1) Wstęp
„Jak on mógł nie wpisać się w żadną służbę w arkuszu na wędrówkę?” „Dlaczego po raz kolejny nie mam karty zbiórki od zastępowego?” „Dlaczego wilczki znowu nie słuchają?”
Co w każdej z tych sytuacji potrzebuje szef czy szefowa, aby wyprowadzić z niej dobro? Zdecydowanie empatii — i właśnie o niej będzie ten artykuł.
Myślę, że wielu z nas doświadczyło momentów, w których to nie monolog szefa cokolwiek w nas zmienił, lecz jego szczera chęć zrozumienia nas. Dlatego podzielę się kilkoma własnymi doświadczeniami i pokażę, jak empatia potrafi rzeczywiście odmienić sytuację.
Doświadczenie nr 1
Był pewien harcerz, któremu kilka tygodni wcześniej zmarli wujek i kuzyn — mimo intensywnych modlitw. Przeżywał przez to kryzys wiary i był kompletnie załamany. W konsekwencji gorzej wypełniał swoje obowiązki zastępowego. Momentem kulminacyjnym było to, co wydarzyło się na Zbiórce Zastępowych: w pewnym momencie absolutnie niczego nie chciał już robić.
Co w tej sytuacji zrobił drużynowy? Zastosował pierwszą i najważniejszą zasadę empatii: po prostu z nim był. Powiedział reszcie zastępu, co mają robić, a sam został przy nim.
Czy dowiedział się czegoś więcej? Nie — ale właśnie o to chodziło. Bóg również nie wchodzi z butami w czyjeś życie, jeśli ktoś nie otworzy się na Jego działanie. Sama obecność wystarczyła, żeby harcerz poczuł ulgę.
Co wydarzyło się później?
a) Szef dostrzegł, że rzeczywiście jest problem — i dzięki temu mógł pomyśleć, jak realnie pomóc.
b) Harcerz poczuł, że nie jest ze swoim cierpieniem zupełnie sam.
Jak zakończyła się ta historia? Zmianą podejścia szefa. Zamiast rzucić zwykłe „Wstawaj!”, powiedział: „Wstajemy razem i idziemy!”
2) Technika
Możliwe, że czytając to, doszliście do momentu, w którym myślicie: „OK, ale kiedy widzę, że ktoś czegoś nie robi, to od razu się gotuję — bo to niesprawiedliwe…” albo: „Jak mam zareagować empatycznie, gdy widzę, że jeden wilczek bije drugiego?!”
Doskonale rozumiem — życie nie jest proste. Dlatego poniżej przedstawiam pewną technikę, która może pomóc lepiej rozumieć zarówno innych ludzi, jak i samego siebie. Chcę też pokazać, jak w praktyce okazać empatię.
Empatia to nie tylko rozumienie drugiej osoby. To również pokazanie, że ją rozumiemy, oraz gotowość, by jej pomóc.
Przedstawiona technika jest jedną z wielu. Pomogła autorowi — być może pomoże i Wam.

Sam schemat jest stosunkowo prosty.
Ważne, by używać go zarówno do nadawania jak i odbierania komunikatów.
Fakty – wskaż fakt, a nie opinię.
Każdy, kto przygotowywał się do matury, prawdopodobnie zna to zadanie. Niby proste, a jednak…
Większość z nas zetknęła się kiedyś z takimi stwierdzeniami:
• „Ten przełożony w ogóle nas nie wspiera, nie chce mu się.”
• „Rząd tylko by kradł publiczne pieniądze.”
Fakt jest zawsze obiektywny.
Jak więc wydobyć fakty od rozmówcy albo z samego siebie?
Po pierwsze — ustalić, co na pewno faktem nie jest.
Faktami nie są: osądy, zarzuty, obelgi, słowa lekceważenia, etykiety, krytyka, porównania, diagnozy.
Po drugie — dojść do prawdy poprzez logikę i zadawanie pytań.
Przykład:
A: „Ten przełożony w ogóle nas nie wspiera, nie chce mu się!”
B: „Rozumiem, że nie czujesz wsparcia od swojego przełożonego. Co konkretnie przez to rozumiesz?” (Już na tym etapie odrzucamy osąd o „niechceniu”).
W taki sposób można zachęcić drugą stronę do myślenia i dowiedzieć się, dlaczego ma takie przekonanie.
Uczucia
Wyobraźmy sobie, że ktoś mówi do nas, z nieprzyjemną miną: „Masz niepełny mundur!”
Czy wiemy, co ta osoba czuje? Nie.
Nie powiedziała tego wprost, więc możemy się jedynie domyślać.
Czy konieczność domyślania się pomaga w empatycznym zrozumieniu? Nie.
Czy pomaga tej osobie w pracy nad własnymi emocjami? Również nie.
Jeśli nie potrafi nazwać swoich emocji i trzyma je w sobie, to blokuje możliwość przyjrzenia się im i ich zrozumienia.
Najprostszy sposób, by uporać się z emocjami, to je nazwać i dodać do komunikatu.
Przykład: „Czuję złość, gdy widzę, że ktoś ma niepełny mundur.”
Ważne!
Podobnie jak przy faktach, również tutaj nie obwiniamy innych za swoje uczucia.
Nie stosujemy osądu.
To samo zdanie może brzmieć:
„Czuję złość, widząc twój niepełny mundur.”
Różnica wydaje się niewielka, ale pierwsza wersja znacznie mniej wpędza kogoś w poczucie winy.
Ktoś może stwierdzić: „E, ale nie wolno się złościć, nie wolno się smucić, bo harcerz jest panem samego siebie, uśmiecha się i śpiewa w kłopotach.”
Po pierwsze — ten punkt oznacza, że harcerz bierze odpowiedzialność za to, jak się czuje. To on decyduje, co z tym zrobi. To jest jeden ze sposobów radzenia sobie z emocjami.
Nie ma emocji „złych” ani „dobrych”. Emocje są sygnałem mówiącym o tym, jak zaspokojone (lub nie) są nasze potrzeby.
Można spotkać się z niedowierzaniem: „Jak samo powiedzenie, że czuję złość albo smutek, może pomóc w rozładowaniu emocji?”
Tym osobom polecam spróbować: powiedzieć o tym kilku zaufanym znajomym, najlepiej takim, z którymi współpracujemy. Gwarantuję, że jeśli coś mocno się nie uda, zdenerwujecie się, a ktoś zapyta: „Co teraz czujesz w związku z tą sytuacją?”, to jedno słowo — „złość” — może całkowicie zmienić spojrzenie na sprawę.
Potrzeby
Jak wspomniałem wcześniej: za każdą emocją stoją potrzeby. Pytanie — jak je odkryć?
To zależy, z kim mamy do czynienia.
Jeżeli z samym sobą — warto się w to zagłębić i zastanowić, jak można te potrzeby zaspokoić.
Jeżeli z drugą osobą — to już kwestia sytuacji. W przypadku podwładnych kluczowa będzie obserwacja i rozmowa. Siłą tego nie odkryjesz.
Jeśli zaakceptujesz fakty i uczucia, będziesz naprawdę blisko otwarcia się na potrzeby — zarówno własne, jak i drugiej osoby.
Oczekiwania
Jeżeli chodzi o nasze oczekiwania wobec kogoś, powinny one zawsze przybrać formę prośby. Dlaczego? Bo nikt z nas nie lubi spełniać czyichś żądań. Poza tym Bóg dał nam wolną wolę i trzeba to uszanować.
Jeśli chcemy poznać czyjeś oczekiwania, pamiętajmy: nikt nie może niczego od nas wymagać, ALE my z własnej inicjatywy możemy zaoferować pomoc.
Oferta powinna opierać się na faktach, uczuciach i potrzebach, które wcześniej poznaliśmy.
Często okaże się, że druga osoba wcale nie potrzebuje naszej pomocy. Wtedy wystarczy zrozumienie.
Kluczowa jest chęć odkrycia i gotowość do pomocy w rozwiązaniu problemu. Bez tego potrzeby pozostaną niezaspokojone, a uczucia — bez zmiany.
Rola odpowiedzialności
Branie odpowiedzialności na siebie jest kluczowe w FUPO z co najmniej kilku powodów:
- 1. Nie możesz nikogo zmusić, by zaczął to stosować. Możesz zacząć od siebie i zachęcać innych przykładem. To najskuteczniejsza droga do zgody.
- 2. W części o emocjach wspomniałem o obwinianiu kogoś za swoje uczucia.
Wyrażanie emocji wymaga wzięcia odpowiedzialności — bo emocje wynikają z naszych niezaspokojonych potrzeb.
Jeśli tej odpowiedzialności unikamy, to nie tylko będziemy nadal czuć np. złość, ale możemy nawet pogorszyć relację.
Kiedy wypieramy odpowiedzialność za swoje emocje i czyny?
Gdy twierdzimy, że wywołała je:
• bezosobowa siła,
• cudze działanie,
• nasz stan,
• rozkaz z góry,
• nacisk grupy,
• zasady i regulaminy,
• role wynikające np. z podziału na płeć,
• niepowstrzymane impulsy.
Co więc możemy zrobić?
Dodać do komunikatu słowo „ja”:
„Ja czuję złość”, „Ja czuję smutek”, „Ja czuję radość”…
- 3. Branie odpowiedzialności buduje nadzieję. Pokazuje, że możesz zmienić to, co dzieje się teraz. A ta świadomość sama w sobie budzi pozytywne emocje.
Doświadczenie nr 2
Pewnego razu drużynowy otrzymał telefon od rodziców jednego z harcerzy.
Sprawa dotyczyła decyzji, którą wspólnie z Sądem Honorowym i tym chłopakiem wcześniej podjęli. Matka była wyraźnie zdenerwowana.
Drużynowy pamiętał o schemacie FUPO i pomyślał: „Spróbuję zastosować go w rozmowie, żeby ją uspokoić.” Nie miał jednak wielkiej odwagi — schemat wydawał mu się sztucznie brzmiący. W trakcie rozważania, jak go użyć, zaczął jednak rozumieć jej punkt widzenia.
I to już wystarczyło. Wystarczyło, że uważnie ją wysłuchał.
Co to zmieniło?
Gdyby nie zastosował uważnego słuchania, najprawdopodobniej poczułby się zaatakowany. W takim stanie nie szukałby rozwiązania (bo po co pomagać komuś, kto cię atakuje?). Zastosowanie FUPO pozwoliło więc nie tylko uniknąć niepotrzebnego konfliktu, lecz także znaleźć wyjście z całej sytuacji.
3) Porządek miłości
Pewnie zadasz sobie pytanie: „Jak mam okazać zrozumienie, kiedy ktoś odrzuca moją pomocną dłoń i moją chęć wysłuchania?” Oczywiście ma do tego prawo — nawet w doświadczeniu nr 1 harcerz nie odpowiadał na pytania. Co więc możesz zrobić, gdy przy próbie zrozumienia sam zostałeś zraniony?
Faktem jest, że twoja chęć pomocy została odrzucona. Uczuciem jest złość lub smutek. Czego teraz potrzebujesz? Empatii. Jak ją uzyskać? Możesz zwierzyć się zaufanej osobie. Możesz też dać empatię samemu sobie. W końcu siebie również trzeba kochać — więc dlaczego nie zastosować schematu FUPO wobec własnych emocji?
Może brzmieć to dziwnie, ale warto spróbować. temu zobaczysz, kiedy najbardziej tego potrzebujesz, i ocenisz, czy ci to pomaga. Dlaczego tytuł „porządek miłości”?
Polecam zagłębić się w teksty Kościoła mówiące o Ordo Caritatis.
4) Praktyka
Poznałem empatię osobiście i naprawdę chciałbym, aby moi podopieczni również mogli z niej korzystać. Co mogę zrobić?
Robić skauting. Wykorzystywać ekspresję. Przebywać z przyrodą.
Opierać się na systemie rad, apelach jednostki oraz rozmowach indywidualnych.
Wszystko to pomaga lepiej rozumieć siebie i innych — a jednocześnie pozwala stać się przykładem dla podopiecznych. Najłatwiejszym sposobem nie jest przeczytanie im tego artykułu czy książki. Najlepszym sposobem jest samemu stać się przykładem.
Pokazać, że mimo własnych słabości można otworzyć się na innych i naprawdę ich rozumieć.
Z łaską Bożą…
Będą momenty, w których żadna technika, dobra wola, mocny charakter ani spacer nie pomogą. Wtedy warto modlić się o zrozumienie drugiej osoby.
Nieraz miałem sytuację, w której „zabiłbym ducha” w harcerzu, gdyby nie Bóg, który powstrzymał mnie przed wypowiedzeniem kilku słów za dużo.
Te kilka słów to jest różnica między zrozumieniem a „zabiciem”. A jeśli ktoś zostanie „zabity”, przestanie cokolwiek mówić. Trudno potem coś naprawić.
Może czasem naprawdę warto odmówić jedną Koronkę albo różaniec więcej.
6) Zakończenie
Długo zastanawiałem się, czy w ogóle pisać ten artykuł.
Sam bardzo często przejawiam ogromny brak empatii. Jednak po wielu rozmowach doszedłem do wniosku, że to temat na tyle ważny, iż nie mogę go przemilczeć.
Artykuł powstał na podstawie książki Marshalla Rosenberga Porozumienie bez przemocy, do której gorąco zachęcam.
Choć tym razem piszę w formie poważnego artykułu na Przestrzeni, a nie jak zwykle — lekko żartobliwy post na klubie skautowym — to jednak zachęcam do zażartej dyskusji.
To nie jest prawda objawiona ani żaden dogmat. Ten tekst ma inspirować do innego spojrzenia na służbę i pomóc dostrzec ogromny potencjał rozwoju.
Doświadczeń było znacznie więcej — te przytoczyłem jedynie jako przykłady.
Fot. na okładce: Monika Wójcik-Uryga

















