. Po drugie warto zadbać o „naturalne” znaki waszej odrębności, choćby takie jak plecaki rozłożone pomiędzy śpiworami itp. Zewnętrzne gesty pozwalają łatwiej odnaleźć się z tym, co się myśli i robi.
Zadałeś mi pytanie, czy znam jakieś ciekawe miejsce, w które można by się wspólnie wybrać na taką wyprawę. Otóż tak się składa, że mam intersującą propozycję: wędrówka przez cały Półwysep Helski, od Władysławowa aż do Helu. Niewątpliwym plusem takiej trasy są: codzienny nocleg z widokiem na morze, las na całej długości trasy i pociąg, którym można się zabrać. Dodatkowo we wrześniu należy spodziewać się mniejszej ilości turystów. Osobiście już bardzo dawno chciałem ten pomysł wcielić w życie, ale teraz ze względu na rodzinę nie wiem czy się kiedykolwiek uda. W okresie, kiedy taka wyprawa była najbardziej realna, to niestety okoliczności nie sprzyjały i w sumie Maria zawsze bardziej wolała góry. Także jeśli zechcesz, to może Tobie uda się zrealizować to moje małe marzenie.
Urlop wziąłem /nieczytelna data/. Mam nadzieję, że uda nam się w któryś z tych dni spotkać osobiście. Życzę Ci udanych i radosnych wakacji.
Pozdrawiam serdecznie
Twój Starszy Brat Teodor
Fot. na okładce: Michał Stępień
Piotr Wąsik
Wilczek, harcerz, wędrownik. Następnie akela i szef kręgu. A to wszystko w Radomiu. Działa w Namiestnictwie Wędrowników. Niepoprawny fan polskiej Ekstraklasy.
Żyjemy w XXI wieku i jako społeczeństwo musimy się zmagać z wieloma globalnymi problemami. Jednym z nich jest między innymi zanieczyszczenie środowiska oraz ogromne ilości śmieci, które są produkowane każdego roku, a z którymi nie ma powoli co robić. Myślę, że jako harcerze i harcerki, a jako szefowie zwłaszcza, powinniśmy zainteresować się tym tematem, gdyż jak mówi 6 punkt Prawa Harcerskiego: „Harcerz/harcerka widzi w przyrodzie dzieło Boże, szanuje rośliny i zwierzęta.”. Na szczęście coraz więcej ludzi widzi problem oraz wiążące się z nim konsekwencje i pragnie wprowadzić zmiany. Olga Michałowska podjęła się zadania pisania e-booka na temat ekologii w harcerstwie. Bardzo się cieszę, że udało mi się z nią chwilę porozmawiać na temat e-booka, gdyż pomysł wydaje się interesujący. Zapraszam Cię do przeczytania naszej rozmowy.
Magdalena Baster:Cześć Olga, z tego co wiem piszesz e-booka pod tytułem „Eko vs harcerstwo”, prawda?
Olga Michałowska: Cześć Magda. Tak, zgadza się.
Skąd taki pomysł, to znaczy dlaczego akurat taki temat?
Chciałam poruszyć taką tematykę, bo w harcerstwie za mało się rozmawia o ochronie środowiska; organizuje się obóz i nie stosuje się substancji, które byłyby przyjazne Ziemi, zużywa się duże ilości materiałów jednorazowych, które spokojnie można by ograniczyć i niestety na części obozów nie segreguje się śmieci…
Okej, czyli piszesz go, żeby uświadomić ludzi i zwrócić uwagę na problem?
Tak, dokładnie. Na początku uświadomić, a potem stworzyć przestrzeń na to, żeby mieli okazję wprowadzić jakieś zmiany do swojego życia i do życia swoich jednostek tak, żeby nie robić wszystkiego na raz, tylko po kolei.
Czy była jakaś konkretna sytuacja, która natchnęła cię do napisania e-booka?
Jestem po prostu małym eko-świrem i od dziecka mam różne pomysły w tym kierunku, które realizuję i wprowadzam w życie. Kiedy zostałam szefową, zobaczyłam, ile w harcerstwie jest rzeczy, które można by zmienić, żeby bardziej zadbać o planetę i… zaczęłam pisać e-booka.
Myślę, że ludzie mogą być ciekawi, jak się do tego zabrałaś.
Bardzo prosto – przepytałam trzy największe organizacje harcerskie w Polsce z tego, jak obozują i na tej podstawie oraz zbierając swoje doświadczenia starałam się wyciągnąć wnioski i dopasować treść e-booka do potrzeb ludzi – bo to ma być e-book odpowiadający na potrzeby społeczeństwa.
Masz już jakiś pomysł jak będzie wyglądał e-book w środku?
Robię podział na rozdziały, w ten sposób, że na przykład tematyka obozu będzie podzielona na kilka sektorów: kuchenny, ekspresji, sanitarny itd. W każdym z nich będą napisane rzeczy, które można zmienić nie tylko będąc w lesie, ale także na wyjazdach w budynkach, szkołach i tak dalej – taki poradnik.
Mogłabyś podać jakiś przykład?
Jasne – na przykład kwestia śmieci. Bardzo ważne jest ograniczenie ich ilości na przykład, poprzez wprowadzenie wielorazowości. Popularne jest używanie plastikowego sznurka podczas pionierki, co generuje masę śmieci, a można by spokojnie użyć naturalnego sznurka (chodzi np o bawełnianą linkę żeglarską), który jest bardziej wytrzymały. Może się to początkowo wydać dużo droższe, ale po czasie okazuje się, że jest to bardziej ekonomiczna metoda. Jest to jednak bardziej uporczywa metoda, gdyż sznurek trzeba przy depionierce złożyć, a nie wyrzuć do kosza, ale można te zmiany robić powoli, a nie wszystkie na raz. W zupełności wystarczy na pierwszym obozie zastąpić sznurek, naturalnym tylko na stole, albo tylko do wyplecenia własnej pryczy, żeby się nie zniechęcić.
Można też zastąpić plastikowe butelki z wodą na biwakach lub zimowiskach dzbankami filtrującymi i do nich nalewać wodę z kranu i dawać dzieciom.
Chciałabym też skupić się na tym, żeby harcerze, harcerki używali środków biodegradowalnych, które nie szkodzą glebie, bo z tego co widziałam w ankietach, ludzie wlewają w naszą ziemię na przykład bardzo mocną chemię do prania ubrań.
To prawda, ale ludzie i tak będą musieli prać ubrania na obozach, masz na to jakąś alternatywę?
Tak, w e-booku będą wymienione różne środki, których można używać, między innymi jest to zwykłe szare mydło, które nie zawiera dodatkowych substancji, które mogłyby szkodzić ziemi (przynajmniej w tak niewielkich ilościach), a w zupełności wystarcza.
Kolejną, pokrewną sprawą, jest mycie się. Tu też można to zrobić lepiej lub gorzej, prawda?
Wiadomo. Najlepiej by było myć się w misce, a nie bezpośrednio w rzece, bo wtedy woda z mycia przepływając przez ziemie dodatkowo się filtruje i nie wszystkie substancje z płynów do mycia spływają prosto do rzeki. Jeśli chodzi o mycie się w jeziorach, to jest to najgorsza możliwa opcja, bo jak wiemy woda w jeziorze stoi i nie ma nawet jak odpłynąć i później często dochodzi do zakwitu, co jest nie fajnym zjawiskiem.
Możesz jeszcze powiedzieć twoje największe odkrycie, które zrobiłaś pisząc tę książkę
Myślę, że najbardziej fascynuje mnie to jak różnorodnie podchodzi się do tematu. Każde środowisko ma inne zwyczaje obozowania. Mam takie odkrycie, które sprawdzi się głównie u wilczków – kiedy zamawiamy catering, zamiast styropianowych pudełek, można zamówić jedzenie w termosie. Wtedy nie marnuje się jedzenia bo każdy nakłada sobie tyle ile faktycznie zje i nie produkuje się niezliczonej ilości śmieci typu styropianowe/ plastikowe opakowania. Potem można taki obiad, który nie został zjedzony, odgrzać tego samego dnia np. na kolację i w ten sposób powstaje nam taki obieg zamknięty.
A masz taką rzecz, która zadziwiła cię, negatywnie?
To, że ludzie nie widzą potrzeby wprowadzania zmian, i uważają że jest to szerzenie “eko” propagandy. Przeraża mnie również użycie takiej ostrej chemii, no bo to jak już mówiłam może ona spowodować wiele szkód. To chyba tyle, ale było więcej takich rzeczy, które zaskoczyły mnie na plus, znalazłam też dużo inspiracji, więc nie jest tak źle.
Jak to jest z podejściem harcerek? Bo to jest tak, że na obozie chodzi głównie o to, żeby przetrwać i nie zawsze myśli się o dobru Ziemi.
Trochę tak jest, ale z drugiej strony, czasem można zaszczepić w harcerkach drobne nawyki, które potem mogą przenieść ze sobą do domu. Miałam kiedyś taką sytuację, że po obozie wilczkowym rodzice mówili, że dzięki nawykom, które dziecko wyniosło z obozu zaczęli segregować śmieci.
Masz jakiś pomysł, jak uświadamiać młodych?
Po pierwsze przykład szefowej czy szefa, po drugie elementy edukacyjne na zbiórkach, na przykład spotkanie z jakąś osobą, która jest obeznana w tematach ochrony środowiska. Dla wilczków mogą to być gry. Przed obozem warto napisać maila z listą bezpiecznych środków do mycia – możliwości jest naprawdę bardzo wiele. Należy po prostu zapoznać młodych z podstawowymi zasadami dotyczącymi bycia przyjaznymi dla planety, żeby mieli świadomość, po co wprowadzać nowe rozwiązania i sami chcieli to robić.
Jak wprowadzać zmiany w życie?
Małymi kroczkami, chodzi o to, żeby nie robić od razu wielkiej rewolucji, bo wtedy łatwo się zniechęcić. Nie musi być super idealnie, tylko ważne żebyśmy mieli z tył głowy taką myśl, czy nie dałoby się tego zrobić w sposób lepszy dla Ziemi.
Dziękuje Ci bardzo, że zgodziłaś się porozmawiać ze mną. Myślę, że temat ekologii jest bardzo ważny i dobrze żebyśmy pamiętali o tym w codziennym życiu, nie tylko na obozie.
Z wielką radością publikujemy w całości przemówienie Abp. Cyrla Wasyla, które wygłosił on w trakcie Sejmiku Skautów Europy w Polsce, 22 maja 2021 r.
Konstytucja dogmatyczna Soboru Watykańskiego II Lumen gentium, po szerokim mówieniu o tajemnicy Kościoła jako mistycznego Ciała Chrystusa, rzeczywistości widzialnej i duchowej oraz Ludu Bożego, wyjaśnia hierarchiczną konstytucję Kościoła, a w szczególności Episkopatu.
W naszym spotkaniu staramy się bardziej skupić na relacji, jaka istnieje między ruchem skautowym, a raczej między działalnością harcerzy jako członków Kościoła a Kościołem jako strukturą hierarchiczną i instytucjonalną.
Nie wchodząc zbyt daleko w opis zjawiska eklezjalności skautingu katolickiego jako ruchu, do którego należą członkowie Kościoła i który Kościół, poprzez swoje hierarchiczne ciała – zwłaszcza w naszym przypadku UIGSE-FSE – uznaje za narzędzie apostolatu, zacznijmy od kilku głównych dokumentów naszego ruchu.
W Karcie naturalnych i chrześcijańskich zasad skautingu europejskiego czytamy:
2. Skauting chce wychowywać Człowieka Wiary, syna Kościoła.
Sformułowanie to zostało również włączone do Statutu Federalnego, który stanowi to samo w punkcie 1.2.6. (U.I.G.S.E.-F.S.E. chce uformować człowieka wiary, syna Kościoła).
W dzisiejszym świecie coraz częstszy jest podział między pojęciem wiary osobistej, czy wręcz „wiary personalizowanej”, a świadomością i wolą przynależności do instytucji, wspólnoty, której pragnął i ustanowił Chrystus, czyli Kościoła widzialnego i kierowanego, zgodnie z jego wolą z zestawu norm, zasad i praw.
O ile pierwszy fakt – czyli wiara osobista – jest łatwiejszy do zaakceptowania, gdyż odpowiada powszechnie uznanej koncepcji wolności osobistej człowieka, o tyle drugi jest często przedstawiany w dość negatywnym świetle, wskazującym jakoby czynnik świadomej przynależności do Kościoła przyniósł ograniczenie „osobistej wiary”.
Nasze harcerstwo zamiast tego z przekonaniem łączy dwie koncepcje, uważając je za nierozłączne dla harcerza naszego Związku.
Temat ten jest bardziej szczegółowo omówiony w Dyrektorium Religijnym na nr. 4 i 5 stanów:
Chrześcijanin należy do widzialnego Kościoła Chrystusa, uczestniczy w jego życiu liturgicznym i sakramentalnym i otrzymuje od niego wskazówki do działania. o ile, na szczeblu federalnym, Federacja Skautingu Europejskiego nie jest związana jako całość z jednym Kościołem, o tyle każdy członek FSE musi należeć do jednego Kościoła lub przygotowywać się do uczestnictwa w tymże. FSE przyjmuje jedynie dzieci i młodzież i stowarzyszenia należące do jednego z następujących Kościołów: Kościoła Katolickiego, Kościoła Prawosławnego lub jednego z Kościołów Ewangelickich, powstałych w wyniku reformacji, wyznających bóstwo Chrystusa i uznających Symbol Apostolski jako wyznanie wiary. Każda jednostka skautów lub przewodniczek powinna należeć do jednego z tych Kościołów. Nikt nie może złożyć przyrzeczenia skauta (lub przewodniczki) jeśli nie jest ochrzczony. Jednakże można dopuścić do złożenia takiego przyrzeczenia osobę zaangażowaną w formację katechumenalną.
Nasz ruch jest częścią ruchów kościelnych, które używają specyficznej metody skautowej. Stąd też elementarna potrzeba, aby członkowie FSE byli członkami Kościoła lub przynajmniej katechumenami – czyli na drodze przygotowania do pełnego włączenia się w Kościół. Podobnie – na poziomie liderów – nie do pomyślenia jest, aby taką rolę odegrały osoby, które nie otrzymały bierzmowania, czyli nie ukończyły procesu sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego. W przeciwnym razie jaki sens miałaby obietnica służenia Bogu i Kościołowi, obietnica zawarta w tekście obietnicy skautowej? Ważne jest, aby zająć jasne i zdecydowane stanowisko w tej sprawie zarówno przed rodzicami, którzy proszą o włączenie ich nieochrzczonych dzieci do jednostek, jak i w stosunku do niektórych członków naszych stowarzyszeń, którzy mają tendencję do odkładania sakramentu bierzmowania, udając proces szkolenia i obsługi, a także otrzymywanie zadań edukacyjnych.
Każdy Kościół ma określone koncepcje w dziedzinie wychowania. Jest nie do pomyślenia, aby religia mogła być dziedziną nauczania zupełnie oddzieloną od innych; powinna ona oświetlać swoim światłem całość przekazywanej wiedzy i odbywanych zajęć. W skautingu wiernym myśli Baden-Powella nie można przyjąć, iż życie religijne może być oddzielone od zajęć skautowych. Pełny rozwój religijny młodych wymaga więc, aby ich szefowie należeli do tego samego Kościoła, co młodzi, wyznawali tę samą doktrynę, uczestniczyli w tym samym życiu liturgicznym i sakramentalnym. Dlatego FSE uważa za sytuację normalną taką organizację ruchu, w której stowarzyszenia krajowe Przewodniczek i Skautów Europy tworzą organizacje jednolite wyznaniowo, prowadzone i animowane duchowo przez ich Kościoły tak na płaszczyźnie lokalnej, jak i krajowej.
Pełne członkostwo w Kościele, dzielenie się jego doktryną oraz żywe życie liturgiczne i sakramentalne – to trzy podstawowe i istotne warunki, które są wymagane od głowy FSE.
We wstępnym artykule naszych statutów federalnych czytamy, że nasza organizacja –Międzynarodowy Związek Przewodniczek i Skautów Europy, Federacja Skautingu Europejskiego -, jest międzynarodowym prywatnym stowarzyszeniem wiernych działającym w oparciu o prawo kanoniczne. Związek obowiązują zarówno zasady opisane w niniejszym statucie, jak i faktyczne prawo kanoniczne
Ten ostatni akcent pozwala nam zastanowić się, w jaki sposób Kościół w swoim Magisterium i w samym prawie kanonicznym widzi istnienie, działalność oraz zestaw praw i obowiązków członków Kościoła w zależności od ich stanu, w szczególności stowarzyszeń świeckich.
Kościół jako instytucja hierarchiczna.
Świeccy i hierarchia
(LG) 37. Ludzie świeccy, tak jak wszyscy chrześcijanie, mają prawo otrzymywać w obfitości od swoich pasterzy duchowe dobra Kościoła, szczególnie pomoc słowa Bożego i sakramentów[320], sami zaś przedstawiać pasterzom swoje potrzeby i życzenia z taką swobodą i ufnością, jaka przystoi synom Bożym i braciom w Chrystusie. Stosownie do posiadanej wiedzy, kompetencji i autorytetu mają możność, a niekiedy nawet obowiązek ujawniania swojego zdania w sprawach, które dotyczą dobra Kościoła[321]. Odbywać się to powinno, jeśli zachodzi potrzeba, za pośrednictwem instytucji ustanowionych w tym celu przez Kościół i zawsze w prawdzie, z odwagą i roztropnością, z szacunkiem i miłością wobec tych, którzy z tytułu swojego świętego urzędu reprezentują Chrystusa.
Ludzie świeccy, tak jak wszyscy wierni Chrystusa, winni z chrześcijańskim posłuszeństwem stosować się ochoczo do tego, co postanawiają święci pasterze, reprezentujący Chrystusa, jako nauczyciele, i kierownicy w Kościele. Winni tak czynić, idąc w tym za przykładem Chrystusa, który swym posłuszeństwem aż do śmierci otworzył wszystkim ludziom błogosławioną drogą wolności synów Bożych.
Niech też nie zaniedbują w modlitwach swoich polecać Bogu swych przełożonych, którzy czuwają jako odpowiedzialni za dusze nasze, aby to czynili z weselem, a nie z udręką[322].
Święci zaś pasterze uznawać mają i wspierać godność i odpowiedzialność świeckich w Kościele, mają korzystać chętnie z ich roztropnej rady, powierzać im z ufnością zadania w służbie Kościoła i pozostawiać swobodę oraz pole działania, owszem, dodawać im ducha, aby także z własnej inicjatywy przystępowali do pracy. Z ojcowską miłością winni bacznie rozważać w Chrystusie przedsięwzięcia, życzenia i pragnienia przedstawione przez świeckich[323]. Słuszną zaś wolność, która wszystkim przysługuje w społeczności ziemskiej, winni pasterze skrupulatnie respektować.
W tym tekście, wraz z Dekretem Apostolicam Actuositatem o apostolacie świeckich, możemy rozważyć rodzaj Charty Magna o wzajemnych stosunkach między świeckimi, hierarchią Kościoła w zadaniu przyczyniania się do budowy Królestwa Bożego. poprzez apostolskie zaangażowanie świeckich.
CIC c. 209 – Wierni zobowiązani są – każdy przez swoje własne działanie – zachować zawsze wspólnotę z Kościołem.
Komunia z Kościołem, która jest zarówno prawem, jak i obowiązkiem, ma za podstawę i warunek ścisłą więź z Bogiem. Zgodnie z tradycyjną definicją mówimy w Kościele o trójwymiarowym wymiarze komunii – komunii wiary, sakramentów i zarządzania. Dążąc do formowania dobrego chrześcijanina i dobrego obywatela, mamy na myśli termin „dobry chrześcijanin” nie w sensie ogólnikowym, ogólnie mówiąc o osobie, która wierzy w boskość Chrystusa, ale o chrześcijaninie, członku Kościoła katolickiego, włożony w jego życie wiarą i sakramentami i identyfikowany z przynależnością, także na zewnątrz, do określonej parafii i wspólnoty diecezjalnej. Ta komunia jest wyrażana przy wielu okazjach. Regularne uczestnictwo w życiu parafii i jego działalności formacyjnej, aktywna obecność w diecezjalnej tkance kościelnej, współpraca z innymi organami i organizacjami kościelnymi itp. – to są znaki naszej „komunii z Kościołem”.
CIC c. 209 § 2. § 2. Z wielką pilnością wierni powinni wypełniać obowiązki, którymi są związani zarówno wobec Kościoła powszechnego, jak i partykularnego, do którego należą zgodnie z przepisami prawa.
Prawo może i musi konkretyzować niektóre obowiązki, do których zobowiązani są członkowie Kościoła, ale harcerz uważa te obowiązki nie za ciężar ograniczający, ale za „drogę” do osiągnięcia celu drogi chrześcijańskiej, zarówno jako jednostki, jak i jako członek stowarzyszenia. Samo w sobie, w duchu harcerskim, w chęci czynienia tego, co „najlepsze”, z pewnością nie wystarczyłoby zadowolenie się zwykłym wypełnieniem obowiązku, w sensie minimalistycznym, ale harcerz chce również od wypełnienia obowiązku czerpać największe korzyści duchowe.
Kilka przykładów:
– „obowiązek” corocznej spowiedzi i komunii – harcerz z pewnością czuje to jako swój – ale nie jest z tego zadowolony. Zaproszony do regularnego życia sakramentalnego i intensywnego życia eucharystycznego, często przystępuje do komunii i regularnie do sakramentu pokuty – nie tyle po to, by wypełnić obowiązek, ile po to, by obficie karmić swoje życie duchowe.
– – „obowiązek” uczestniczenia w niedzielnej i uroczystej Mszy Świętej – jest przestrzegany, ale w zajęciach harcerskich staramy się uczestniczyć w codziennej Mszy św. itp.
– „obowiązek” materialnego wspierania działalności Kościoła: harcerz nie ogranicza się do kilku monet z niedzielnej zbiórki, ale jest gotowy do konkretnej pracy, poprzez własne zaangażowanie materialne, na rzecz wspierania dzieła miłosierdzia i inne potrzeby Kościoła, począwszy od własnej wspólnoty parafialnej.
CIC c. 210 – Wszyscy wierni, zgodnie z własną pozycją, winni starać się prowadzić życie święte, przyczyniać się do wzrostu Kościoła i ustawicznie wspierać rozwój jego świętości
Powołanie do świętości nie jest przywilejem niektórych osób i kategorii w Kościele. Przywołując jeden z tematów katechezy Światowych Dni Młodzieży 2000: „Bądźcie świętymi trzeciego tysiąclecia” – musimy coraz bardziej zdawać sobie sprawę, że „wszyscy chrześcijanie jakiegokolwiek stanu i zawodu powołani są do pełni życia chrześcijańskiego i do doskonałości miłości.” (LG 40,2).
Charakterystyczne dla harcerzy jest oddanie się niektórym przykładom świętości – Św. Jerzy, Św. Franciszek, Św. Paweł, Święta Katarzyna itp. Pobożność ta nie może być wyczerpana tradycyjną modlitwą na początku i na końcu zajęć, ale poprzez przedstawienie postaci świętych prowadzi nas do uznania świętości za wypełnienie życia każdego ochrzczonego, a zatem zaproszenie dla każdego harcerza.
CIC c. 211 – Wszyscy wierni mają obowiązek i prawo współpracy w tym, aby Boże przepowiadanie zbawienia rozszerzało się coraz bardziej na wszystkich ludzi każdego czasu i całego świata.
Głoszenie Boskiego orędzia zbawienia następuje przez bezpośrednie głoszenie misyjne, ale przede wszystkim przez świadectwo życia osobistego. Czasami świadectwo to przybiera formę prawdziwego „męczeństwa” w sensie fizycznym i krwawym, ale znacznie częściej w sensie psychologicznym i społecznym. Dla młodych, a więc dla harcerzy, którzy są młodymi i duchowymi „par excellence”, te słowa Kodeksu można przetłumaczyć poprzez apel Jana Pawła II podczas Wigilii ŚDM 2000.
Może od was nie będzie się wymagać przelania krwi, ale wierności Chrystusowi z pewnością tak! Wierności, której trzeba dochować każdego dnia: Mam na myśli narzeczonych i trudności, jaką sprawia w dzisiejszym świecie życie w czystości w oczekiwaniu na małżeństwo. Mam na myśli młodych małżonków i próby, na jakie jest narażone ich przyrzeczenie wzajemnej wierności. Mam na myśli relacje między przyjaciółmi i pokusę nielojalności, jaka wkraść się może między nich.
Mam także na myśli tych, którzy podjęli drogę szczególnej konsekracji, i wysiłek, jakiego nieraz wymaga wytrwałość w oddaniu się Bogu i braciom. Myślę też o tych, którzy chcą przeżywać relacje solidarności i miłości w świecie, w którym – jak się wydaje – ma wartość jedynie logika korzyści i interesu osobistego czy grupowego.
Mam również na myśli tych, którzy działają na rzecz pokoju, a widzą, jak w różnych częściach świata rodzą się i rozwijają nowe ogniska wojny; myślę o tych, którzy działają na rzecz wolności człowieka, a widzą, że jest on jeszcze niewolnikiem siebie samego i innych; mam na myśli tych, którzy walczą, aby kochano i szanowano ludzkie życie, a muszą być świadkami częstych zamachów na nie i na należny mu respekt.
CIC c. 212 – §1. To, co święci pasterze, jako reprezentanci Chrystusa, wyjaśniają jako nauczyciele wiary albo postanawiają jako kierujący Kościołem, wierni, świadomi własnej odpowiedzialności, obowiązani są wypełniać z chrześcijańskim posłuszeństwem.
Temat posłuszeństwa jest dziś bardzo źle odbierany, zwłaszcza gdy mówimy nie tylko o posłuszeństwie zewnętrznym, ale o tym, jak bardzo ten akt posłuszeństwa dotyka również wewnętrznej, duchowej sfery Harcerz jest karny, każde zadanie wykonuje sumiennie do końca.
Ten artykuł Prawa harcerskiego nie powinien być interpretowany jedynie jako środek do prawidłowego funkcjonowania organizacji, jako praktyczna konieczność w życiu jednostki, ale musi być także przeżywany w wymiarze duchowym i teologicznym.
Łacińskie obedire, od ob-audire, oznacza napięcie w kierunku, ruch w celu aktywnego, świadomego przyjęcia słowa lub woli od innych.
„Słuchaj, synu” (Pr 1,8). Posłuszeństwo to przede wszystkim synowska postawa. Jest to szczególny rodzaj słuchania, który tylko syn może dać ojcu, ponieważ oświeca go pewność, że ojciec ma tylko dobre rzeczy do powiedzenia i do dania synowi; słuchanie przepojone tym zaufaniem, które sprawia, że dziecko wita wolę ojca, jest przekonane, że będzie ona dla dobra.
Autentyczne posłuszeństwo nigdy nie jest żądaniem, narzuceniem tego, kto wydaje rozkaz: jest raczej ustępstwem ze strony tego, kto sam się do niego zdecyduje. To, co dajemy, robimy ze względu na jego autorytet.
Postanawiamy być posłuszni, zawiesić swój osąd na czas niezbędny do wykonania tego czynu wbrew naszej doraźnej woli, ponieważ w drugim rozpoznajemy zdolność rozumienia więcej i lepiej niż umiemy, i wierzymy, że to posłuszeństwo sprawi, że będziemy się rozwijać, doprowadzi nas również do wyższego stopnia zrozumienia i świadomości. W przypadku posłuszeństwa, o które proszą święci pasterze, reprezentując Chrystusa, gdy deklarują coś jako nauczyciele wiary lub jako głowy Kościoła, uznajemy tę „zdolność rozumienia więcej i lepiej, niż potrafimy. „nie pasterzom Kościoła jako osobom fizycznym, bez względu na to, jak byli kompetentni i mieli dobre intencje, ale Duchowi Świętemu, który działa jako poręczyciel w Kościele Chrystusowym.
W autentyczności tej relacji to właśnie ten, kto prosi (i nie narzuca, co byłoby czystym sprawowaniem władzy) posłuszeństwa, aby zaangażować się i zaryzykować więcej, ponieważ wie, że za akt posłuszeństwa musi iść skuteczna demonstracja tego przełożonego poziomu zrozumienia, którego posłuszny przed wykonaniem nie mógł narysować: jeśli mu się to nie uda, wie, że nie będzie już mal posłuszeństwo (a może tylko uległość), ponieważ straci swoją wiarygodność, (i będzie musiał uciekać się do jego autorytetu i jego mocy).
Bóg objawia swoją wolę przez wewnętrzne poruszenie Ducha, który „prowadzi do całej prawdy” (por. J 16, 13) oraz przez liczne zewnętrzne pośrednictwa. W istocie historia zbawienia jest historią pośrednictwa, które w pewien sposób uwidaczniają tajemnicę łaski, którą Bóg wypełnia w głębi serc. Również w życiu Jezusa możemy rozpoznać wiele ludzkich pośredników, przez które ostrzegał, interpretował i przyjął wolę Ojca, jako rację bytu i jako stały pokarm Jego życia i misji.
Pośrednictwo, które na zewnątrz przekazuje wolę Bożą, musi być rozpoznane w wydarzeniach życia i w potrzebach właściwych dla konkretnego powołania; ale wyrażają się one także w prawach rządzących życiem towarzyszącym oraz w dyspozycjach tych, którzy są powołani, aby nim kierować. W kontekście eklezjalnym prawomocnie dane prawa i dyspozycje pozwalają rozpoznać wolę Bożą, stając się konkretną i „uporządkowaną” realizacją potrzeb ewangelicznych, wychodząc z tego, od których należy je formułować i dostrzegać.
W homilii na początku posługi Piotrowej Benedykt XVI wyraźnie stwierdził: Moim prawdziwym programem jest to, by nie realizować swojej własnej woli, nie kierować się swoimi ideami, ale wsłuchiwać się z całym Kościołem w słowo i w wolę Pana oraz pozwolić się Jemu kierować, aby On sam prowadził Kościół w tej godzinie naszej historii. „
Z drugiej strony należy uznać, że zadanie bycia przewodnikiem dla innych nie jest łatwe, zwłaszcza gdy poczucie osobistej autonomii jest nadmierne lub sprzeczne i konkurencyjne w stosunku do innych. Dlatego trzeba, ze strony wszystkich, wyostrzyć spojrzenie wiary na to zadanie, które powinno być inspirowane postawą Sługi Jezusa, który myje stopy swoim apostołom, aby mogli mieć udział w jego życiu i miłość (por. 13,1-17).
§2. Wierni mają prawo, by przedstawiać pasterzom Kościoła swoje potrzeby, zwłaszcza duchowe, jak również swoje życzenia.
§3. Stosownie do posiadanej wiedzy, kompetencji i zdolności, jakie posiadają, przysługuje im prawo, a niekiedy nawet obowiązek wyjawiania swojego zdania świętym pasterzom w sprawach dotyczących dobra Kościoła, oraz – zachowując nienaruszalność wiary i obyczajów, szacunek wobec pasterzy, biorąc pod uwagę wspólny pożytek i godność osoby – podawania go do wiadomości innym wiernym.
Jednak stosunki z „świętymi pasterzami”, to znaczy z biskupami i kapłanami, nie są „jednokierunkowe”, nie mogą też charakteryzować się jedynie podporządkowaniem i czystą biernością. Dzięki wolności Synów Bożych wszyscy wierni, a więc także harcerze, mają prawo i obowiązek aktywnego i proaktywnego poszukiwania dobra Kościoła. Kryteria naszego działania w tej dziedzinie podkreślone przez kanon – oprócz normatywności w sensie kanonicznym – to przede wszystkim to, co moglibyśmy nazwać „kryteriami zdrowego rozsądku”.
Pomijając kryterium integralności wiary i obyczajów, które jest na tyle oczywiste, że nie warto się nad tym rozwodzić, należy w tym kontekście pamiętać, że w propozycjach, jakie harcerze, poprzez swoje kwalifikowane organy, będą kierować do hierarchicznego kościelnego ciał, także tych najbardziej słusznych, z trudem znajdą akceptację, jeśli zostaną przedstawione z dumą, z duchem wyższości, jeśli obrażają rozmówcę lub okazują mu brak szacunku.
Wspólna użyteczność to kolejne kryterium, o którym należy pamiętać podczas oceny, czy wnioski zasługują na ujawnienie.
CIC c. 213 – Wierni mają prawo otrzymywać pomoce od swoich pasterzy z duchowych dóbr Kościoła, zwłaszcza zaś słowa Bożego i sakramentów.
Czasami w konkretnych działaniach harcerskich w parafiach księża narzekają, że harcerze proszą o zbyt wiele rzeczy – siedzibę, wsparcie w finansowaniu, użytkowanie pomieszczeń, obiektów i środków parafii itp. Może to być prawda – a jeśli tak, najlepiej zadbać o to, aby żądania grup były realistyczne i wyważone, proporcjonalne do rzeczywistej sytuacji. Zamiast tego proście o dobra duchowe – sakramenty, dzielenie się słowem Bożym itp. – w tym nie można być małodusznym i bojaźliwym – przeciwnie, trzeba uwrażliwić księży w świadomości ich obowiązku rozdawania tych dóbr wszystkim wiernym, reprezentujących różne realia parafialne. Proboszcz nie może przepraszać argumentując, że oferuje swoją posługę wspólnocie parafialnej jako takiej, podczas „zwykłych” okazji. Kościół żąda od swoich pasterzy, w szczególności proboszczów, aby wspierali wspólne życie swoich parafian. W rzeczywistości w CIC. 529 § 2, do proboszcza prosi się o uznanie i wspieranie roli wiernych świeckich w misji Kościoła, sprzyjając ich stowarzyszeniom o celach religijnych. Współpracuj ze swoim biskupem i prezbiterium diecezji, starając się również, aby wierni troszczyli się o wspólnotę parafialną, aby czuli się członkami diecezji i Kościoła powszechnego oraz aby uczestniczyli i wspierali prace mające na celu promocję komunii.
Na szczególną uwagę zasługuje postać Asystenta Duchowego. W idealnej sytuacji asystent ten musi być wyznaczony przez władzę kościelną. Jego akceptacja przez grupę harcerską nie ma wiążącego znaczenia dla ważności nominacji – ale każdy musi dołożyć wszelkich starań, aby ta akceptacja była szczera, aby jego posługa przyniosła obfitość duchowych owoców. W grupach zorganizowanych w parafiach dobrze jest, aby asystent duchowy – jeśli nie należy do duchowieństwa tej samej parafii – działał w porozumieniu, a także współpracował z proboszczem. Ze strony harcerzy należy jak najbardziej sprzyjać działalności asystenta duchowego.
Dyrektorium religijne, stwierdza pod nr. 5 Szefowie, na wszystkich szczeblach ruchu, mają obowiązek popierać misje duszpasterzy wśród młodych, którzy są im powierzeni. Ważne jest, by duszpasterze pogłębiali znajomość metody skautowej, tak aby uwzględniali w swej działalności duszpasterskiej elementy specyficzne właściwe skautingowi, cały czas czuwając nad tym, by nie wchodzić w rolę zarezerwowaną dla szefów świeckich. Młodzi, a szczególnie młodzi szefowie, nie powinni być postrzegani tylko jako przedmiot pasterskiej troski Kościoła: powinni być zachęcani do tego, aby stali się tym, kim są w rzeczywistości, tj. aktywnymi podmiotami, które biorą udział w ewangelizacji i w odnowie społecznej świata, który ich otacza.
Dla asystentów duchowych przewidziano również proces szkolenia w dziedzinie skautingu. W jego przygotowaniu konieczna jest współpraca zarówno z asystentami krajowymi, jak iz przedstawicielami oddziałów, a także z odpowiednimi liderami, zwłaszcza z osobami odpowiedzialnymi za szkolenia w dziedzinach szkolnych.
CIC c. 214 – Wierni mają prawo oddawać cześć Bogu zgodnie z postanowieniami własnego obrzędu, zatwierdzonymi przez prawowitych pasterzy Kościoła oraz stosować własną metodę życia duchowego, zgodną jednak z nauką Kościoła.
Kodeks, mówiąc o swoim własnym rycie, oznacza przez to wyrażenie nie tylko obrzęd w sensie liturgicznym, ale cały sposób życia wiarą poprzez dziedzictwo liturgiczne, teologiczne, duchowe i dyscyplinarne, wyróżniające się kulturą i historycznymi uwarunkowaniami narodów. . W niektórych przypadkach wiąże się to również z formalnym członkostwem w Kościele sui iuris.
Dla przywódców skautów ważne jest, aby znać zasady dotyczące przypisywania wiernych do ich odpowiednich Kościołów sui iuris. Na terenach, gdzie kilka Kościołów sui iuris współistnieje na tym samym terytorium, integralną częścią wychowania skautowego będzie także wychowanie do poznania i uznania zarówno właściwego obrzędu, jak i innego obrzędu używanego przez wiernych na tym samym terytorium.
CIC c. 215 – Wiernym przysługuje prawo sprawowania kultu Bożego, zgodnie z przepisami własnego obrządku, zatwierdzonego przez prawowitych pasterzy Kościoła, jak również podążania własną drogą życia duchowego, zgodną jednak z doktryną Kościoła.
Apostolicam Actuositatem 18. Wierni jako jednostki są powołani do prowadzenia działalności apostolskiej w różnych warunkach swego życia; powinni jednak pamiętać że człowiek z natury swojej jest istotą społeczną i że spodobało się Bogu zjednoczyć wierzących w Chrystusa w jeden Lud Boży (por. 1 P 2, 5-10) i zespolić w jedno ciało (por. 1 Kor 12, 12). Apostolstwo więc zespołowe odpowiada doskonale zarówno ludzkim, jak i chrześcijańskim wymogom wiernych, a zarazem ukazuje znak wspólnoty i jedności Kościoła w Chrystusie, który powiedział: „Gdzie bowiem dwaj albo trzej zgromadzeni są w imię moje, tam i ja jestem pośród nich” (Mt 18, 20).
Dlatego wierni niech sprawują swoje apostolstwo w zjednoczeniu[28]. Niech będą apostołami zarówno w swoich społecznościach rodzinnych, jak i w parafiach i diecezjach, które same w sobie wyrażają wspólnotowy charakter apostolstwa, oraz w wolnych zrzeszeniach, jakie postanowili wśród siebie zorganizować.
Apostolstwo zespołowe posiada ogromną doniosłość i dlatego, że praca apostolska czy to w społecznościach kościelnych, czy to w różnych ośrodkach wymaga często wspólnego działania. Stowarzyszenia bowiem założone dla celów apostolstwa zespołowego niosą pomoc swym członkom i przysposabiają ich do apostolstwa, odpowiednio ustawiają ich pracę apostolską i kierują nią tak, że o wiele więcej można się po niej spodziewać owoców, niż gdyby każdy działał na własną rękę.
To usposobienie soborowe miało dwa powody, jeden praktyczny, drugi teologiczny.
Pierwsza polega na tym, że ze względu na sekularyzację i antyklerykalizm księża i duchowni nie mieli dostępu do wielu dziedzin życia społecznego w różnych krajach. W konsekwencji – i to jest drugi fakt – gdyby Kościół chciał być obecny na tych terenach, mógłby to czynić tylko za pośrednictwem świeckich. W czasie Soboru problem był szczególnie poważny ze względu na „milczenie Kościoła” za kurtyną, ale także narastającą ciszę na Zachodzie.
Elementem teologicznym było nowe rozumienie Kościoła jako komunii, które znajdujemy w Konstytucji dogmatycznej o Kościele „Lumen gentium”. Zamiast poprzedniego modelu odwróconej piramidy, Kościół był teraz postrzegany jako rzeczywistość o strukturze hierarchicznej, z różnymi urzędami i funkcjami, w której jednak każdy członek posiada fundamentalną równość w godności i prawach. W tym sensie mówimy o Kościele jako „Ciele Chrystusa” i „Ludzie Bożym”. Wśród praw i obowiązków członków Kościoła wynikających z chrztu fundamentalne znaczenie ma prawo i obowiązek uczestniczenia w misji Kościoła. Ogólnym terminem tej misji jest apostolat. Dlatego udział świeckich w misji Kościoła słusznie określa się jako „apostolat świeckich”.
Równie fundamentalne jest – jak uczy „Lumen gentium” – że świeccy, jak również większość duchownych i zakonników, są powołani przez Boga do dążenia do najwyższych poziomów świętości; być świętymi. Wyraźnie to wyraża się w rozdziale V Konstytucji o Kościele, podczas gdy sytuacja świeckich w stosunku do Kościoła i misji została omówiona w rozdziale IV.
Kanony KPK mówią zasadniczo na ten sam temat.
CIC c. 217. Wierni, którzy to przez chrzest są powoływani do prowadzenia życia zgodnego z doktryną ewangeliczną, posiadają prawo do wychowania chrześcijańskiego, przez które mają być odpowiednio przygotowywani do osiągnięcia dojrzałości osoby ludzkiej i jednocześnie do poznania i przeżywania tajemnicy zbawienia.
CUIC c. 218. Ci, którzy zajmują się świętymi naukami, korzystają ze słusznej wolności poszukiwania, jak również roztropnego wypowiadania swojego zdania w sprawach, w których są specjalistami, z zachowaniem jednak posłuszeństwa należnego Nauczycielskiemu Urzędowi Kościoła.
Apostolstwo chrześcijańskie nie jest monopolem duchowieństwa, przeciwnie, jest integralną częścią tej harmonijnej współpracy wszystkich członków Kościoła, która charakteryzuje świadomość przynależności do tego samego mistycznego Ciała Chrystusa.
„Owocność apostolatu świeckich zależy od ich żywotnego zjednoczenia z Chrystusem” (Apostolicam Actuositatem, 4), to znaczy od silnej duchowości, karmionej aktywnym uczestnictwem w liturgii i wyrażającej się w stylu ewangelicznych błogosławieństw. Ponadto dla świeckich duże znaczenie mają kompetencje zawodowe, poczucie rodziny, zmysł obywatelski i cnoty społeczne. Chociaż prawdą jest, że są oni powołani indywidualnie do dawania osobistego świadectwa, szczególnie cennego tam, gdzie wolność Kościoła napotyka przeszkody, to jednak Sobór podkreśla wagę zorganizowanego apostolatu, niezbędnego do wpływania na ogólną mentalność, warunki społeczne i instytucje ( por. Apostolicam Actuositatem, 18). W tym względzie Ojcowie zachęcali liczne stowarzyszenia świeckich, nalegając także na ich formację do apostolatu.
Dekret o apostolacie świeckich jest zatem praktycznym i programowym zastosowaniem zasad określonych przez „Lumen gentium”, do tego stopnia, że oba dokumenty uzupełniają się wzajemnie.
Jakie są prawa i obowiązki świeckich w odniesieniu do apostolatu, o którym mowa w dekrecie i jak mają one zastosowanie w życiu codziennym?
W przeciwieństwie do przedsoborowego podejścia do apostolatu świeckich, typowego dla Akcji Katolickiej – czyli idei, że apostolat świeckich jest formą uczestnictwa w odpowiedzi na hierarchiczną delegację – Sobór naucza, że świeccy mają prawo i obowiązek wykonywania czynności apostolskich tylko dlatego, że są członkami Kościoła. Wezwanie do apostolatu dociera do świeckich od Chrystusa i opiera się na chrzcie i bierzmowaniu. Nie jest to coś delegowanego przez hierarchię, chociaż oczywiście świeccy, aby działać w imieniu Kościoła, będą musieli uzyskać upoważnienie hierarchii. Dlatego Sobór popiera ideę autonomicznego apostolatu świeckich, który może przybierać dwie formy: apostolatu indywidualnego i apostolatu grupowego. Wszyscy świeccy katolicy, mężczyźni i kobiety, którzy w mniejszym lub większym stopniu uczestniczą w apostolacie grupowym, są powołani do prowadzenia apostolatu indywidualnego. Wszystko to zostało zilustrowane w Dekrecie o apostolstwie świeckich, którego podstawowym przesłaniem jest to: „powołanie chrześcijańskie jest ze swej natury także powołaniem do apostolatu” („Apostolicam Actuositatem”, 2). Świeccy są wezwani do urzeczywistniania tej wizji apostolatu w życiu codziennym poprzez osobiste rozeznanie.
W jakiej formie Bóg powołuje nas tu i teraz, abyśmy służyli bliźniemu i kontynuowali odkupieńcze dzieło Chrystusa, które jest misją Kościoła? Indywidualna odpowiedź, oparta na rozeznaniu powołaniowym, przedstawia specyficzną formę apostolstwa, które osoba będzie wykonywała. Inni będą mogli udzielić ogólnych porad, wskazać różne możliwe opcje, ale ostatecznie rozeznanie osobistego powołania jest czymś, co osoba musi zrobić samodzielnie. Dla harcerzy reakcja na realizację tych zasad jest wyrażona w trzeciej z zasad harcerskich:
Harcerz – Syn Chrześcijaństwa – jest dumny ze swej wiary: pracuje sumiennie, aby ustanowić Królestwo Chrystusa w całym swoim życiu i świecie, który go otacza.
W poprzednim artykule starałem się przedstawić genezę cech konstytutywnych formacji cywilizacyjnej, którą nazywamy Europą chrześcijańską. Cechami tymi była klasyczna triada: filozofia grecka – prawo rzymskie – religia katolicka. Europa dzisiejsza, i zdaję się nie być osamotniony w tym poglądzie, mocno odbiega jednak od tego wzorca. Dlaczego tak się stało? Zmiany zachodzące w formach życia zbiorowego rzadko kiedy są momentalne i możliwe do ścisłego wskazania, postępują w czasie przez całe stulecia. Śledząc dzieje możemy jednak zauważyć pewne punkty zapalne, które gwałtownie przyspieszały wiatr zmian. Nazywamy je rewolucjami. W historii Starego Kontynentu zaszło ich wiele, ale trzy z nich zdają się najbardziej wszechogarniające i brzemienne w skutkach: reformacja, rewolucja francuska i rewolucja obyczajowa. Przyjrzyjmy się im pokrótce.
Mało jest wydarzeń tak brzemiennych w skutkach dla historii całego świata jak przybicie przez Marcina Lutra swoich 95 tez do drzwi wittemberskiej katedry. Gdy 31 X 1517 roku augustianin występował przeciw dominikańskim nadużyciom, zapewne nie spodziewał się, że stanie w następnych latach na czele nowego wyznania, a, poza świętym biskupem Hippony, inspiracje teologiczne zacznie czerpać z nauk Jana Husa czy Jana Wiklefa. Kwestie racji czy winy Kościoła i reformatora są zagadnieniem trudnym i skomplikowanym, pozwolę więc sobie, jako katolik, oddać głos świętemu Janowi Pawłowi II: Istotnie, naukowe badania uczonych, tak ewangelickich, jak i katolickich, badania, w których już osiągnięto znaczną zbieżność poglądów, doprowadziły do nakreślenia pełniejszego i bardziej zróżnicowanego obrazu osobowości Lutra oraz skomplikowanego wątku rzeczywistości historycznej, społecznej, politycznej i kościelnej pierwszej połowy XVI wieku. W konsekwencji została przekonująco ukazana głęboka religijność Lutra, którą powodowany stawiał z gorącą namiętnością pytania na temat wiecznego zbawienia. Okazało się też wyraźnie, że zerwania jedności Kościoła nie można sprowadzać ani do niezrozumienia ze strony Pasterzy Kościoła katolickiego, ani też jedynie do braku zrozumienia prawdziwego katolicyzmu ze strony Lutra, nawet jeśli obydwie te okoliczności mogły odegrać pewną rolę. Podjęte rozstrzygnięcia miały głębokie korzenie. W sporze na temat stosunku między wiarą a tradycją wchodziły w grę sprawy najbardziej zasadnicze, odnoszące się do właściwej interpretacji i recepcji wiary chrześcijańskiej, sprawy zawierające w sobie potencjalność podziału Kościoła, nie dającego się wytłumaczyć samymi racjami historycznymi. Tym, co najbardziej mnie interesuje, nie jest słuszność w tym sporze, ale jego konsekwencje dla cywilizacji europejskiej. Mimo wcześniejszej schizmy z Konstantynopolem, czy okazjonalnego przyjmowania innych odmian chrześcijaństwa przez poszczególne krainy Europy średniowiecznej, jak w przypadku katarów w południowej Francji, waldensów we Włoszech czy husytów w Czechach, po raz pierwszy tak znaczna część Starego Kontynentu pogrążyła się w wewnątrzchrześcijańskich wojnach religijnych – od krwawych wojen chłopskich w pierwszych latach reformacji po apokaliptyczną wojnę trzydziestoletnią w połowie następnego wieku. Jak zauważył niemiecki jurysta Carl Schmitt, konsekwencją tych traumatycznych wydarzeń było wytworzenie się nowego modelu sprawowania władzy przez państwo – absolutyzmu. Gdy władca miał pod swym panowaniem skonfliktowanych poddanych różnych wyznań, nie mógł odwołać się do Kościoła czy innych organizacji autonomicznych w kwestii rozstrzygania sporów. Współuczestnictwo we władzy, które posiadały biskupstwa, gildie miejskie czy parlamenty szlacheckie zostały głęboko ograniczone. Stany społeczne traciły swoje wiekowe przywileje. Ten nowy model państwa podłożył podwaliny pod centralizację i sekularyzację, które zostaną dalej pogłębione w ramach rewolucji francuskiej. Poza tym, w krajach, które przyjęły za swoje wyznanie różne odłamy protestantyzmu, władza duchowa została całkowicie podporządkowana władzy świeckiej – średniowieczny ideał „dwóch mieczy” (świeckiego i duchowego) zastał całkowicie porzucony. Nawet w Rzeczypospolitej Obojga Narodów szlachcic, który przyjmował jakieś wyznanie protestanckie, nieraz przejmował majątek kościelny znajdujący się w jego dobrach i zmuszał swoich chłopów, klientów i domowników do porzucenia swej dawnej religii. Wreszcie, rozbicie kontynentu na obóz katolicki i protestancki zburzyło dawną jedność ideową Zachodu.
Rewolucja francuska jest kolejnym z wydarzeń w historii Europy, która miała dlań przełomowe znaczenie. Zryw, który zreformował państwo francuskie zgodnie z ideałami oświeceniowych filozofów, a zarazem był drugim, po ścięciu Karola II Stuarta, królobójstwem w majestacie prawa; który przybrał formę krwawej wojny domowej i pierwszego nowożytnego ludobójstwa, dokonanego na sprzeciwiających się sekularyzacji mieszkańcach departamentu Wandea. Warto przytoczyć świadectwo „z okresu”, wystawione przez polskiego pisarza oświeceniowego i sympatyka rewolucji, Cypriana Godebskiego. Narrator jego powieści, pod tytułem Grenadier-filozof, mówi: Mój ojciec był spomiędzy bogatszych kupców Tulonu. Wiadomy wam los tego nieszczęśliwego miasta; będzie on długo przerażać prawdziwych przyjaciół ludu. Wymordowano jego mieszkańców dla uczynienia ich wolnymi. Zagładzono jego ślady dla zaszczepienia w nim drzewa wolności, a na stosie trupów otworzono księgę praw człowieka. Znowu nie tragiczny przebieg i nie skomplikowane przyczyny, a dalekosiężne skutki są główną przyczyną zainteresowania tym wydarzeniem historycznym. Z rewolucji francuskiej zrodził się nowy typ państwa europejskiego, ostatecznie uformowany i rozprzestrzeniony po Kontynencie przez Napoleona. I mimo że jego imperium było nietrwałe, to organizacja tego państwa stała się wzorcowa nawet dla jego rywali, a ruchy liberalne, rewolucyjne i narodowo-wyzwoleńcze wieku XIX czerpały z cesarza Francuzów nieustanną inspirację. Jakie stało się nowe państwo europejskie? Było to państwo zsekularyzowane, w którym religia chrześcijańska została pozbawiona „twardych” możliwości wpływu na życie polityczne i społeczne, a w radykalnych formach „rozdziału kościoła od państwa” była wprost prześladowana, jak w Meksyku w latach 20 wieku XX. Jednak głębokie osadzenie kultury europejskiej w chrześcijańskiej nadziei zbawienia nie zostało tak łatwo wykorzenione, a w przestrzeni kolejnych dekad zaczęło przybierać formy ideologii obiecujących osiągnięcie wiecznej szczęśliwości w życiu doczesnym – czy to po zniesieniu podziału na ciemiężonych i ciemiężycieli jak obiecywał komunizm, czy to w ramach dominacji jednej rasy nad innymi, jak zapewniał hitleryzm. W czasach dzisiejszych na szczęście nie mamy już do czynienia z totalitaryzmami, ale wciąż żywe jest przekonanie, że odpowiedni porządek społeczno-polityczny zapewni nieustające szczęście człowiekowi.
Inną cechą państwa nowoczesnego, rodzącego się w rewolucyjnej Francji, jest unitaryzm. Zniesiono setki przywilejów, zlikwidowano lokalne porządki prawne, odebrano resztki możliwości egzekwowania władzy organizacjom pozapaństwowym. Pluralizm i hierarchiczność dawnego społeczeństwa sprowadzono do relacji obywatel-państwo.
Ostatnią rewolucją, na którą chcę zwrócić uwagę, jest tak zwana rewolucja obyczajowa lat 60 wieku XX. Nie był to pierwszy okres odrzucenia pruderyjności i swobodnego stosunku do ludzkiej seksualności przez Europejczyków. Same nasuwają się przykłady oświeceniowej arystokracji czy Berlina doby Republiki Weimarskiej. Główna różnica polega jednak na tym, że, poprzez skorelowanie z powojennymi zmianami społecznymi, jak masowa migracja do miast czy rozpad modelu rodziny wielopokoleniowej i zastąpienie go rodziną nuklearną, rewolucja ta nie tyczyła się jednego regionu, kraju czy warstwy społecznej, a objęła całe społeczeństwa. Ponadto, gdy odrzucono systemy wartości piętnujące hedonizm jako zło, nawet gdy krzywdzi człowieka poddającego się władzy przyjemności, trudno było znaleźć „świeckie” czy prawne argumenty przeciw używaniu życia. Z konsekwencjami współczesnej dekadencji sami stykamy się w życiu codziennym. Najstraszliwszymi z nich są chyba jednak aborcja, eutanazja i inne przejawy „cywilizacji śmierci”.
Znowu, ten krótki tekst jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, jaką jest temat przemian cywilizacji europejskiej. To tylko rzut okiem na las na horyzoncie, a nie wejście między drzewa. Mam jednak nadzieję, że choć trochę przybliżył temat różnic między Europą chrześcijańską a Europą wieku XXI. W ostatniej części cyklu pochylimy się nad przyszłością jednej i drugiej i zastanowimy się, jak możemy budować Europę chrześcijańską dzisiaj.
Ignacy Wiński
Urodzony w roku 1998, przyrzeczenie w ostatnich dniach 2010 roku. Przez ostatnie parę lat Akela 5 Gromady Lubleskiej, prywatnie student. Zanteresowania: filozofia i historia idei, kultura i popkultura, modelarstwo.