Kompleksowo o formacji zastępowych

Zastępowy jest najważniejszy”  

Miałem chyba 12 lat, kiedy usłyszałem to zdanie po raz pierwszy. Powiedział je mój zastępowy, wychodząc z narady z drużynowym. Nie pamiętam szczegółów tego wydarzenia, w końcu minęło od niego około 10 lat. Jednak przez pewny ton i nutą nonszalancji, z jaką zostało wypowiedziane, wciąż brzmi w moich uszach. 

O prawdziwości tego stwierdzenia miałem okazję przekonać się na drodze harcerskiej wielokrotnie, natomiast najdosadniej, gdy zakładałem drużynę. Pierwsze nabory, nowi ludzie – wszystko szło dobrze, ale po kilku poprowadzonych przeze mnie zbiórkach nadszedł czas, by chłopaki wzięli sprawy w swoje ręce, a ja, z ich nieco przerośniętego zastępowego stał się ich drużynowym. I tu pojawił się problem – ich jest dwunastu, a w drużynie był tylko jeden zastępowy, zresztą zaciągnięty z innej drużyny. Pomyślałem sobie: „Może wybrać kogoś ze świeżaków?”. Problem tkwił jednak w tym, że każdy z nich miał wówczas 12-13 lat i żaden nie był wystarczająco dojrzały.  

Zacząłem dzwonić do drużynowych z hufca z pytaniem, czy może mają w drużynie jakiś niewykorzystany potencjał, by podrzucić mi kogoś na tę niezbędną funkcję? Nie udało się. Podjąłem decyzję, by na pewien czas pozostawić stan taki, jaki był dotychczas tj. nie stwarzać kolejnych zastępów. Ten układ nie zadziałał, gdyż praca jednego zastępowego z tak licznym gronem ,,świeżaków” przestała przypominać skauting. Musieliśmy więc wybrać drugiego zastępowego z chłopaków z drużyny. Nowa rola jednak go przerosła – kontakt z nim znacznie osłabł i szybko zrezygnował ze swojej funkcji. Na obóz tego roku pojechało pięciu chłopaków (w tym tylko jeden z naboru). 

Nie ma zielonej gałęzi bez zgranych zastępów. Nie ma sprawnie działających zastępów bez dobrych zastępowych. 

Kłopoty z miotaczem ziemniaków, fot. Antoni Biel

Tylko co to znaczy dobry zastępowy? Dobry zastępowy to taki, który ma potencjał, zapał, który posiada podstawową wiedzę o fachu zastępowego i jest zaradny życiowo. Zakładam, że jeśli wybrałeś tego konkretnego chłopaka na zastępowego, to dostrzegłeś w nim coś wyjątkowego. Może było to szczególne zaangażowanie, energia czy charakter. Różnie się to może objawiać, ale zakładam, że posiada on w sobie ten „błysk w oku”. 

Jeśli dany chłopak przystał na tę propozycję, to przypuszczam, że ma jakąś motywację do bycia zastępowym. Zapewne nie jest to „szlachetna misja prowadzenia chłopaków do nieba”. Raczej chodzi o wzmocnienie swojej pozycji w grupie albo wizję udziału w ciekawych wyjazdach z drużynowym. Ważne, że podejmuje wyzwanie i chce przewodzić. Poczucie misji będzie się w nim naturalnie rozwijać przez poświęcanie czasu i energii na rzecz chłopaków z zastępu. Motywację i siłę do tej pracy podtrzymamy i rozwiniemy organizując atrakcyjne wypady, wspierając go w prowadzeniu zastępu, pokazując swoje podejście do bycia liderem oraz zachęcając do podejmowania przez niego coraz to nowych wyzwań. 

Chciałbym więc skupić się w tym artykule przede wszystkim na formacji chłopaka w rzemiośle zastępowego, jak i jego formacji osobistej. Te dwa obszary, w oczywisty sposób się przenikają, ponieważ bycie zastępowym bardzo mocno rozwija chłopaka życiowo, a odpowiedzialność pozwala być lepszym liderem zastępu.  

Myśląc o formacji chłopaka w ramach funkcji zastępowego, kluczowe są cztery kompetencje: 

Umiejętność kreowania przygód, czyli wymyślania oraz realizowania ciekawych i angażujących zbiórek. To spoglądanie na świat z otwartą głową i podejście, że da się tworzyć nietuzinkowe przygody. Poza pomysłem, kluczowe jest również planowanie i realizacja. Zastępowy musi umieć koordynować działania, aby przekształcić wizję w rzeczywistość. 

Umiejętność powierzania odpowiedzialności – niezbędna w pracy każdego lidera. Zastępowy musi zaufać chłopakom i pokazać, że są potrzebni. Zapewnić im możliwość rozwoju poprzez powierzenie odpowiedzialności za pewien obszar działalności zastępu. A także wspierać ich, gdy napotykają trudności. Zostawić przestrzeń by chłopaki uczyli się na swoich błędach i towarzyszyć im w przezwyciężaniu swoich słabości. 

Zdolności komunikacyjne są niesamowicie ważne i kluczowe w efektywnej pracy z zastępem. Dobry zastępowy umie się sprawnie i skutecznie komunikować, tzn. umie wsłuchać się w potrzeby chłopaków, ale też przekonać ich do swoich racji. Umie rozpoznać potencjały poszczególnych członków zastępu i wychwycić ich zainteresowania. Ważne jest, aby lider potrafił radzić sobie z konfliktami, a także umiał zmotywować i zachęcić chłopaków do wyczynów.  

Zdolności przywódcze to zespół cech sprawiający, że chłopaki chcą z nim pracować i podążać za jego wskazaniami. Każdy zastępowy powinien wypracować swój styl przewodzenia zastępem, bo każdy posiada inny dar i zestaw atrakcyjnych cech: jeden jest silny, inny wyjątkowo inteligentny, jeszcze inny zawsze pozytywnie nastawiony albo pełen pomysłów.  

Są jednak pewne cechy i umiejętności, które każdy może w sobie rozwinąć, by stać się lepszym liderem. Należą do nich: pewność siebie, bycie konsekwentnym, branie odpowiedzialności za działania grupy, siła fizyczna i mentalna oraz poziom technik harcerskich. To także okazywanie wdzięczności i sympatii chłopakom z zastępu. W końcu lubimy tych, którzy lubią nas. Prawdziwego autorytetu nie zyska tyran, ale sympatyczny zastępowy, od którego czuć, że chce mojego dobra. 

Oprócz powyższych przymiotów i umiejętności zastępowi mają też swoje indywidualne trudności i obszary, nad którymi powinni mocniej popracować. To może być np. samoocena, radzenie sobie ze stresem, zarządzanie sobą w czasie czy nawiązywanie relacji interpersonalnych. Mogą to być również trudności w wierze albo słaba kondycja fizyczna. Na zastępowego patrzmy całościowo jako na człowieka z jego psychiką, ciałem i duchowością, a analizując jego osobę, starajmy się spojrzeć na niego nie tylko przez pryzmat jego funkcji w skautingu. Miejmy zawsze w pamięci, że nie wychowujemy go do skautingu, ale do życia. I do świętości. Bycie zastępowym ma go do tego przybliżać. 

W jaki sposób wspierać w formacji osobistej i doskonalić kompetencje zastępowego?   

Jak wszystko w skautingu – przy wykorzystaniu motorów: działanie, odpowiedzialność, rady, interes, małe grupy. To wszystko najpełniej realizuje się w zastępie, dlatego działanie zastępem zastępowych należy uznać za formę najskuteczniejszą.   

Czym jest zastęp zastępowych? 

Zastęp zastępowych to nie tylko grupa harcerzy o szczególnych obowiązkach, ale prawdziwy mózg drużyny decydujący o losach całej jednostki. To kuźnia liderów – grupa wybranych chłopaków, którzy dzięki wspieraniu siebie nawzajem zdobywają umiejętności przydatne do rozwoju siebie i zastępu.  

Ich głosy ważą podczas planowania wyjazdów, ale też codziennych działań drużyny. Przez regularną współpracę i szukanie kompromisów zastępowi uczą się dbałości o dobro wspólne. Wiedzą, że choć rywalizują na zimowiskach czy obozach, to grają do jednej bramki, a dobro harcerzy jest najważniejsze.  

Istotne komponenty zastępu zastępowych 

Zbudowanie takiego zastępu zastępowych to proces wymagający od drużynowego mądrości, odwagi i czasu. Musi on przekazać władzę w ich ręce. Pozwolić harcerzom na samostanowienie, dając im przestrzeń do rozwoju przez popełnianie błędów. Zrezygnować z kontrolowania wszystkiego i wszystkich.  

Korzyści są jednak warte wysiłku. Wzrost wzajemnego zaufania, rozwój samokontroli u harcerzy i większy spokój drużynowego to tylko niektóre z nich. Zastęp zastępowych zyskuje realny wpływ na losy drużyny, przez co zastępowi stają się aktywnymi twórcami skautingu. 

Praca z zastępem zastępowych (w skrócie ZZ) w czterech krokach

  1. 1. Poznaj i zdefiniuj potrzeby   

Sposób pracy ZZtu jest wypadkową potrzeb poszczególnych zastępowych i możliwości drużynowego. Przed planowaniem pracy ZZtu należy więc dokonać analizy naszych chłopaków. Każdego z osobna.  

    • Co sprawia mu w skautingu największą radość? (Odpowiedz na to pytanie pomaga w podtrzymywaniu motywacji zastępowego) 
    • Jakie ma talenty i zainteresowania? Jak można je wykorzystać w skautingu? 
    • Z czym ma osobiste problemy? (Np. nieśmiałość, niesumienność, uzależnienia)  
    • Jakich kompetencji zastępowego mu brakuje?  
  1. 2. Określ cele  
    • Rozpisz jakie obszary wymagają poprawy, a jakie są warte rozwijania.  
    • Zastanów się, które z nich są najistotniejsze.  
    • Na które możesz mieć realny wpływ? 
    • Ilu zastępowych dotyka ten problem? 
    • Którymi obszarami zajmiesz się w pierwszej kolejności? 
  1. 3. Dobierz odpowiednie formy  

Nie ma jednego optymalnego schematu pracy z Zastępem Zastępowych. Liczba zbiórek, rad  i innych form zależy od specyfiki konkretnego ZZtu. To, czego uczymy na Adalbertusie jest pewnym punktem zaczepienia, pewnym konkretem – dobrym standardem, ale nie bójmy się wyjść poza schematy! 

Biwak ZZtu, fot. Antoni Biel

Dostosuj formy pracy do konkretnych chłopaków. Do swojej dyspozycji masz: 

    • Wypad  

Czyli 2-4 dniowy wyjazd. Można pojechać pod namiot, zrobić schronienie z tarpa albo zbudować sobie szałasy. Można też spać w budynku. Wybór schronienia jest podyktowany programem wypadu – tym, czego chcemy się na nim nauczyć albo jakie miejsce odkryć. Jest to idealna przestrzeń na wyczyn, taki jak konstruowanie tratwy, budowa ziemianki, gotowanie w dole ziemnym. Podczas takiego biwaku można robić przeróżne rzeczy – doskonalić techniki obozowania, rzeźbić łyżki z drewna czy oprawić nóż w rękojeść z poroża. To idealna okazja do pokazania jak kreować przygody i powierzać odpowiedzialność. 

    • Zbiórka  

To kilkugodzinne spotkanie w lesie. Nie daje takich możliwości jak biwak, jest za to prostsza w organizacji i pewnie bardziej zbliżona do tego, co chłopaki robią w zastępach. Można dzięki niej pokazać zastępowym, że ich kilkugodzinne zbiórki nie muszą ograniczać się do ugotowania obiadu i walki na chusty.  

Rozpoznawanie roślin jadalnych, pieczenie sękacza, szycie portfela ze skóry, a może poznawanie nowych gier? Przygoda jest na wyciągnięcie dłoni. 

    • Spotkanie  

Czy wszystko zawsze musi odbywać się w lesie? Moim zdaniem nie. Warto budować relacje też bez mundurów – mecz, kino, basen, escape room. Bardzo fajnie sprawdzają się tu spontaniczne inicjatywy i urodzinowe niespodzianki. Traktujmy je jednak jako dodatek, a nie substytut tradycyjnych form.  

Ja na lany poniedziałek jechałem oblewać zastępowych. Rodzice wkręcali syna, że np. musi znieść im coś na dół, bo zapomnieli z mieszkania. A na dole zamiast rodziców stałem ja – z wiaderkiem wody. Oblany zastępowy wsiadał do auta i jechaliśmy odwiedzać kolejnych. Dzięki takim akcjom zastępowi czują, że nie spotykasz się z nimi z obowiązku, ale dlatego że ich lubisz.  

    • Rozmowy indywidualne  

W zastępie zastępowych panuje przyjemna atmosfera, pełna humoru i żartów. Odnoszę jednak wrażenie, że rozmowy, zwłaszcza te w męskim gronie, są często bardzo powierzchowne. Z obawy, że zostaną zbyt szybko zbagatelizowane lub zamienione w kolejny dowcip chłopaki boją się mówić o poważniejszych sprawach. 

W rozmowach indywidualnych dużo łatwiej jest poruszyć głębsze kwestie i dyskutować otwarcie o osobistych trudnościach czy problemach w prowadzeniu zastępu. Świetną ku temu okazją mogą być indywidualne spotkania na zaliczanie zadań. W napiętym grafiku drużynowego może być ciężko znaleźć na to czas, ale gwarantuję, że naprawdę warto! 

    • Rady stacjonarne i rady online  

Podczas wypadów skupiamy się na przeżywaniu przygód i często brakuje czasu na dłuższe rozmowy. Zresztą, takich wyjazdów jest tylko kilka w roku. Szanse na to, że chłopaki będą pamiętali, jak minęła im zbiórka dwa miesiące temu, są niewielkie. Na analizowanie zbiórek i snucie planów trzeba wygospodarować dodatkową przestrzeń. Regularne rady przeciwdziałają eskalacji problemów przez rozwiązywanie ich na wczesnym etapie. Wiadomo – forma stacjonarna jest lepsza pod względem budowania relacji. Ale więzi budujemy podczas wszystkich wymienionych wyżej form. Tu kluczowa jest częstotliwość. A jeśli ma być regularnie, to takie spotkanie nie może za mocno ingerować w ich i twoje życie osobiste. Jeśli na radzie stacjonarnej miałoby być 2 osoby a na online 5, to może lepiej zrobić ją online? 

Rada drużyny, fot. Michał Mrozowski
  1. 4. Stwórz harmonogram działań 

Wiesz już, jakie są potrzeby twoich zastępowych. Wyznaczyłeś na ich podstawie kierunki rozwoju. Znasz dostępne formy pracy z zastępem zastępowych.  Czas spiąć to w pewien spójny plan.  

Wyznacz terminy spotkań. Chłopaki z ZZtu mają swoje życia, swoje spotkania i wyjazdy  z rodziną. Dlatego tak ważne jest, żeby terminy wypadów ZZtu były skonsultowane z zastępowymi i wpisane do kalendarium na początku roku. Chłopaki i ich rodzice będą wiedzieć, na kiedy nie planować sobie innych atrakcji. A pozostali rodzice z drużyny znają terminy, w których nie będzie zbiórki i mogą zaplanować sobie rodzinny weekend. 

Na tym etapie nie powinieneś pisać całego planu ZZ, bo to jest praca dla całego zastępu zastępowych, a nie drużynowego. W trakcie roku z pewnością zyskasz też nowe obserwacje – trzeba więc zostawić przestrzeń na spontaniczne pomysły. Warto jednak napisać tematy przewodnie spotkań. To może wyglądać tak: „Jeszcze w sierpniu zrobimy biwak z ambitnym wyczynem wymyślonym przez chłopaków, by doskonalić umiejętność kreowania przygód oraz pokazać chłopakom jak delegować zadania i dobrze prowadzić rady zastępu. We wrześniu zrobimy idealną zbiórkę, by trzech nowych zastępowych zobaczyło jakie elementy powinna mieć zbiórka i jak ją zaplanować. Może wypad jesienny zrobimy na ryby? Maciek jest zapalonym wędkarzem, ale temat jeszcze do dogadania z resztą ZZtu…” 

Znając potrzeby i cele, mając dobrze zaplanowany pierwszy krok, ale jedynie luźne pomysły na dalsze działania, możemy cieszyć się spontanicznością, jednocześnie trzymając się klarownych kierunków rozwoju naszych zastępowych. 

Teorię mamy za sobą. Czas na przykłady! 

Poniżej dzielę się z wami pomysłami, w jaki sposób zadziałałbym na konkretne potrzeby chłopaków:  

1. Z rady drużyny dowiaduję się, że na zbiórkach zastępów idą do lasu, robią obiad i walczą na chusty. Definiuje problem – chłopaki robią nudne zbiórki zastępów. Zastanawiam się nad przyczyną – zastępowy nie potrafi wykreować przygody. 

2. Organizuję ZZ do zwykłego lasu. Może być nawet ten, w którym chłopaki robią zbiórki. Przed ZZ robimy radę, na której to zastępowi wymyślają, co będziemy robić na zbiórce.  

Skoro jednak zastępowi nie umieją kreować przygód, to nie zaczną nagle rzucać pomysłami. Z mojego doświadczenia klasyczna burza mózgów często się nie sprawdza, bo albo chłopaki nic nie mówią, albo ci najbardziej wygadani całkowicie dominują rozmowę. Niby pomysłów się nie ocenia na etapie ich generowania, ale ta zasada bywa łamana. Przez to nieśmiali mogą bać się oceny. Dlatego do generowania pomysłów wykorzystujemy techniki kreatywnego myślenia. Może zapisywana burza mózgów, gdzie każdy dostaje 6 karteczek i w 3 min ma zapisać na każdej jeden pomysł i wrzucić do kapelusza? Albo inaczej. Wcielamy się w jakąś postać i wymyślamy, jak ona zrobiłaby zbiórkę. Bear Grylls, Magda Gessler a może Friz? I tak na zbiórce Beara Gryllsa żywimy się tylko tym, co znajdziemy w lesie. U Magdy Gessler, w ramach zbiórki, robimy MasterChefa. Z Frizem zbieramy śmieci, a za każdy worek dostajemy worek kulek na paintballa po sprzątaniu.  

Takie metody pozwolą wyjść ze schematów, a ci najbardziej niepewni unikną strachu przed oceną – jedzenie robaków to przecież pomysł Beara Gryllsa, a nie ich.   

Mamy pomysł – teraz podział zadań i realizacja, by udowodnić sobie, że można i warto robić ciekawe zbiórki. Po takiej zbiórce, gdy na radzie zastępowy powie mi: „no ja ich pytam, co chcą robić na zbiórkach ciekawego i nikt nie ma pomysłów”, to przypominam mu „pamiętasz jak przed ZZ wymyślaliśmy wspólnie plan? Jakiej użyliśmy techniki do generowania pomysłów?”   W ten sposób przenoszę dobre praktyki z ZZtów na zbiórki zastępów w drużynie.  Oczywiście w kreowaniu przygód, pomysł to dopiero pierwszy krok, ale analogicznie uczymy podziału zadań i powierzania odpowiedzialności. Więcej o tym w artykule Prowadź, to znaczy inspiruj!

ZZ w Tatrach, fot. Antoni Biel

Chcąc wzmocnić pewność siebie i umiejętności komunikacyjne moich zastępowych organizuję wypad do Zakopanego. Wyjazd ma formę explo, z tym że jedziemy bez pieniędzy, żywności czy biletów. Założenie jest takie, że by zrealizować nasz cel – dotrzeć nad Morskie Oko, musimy zdać się na ludzką życzliwość. I tak najpierw jedziemy autostopami, później chodzimy po sąsiedztwie, oferując pomoc w wynoszeniu śmieci czy odśnieżaniu. Za zebrane pieniądze kupujemy prowiant i bilety do Zakopanego. Tam szukamy noclegu, jeszcze trochę dorabiamy, by mieć coś do jedzenia i z rana ruszamy w góry. Z uwagi na to, że jest nas w ZZcie szóstka, działamy przez większość czasu w dwójkach/trójkach, co wymusza od wszystkich zaangażowanie w interakcje z nieznanymi ludźmi. Jeśli chcecie dowiedzieć się jak chłopaki wspominają ten wypad, zapraszam do zapoznania się z wrażeniami z wyprawy.

Kilka słów o zagrożeniach 

Nie można zapomnieć o tym, że zastęp zastępowych to jednostka utylitarna, której celem jest poprawa jakości zbiórek zastępów oraz o tym, że chłopaki jeżdżą na ZZty, by lepiej prowadzić zastęp. Musimy wystrzegać się tworzenia drużyny dwóch prędkości, gdzie zastępowy prowadzi zastęp (smutny obowiązek) tylko po to, by móc brać udział w ciekawych wyjazdach z drużynowym. Zachowanie prawidłowej optyki, szczególnie dla zaangażowanych drużynowych może nie być proste. Rozwiązaniem nie jest jednak zmniejszanie atrakcyjności ZZtów. Rozwiązaniem jest robienie na ZZcie takich rzeczy, które chłopaki mogą rzeczywiście przenieść na zbiórki swoich zastępów. Ważne jest też podkreślanie misji zastępowego – tego, że mają wpływ na chłopaków i są tu dla nich. To także dbanie o to, by zastępowy miał w swoim zastępie przyjaciół i wystrzeganie się rozdzielania kolegów przez rotacje ludzi między zastępami. To zachęcanie do coraz to ciekawszych i ambitniejszych projektów w zastępie. Na koniec – rozsądna liczba ZZtów, tak by zostawić chłopakom czas na wyczyny w zastępach. 

Tajemniczy składnik 

ZZ w Rzymie, fot. Maksymilian Stolarczyk

Miałem już oddawać w tej formie artykuł do korekty, jednak czytając go ostatni raz, miałem poczucie, że czegoś brakuje. Niby wszystkie klocki składają się w całość, ale to wszystko jest nieco bez życia.  

Bez miłości przenikającej relację drużynowego z zastępowym wszystkie działania są jakieś sztuczne. Potrzeba więzi. Więzi budowanej przez wielogodzinne rozmowy, wspólną pracę i zaangażowanie w jego życie. Potrzeba relacji opartej na pełnym zaufaniu, w której chłopiec czuje się swobodnie, mogąc rozmawiać z drużynowym o wszystkim. Warto tworzyć relację,  
w której nie ma tematów tabu, w której może być w pełni sobą, w której jest akceptowany oraz taką, która ciągnie go do wykorzystania pełni swojego potencjału.   

Bycie tak bliskim autorytetem to ogromne wyzwanie, wymagające od nas ciągłego rozwoju. By nie zwalniać tempa, by ciągle oferować sobą coś wartościowego.  

Jednak te wpatrzone w Ciebie oczy, spojrzenie pełne ufności – ono mówi: „Liczę na Ciebie. Jesteś dla mnie ważny”. I już wiesz, że twoje wysiłki mają znaczenie. A to przekonanie uskrzydla do dawania z siebie każdego dnia jeszcze więcej. 

Nie pozostało mi więc nic innego, jak życzyć Ci takich relacji z Twoimi zastępowymi, bo jeżeli skauting miałby być bez miłości, to może lepiej, żeby go w nie było.  

Fot. na okładce: Michał Mrozowski

Antoni Biel


Założyłem jedną drużynę, drugą wyciągnąłem z kryzysu. Kładę duży nacisk na łączenie teorii z praktyką. Bo na nic zda się wielka rozkmina o wyczynach zastępów, jeśli na obozie zabraknie żerdek. Szkolę drużynowych i dbam o wizerunek hufca w mediach. Pracuję w korpo i kończę studia z Zarządzania na UW.

Czy akceptujesz ciasteczka? O sztywnych zbiórkach i roli ZZZtów.

SCENA I

DRUŻYNOWA, ZOSIA, GOSIA, MARTA

Pierwszy ZZZ w roku. Las, wieczór. Przy ognisku siedzą DRUŻYNOWA, ZOSIA, GOSIA I MARTA. Trwa rada drużyny.

DRUŻYNOWA

To teraz Zosia. Ile miałaś zbiórek od początku roku? Jak atmosfera w zastępie?

ZOSIA

Miałam 3 zbiórki takie harcerskie. Robiłyśmy obiady, uczyłyśmy się piosenek harcerskich, była gra z morsa i węzłów, ale było dość sztywno, więc zrobiłam jeszcze jedną taką nieharcerską z nocowaniem. Piekłyśmy ciasteczka i grałyśmy w mafię, dziewczyny mega to polubiły. Myślę, że teraz jest już lepiej, łatwiej nam się gada.

***

Nie jestem wieszczem, jednak mam wrażenie, że napisany przeze mnie fragment dramatu jest ponadczasowy. Nie twierdzę bynajmniej, że powodem tego jest jakiś kunszt artystyczny tekstu, raczej chodzi o powtarzalny problem harcerski (Nie wiem jak w męskim nurcie, ale w żeńskim jest to dość znany schemat). Zastęp nie jest zgrany, potrzebuje zacieśnić relacje, więc robi integracyjną zbiórkę w domu. Dlaczego mówię o dramacie? Jaki jest problem w nocowaniu zastępu, czy pieczeniu ciasteczek? Wiemy przecież, że nie robią tego na każdej zbiórce, więc dlaczego mamy tego zabraniać?

Nie chodzi o żadne zabranianie. Dramat nie polega na tym, że dziewczyny czasem robią „nieharcerskie zbiórki”. Problem tkwi głębiej.

Wielokrotnie spotkałam się z tym, że dziewczyny w zastępach, nawet nieświadomie, dzielą zbiórki na „te harcerskie”, gdzie palimy ogniska, robimy gry, uczymy się piosenek, różnych technik, oraz na zbiórki „te fajne, relacyjne”. Do tych drugich należą nocowania w domu, granie w planszówki, wspólne wyjście do kina, do escape roomu itd. Powtarzalny schemat jest następujący: Harcerskie zbiórki robimy na co dzień, bo jesteśmy w skautingu, zaś integracyjno-relacyjne co jakiś czas, by zastęp się bardziej zgrał.

Problemem nie jest wyjście integracyjne. Problemem jest myślenie dziewczyn, że „zwykłe, harcerskie rzeczy” są zbyt sztywne, wymuszone by dzięki nim stworzyć dobrą atmosferę w zastępie, więc do tego celu potrzebują innych, atrakcyjniejszych metod. Czy mają rację? Patrząc powierzchownie: tak. Zosia zrobiła 3 zbiórki, podczas których nie umiały się zgrać, a jedno nocowanie ich zjednoczyło. Kierując się swoim doświadczeniem, dochodzi do jednoznacznego wniosku: Ciasteczka łączą! Jednak kluczem jest tu słowo „powierzchownie”.

My, ludzie, niezwykle często wybieramy łatwiejszą drogę do osiągnięcia celu. I rzeczywiście ten cel osiągamy, więc w czym tkwi problem? No właśnie w powierzchowności. Możemy wjechać na Święty Krzyż samochodem i uznać to za pielgrzymkę, bo w końcu do celu dotarliśmy. Szybko się jednak okazuje, że ta łatwiejsza droga pozbawia nas wielu głębszych, więc niewidocznych powierzchownie korzyści. Myślę, że przewodniczkom i wędrownikom nie trzeba tego tłumaczyć. Każdy z nas choć raz doświadczył tego jak trud tworzy z nas lepszych, piękniejszych ludzi. Teraz naszym zadaniem jest nauczyć tego naszych podopiecznych. Pokazać im jak skauting tworzy prawdziwe relacje. Tylko jak to zrobić?

Tak jak wszystko w skautingu. Przez doświadczenie. Dziewczyny po kilku obozach rzeczywiście widzą, że takie „harcerskie życie” spaja zastęp, że trud codzienności obozowej sprawia, że się kłócą, wywalają wszystkie żale na wierzch, jednak potem stają się sobie dużo bliższe. Tylko czy musimy czekać do obozu, by zdobyć takie doświadczenie? Co z przygodą w ciągu roku? Jak drużynowa/wy może wpływać na jakość zbiórki? Przecież zastęp musi to robić sam. Nie będę dłużej trzymać w napięciu, tym bardziej, że już w tytule artykułu odpowiedziałam na to pytanie. Oczywiście chodzi o Zbiórkę Zastępu Zastępowych. Na zielonym kursie jest o tym cała konferencja, więc każdy wie o co chodzi, ale czy na pewno?

ZZZ 2DK, fot. Barbara Jakubiec

Jakiś czas temu w moim hufcu zrobiłam eksperyment i zamiast rady zielonych zrobiłam jednodniowy ZZZ dla drużynowych. Chciałam pokazać im dlaczego to jest takie ważne. Drużynowa w ciągu roku ma wiele okazji, by naładować swoje zielone baterie – wędrówka szefowych, spotkania w ognisku, rzekotki. Co mają zastępowe? Te, które są sercem skautingu i od nich tak naprawdę zależy jego jakość i przyszłość harcerek? No właśnie ZZZty. Dlatego tak ważna jest ich jakość i częstotliwość. Tego się uczymy na kursie. A jak to wygląda w życiu? „Ale Czerma, przecież to niemożliwe, żeby zrobić 5 ZZZtów w ciągu roku”, „No ja miałam dwa ZZZty, ale jeszcze dwa razy się spotkałyśmy u mnie w domu na radę”, „Ostatnio miałyśmy super ZZZ! Pojechałyśmy do miasta, tam trochę pozwiedzałyśmy, miałyśmy grę, gdybyś widziała, jak dziewczyny były zachwycone!”

Często chcemy zrobić ZZZty bardziej atrakcyjne, więc jedziemy zwiedzać miasto, albo idziemy razem do escape roomu. Konsekwencja? Zastępowa widzi, że to takie atrakcje spajają zastęp. Mamy dwa ZZZty wyjazdowe, a tak to na radę spotykamy się w domu przy herbatce. Zabawne potem może się wydawać mówienie harcerkom, żeby nie robiły zbiórek w salkach. Drużynowa ma maturę/studia i nie ma czasu zrobić ZZZtu w weekend. A jeszcze takich 5? ZZZ jest zbiórką. Ma być przykładową zbiórką. Nie zawsze musi trwać cały weekend (Choć oczywiście takie są największą przygodą). Dlaczego by nie wsiąść do pociągu byle jakiego, wysiąść na ostatniej stacji i tam zrobić zbiórkę? Jak mamy oczekiwać od zastępowych dużej częstotliwości zbiórek, jeśli my nie mamy czasu się z nimi spotkać raz na dwa miesiące?  

Wracamy do dramatu. Czy Zosia ma przestrzeń, żeby zobaczyć jak skauting tworzy relacje? Czy umie połączyć „harcerskie zbiórki” z „relacyjnymi” znajdując w nich wspólną płaszczyznę? Czy miała doświadczenie prostej przygody? Czy czuła, że wspólne robienie rzeczy czyni z nich zastęp, bo robią to razem? Czy choć raz siedziała z zastępem przy ognisku w środku lasu i po prostu czuła się z nimi dobrze? Czy była kiedyś na dobrym ZZZcie?

Teraz pozostaje pytanie co znaczy dobry ZZZ? „Harce to radosna gra na łonie natury, gdzie mężczyźni z duszą chłopca idą razem z chłopcami na poszukiwanie przygody. Przyniosą stamtąd zdrowie i szczęście, zręczność i zaradność” (R. Baden-Powell Wskazówki dla skautmistrzów). Brzmi to bardzo idealistycznie, ale czy nie jest to dla nas osiągalne? Skauting jest prosty, a więc ZZZ jest prosty. Moim celem nie jest podanie przepisu na idelany ZZZ, gdyż takiego nie ma. Chcę pokazać, że powierzchowne atrakcje warto zastępywać prostymi zadaniami. Co spaja zastęp? Czas. Przeznacz na zbiórkę go wystraczająco dużo. Zosia nie zauważyła, że niekoniecznie to ciasteczka były powodem ich zjednoczenia, ale czas, który wspólnie na to przeznaczyły (dłuższy niż zwyczajowe 3h). Wyzwanie. Przy wyzwaniu zawsze pojawiają się emocje, przygoda. Można zrobić grę z węzłów, ale czy nie większym wyzwaniem będzie te węzły wykorzystać przy pionierce? Można pojechać do dużego miasta i zrobić sobie turystyczne zwiedzanie, ale może warto zmienić to w rodzaj explo, a grę z topografii na rajd? Trud jest przestrzenią przygody i to przygody, która tworzy interkacje – doświadczasz tego, że sam nie dasz rady wykonać zadania, potrzebujesz pomocy. Proszę bardzo, od czego jest zastęp? Odpowiedzialność. Każdy ma coś do zrobienia i to do zrobienia dla innych. Nie ma znaczenia czy to przyniesienie kurczaka, czy wymyślenie gry na 2 godziny. Odpowiedzialność czyni z Ciebie istotnią część zastępu. Bez Ciebie czegoś by nie było. Jesteś ważny. Jak lepiej zadbać o relacje niż pokazać, że każdy członek zastępu jest tak samo ważny? Wszystkie te elementy oczywiście spajają zastęp i ile jest to coś co chcą robić i robią to razem. Dzieki temu zastęp nie ma poczucia, że po prostu wykonał pionierkę, ale że zbudował ich własną bazę. Nie czują, że odgrywają przypadkową scenkę, lub uczą się jakiejś harcerskiej piosenki, ale tej dla nich ważnej, opisującej jakieś wspólne przeżycia.

Masz dość sztywnych zbiórek? Brakuje Ci relacji? Zrób dobry ZZZ. Weź zastęp, wsiądź do pociągu byle jakiego, idź przed siebie spontanicznie śpiewając, a ciasteczka zrób na ognisku. Naprawdę nie trzeba nic więcej.

Artykuł w formie audiobooka:  https://www.youtube.com/watch?v=WgNlSumTqIA

Fot. na okładce: Barbara Jakubiec

Joanna Czermińska


W skautingu jest dłużej niż nie jest. Obecnie hufcowa w Warszawie. Uwielbia codzienność, którą traktuje jak wędrówkę i przygodę. Rozmyślania przy herbacie, spotkania ze znajomymi i wielkie życiowe aktywności są dla niej tak samo ważne. Fascynują ją ludzie i ich schematy w działaniu i myśleniu.

Przestrzeń Wolności

Artykuł pierwotnie ukazał się w Azymut – Niezależne Pismo Instruktorów (2020 r.). Modyfikowany. 

“Skauting wychowuje do wolności. Poprzez „system zastępowy” (…) uczy poczucia odpowiedzialności i sprawowania władzy na miarę kompetencji wieku młodzieńczego.” 
Karta Skautingu Europejskiego, Art. 12 

W pierwszej części tekstu (link) między wierszami postulowałem konieczność patrzenia na skauting w duchu personalistycznym. To znaczy, że w centrum zainteresowania skautingu nie stoi prężna drużyna, społeczeństwo czy przyszłość Narodu, ale osoba – nastoletni chłopak. Osoba, która przede wszystkim posiada swoją godność oraz wynikającą z niej odrębność i specyfikę (niepowtarzalność) – których nie należy zacierać. Osoba, która jest warta walki o nią ze względu na nią samą, a nie użyteczność społeczną. I wreszcie osoba, która rozwija się i staje się szczęśliwą w relacji (co jest czymś więcej niż tylko życiem w zbiorowości ludzi) – a szczególnie biorąc odpowiedzialność za inne osoby. A aby mogła nawiązywać osobowe relacje i brać odpowiedzialność konieczne jest, aby miała zdolność samostanowienia i nieskrępowaną wolę.  

Starałem się pokazać to w jaki sposób możemy rozwój tej osobowej natury wynaturzyć lub przynajmniej pozostawić bez wsparcia. Teraz pojawia się pytanie w jaki sposób ten rozwój możemy wspierać. Jak dopasować działania drużyny do potrzeb trzydziestu kompletnie różnych chłopaków i nie zwariować? Jak skutecznie kształtować harcerzy, jednocześnie unikając pokusy przeciskania ich przez ten sam szablon? W jaki sposób mimo działania w grupie kształtować osoby samodzielne, które czynnie kreują swoje życie zamiast płynąć z prądem? 

W moim przekonaniu jedyną możliwą drogą jest pozostawienia im wolności. Nie da się wykształcić wspomnianych cech ściśle programując i kontrolując działania wychowanka. Za to, jeżeli pozostawimy chłopakom swobodę, to oni automatycznie dopasują działania do swoich pragnień. Damy im przestrzeń do rozwijania swoich talentów. Unikniemy umieszczenia chłopaka w degenerującym ciepłym inkubatorze anonimowej zbiorowości, w której nic nie trzeba, za nic się nie odpowiada i niczym nie trzeba się martwić (bo starczy się podporządkować poleceniom). Damy mu szansę, aby nauczył się chodzić na własnych nogach.  

Ktoś powie, że to szaleństwo. Zostawić chłopaków samym sobie? Kupią słodycze, wyciągną telefony i zmarnują młodość. Nie wystarczy powiedzieć “róbta co chceta”, aby chłopak dobrze wybrał. Nie wystarczy wywieźć harcerza samotnie do lasu, by stał się ćwikiem. Podobnie nie wystarczy wjechać z czołgami do roponośnego kraju, aby stał się oazą demokracji. Zgadzam się – nie wystarczy. Dlatego rolą wychowawcy staje się pomóc chłopakowi zadomowić się w tej swobodzie – uczynić go pełnoprawnym obywatelem Przestrzeni Wolności. Jak zwykła mawiać Maria Montessori, stale “pomagać mu zrobić to samodzielnie”.  

Przestrzeń Wolności 

Pora odkryć karty: to całe mnóstwo słów miało służyć prezentacji tej właśnie koncepcji. W moim przekonaniu, aby realnie dać chłopcu tę przestrzeń wolności i sprawić by z niej sensownie korzystał, starczy wybrać dobre tworzywo do jej budowy – a dokładniej kompleksowo wykorzystać pięć motorów skautingu. Są one częścią koncepcji piętnastu elementów skautingu pochodzącej z tradycji skautingu katolickiego. Motory stanowią pięć elementów napędzających skauting. Z jednej strony napędzają działanie harcerzy – sprawiają, że chce im się ‘robić skauting’. Z drugiej strony napędzają ich rozwój – są narzędziami, które odpowiadają za główne oddziaływanie metody na duszę wychowanka. W FSE motory są powszechnie nauczane, a zatem znane i lubiane. Jednak tym, czego mi w tym nauczaniu brakowało, jest spojrzenie na nie całościowo, dostrzeżenie tej ogólniejszej zasady, której motory są uszczegółowieniem. Zdaje się, że zdarzyło mi się na nią natrafić i to wcale nie w czasie słodkiego dumania, lecz na placu boju – w trakcie przeprowadzania zasadniczych reform w mojej drużynie. Zanim do niej przejdę spróbuję pokrótce wyjaśnić o co z tymi motorami chodzi. 

Działanie  

Wychowujemy w działaniu – nic nie robimy w teorii. Pierwszym co się nasuwa na myśl jest grywalizacja i adwenturyzacja wszystkiego. Uczymy i ćwiczymy przez grę. Zrezygnujemy z quizów i pogadanek, zamiast uczyć się węzłów w harcówce zbudujemy drabinkę linową i platformę na drzewie oraz zawsze damy szansę działania harcerzom. Tworzymy atmosferę aktywności i działania nie marnując czasu na siedzenie w obozie lub harcówce. Jednak na tym znaczenie tego motoru się nie kończy. Oznacza on również, że chcemy, aby skauting był metodą wychowania czynnego – to znaczy takiego, w którym proces wychowawczy zachodzi dzięki aktywnościom podejmowanym przez wychowanka. Oznacza to detronizację wychowawcy. Od teraz nie są najważniejsze jego porady i gawędy, kary i nagrody (tfu, przepraszam: konsekwencje), prowadzone zajęcia i przeróżne stosowane socjotechniki. Najważniejsze są wszelkie ćwiczenia podejmowane przez harcerza i sytuacje wychowawcze, w które on dobrowolnie wchodzi. W takim ujęciu zadaniem drużynowego jest wcielenie się w rolę trenera personalnego podsuwającego harcerzowi kolejne ćwiczenia i aranżującemu sytuacje wychowawcze. Trenera, który gdy widzi niedomaganie podopiecznego – np. mającego bałagan w namiocie – nie szuka patetycznych słów pouczenia lub narzędzi nacisku, ale sytuacji sprzyjającej zmianie – np. ciekawych gier nocnych wymagającej sprawnego odnalezienia się w swoim ekwipażu. Działania takiego drużynowego nie tylko zyskają na atrakcyjności, ale również na skuteczności – nie zatrzyma się na karmieniu intelektu kolejnymi regułami, ale uzyska dostęp do woli kształtowanej przez doświadczenie. 

Rady  

Najkrócej rzecz ujmując staramy się wszystkie ważne decyzje podejmować razem z chłopakami oraz uczyć ich wspólnie rozwiązywać problemy w ramach systemu rad: Rada Zastępu, Rada Drużyny, Sąd Honorowy. Ta metoda pomaga nabyć wiele umiejętności społecznych: rozmowa, publiczne wypowiedzi, wyjaśnianie konfliktów. Jednak z naszej perspektywy najistotniejsze będą dwa zyski: poczucie wpływu na działania drużyny i zastępu oraz kształtowanie własnego zdania. Doskonalenie stosowania rad będzie polegało na coraz to radykalniejszym oddawaniu głosu zastępowym (i analogicznie w skali zastępu – harcerzom) – niech wyrażają swoje zdanie, proponują pomysły, przejmują inicjatywę, podejmują decyzje. Dlatego ważny jest sposób prowadzenia rad – nie powinniśmy przedstawiać chłopakom gotowych decyzji do klepnięcia, ale raczej wskazywać sprawy do omówienia, angażując ich w wypracowanie rozwiązań. Co istotne, system rad nie ma nic wspólnego z kolektywizacją decyzji. Mądry szef słucha zdania zastępowych i stara się jak najbardziej oddać stery drużyny w ich ręce. Ale nie zapomina, że jest szefem i ma odwagę wziąć odpowiedzialność za decyzję. System rad jest narzędziem często trywializowanym, a szkoda – jest on kluczem do uczynienia drużyny własnością chłopaków 

Interes 

Od wieków toczony jest bój o to jak ten motor oryginalnie się nazywa: interes czy zainteresowanie. Ja podpisuję się pod obiema nazwami. Aspekt zainteresowania, oznacza tyle że drużynowy dąży do tego, aby nie przepychać swoich planów i ambicji, ale pozwalać chłopakom realizować ich marzenia. Odgadnięcie tych marzeń to nie lada sztuka. Stąd mawia się, że podstawowym zadaniem drużynowego jest obserwacja. Wymaga właściwego prowadzenia rad oraz budowania bezpośrednich relacji w ZZcie. Często prowadzi również do stosowania nietypowych rozwiązań i 'naginania’ pozostałych reguł. Nietypowa funkcja w zastępie? Czemu nie! Obóz na wozach konnych, prycze na tratwach – świetna sprawa! Laptop i drukarka obozowa służąca wydawaniu drużynowej gazety – no cóż, w imię wyższych celów… Szef wszystkie swoje cele realizuje łącząc je z zainteresowaniami chłopaków. W ten sposób realizowany jest ich interes – działają po to, aby osiągnąć własne cele. 

Odpowiedzialność 

Każdy chłopak, choć na początku o tym nie wie, chce być obarczonym odpowiedzialnością. Dzięki podziałowi zadań w ramach zastępu (kucharz, pionier, sanitariusz…) każdy z jego członków jest potrzebny, ba! nawet konieczny. Ma okazję sprawdzić swoje siły i poczuć satysfakcję z wypełnionego zadania. Odpowiedzialność powierza mu jego szef, którego dobrze zna – zatem jest ona wyrazem zaufania i buduje poczucie wartości w formie relacyjnej, a nie jedynie zadaniowej. Szef powierzający odpowiedzialność traktuje harcerza poważnie i nie wycofuje się ze swojej deklaracji – nie rozpościera ochronnego parasola zapobiegającego doświadczeniu konsekwencji działań. Jego zaufanie jest realne, odpowiedzialność jest realna, konsekwencje są realne – to nie jest zabawa na niby. 

System Zastępowy  

Creme de la creme motorów i całej metody harcerskiej. Temat, na który napisano wiele książek, których treści nie zamierzam tu powtarzać. Wspomnę jedynie o tym, że jako motor system zastępowy odnosi się zarówno do oddziaływań wewnętrznych zastępu (autonomia zastępu, podział funkcji, życie wspólnotowe, dbanie o codzienne potrzeby, harce dla samych harców, tożsamość zastępu, bliski autorytet w osobie zastępowego), jak i zewnętrznych (współpraca i rywalizacja z innymi zastępami). 

Captain Nature  

Czas na podsumowanie. Spójrzmy zatem co powstaje, gdy łączymy wszystkie motory w całość – jaka charakterystyka środowiska wychowawczego oraz jaki obraz wychowanka się wyłania.  

Można by powiedzieć, że samo danie swobody zastępom by wystarczało. Jednak kompleksowo stosując pięć motorów nie tylko pozostawiamy im swobodę, ale też stopniowo uczymy ich ją wykorzystać (wspomniane ‘zadomowienie’ w Przestrzeni Wolności). 

Poszukujemy marzeń harcerzy i staramy się dać im możliwość ich realizacji (interes). Dajemy im możliwość wyrażenia własnego zdania o planach oraz realny wpływ na sposób realizacji marzeń (rady). W ten sposób działania drużyny stają się ‘ich’ działaniami, ich – harcerzy. Nie są do nich przymuszeni, nie przyjmują ich potulnie z braku alternatywy lub znudzenia – sami je wymyślili i sami zaplanowali ich realizację. Poprzez odpowiedzialność pozwalamy im realnie się zaangażować. Zaangażowanie to wiąże się ze swoistym poczuciem własności – harcerz przyjmuje określone zadania lub obszar działań jako swój i dba o nie dla własnego interesu, a nie z powodu zewnętrznego nakazu. To dzięki temu jest możliwe, aby harcerz przyjmował odpowiedzialność dobrowolnie, a nawet samoczynnie ją podejmował. Całą tę machinę wprawiamy w ruch dzięki napędowi działania. Te wszystkie uczucia, poczucia, plany i deklaracje nie kończą się na rozmyślaniach – są realizowane poprzez konkretne działania. Wszystkie te zyski uzdalniają harcerza do czynnego kreowania swojego otoczenia. Przestrzeń do tej kreacji daje harcerzom system zastępowy. Tę przestrzeń najlepiej wizualizuje obraz obozowiska zastępu w czasie obozu (i analogicznie obraz miejsca zbiórek). Na trzy tygodnie banda chłopaków dosłownie dostaje od nadleśnictwa kilka arów ‘czystego’ lasu do dyspozycji. Nie są na nim dozorowani i sterowani – oni tam rządzą! Starają się w tym fragmencie świata jak najlepiej urządzić i spędzić tam czas jak najowocniej. Co ważne te starania dotyczą nie tylko gier i rywalizacji o wstążkę za pionierkę, ale również życia codziennego: gotowanie, zabezpieczenie chrustu, gospodarowanie wolnym czasem… Motory przestają być elementem programu drużyny – może dopasowanego, może skonsultowanego, ale jednak ‘zewnętrzengo’ i formalnego – a stają się częścią ich codzienności i ich własnej spontanicznej aktywności. W końcu prawdziwy zastęp jest bandą podwórkową, a nie klasą podążającą za programem. Niezwykle istotna jest trwała tożsamość zastępu (zastępu wielowiekowego) i wynikająca z niej łatwość z jaką jest się z zastępem utożsamić. Chodzi o to, że harcerze nie tylko walczą o nagrody i dbają o to by było co do gara włożyć. Oni przede wszystkim tworzą legendę swojego zastępu. Wymyślaj wyczyny i popisy, organizują zbiórki, planują wypady i niestandardowe wydarzenia. Podejmują wiele aktywności z własnej inicjatywy. Ucząc się kreować ciekawe i wartościowe życie zastępu w pewnym sensie uczą się kreować swoje własne życie. I na końcu: ciężko dać chłopakom większą swobodę, niż ta którą otrzymują w ramach uznawanej, autonomicznej bandy podwórkowej. 

Zapewne w wielu głowach pojawiają się teraz wątpliwości. Czy to jest możliwe? Czy to nie utopia? Ile lat pracy wytrawnego pedagoga trzeba, aby taki efekt osiągnąć? Przecież tego się nie wprowadzi od tak… I o to chodzi! Ważne jest, że wolność dawana harcerzom przez skauting jest wolnością, którą się zdobywa. To znaczy zakres wolności jest tym większy, im dalej harcerze postąpią w ‘zadomawianiu się’ w niej. Im bardziej harcerze angażują się w rady, im większy wpływ chcą mieć, im chętniej podejmują odpowiedzialność, im …, tym więcej możliwości się przed nimi otwiera. Można powiedzieć, że tej wolności nikt im nie daje, ale oni, rozwijając się, sami ją sobie biorą.  

Na marginesie dodam, że z doświadczenia wiem, że w przeciągu roku jest możliwe zastartowanie zmian w tym kierunku, więc zapewne w dwa lata można by do tego ideału znacząco się przybliżyć.  

Podsumowanie podsumowania  

O co tyle zachodu? Czy chodzi tylko o to, aby zróżnicować zajęcia dla różnych harcerzy? Uatrakcyjnić? Otóż nie tylko. Jak wspominałem wychowanie indywidualne powinno nie tylko różnicować podejście do wychowanków (“aspekt zewnętrzny”), ale również kształcić w nich cechy uzdalniające do samodzielnego życia jako pełnowartościowa osoba (“aspekt wewnętrzny”).  Moim zdaniem, dzięki powyższym cechom, skauting może takie postawy kształcić. Całe rozumowanie opiera się na założeniu, że następuje “transmisja” postaw z działań harcerskich do życia codziennego. Myślę, że nie jest to założenie nieuzasadnione i można je podeprzeć przykładami. 

Najkrócej mówiąc chcielibyśmy, aby harcerze stali się gospodarzami swojego życia. A więc przede wszystkim, aby wykształciło się w nich poczucie własności i dbali o swój los jak o swój własny (jakkolwiek paradoksalnie to brzmi). A więc, aby napotykając trudności lub doświadczając braku nie szukali winnych lub usprawiedliwienia, lecz starali się na miarę swoich możliwości problemowi zaradzić. Aby traktowali swoje życie jako wielki harc – a więc własne dzieło, które każdy stara się stworzyć jak najwspanialszym dla własnej radości i dla zysku bliźnich (dawniej: zastępu). Harc, z którego mogą również czerpać radość i cieszyć się chwilą, a nie jedynie liczyć zyski. Aby tego dokonać konieczna jest aktywna postawa, czyli odruch działania pozwalający plany i marzenia wdrożyć w życie. 

Ponadto, dzięki stworzeniu Przestrzeni Wolności dajemy chłopakom swobodę do własnych prób. Prób odnalezienia talentów, odkrycia powołania, wykorzystania predyspozycji, poznania siebie – prób prowadzących do ukształtowania się tożsamości. 

Uważam, że te zyski – inicjatywa i swoboda do rozwoju – są jedną z największych zalet skautingu. Wydaje mi się, że są one równie ważne, albo nawet ważniejsze od dyscypliny i nawet szeroko pojętej porządności lub słowności. Po części potwierdza to Baden Powell pisząc w “Skautingu dla chłopców”, że o wiele łatwiej jest zrobić ze skauta dobrego żołnierza (posłusznego, zdyscyplinowanego), niż z żołnierza skauta (samodzielnego, wykazującego inicjatywę, zaradnego). Dlatego też wybrałem inicjatywy i wolności piewcą być! 

Skauting stwarza sposobność dla inicjatywy, samokontroli, ufności we własne siły, samoopanowania i kierowania sobą” – Wskazówki dla skautmistrzów 

Ignacy Piszczek


Ignacy Piszczek – przez 5 lat drużynowy, w międzyczasie zamieszany w sprawy namiestnictwa, szkolenia i Centrum Rozwoju. Obecnie namiestnik harcerzy. Fan dydaktyki, fanatyk anegdotek.

65 lat Federacji Skautingu Europejskiego!

Z okazji 65-lecia FSE (1 listopada 1956r. – 1 listopada 2021r.), publikujemy okolicznościowy tekst, powstały 5 lat temu w języku francuskim, przybliżający historię naszego ruchu.

1956 – 2016 – 60 lat Międzynarodowego Związku Przewodniczek i Skautów Europy, U.I.G.S.E.-F.S.E.

Początki

1956: Kolonia

Pierwszego listopada 1956 (Dzień Wszystkich Świętych) w młodzieżowym domu kultury znajdującym się przy ulicy Maccabees w Kolonii w Niemczech, spotkało się około trzydziestu młodych niemieckich skautów. Byli wśród nich zarówno katolicy, jak i protestantami. Na przestrzeni ostatnich lat byli oni w kontakcie z organizacją „Europa-Scouts” założoną w 1952 roku w Austrii, ale głęboko ich zawiódł bezwyznaniowy skauting tej organizacji pozbawiony szczytnych ideałów, odbiegającym od metodyki wypracowanej przez Baden-Powella i w pełni zcentralizowanym przez struktury w Wiedniu.

Młodzi ludzie cierpieli już w trakcie wojny i doświadczali okresu niepewnego pokoju w czasach Zimnej Wojny pomiędzy zachodnio-europejskimi demokracjami, a reżimem komunistycznym narzuconym przez Związek Radziecki krajom Europy środkowo-wschodniej, mieli potrzebę utworzenia ruchu pozwalającego im osiągnąć lepsze zrozumienie pomiędzy wszystkimi młodymi ludźmi.

Adalbertus Wiosenny 2021, fot. Zbyszek Stachowski

Byli oni w pełni świadomi faktu, że odrzucenie Boga przez nowoczesne narody oraz tendencja do podporządkowania wiary interesom ogólnonarodowym, powszechnemu uniwersalizmowi lub wyższości państwa, a także ideologizowanie rasy i narodowości spowodowało podział Europy, co doprowadziło do zignorowania wymiaru dobra wspólnego. Mieli świadomość tego, że powyżej wymienione doświadczenia doprowadziły do wielkiej katastrofy, jaką była Druga Wojna Światowa, której byli świadkami i ofiarami.

Założenie

Młodzi skauci, katolicy i protestanci, którzy spotkali się w Kolonii, chcieli, żeby ich skauting był wierniejszy naukom Baden-Powella, czyli miał jasną konotację chrześcijańską, ponieważ wiedzieli, że wiara chrześcijańska jest podstawą cywilizacji europejskiej.

Ci wszyscy młodzi ludzie, którzy tam byli, zgodzili się na propozycję skautingu mającego chrześcijańską podstawę, otwartego na wymiar europejski i konieczność utworzenia federacji w celu rozszerzenia skautingu o kolejne narodowe, autonomiczne stowarzyszenia oparte na tych samych zasadach.

Z powyższych powodów, zaadaptowali nowe zasady i reguły do ich niemieckiego stowarzyszenia „Bund Europäischer Pfadfinder” (B.E.P.), utworzonego parę lat wcześniej i stworzyli federację „Fédération du Scoutisme Européen” (F.S.E.), aby zebrać zagraniczne stowarzyszenia, które w przyszłości poprosiłyby o dołączenie do tej federacji.

Należy zauważyć, że raport ze spotkania w Kolonii był spisany w języku niemieckim, podczas gdy nazwa nowej federacji była zapisana po francusku – języku używanym w komunikacji międzynarodowej, niewypartym jeszcze wtedy przez angielski.

Symbol F.S.E.

Karl Schmitz Moormann i Pierre Joubert

Z nadzwyczajnym wyczuciem symbolizmu, młodzi szefowie zgromadzeni w Kolonii wybrali, do noszenia na sercu, emblemat, który odzwierciedlał ich szczytne ideały.

Dla wszystkich skautów na świecie, symbolem jest lilijka wybrana przez Baden-Powella, ponieważ kiedyś wskazywała północ na dawnych kompasach i mapach morskich.

Tym symbolem Baden-Powell chciał jasno pokazać swoją intencję – umiejętność kształtowania charakterów, to znaczy mężczyźni i kobiety potrafiący namierzać swoją drogę i zostać na kursie życia, nawet w sytuacji, gdyby wokół nich zmieniłoby się w pełni zarówno społeczne jak i psychologiczne otoczenie.

Tymczasem dla młodych ludzi zgromadzonych w Kolonii, gwiazda polarna wskazywana przez lilijkę kompasu, to Chrystus, zmarły na krzyżu i zmartwychwstały dla zbawienia wszystkich ludzi. Ten krzyż, czerwony od krwi Chrystusa, ma osiem końców symbolizujących osiem błogosławieństw z Kazania na górze, to fascynujący program życia dla tych, którzy chcą podążać za Chrystusem.

Niemiecki Naczelnik, Karl Schmitz Moorman, który studiował w Paryżu w 1957, poprosił Pierre’a Jouberta, sławnego skautowego ilustratora i specjalistę heraldyki, aby narysował graf odznaki. Z powodów estetycznych, Joubert szukał krzyża na tyle szerokiego, by zawrzeć w nim złotą lilijkę i zdecydował się na ośmioramienny krzyż cysterskiego klasztoru Morimond, który później został krzyżem Rycerzy Szpitalników Świętego Jana z Jerozolimy. Nie był to przypadek, że ta odznaka została wybrana w dniu uroczystości Wszystkich Świętych, kiedy to Kościół głosi uroczyście na całym świecie każdego roku osiem błogosławieństw, symbolizowanych przez osiem końców tego krzyża.

Krzyż Federacji Skautingu Europejskiego, materiały SHK „Zawisza” FSE

Ideały

Duch założycieli

Kilka zdań opublikowanych w magazynie z tego okresu, pomaga nam lepiej zrozumieć ducha tych młodych szefów.

„… Chłopcy i dziewczęta stwierdzili, że nie dadzą rady co dwadzieścia lat zaczynać od nowa, walczyć przeciwko sobie, a miliony sierot nie mogą czekać na swoją kolej, żeby pójść na kolejną wojnę… W obliczu stosów zwłok spychanych przez buldożery, miast zrównanych z ziemią, dzieci poparzonych napalmem, coś w nas się obudziło i zawołało: „Dosyć!” (…)

Jesteśmy zaangażowani ze wszystkich sił w walkę z tymi, którzy chcą abyśmy sobie nie ufali i znienawidzili się nawzajem. Z samymi uśmiechami i otwartymi dłońmi, sercami wolnych i lojalnych ludzi, poszliśmy do innych, niosąc ten sam, czerwony krzyż ze złotą lilijką. (…)

Jako protestanci, prawosławni, katolicy, chcieliśmy tylko pamiętać, że Chrystus umarł za nas wszystkich… Pragnęliśmy tylko zobaczyć w naszych bliźnich chrześcijanina, człowieka kochanego przez Boga. I ponad ludzkimi podziałami, chcieliśmy zostać Skautami Europy…”

Adalbertus Wiosenny 2021, fot. Zbyszek Stachowski

Dokumenty statuujące

Kiedy F.S.E. zostało założone, powstały również „Statuty Federalne”. W pierwszym punkcie można było przeczytać: „Pod nazwą „FEDERACJA SKAUTINGU EUROPEJSKIEGO”, międzynarodowe stowarzyszenie skautowe zostaje założone. Jest złożone z narodowych sekcji, których celem jest praktykowanie skautingu Baden-Powella, wśród kontekstu europejskiej idei i na podstawie chrześcijańskiej sugerowanej przez koncept zjednoczonej Europy.”

Młodzi szefowie zgromadzeni w Kolonii dodali coś nowego i ważnego w tekście Przyrzeczenia: wierność Europie.

Na długo przed tym, zanim Unia Europejska przyjęła flagę Rady Europy, symbol z dwunastoma złotymi gwiazdami powiewał ponad obozami F.S.E., ponieważ pierwsi Skauci Europy uznali ją za kolejny chrześcijański symbol: koronę Dziewicy Maryi.

W 1957 w dniu Wszystkich Świętych, odbyła się nowa Rada Federalna, podczas, której spisane zostało pierwsze „Dyrektorium Religijne”. Definiowało ono zasady życia religijnego jednostek.

Jednak, pierwsze „Dyrektorium Religijne” stworzyło kilka problemów. Dokument umożliwił zakładanie, tak zwanych „otwartych” jednostek zrzeszających młodych ludzi różnych wyznań chrześcijańskich. Niedługo później, okazało się, że niemożliwym było zaoferowanie wartościowej formacji religijnej w takim jednostkach. Ponadto, poziom skautingu w „otwartych” jednostkach był niski i wiele z nich szybko rozpadło się.

Rozwój

Zakładanie nowych stowarzyszeń

Od 1956 roku, Skauci Europy z „Bund Europäischer Pfadfinder” rozprzestrzenili się po całych Niemczech tworząc nowe szczepy.

Mały magazyn wydawany techniką powielaczową, utrzymywał ludzi w kontakcie. Był nazwany, po sławnej żaglówce niemieckiej marynarki, „Passat”, a razem z nim ukazywał się magazyn dla szefów „Sekstant”.

W 1958 roku zostało oficjalnie założone stowarzyszenie francuskie. W kwietniu opublikowano pierwsze miesięczniki wydawane tą samą techniką, co pisma niemieckie dla młodzieży i szefów zatytułowane tak samo, jak ich pierwowzory.

Pierwsza międzynarodowa aktywność zgromadziła drużyny Paris 1, Paris 2, Annecy 1 i Strasbourg 1: miały one wspólny obóz latem 1958 w Irlandii i Wielkiej Brytanii z niemieckimi skautami z Münster 1. W 1958 Brytyjczyk Peter Chambers został przybocznym w drużynie FSE w Dusseldorfie w Niemczech. W 1959 po powrocie do domu założył brytyjskie stowarzyszenie „European Scouts Federation – British Association”.

W trakcie lata 1959 belgijska drużyna z Louvain wzięła udział w federalnym obozie FSE w Wasserfall (Niemcy). Po tym kontakcie w 1960 zostało założone: „Association Belge des Guides et Scouts d’Europe”.

W Grecji dzięki Constantinosowi Avdikosowi i Georges’owi Pattasowi powstało stowarzyszenie nazywające się „Soma Ellinon Acriton”. Jednakże w Grecji panuje prawo pozwalające na istnienie tylko jednego stowarzyszenia skautowego na jej terytorium, dlatego nowe stowarzyszenie musiało zostać usunięte po krótkim czasie.

Międzynarodowe wymiany i obozy federalne

Chociaż F.S.E. nie było jeszcze liczne, zorganizowało wiele wymian międzynarodowych: jej europejski duch i kontakty istniejące w jej jednostkach odróżniały ich od innych organizacji skautowych tamtego czasu. Zwiększyła się ilość: wizyt, spotkań, bratań i wspólnych obozów. We francuskim magazynie Passat, dla skautów i skautek, możemy przeczytać: „Obóz letni jest przede wszystkim, okazją do lepszego poznania Europy i naszych braci skautów. Drużyna lub szczep nigdy nie obozują same: obozują zawsze z chłopcami lub dziewczynami z innego kraju.”

W tej perspektywie F.S.E. organizowało „obozy federalne” zwane „Jamborkami”. W 1959 roku w Wasserfall (Niemcy), pierwszy obóz federalny liczył około stu pięćdziesięciu niemieckich, francuskich i belgijskich uczestników. Następnego roku, drugi obóz federalny miał miejsce w Saint-Loup de Naud niedaleko Provins w okolicy Paryża. Brało w nim udział dwustu uczestników z Niemiec, Francji, Belgii oraz kilkoro angielskich skautów, którzy dopiero dołączyli do F.S.E. W 1962 roku trzeci obóz federalny zebrał dwustu pięćdziesięciu skautów i skautek w Botassart (Belgii). W 1964 roku kolejny obóz został zorganizowany w Marburgu (Niemcy) i liczył czterysta skautów i skautek. Następny miał miejsce w Kergonan w Bretanii (Francja) i odbył się w 1968 roku.

Ważny impuls

Przybycie Perig i Lizig Géraud-Keraod

F.S.E. miało szczytny ideał, wypróbowaną pedagogikę, piękny symbol, ale to wszystko nie było wystarczające do rozwinięcia ruchu, który potrzebował trochę dynamizmu i ducha.

Para Perig i Lizig Géraud-Keraod przyniosła zarówno dynamizm, jak i ducha oraz przyczyniła się do istotnego rozwoju stowarzyszenia. Powyższe pozwala stwierdzić, że to właśnie oni są faktycznymi założycielami F.S.E.

Perig (Pierre) Géraud podczas wojny uczestniczył w Ruchu Oporu przeciwko Niemcom i po wojnie dodał bretoński pseudonim do swojego nazwiska: Keraod.

W październiku 1962 Pierre Géraud-Keraod (po bretońsku: Perig) i Lucienne (po bretońsku: Lizig) z ich 7 szczepami „Communauté des Scouts Bleimor” dołączyli do F.S.E.

Na początku „Scouts Bleimor” było „Skautowym Centrum Wyrazu Bretońskiego” założonym w 1946 w Paryżu przez Perig i Lizig wśród Bretońskiej Misji Katolickiej regionu paryskiego. Cel „Centrum”, do którego uczęszczały setki młodych Bretończyków, miało do zaoferowania duchowe i społeczne wsparcie dla wielu rodzin zostawiających Bretanię w tym czasie, żeby osiedlić się w okolicy Paryża, łącząc ich bretońskimi tradycjami kulturalnymi (tańce, śpiew chóralny, muzyka ludowa, sztuka teatralna).

Męskie grupy „Bleimor” należały do „Scouts de France”, a żeńskie należały do „Guides de France”. Ale we wczesnych latach sześćdziesiątych, te dwa stowarzyszenia przygotowywały całkiem dużo głębokich zmian w metodzie skautowej i w całym podejściu obu stowarzyszeń.

Podczas spotkania w Tréguier w Bretanii 21-wszego sierpnia 1962, męscy i żeńscy szefowie szczepów „Bleimor” zdecydowali jednogłośnie o opuszczeniu ich własnego stowarzyszenia i 28-ego października 1962 „Bleimor”. Dwustu piętnastu członków dołączyło do francuskiego stowarzyszenia F.S.E.

Nowy styl

Perig Géraud-Keraod tchnął nowe życie we francuskie stowarzyszenie. Chciał odnowić katolicki skauting ojca Sevin (założyciela skautingu katolickiego we Francji) dodając do niego ducha europejskiego i wymiar europejski.

Wobec powyższego, praca koncepcyjna została podjęta i dzięki Marie-Claire Gousseau dokument „Karta naturalnych i chrześcijańskich zasad skautingu europejskiego” został zdefiniowany. Opisał on skauting jako aktywną i kompletną metodę edukacji i formacji osobistej, pozaziemskie przeznaczenie każdej osoby, wyróżnienie pomiędzy naturalnymi i pozaziemskimi poziomami, przygotowanie chłopców i dziewcząt, jako dzieci Kościoła do przemyśleń i do sensu świętości, szacunku i życia w naturze, żeby uciec od materializmu przez edukację do wolności według porządku naturalnego itd….

Dwanaście artykułów dogłębnie przemyślanych i wyważonych zdefiniowało niektóre zasadnicze punkty w generalnym kontekście tych lat, które były raczej latami degeneracji, dezorientacji i utraty wartości.

Rozwój we Francji

Sytuacja F.S.E.

W 1962 w momencie przybycia Periga Géraud-Keraod, sytuacja miała się następująco:

  • Niemcy: 15 jednostek, 300 członków, 50% katolików 50% protestantów
  • Francja: 18 jednostek, 350 członków, 100% katolików
  • Belgia: 6 szczepów, 250 członków, 100% katolików
  • Wielka Brytania: 4 szczepy, 120 członków z różnymi wyznaniami religijnymi

Całe F.S.E.: około 1000 członków

Działanie Periga Géraud-Keraod

Kiedy główne tezy federacji zostały zdefiniowane, Perig Géraud-Keraod zaczął pracować nad przejrzystą linią rozwoju dla francuskiego stowarzyszenia.

W 1965 magazyny „Passat” i „Sekstant” zmieniły nazwy na „Skauci Europy” i „Mistrzowie”. W ich poprawę został włożony znaczny nakład pracy.

W 1967 został zorganizowany pierwszy obóz szkoleniowy dla szefów oraz pierwsze obozy dla zastępowych. Wiele samodzielnych zastępów skautów i skautek rozpoczęło działalność ze wsparciem stowarzyszenia.

W tym samym roku Przewodniczki Europy zdecydowały się na błękitne koszule zamiast brązowych, aby jasno zademonstrować, widocznym znakiem, egzystencję dwóch nurtów, żeńskiego i męskiego w stowarzyszeniu, różne w swojej hierarchii i strukturach pedagogicznych, tworzące jednakowoż jeden ruch wspólny dla chłopców i dziewcząt w administracji i istocie.

Perig Géraud-Keraod był zafascynowany młodymi szefami-pasjonatami, dlatego postanowił ich zorganizować. Mała grupa pozwoliła na zgromadzenie i wzmocnienie stowarzyszenia. F.S.E. nawiązało współpracę z fotografem skautowym: Robertem Mansonem oraz rysownikiem: Pierrem Joubertem, który przez wiele lat ilustrował magazyny dla federacji bez proszenia o choćby najmniejsze wynagrodzenie.

Perig Géraud-Keraod i jego żona dbali o rozwój ekspresji i śpiewu. Pomimo bardzo ograniczonych zasobów finansowych, zatrudnili muzyka i reżysera teatralnego Henri’ego Gire’a na pół etatu celem poprawy i odnowy repertuaru śpiewu chóralnego i ekspresji we francuskich szczepach.

Sztandar

Mont-Saint-Michel

Sztandar jest symboliczną flagą Przewodniczek i Skautów Europy. To słowo (baussant) pochodzi ze starofrancuskiego zwrotu „beau signe” („piękny znak lub symbol”). Sztandar w kolorach białym i czarnym był emblematem średniowiecznych rycerzy-templariuszy.

Perig Géraud-Keraod dodał do sztandaru ośmioramienny krzyż z lilijką, adaptując go jako symbol F.S.E. w trakcie spotkania skautów i skautek, które miało miejsce w Mont-Saint-Michel w Normandii (Francja) na Wielkanoc 1966, wśród uroczystości tysiąclecia założenia klasztoru.

Z tej okazji francuskie stowarzyszenie F.S.E. zorganizowało wielką wyprawę z udziałem siedmiuset skautów i skautek. Fabułą gry było wyjście Hebrajczyków z Egiptu i ich ucieczka przez Morze Czerwone po oswobodzeniu z niewoli.

Po licznych perypetiach w trakcie gry, uczestnicy rozstawili swoje namioty na noc wzdłuż plaży przed klasztorem. Byli podzieleni na 9 podobozów. Zarówno noc, jak i morze budziły poczucie wielkiej trwogi, ale 9 olbrzymich ognisk rozświetlało mroki ciemności spowijających zatokę. Nagle, latarnia morska zapłonęła w kierunku Mont-Saint-Michel i w każdym obozie był wygłaszany Prolog z Ewangelii św. Jana.

Następnego dnia o wschodzie słońca, kiedy nastał odpływ, uczestnicy przeszli boso plażą w kierunku Mont-Saint-Michel.

Mont-Saint-Michel, Eurojam 2014, fot. Wojciech Żochowski

Symbolika sztandaru

Biały kolor sztandaru reprezentuje „flagę Chrystusa”, niebo i dzieła Ducha Świętego; czarny kolor przywołuje ziemię i codzienne zobowiązanie do właściwego zachowywania się, walkę przeciwko złu.

Czarny i biały – te dwa kolory zawsze reprezentowały światło i ciemność, stały się symbolem walki Dobra i Zła, która istnieje w świecie i w życiu każdego z nas.

Umieszczony, pośrodku czarnego i białego, ośmioramienny krzyż przypomina nam, że zwycięstwo światła przeciwko ciemności zaczęło się ofiarą Chrystusa na krzyżu. Lilijka umieszczona na krzyżu jest przepełniona symboliką i przypomina nam, że naszą północą jest Jezus Chrystus i do Niego musimy iść.

Dziś starcia nie dotyczą już dawnych bitew, ale działania misyjnego, dlatego sztandar reprezentuje symbol woli do pracy Przewodniczek i Skautów Europy, aby nastało panowanie Chrystusa, według nauczań Jezusa, w każdym momencie naszego życia i we wszystkich sytuacjach.

Sztandar FSE, fot. Krzysztof Żochowski

U.I.G.S.E.-F.S.E.

Jubileusz 1975

We wrześniu 1975 roku pięćset szefów, wędrowników i przewodniczek z „Przewodniczek i Skautów Europy” po postoju w Asyżu, wyruszyła do Rzymu w pielgrzymce z okazji Roku Jubileuszowego. Było to jedyne skautowe katolickie stowarzyszenie, na całym świecie, organizujące oficjalną pielgrzymkę na Jubileusz.

Papież Paweł VI, otoczony przez około dwudziestu francuskich biskupów, powiedział publicznie, podczas audiencji generalnej na placu św. Piotra: „Przewodniczki i Skauci Europy, musicie wiedzieć, że zawsze będziecie naszymi przyjaciółmi. Jesteśmy pewni Waszej obecności, Waszej pracy i Waszego ducha skautowego. Bądźcie błogosławieni! Przywróćcie wspomnieniem Jubileuszu, w którym uczestniczyliście, poczucie stanowczości i wierności Chrystusowi i Jego nauczaniu.”

Ta deklaracja była bardzo ważna w kolejnych latach podczas tworzenia w Europie nowych katolickich stowarzyszeń, które poprosiły o dołączenie do F.S.E.

Rozwój

W 1974 roku zostało założone stowarzyszenie „Eclaireurs Baden-Powell” w Kanadzie.

W Niemczech w 1976 roku zostało założone, nowe katolickie skautowe stowarzyszenie: „Katholische Pfadfindershaft Europas” (K.P.E.).

We Włoszech 14-stego kwietnia 1976 roku „Associazione Italiana Guide e Scouts d’Europa Cattolici” zostało założone przez męskich i żeńskich szefów i przez kilku duszpasterzy rzymskich szczepów. Wszystkie pochodziły z A.S.C.I. (Stowarzyszenie Włoskich Katolickich Skautów) i z A.G.I. (Stowarzyszenie Włoskich Przewodniczek).

W 1977 roku w Niemczech zostało założone protestanckie stowarzyszenie skautowe „Evangelische Pfadfinderschaft Europas” (E.P.E.). W tym samym roku w Genewie zostało oficjalnie założone, szwajcarskie stowarzyszenie „Guides et Scouts d’Europe”, pomimo iż jego aktywności zaczęły się już kilka lat wcześniej.

W 1978 roku zostały założone „Asociación Española de Guías y Scouts de Europa” i “Associação das Guias e Escuteiros da Europa”, odpowiednio w Hiszpanii i w Portugalii.

W 1981 roku w Villach w Austrii, przez ojca Thomasa Barnthalera, zostało założone „Katholische Pfadfinderschaft Europas – Österreich”.

W 1982 roku w Kanadzie, zostało założone protestanckie stowarzyszenie „Association Evangélique du Scoutisme au Québec”.

Najnowsza historia

Rozwój po rozpadzie komunistycznych reżimów

Dziewiątego listopada 1989 roku podczas spotkania Rady Federalnej w Rzymie, usłyszeliśmy, że mur berliński właśnie upadł. Od tamtego momentu rozwój UIGSE-FSE zaczął rozprzestrzeniać się poza byłą „żelazną kurtynę”. Głównym bohaterem rozwoju był nowy Komisarz Federalny Gildas Dyèvre silnie wspierany przez kilka stowarzyszeń, a w szczególności przez francuskie, włoskie, niemieckie i belgijskie.

Nieustająco, przez 50 lat komunizm aktywnie działał, żeby wyrugować wszelkimi metodami wiarę z życia ludzi Środkowej i Wschodniej Europy. Pomimo tego, wiara nie była całkowicie wyniszczona i UIGSE-FSE otrzymało z wielu krajów wnioski o informacje i wsparcie od ludzi, którzy chcieli poznać chrześcijański skauting, w celu wykorzystania go do ewangelizacji i apostolatu młodych. Spowodowało to narodziny nowych skautowych stowarzyszeń dołączających do UIGSE-FSE.

W 1990 roku pierwsze stowarzyszenie pojawiło się na Litwie i nosiło nazwę „Lietuvos Nacionaliné Europos Skautų Asociacija”.

Również w 1990 roku „Magyarorszagi Europai Csèrkeszek” został założony na Węgrzech.

W 1991 roku „Asociaţia Cercetaşii Creştini Români din Federaţia Scoutismului European” zaczęło działać w Rumunii.

W 1995 roku polskie skautowe stowarzyszenie, założone potajemnie we wczesnych latach osiemdziesiątych, dołączyło do UIGSE-FSE i przyjęło nazwę „Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” – Federacja Skautingu Europejskiego”.

W 1996 roku „Katolu Gaidu un Skautu Organizacija Latvija” narodziło się na Łotwie.

W 2004 roku „Asociace Skautek a Skautů Evropy” oficjalnie zadeklarowało się w Czechach.

W 2000 roku prawosławne rosyjskie skautowe stowarzyszenie „ORIUR” (Organizacja Młodych Odkrywców Rosji” zainicjowało kontakty i później dołączyło do UIGSE-FSE ze specyficznych statusem.

W kolejnych latach Białoruś, Słowacja, Ukraina, Holandia i Wielka Brytania również dołączyły do UIGSE-FSE. Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i Kanada tworzą obecnie „Federation of North America Explorers” (F.N.E.).

Wydarzenia międzynarodowe

1975 – Jubileusz w Rzymie

We wrześniu pięćset wędrowników, przewodniczek i szefów poszło do Rzymu na Jubileusz. Po przystanku w Asyżu, pielgrzymowali do Wiecznego Miasta, gdzie papież Paweł VI przekazał im publiczną wiadomość powitalną, deklarując, że miał wielkie zaufanie do ich pracy, stowarzyszenia i ducha skautingu.

1978 – Pielgrzymka do Lourdes

Od 9-tego do 13-stego sierpnia tysiąc trzysta wędrowników, przewodniczek i szefów ze stowarzyszeń członkowskich UIGSE-FSE poszło na pielgrzymkę z Saint-Bertrand de Comminges do Lourdes, gdzie przed grotą objawień UIGSE-FSE poświęciło się Błogosławionej Pannie Maryi.

1984 – Pierwszy EUROJAM w Velles we Francji

Od 20-stego do 26-stego lipca pierwszy Eurojam zgromadził pięć tysięcy skautów i skautek w Velles niedaleko Châteauroux w departamencie Indre (Francja). 25-tego lipca wszyscy uczestnicy pojechali do Paryża pociągiem na Mszę Świętą w katedrze Notre-Dame, a następnie przez poświęcenie gałęzi harcerzy i harcerek Matce Bożej Zwiastowania.

1994 – Drugi EUROJAM w Viterbo we Włoszech

Od 30-stego lipca do 7-ego sierpnia siedem tysięcy pięćset skautów i skautek zgromadziło się w okolicach Viterbo. Po przybyciu skautów do Rzymu (specjalnymi pociągami), Ojciec Święty Jan Paweł II powitał wszystkich uczestników w bazylice św. Piotra.

2003 – Trzeci EUROJAM w Żelazku w Polsce

Od 2-go do 11-stego sierpnia przy wsi Żelazko, 60 km od Częstochowy w Polsce zebrało się dziewięć tysięcy skautów i skautek. Poszli w pielgrzymce do sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej, gdzie prymas Polski kardynał Józef Glemp odprawił Mszę Świętą i odczytał wiadomość wysłaną przez Jana Pawła II do uczestników.

2007 – Pierwszy EUROMOOT na Słowacji i w Polsce

Od 4-tego do 11-stego sierpnia dwa tysiące osiemset wędrowników i przewodniczek rozbiło tymczasowy obóz w Tatrach pomiędzy Słowacją, a Polską. Euromoot skończył się pielgrzymką do sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej.

2014 – Czwarty EUROJAM w Normandii we Francji

Od 3-ego do 11-stego sierpnia w Saint-Evroult-Notre-Dame-du-Bois w niższej Normandii (Francja) zgromadziło się dwanaście tysięcy skautów i skautek z 20 krajów europejskich i Kanady. Poszli oni na pielgrzymkę do Lisieux do sanktuarium św. Tereski od Dzieciątka Jezus, ogłoszonej doktorem Kościoła przez Jana Pawła II.

2019 – Drugi EUROMOOT we Włoszech*

Wielu z obecnych szefów i szefowych ma jeszcze w pamięci to wydarzenie. W dniach 27 lipca – 3 sierpnia 2019 wędrowali oni wieloma szlakami, przez Włochy, do Rzymu, na spotkanie z papieżem Franciszkiem. W wydarzeniu wzięło udział ponad 4625 przewodniczek i wędrowników z całej Europy i świata.

Naszywka Euromootu 2019 „Parate Viam Domini”, fot. Damian Jaworski

*dopisek redakcji Przestrzeni

Fot. na okładce: Archiwum Skauci Europy

Archiwum


Konto wpisów nieprzypisanych do nikogo bądź wpisów stworzonych przed migracją na nową stronę. (głównie wpisy przed 2020)

Metoda – skrzynka z narzędziami

Na tegorocznej Dżungli zdarzyło mi się prowadzić drugiemu stopniowi konferencję, której tematem było planowanie czasu. Po szybkim omówieniu najważniejszego, rozmowa płynnie weszła na zupełnie inne tory, a ciąg opowieści o moich porażkach i drodze wychodzenia z nich przerwał mi głośny krzyk uczestniczki: “Stop! Stop! Nie nadążam notować!”.

Na ich prośbę piszę ten artykuł, którego tytuł same mi zaproponowały, a treść wspólnie rozważałyśmy przez pryzmaty naszych wielorakich doświadczeń. Będzie on pisany przez Akelę głównie dla Akel początkujących, ale niech pierwszy rzuci kamień ten kto nie przeżywał nigdy chwil trudnych i beznadziejnych, próbując zrozumieć jak się ta cholerna harcerska metoda ma do rzeczywistości.

Nie wiesz, nie wiesz, nie rozumiesz nic (Naprawdę)

Zacznijmy od samego początku. Wrzesień, rozpoczęcie roku, pierwsza zbiórka, pierwszy kontakt z gromadą. Pierwsze wrażenia? Chaos, wielość twarzy i imion, różnorodność charakterów, oczy wpatrzone w ciebie z nieśmiałą nadzieją na akceptację i przyjęcie do szalonego grona biegających dookoła błękitnych mundurów. Jeszcze przed bezpośrednim spotkaniem z wilczkami w głowie krążyła ci mądrość dżunglowa o konspektach zbiórek i planach pracy rocznej na podstawie tego, czego brakuje w twojej gromadzie i czego te żywe i tryskające energią duszyczki musisz w ciągu 10 miesięcy nauczyć. Stając twarzą w twarz z rzeczywistością pojawia się więc pytanie: Czego potrzebują moje wilczki?

Wykluczmy z góry wszystkie stereotypowe role, w które wchodzimy bezwiednie, niemalże wyuczenie. Dzieci nie potrzebują kolejnego nauczycielskiego autorytetu – wbijania do głowy biografii św. Franciszka czy ćwiczenia węzłów i szyfrów aż do skutku. Nikt z nas zresztą nie zaczyna z wiedzą i doświadczeniem pedagogicznym, którym moglibyśmy błyszczeć przed naszymi podopiecznymi czy ich rodzicami. Nie potrzeba im również trzeciego ‘opiekuna prawnego’, który mówi co robić, jak robić, jak siedzieć i wstawać, jak biegać, jak skakać, jak żyć.

Trzymasz w rękach niezwykłą metodę wychowawczą, wypracowaną przez wiele pokoleń podobnych tobie skautów, i nie, nie masz prawa narzucać ich swoim podopiecznym, jak regulamin szkolny, jak materiał do nauczenia się na egzamin, jak domowy system kar za kopnięcie młodszego brata i nagród za posprzątanie pokoju. Nie po to powstała metoda skautowa, by zamknąć dzieci w kolejnej szkole, ale tym razem w lesie.

I nie torturuj się myślą, że musisz realizować metodę dokładnie, idealnie i najlepiej od razu całą. Metoda jest jak tytułowa skrzynka z narzędziami, i póki nie wiesz co do czego służy, jak z czego korzystać i jak zareaguje na to twoja gromada, pozwól sobie na swobodę powolnego odkrywania i testowania każdego z poszczególnych narzędzi. Masz prawo do prób i błędów. Twoje wilczki to śrubki i nie martw się, jeśli nie od razu znajdziesz do ich odpowiedni śrubokręt. Ważne, by nie przestać szukać.

Wszystko już jest

Wróćmy do pytania o potrzeby. Wiem, że napisałam wyżej, że wilczki nie potrzebują kolejnych regulaminów, a tymczasem metoda mówi nam o uczeniu dzieci na pamięć Prawa Wilczka i Prawa Gromady. Mimo, że nikt nie chce nikogo przytłaczać limitami, niezbędne są przynajmniej podstawowe ramy, dzięki którym utrzymamy ogólną jedność i szacunek w grupie. Zwróć uwagę na to, jak krótki jest regulamin harcerski, czy to w zielonej czy w żółtej gałęzi. Wymienione są w nich podstawowe wartości, jakimi chcemy żyć. Kropka. Nie trzeba nam więcej. Wszelkie dodatkowe zasady, jak “nie wolno się bić” czy “nie wolno obgadywać”, są już w nim zawarte. Jest to dobry, zwięzły i niezwykle obszerny regulamin, i niech nie daj Boże nikogo nie kusi, by go poprawiać, coś dopisywać, lub obok niego na drzewie wieszać własny. Zasady harcerskie to kolejne narzędzie, którego trzeba nauczyć się używać i to ono oswaja nas z trudną do poskromienia pokusy poprawiania wszystkiego na własną modłę.

Czy zdarzyło ci się kiedyś być świadkiem pierwszego spotkania wilczków z piłą? Zawsze zaczyna się ono od wielkiego wybuchu entuzjazmu, lecz gdy tylko ząbkowate ostrze dotknie drewna pojawia pierwsze zwątpienie. Piłując z pełną energią, kręcąc dłonią w każdą stronę i niezgrabnie próbując utrzymać żerdkę w jednym miejscu, wilczek szybko traci zapał, a zaraz potem chęci i siły. Cała walka kończy się stanowczą diagnozą, iż piła jest tępa, a drewno zbyt twarde. Takie też były moje początki z Prawem Wilczka i Prawem Gromady. Długo zajęło mi odkrycie, że to nie zasady są źle napisane, ale to ja po prostu nie wiedziałam, jak z nich korzystać.

Metoda jest moja

Czasami sedno leży nie w samym narzędziu, a twoim sposobie jego wykorzystania. Gdy twoje wilczki męczą się i jęczą na Skale Narady – porzuć to jak to robisz i zastanów się, dlaczego tak jest. Czy chodzi o formę, czy może o treść, czy może o sposób prowadzenia? Czy wiesz po co prowadzisz Skałę Narady? Czy to o czym mówisz na niej faktycznie uważasz za warte przekazania i ciekawe? Gdy zaczęłam pracować z wilczkami jako Akela, zauważyłam, że wilczki są zainteresowane Skałą Narady tak samo jak ja. Czyli wcale. Dopiero gdy poznałam dziewczynki lepiej i nabrałam zapału do rozmawiania z nimi o wartościach, które są ważne również dla mnie, Skały Narady zrobiły się przyjemniejsze i obecnie już żaden z wilczków nie narzeka, że musi na niej być.

Oprócz zmiany tematów na takie, które były dla mnie ciekawsze, eksperymentowałam ze sposobem prowadzenia Skały. Szybko bowiem odkryłam, że moje wilczki potrzebują więcej dialogu i warsztatu, a scenka na początku bardzo je rozprasza i odbija od głównego tematu. To, co teraz napiszę może wydawać się kontrowersyjne, ale umówiona forma nie jest idealnie dopasowana do każdej gromady i mamy prawo dostosowywać ją do naszych podopiecznych. Jest wiele rdzennych elementów danych narzędzi, o których nigdy nie można zapomnieć, ale tak długo jak rozumiemy co robimy, dlaczego to robimy i co chcemy przez to dzieciom przekazać, metoda pozostanie metodą, a skauting pozostanie skautingiem. Najważniejsze jest dobro twoich podopiecznych. Sami dobrze wiecie, jak różne i specyficzne potrafią być gromady czy drużyny i ten sam warsztat może być wspaniały i budujący u jednych, a nudny i przytłaczający u drugich. Na moim pierwszym obozie przeżyłam załamanie nerwowe, nie mogą pojąć jak to jest możliwe, że kary i nagrody wzbudzają zamęt, plotki, obgadywanie i niezdrową rywalizację zamiast porządku i dyscypliny, a zakaz słodyczy skończył się powstaniem słodkiej mafii tajnego przemytu cukru ze stołówki w małych kieszonkach w beretach. Teraz to wszystko wydaje mi się takie oczywiste, ale potrzebowałam czasu, by zrozumieć, że moje wilczki nie są nienormalne dlatego, że nie lubią śpiewać wilczkowych piosenek i grać w “na Bagheerę”.

Kocham was, wilczki!


Prowadząc konferencję dla drugiego stopnia niczym zaklęcie powtarzałam w kółko i w kółko “kochajcie swoje wilczki”. Brzmi banalnie i za pierwszym razem to stwierdzenie spotkało się z ironicznym uśmiechem uczestniczek. Bo to nie takie proste. Nie takie proste jest wśród wszystkich tych zasad, metod, sposobów, planów, nie stracić nerwów nad wilczkiem, który po raz setny oświadcza, iż nie będzie grał w tą grę, nie będzie jadł tych warzyw, nie będzie spał, bo tak. Przez cały pierwszy rok stresującego opanowywania materiałów ze szkolenia w praktyce, największą zawadą są właśnie wilczki. To one nie chcą współpracować, to one nie chcą się bawić w to, co im narzucamy.

Jeśli tak faktycznie wygląda twoje nastawienie, rzuć metodę. Wrzuć z powrotem do skrzynki wszystkie narzędzia, którymi kazano ci działać. One nie uciekną. Masz czas na wprowadzanie tych rzeczy. Ale czas, w którym wilczki cię poznają, nabierają zaufania do ciebie, zaprzyjaźniają się z tobą i nabierają szacunku, bardzo łatwo przeoczyć, przegapić i zmarnować. Traktujmy je wilczki jak ludzi, którymi są. Każdy człowiek potrzebuje przede wszystkim miłości i wolności.

“Kochajmy swoje wilczki” to bardzo uniwersalna zasada, polegająca na odwróceniu perspektywy. Zadaniu sobie pytania: Jak ja bym chciał/a był traktowany/a na miejscu tego wilczka? Czego bym potrzebował/a w tej sytuacji? Metoda wychowania, którą stosujemy, jest formą odpowiedzi na to pytanie, jeśli używa się ją z miłością i wolnością względem wilczków. Niech wejdzie ci w nawyk, że każdą myśl o swoich podopiecznych zaczynasz od tego zdania. “Kocham swoje wilczki” myśl, planując zbiórkę. “Uwielbiam swoich harcerzy” myśl, piszą jadłospis na obóz. “Moje harcerki są dla mnie ważne” powtarzaj, kreśląc plan gry listopadowej. “Kocham swoje wilczki” myśl, gdy doprowadzają cię do szału, gdy jesteś zmęczony/a, gdy nie masz już sił, gdy ich krzyk cię przytłacza, gdy masz już wszystkiego dość. Po co? By w skrajnych emocjach nie skrzywdzić ich ani słowem ani czynem, nie zależnie od tego czy w danej chwili zasługują na to czy nie. By nie zrobić czegoś, czego później pożałujesz.

Zasada “Kochajmy swoje wilczki” odnosi się do bardzo konkretnego wydarzenia z mojego obozu. Przestrzeganie tej zasady stało się bowiem dla mnie naturalnym priorytetem, szczególnie ze względu na mój temperament. Powtarzałam sobie w myślach to zdanie, by nie krzyczeć na wilczki, gdy się wkurzę, oraz by nie powiedzieć im przypadkiem czegoś nieprzyjemnego, gdy zirytują mnie. Raz jednak dość ostro przekroczyły moje granice wytrzymałości, otoczywszy mnie ze wszystkich stron i nieprzyjemnie głośno zadając mnóstwo mało inteligentnych pytań. W pewnym momencie nie wytrzymałam nadmiaru chaosu i wrzasnęłam, że nie, nie pójdziemy nad rzekę, bo nikt nie jest w stroju kąpielowym i że mają 5 minut na przebranie się, inaczej nigdzie nie idziemy. Całą wypowiedź zwieńczyłam skrajnie głośnym i przepełnionym wściekłością “KOCHAM WAS, WILCZKI”. Z jakiegoś powodu właśnie to zdanie przyniosło najszybszy skutek, gdyż dziewczynki natychmiast rozbiegły się w popłochu do namiotów. Z oddali któraś z nich odkrzyknęła “MY TEŻ CIĘ KOCHAMY AKELO!” i to z kolei cudem jakimś wyładowało całe moje napięcie i złość.

Cała scena zakończyła się w dość zabawny sposób. Gdy chwilę później odwróciłam odruchowo z szerokim uśmiechem na twarzy, mój wzrok spotkał się z przerażeniem kierowniczki obozu – mojej wtedysiejszej hufcowej – stojącej tuż obok. Zaśmiała się, nazywając moje metody wychowawcze “ciekawe” i “dość radykalne”.

Nie ustawaj w walce

Na koniec chciałam jedynie dodać, że jeszcze na ziemi nie urodził się taki człowiek, co opanował metodę już na pierwszym ZZZ-cie lub pierwszej zbiórce. Niestety, naturą człowieka jest uczenie się w praktyce (najczęściej niestety na błędach), i nawet 5 lat doświadczenia nie zawsze oznacza, że wszystko jest już jasne, zrozumiałe i na swoim miejscu. Skauting nie jest przestrzenią dla profesjonalistów i kwalifikowanych pedagogów. Tutaj młodzi uczą młodych i niech przepadnie ten, kto uważa tą formułę za jednostronną. My, szefowie, dzielimy się naszym doświadczeniem z młodszymi, a nasi podopieczni dają nam potężną lekcje życia, której wartość ciężko zmierzyć, a ciężar często trudno udźwignąć. Ale nie poddawajmy się bracia i siostry! Przegranym jest tylko ten, kto uznał, że wszystko już zrozumiał i osiągnął, że więcej już nie może się nauczyć, bo wie już wszystko.

Nie bójmy się walczyć i nie bójmy się trudzić, ale przede wszystkim nie bójmy się wołać o pomoc. Nie jesteśmy doskonali, a siła nasza ma swoje granice. Po to jesteśmy wspólnotą – tworzymy kręgi, ogniska – by żadne z nas nie było samo. Najgorszą rzeczą, jaką może zrobić szef/szefowa, to doprowadzić się do skraju w przekonaniu, że tak powinno być, że powinienem/powinnam umieć zrobić to wszystko w pojedynkę, i że to ze mną jest coś nie tak, że nie daje sobie rady.

Nie. Po prostu nie.

Ale o wypaleniu się, stresie, radzeniu sobie w wycieńczeniu i szukaniu zaginionej motywacji, będzie innym razem 🙂

Fot. na okładce: Krzysztof Żochowski

Agata Kocyan


Akela w Łomiankach. Studiuje Psychologię. Nuda dla niej nie istnieje - w wolnym czasie gra na gitarze, pisze piosenki (również wilczkowe :)), rysuje, czyta, ogląda filmy, bawi się z pięciorgiem młodszego rodzeństwa. Marzy o pracy aktorki dubbingowej i napisaniu książki.

Uwalnianie od grania ról

Nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak wielki wpływ na nasze zachowanie mają nasze przekonania o nas samych. Te przekonania są kształtowane w dużej mierze przez to, co słyszymy o sobie od innych. Szczególną rolę odgrywają tu przekonania naszych rodziców, ale także innych osób dla nas ważnych, z których zdaniem się liczymy. Jeśli wiele razy w swoim życiu słyszeliśmy, że posiadamy jakąś cechę – jesteśmy nieśmiali, wrażliwi, uparci, bezczelni – nieświadomie dostosowujemy nasze zachowanie do takiej etykietki. Można powiedzieć, że to samospełniająca się przepowiednia. Czasem wręcz próbujemy udowodnić, że faktycznie tacy jesteśmy. Robimy to trochę na złość, szczególnie jeśli chodzi o jakieś cechy negatywne, na zasadzie “ja wam dopiero pokażę jaki jestem złośliwy”.

Oczywiście działa to w dwie strony – również my przyczepiamy innym etykietki i postrzegamy innych poprzez opinie, jakie o danej osobie krążą. Uwolnienie się od przypisanej roli jest trudne, wymaga zmiany w sposobie myślenia, przekonania się, że nie muszę być taki. My, jako szefowie, możemy również pomóc naszym podopiecznym wyjść z granych ról i starać się, aby nasze spojrzenie na nie było wolne od opinii i etykiet. Oto kilka sposobów:

  1. Wykorzystaj okazję pokazania dziecku, że nie jest tym, za kogo się uważa

(nieśmiały) – Widziadłem jak podszedłeś do nowego chłopca w zastępie. Jaś czuł się zagubiony w nowej sytuacji, a ty się nim zaopiekowałeś i pomogłeś przełamać lody z innymi harcerzami. Zachowałeś się bardzo dojrzale i otwarcie.

  1. Stwórz sytuację, w której dziecko spojrzy na siebie inaczej

(zapominalski) – Ania zobowiązuję cię do zabrania mapy na ZZZ. Bez niej nie trafimy na miejsce.

  1. Pozwól dziecku podsłuchać, gdy mówi się o nim pozytywnie

(nieogarnięty, do rodziców, po powrocie z ZZZ-tu) – Michał bardzo dobrze sobie poradził, pomimo, że był to jego pierwszy wyjazd w naszym gronie. Nigdy nie musieliśmy na niego czekać, a nawet zauważał, co trzeba zrobić, zanim ktoś o tym powiedział.

  1. Zademonstruj zachowanie godne naśladowania

(niezorganizowany) – Aż się boję zabrać do sprzątania harcówki. Takiego bałaganu dawno tam nie było. Już wiem – musimy podzielić sprzątanie na etapy.

  1. W szczególnych momentach bądź dla dziecka skarbnicą wiedzy

– Zawsze jestem roztrzepany, nie umiem się skupić… – Myślę, że niesprawiedliwie się oceniasz. Pamiętasz, jak byłeś topografem na ostatniej pielgrzymce. Trzeba było uważać, bo trasa była skomplikowana, a ty miałeś wszystko pod kontrolą i bez problemu trafiliśmy na miejsce.

  1. Gdy dziecko postępuje wg starych nawyków, wyraź swoje uczucia lub oczekiwania

(niewytrwały) – Ela, widzę, że nie dokończyłaś wyplatać stołu i zostawiłaś wokół bałagan. Wierzę, że możesz to zrobić dobrze i do końca.

Opinie, które przywarły do nas mogą rzutować na nasze dorosłe życie. Jeśli wielokrotnie w dzieciństwie słyszeliśmy, że jesteśmy “jacyś”, to wyrobiliśmy sobie już najpewniej wzorzec zachowań, który to potwierdza. Spróbujmy prześledzić skąd wzięły się nasze przekonania o nas samych. A gdy widzimy, że do naszych podopiecznych jest przypisywana określona rola – spróbujmy ją przełamać pokazując, że to tylko opinia, nie zaś bezdyskusyjna prawda.

fot. Bożena Nowakowska

To już ostatni artykuł na podstawie książki “Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały…”. Mamy nadzieję, że były one dla Was ciekawe i rozwijające. Jeśli jesteście zainteresowani tą tematyką i chcecie wprowadzić w życie przedstawione zasady do relacji między Wami i innymi ludźmi polecamy lekturę całości.

Pamiętajmy, że każda osoba jest podmiotem, czuje i jako dziecku Bożemu należy jej się szacunek – nawet (a może przede wszystkim) jeśli ma tylko kilka lat i jest od nas zależna. Nasze słowa mają wielkie znaczenie – dbajmy, żeby budowały, a nie niszczyły.

Emilia Kawałek


Nie wyobraża sobie życia bez czytania i kawy. W Zawiszy spędziła pół życia. Od kilku lat służy jako asystentka hufcowej ds. wypoczynku.

Przejście – mały krok czy duży skok?

Czuwaj, Drogi Czytelniku! Specjalnie dla Ciebie zebraliśmy mądrość Akel z różnych stron Polski na temat przejścia wilczka z gromady do drużyny. Wszyscy wiemy jak wiele wysiłku wymaga od Starych Wilków przygotowanie kandydatów na harcerzy do nowego etapu ich skautowej przygody. Nie masz w tym jeszcze doświadczenia? Zobacz jak robią to inne Akele!

Kiedy i w jaki sposób zaczynasz przygotowywać wilczki do przejścia?

Emilka Myrta z Radomia:  Już na zimowisku zaczynam rozmawiać z wilczkami, które mają w następnym roku przejść do drużyny. Intensywne przygotowania to maj, z obozem włącznie.

Michał Krupa:  Już we wrześniu informuję kto przechodzi tego roku do drużyny.

Hania Dunajska:  Na wiosnę zaczynam mówić trochę wilczkom o tym, jak jest w drużynie, co ja sama tam pozytywnego przeżyłam. W drugim półroczu mamy dwie zbiórki szczepu, żeby wilczki poznały trochę harcerki i zobaczyły, że nie są takie straszne. 

Jak wygląda twój plan w przygotowywaniu wilczka do przejścia?

Hania Dunajska:  Mamy dwie zbiórki szczepu, jedną organizuje gromada – ta zbiórka jest bardziej wilczkowa, drugą drużyna – ta jest bardziej zielona. Wtedy np. na grze wilczki i harcerki są w mieszanych grupach, żeby mogły się trochę poznać. To dobrze działa. Poza tym pod koniec roku robię spotkanie dla przechodzących wilczków i ich rodziców, mówię im o drużynie i odpowiadam na wszystkie pytania jakie się pojawiają. Te dwa elementy są dobre. Myślę, że mogłoby być więcej rozmów z wilczkami na ten temat np. na obozie – jakieś spotkania wieczorem/w ciągu dnia tylko dla tych najstarszych wilczków, poświęcone na luźne rozmowy o drużynie. Żeby pobyć trochę bez „maluchów”, które ściągają na siebie większość mojej uwagi, kiedy wszyscy są razem.

Emilka Myrta z Radomia:  Rozmowa, przede wszystkim rozmowa i lepsze poznanie wilczka, by przekazać drużynowej ważne informacje, by lepiej wybrać, w którym zastępie będzie. Z wilczkami w maju jest zawsze zbiórka szczepu, harcerki rozmawiają wtedy dużo z wilczkami. Też w trakcie zbiórek zwracanie uwagi, że np. „a tego będziecie się uczyły w przyszłym roku w drużynie”. Również ja czasami im opowiem jak to było być harcerką w drużynie. Widzę, że takie rozmowy przynoszą bardzo dobre rezultaty. Wilczki czują się wysłuchane, widzą, że przejście do drużyny to kolejny, naturalny etap. Dzięki rozmowie nie czują, że „to temat owiany tajemnicą” tylko ważna kolej rzeczy, która ich czeka. 

Akela Anonim:  Opowiadam jak ja byłam w zastępie i jak było super, nastawiam wilczki pozytywnie. Myślę, że plan działa

Michał Krupa1. Poinformowanie go we wrześniu. 2. Opowiadanie na zimowisku, jakie miałem przygody w drużynie. 3. Wspólna zbiórka z zastępami i gromadą, gdzie co 15 minut przychodzi inny zastęp i prezentuje techniki harcerskie (gotowanie, techniki sceniczne, węzły, etc.), przy tej okazji zapoznanie chłopców z przyszłymi kolegami z drużyny. 4. Przypomnienie na obozie o fakcie ich przejścia i opowiedzenie o różnicach obozowania.

Akela Anonim:  Opowiadanie różnych przygód z bycia harcerką np. na obozie na dobranoc, zachęcanie wilczków, integrowanie się z drużyną podczas Mszy Szczepu, zorganizowanie biwaku z harcerkami.

Co jest dla ciebie najtrudniejsze przy przejściu wilczka?

Angelika z Lasek:  Że odchodzi z gromady. :C I przygotowanie reszty do obrzędu.

Akela Anonim:  To, czy to przejście nie będzie zakończeniem harcerskiej drogi wilczka, czy zostanie dalej w drużynie.

Emilka Myrta z Radomia:  Jednocześnie smutek i duma. Często mam też myśli, czy mogłabym coś więcej zrobić, lepiej go przygotować. Ale najczęściej jest to duma i mimo wszystko radość. 🙂

Akela Anonim: To, że będzie mniej wilczków w gromadzie i trzeba robić nabory, czego nie znoszę 😉 A tak szczerze to chyba rozstanie z dziewczynką. 🙁

Michał Grabarczyk: Wątpliwości, czy mu się spodoba w drużynie.

Przejście wilczka z 2. Gromady Pilawskiej do 2. Drużyny Pilawskiej, fot. Emilia Wawer

Co jest najtrudniejsze dla wilczka, który przechodzi?

Akela Anonim:  Opuszczenie innych wilczków z gromady, często swoich młodszych.

Michał Grabarczyk: Zmiana towarzyszy.

Akela Anonim:  Myślę, że to że opuszcza swoje koleżanki, lęk przed nieznanym i nowym. Też sąd honorowy i różne krążące historie z nim związane. Trochę łatwiej mają wilczki, których starsze rodzeństwo jest w harcerstwie. Przede wszystkim nie mogą doczekać się tego momentu, są bardziej zorientowane dzięki różnym opowieściom w domu. 

Emilka Myrta z Radomia:  Zmiana i pożegnanie się z innymi wilczkami i ze mną i myślę, że samo przejście do drużynie, gdy wilczek staje na apelu po drugiej stronie. Potem jest już łatwiej, ale samo przejście, jest zawsze dla nich trudne. 

Filip Talarek z Lasek:  Ojj chyba strach przed czymś nowym.

Angelika z Lasek:  Nauczyć go tekstu.

Hania Dunajska: Myślę, że dla wilczków bardzo stresującym momentem jest sąd honorowy, chociaż próbuję im tłumaczyć, że to nic strasznego, a „zielone” są przyjaźnie nastawione. Oprócz tego wilczki nie chcą za bardzo się rozdzielać, a wiadomo, że nie pójdą wszystkie do jednego zastępu, tylko do czterech… 

Jak przygotowujesz rodziców wilczka do „przejścia” ich dziecka?

Hania Dunajska:  Robię dla nich spotkanie pod koniec roku i tłumaczę jak to będzie wyglądało w drużynie, czym jest zastęp i odpowiadam na ich pytania. Proszę ich też, żeby starali się mieć cierpliwość i ufać zastępowej, która pewnie będzie wkładać z zastęp mnóstwo sił i energii, ale może jeszcze nie zawsze wszystko będzie umiała sprawnie zorganizować. I żeby być z nią w stałym kontakcie np. zawsze mówić o nieobecności, bo jedna osoba stanowi dużo większy procent zastępu niż gromady, każda harcerka jest częściowo za zastęp i jego działania odpowiedzialna.

Filip Talarek z Lasek:  Mówię trochę twardo, że szósta klasa to już czas się pożegnać z gromadą (z drobnymi wyjątkami jak trzeba).

Emilka Myrta z Radomia: Rozmowa, odpowiadam na pytania. Na ostatnim zebraniu proszę, by zostali rodzice przyszłych harcerek by wytłumaczyć o co w ogóle chodzi. 

Akela Anonim:  Bardziej przygotowuję do tego same dzieci, rodzice otrzymują tylko informację, że dziecko „przejdzie”. 

Michał Krupa:  Po prostu opowiadając o różnicach między gromadą, a zastępem. O sposobie przekazywania informacji o zbiórkach (informacje przekazane Zastępowego prosto do syna, a nie do Rodziców), sposobie pracy dziecka w zastępie, o różnica obozowania na wyjazdach.

Akele, Akele, Akele z różnych stron, dajcie nam więcej swojej mądrości!

Hania Dunajska: Zastępowe, kochajcie przechodzące wilczki! 😉 

Filip Talarek z Lasek:  Twarde ustawienie granicy (6 klasa podstawówki) to jest dla mnie coś ważnego. Bo jak się ustala 12 lat, no to w sumie nie wiem, kiedy ma przejść i w ogóle. A zasada “6 klasa – drużyna” jest dla mnie bardzo klarowna.

Akela Anonim:  Mój sąd honorowy odbył się podczas obozu, gdy całą gromadą odwiedziłyśmy obóz harcerek, które były niedaleko nas. Spędziłyśmy z nimi cały dzień i miałyśmy okazję zobaczyć jak to wszystko wygląda.

Emilka Myrta z Radomia:  Ważne, by Akela podeszła do wilczków, które przeszły po Apelu. Może nie od razu, ale potem by np. spytać się do jakiego zastępu przeszedł jaki wilczek. Pokazać, że to, że przeszły nie znaczy, że nie można dalej rozmawiać. 😀 

Michał Grabarczyk:  Celem namacalnym wilczka jest pójść do drużyny, 3 lata w gromadzie przygotowują go właśnie do tego. 

Michał Krupa:  Służba Akeli trudna nie jest. Fakt, trzeba dołożyć wszelkich starań, ze wszystkich sił w to, aby rozwój wilczków był jak najbogatszy, ale radość płynąca z tego jest widoczna przez lata.

Dziękujemy wam, Akele, za podzielenie się z nami swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami. Zaiste, przejście wilczka do drużyny jest wielkim skokiem, które pokonuje się małymi, cierpliwymi krokami.

Agata Kocyan


Akela w Łomiankach. Studiuje Psychologię. Nuda dla niej nie istnieje - w wolnym czasie gra na gitarze, pisze piosenki (również wilczkowe :)), rysuje, czyta, ogląda filmy, bawi się z pięciorgiem młodszego rodzeństwa. Marzy o pracy aktorki dubbingowej i napisaniu książki.

Sejmik 2021 – poważna sprawa

Krzysztof Żochowski: Czuwaj!

Jakub Rożek: Czuwaj!

KŻ: Kuba, opowiedz nam: co wydarzy się w dniach 21-23 maja 2021 roku w Niepokalanowie oraz za pośrednictwem Internetu, na spotkaniu naszego Stowarzyszenia na platformie Teams?

JR: Sejmik. Sejmik naszego Stowarzyszenia, Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” Federacji Skautingu Europejskiego. Zgodnie ze swoim prawem, ze swoim statutem, Stowarzyszenie ma obowiązek co trzy lata zorganizować zjazd sejmikowy, na którym wszyscy czynni szefowie mogą oddać swój głos w różnych głosowaniach, w różnych ważnych sprawach. Ten Sejmik odbywa się nieco wcześniej niż trzy lata od ostatniego, ponieważ ostatni sejmik odbywał się we wrześniu, a ten odbywa się w maju. Podjęliśmy próbę sondowania lepszej daty niż wrześniowa, żeby można było zebrać więcej osób. Oczywiście planowaliśmy to przed całą sytuacją związaną z ograniczeniami wynikającymi z pandemii.

KŻ: Co w takim razie będzie się działo w trakcie Sejmiku?

JR: Szefowie będą głosować na sejmiku w licznych sprawach. Należą do nich wygłaszane na sejmiku sprawozdania zarządu, w tym sprawozdanie finansowe i sprawozdanie z działalności zarządu. Oddzielnie wygłoszone zostanie sprawozdanie naczelnika i naczelniczki z ich działalności. Każde z tych sprawozdań będzie również zatwierdzane przez Sejmik po ich wygłoszeniu. W trakcie prezentacji sprawozdań, będzie możliwość zadawania pytań z nimi związanych. Myślę, że są to dość ważne punkty, które pokazują z lotu ptaka, co się dzieje w Stowarzyszeniu.

KŻ: Kuba, wprowadziłeś nas w świat wielkich wydarzeń i spraw, które będą się odbywały na Sejmiku. Czy mógłbyś nam opowiedzieć również o tym, jak to będzie przebiegać tak bardziej praktycznie? Mam na myśli to, jak według planu ma wyglądać obecność członków naszego Stowarzyszenia na Sejmiku w Niepokalanowie, jak i udział większości z nas za pomocą Internetu w tym wydarzeniu.

JR: Najpierw opowiem może o ciekawszych rzeczach, a później o tych bardziej praktycznych. Zamysł wydarzenia jest dość interesujący. Za ekipę merytoryczną odpowiada Jakub Siekierzyński, który ułożył wraz z nią plan, opierający się na narracji sejmowej, dawnej tradycji sejmowej I Rzeczypospolitej i według tej narracji buduje całą opowieść naszego Sejmiku. Oczywiście musimy również odbyć część formalną, która jest najważniejsza i po nią się spotykamy, ale jak wiadomo nasz chyży duch harcerski nie pozwoli, aby tylko i wyłącznie siedzieć i słuchać różnych sprawozdań. Będzie, więc również miejsce planie Sejmiku, aby pośpiewać, porozwiązywać quizy czy obejrzeć Skautowy Teatr Telewizji. Dodatkowo, są zaproszeni członkowie innych stowarzyszeń naszej Federacji, którzy będą się z nami łączyć online. Także w ten sposób odwiedzi nas również abp. Cyryl Wasyl, więc atrakcji będzie trochę.

Natomiast technicznie wygląda to tak, że cały Sejmik jest zdalny i nawet Ci, którzy będą w Niepokalanowie, czyli np. zarząd, kandydaci do Rady Naczelnej, osoby prezentujące kandydatów, ekipy techniczne, ekipy merytoryczne – łącznie grupa kilkudziesięciu osób – będą głosować zdalnie.

Plan Sejmiku jest podobny do sejmików, które się odbywały w normalnych warunkach. Zaczyna się w piątek wieczorem. Odbędzie się wówczas rozpoczęcie Sejmiku. Natomiast w sobotę odbędzie się oficjalne rozpoczęcie obrad. Wtedy odbywają się najważniejsze części obrad – sprawozdania, głosowania, jak również posiedzenie Rady Naczelnej już w nowym składzie, która będzie wybierać nowy zarząd. Następnego dnia, w niedzielę, na apelu porannym, który odbędzie się po Mszy Świętej, zostanie zaprezentowany nowy skład zarządu.

Przewodniczący SHK „Zawisza” FSE Jakub Rożek, Rada Federalna w Laskach, 2018 r., fot. Krzysztof Żochowski

KŻ: Kuba, tak jak wspomniałeś, Sejmik nie będzie się opierać jedynie na samych obradach, ale będzie zawierać również ducha skautowego. Ten duch skautowy można wyrazić nie tylko w trakcie samego Sejmiku, ale również poprzez udział w różnych aktywnościach i konkursach jeszcze przed jego rozpoczęciem. Czy mógłbyś nam przybliżyć to, co dzieje się obecnie w mediach społecznościowych Skautów Europy? Jakie działania podejmujemy w celu promocji tego wydarzenia wewnątrz naszego Stowarzyszenia?

JR: Tak, dużo się dzieje w ramach portali społecznościowych. Po pierwsze, już odbywa się ta narracja sejmikowa, jest budowane to napięcie przed samym wydarzeniem. Został nagrany film promujący, który przybliża nas do fabuły Sejmiku, są organizowane konkursy, do których odsyłam na nasze profile. Odsyłam również do innego filmiku, w którym HR. Tomasz Szydło opowiada o historii i o randze tego wydarzenia, jakim jest Sejmik naszego Stowarzyszenia. Dużo się dzieje, na pewno zachęcam do śledzenia, ale zachęcam również do czynnego udziału w Sejmiku. Czynny, w tym roku poprzez uczestnictwo online, gdzie każdy hufiec może przedstawić swojego kandydata do Rady Naczelnej, a także gdzie szefowie czynni naszego Stowarzyszenia mogą głosować na tych kandydatów, którzy będą mieli szansę decydować o wyborze nowego zarządu Stowarzyszenia.

KŻ: Bardzo Ci dziękujemy za rozmowę dla Przestrzeni! Na koniec chciałbym Cię jeszcze prosić o wskazówkę, czy też przesłanie dla szefowych i szefów naszego Stowarzyszenia, jak mogą się dobrze przygotować do tego wydarzenia, momentu w historii, jakim jest Sejmik.

JR: Po pierwsze służyć harcerzom, wilczkom, najlepiej jak się da. Myślę, że to jest najlepsze przygotowanie do Sejmiku. A drugim przygotowaniem jest nowenna do Ducha Świętego. Nieprzypadkowo na data tego Sejmiku została wybrana w weekend, w który przypada Święto Zesłania Ducha Świętego. Myślę, że ta nowenna jest tutaj tym bardziej dobrym pomysłem. Modlenie się o światło Ducha Świętego dla osób wybierających, dla osób wybieranych i dla nowych członków Rady Naczelnej i Zarządu jest niezwykle wskazana.

KŻ: Raz jeszcze bardzo Ci dziękujemy i obiecujemy wytrwałość w modlitwie, jako redakcja. Myślę, że również nasi czytelnicy wspierają w ten sposób nasze Stowarzyszenie w tych szczególnych dniach. Mam nadzieję, że już niedługo wszyscy zobaczymy się czy online czy na żywo w Niepokalanowie. Czuwaj!

JR: Czuwaj! I również dziękuję.

Krzysztof Żochowski


Krzysztof Olaf Żochowski HR – Pochodzi z 1. Hufca Garwolińsko-Pilawskiego, w trakcie życia skautowego pełnił liczne funkcje w różnych gałęziach i obszarach służby. Zawodowo lekarz w trakcie specjalizacji z psychiatrii.

Jak zachęcać do samodzielności?

Na podstawie IV rozdziału książki „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” A. Faber, E. Mazlish.

Głównym celem wychowania jest ukształtowanie osoby dojrzałej i samodzielnej, niezależnej od nikogo, również od nas. Każdy człowiek jest inny, dlatego też nie możemy kształtować naszych podopiecznych na swoje podobieństwo – musimy pomóc im stać się jak najpełniej sobą. Będzie to bardzo trudne, gdy nasze ochronne skrzydła będą ich szczelnie otaczać – nie pozwalać popełniać błędów, dawać gotowe rozwiązania czy pozwalać unikać konsekwencji. Wilczki, harcerze i harcerki są w pewien sposób zależni od nas, ale musimy oprzeć się pokusie wymagania od nich, aby wszystko robiły według naszych pomysłów, wskazówek – trzeba dać im wolność drogi, którą dojdą do wyznaczonego wspólnie celu, czasami musimy pozwolić im się zgubić. Aby pomagać im stać się samodzielnymi powinniśmy:

Pozwól dokonać wyboru

– Jaką fabułę zaplanujemy na obóz – wolicie Rycerzy Króla Artura czy Kamienie na Szaniec, a może macie jakieś inne pomysły (nie: W tym roku fabuła to…)

Chodzi o stwarzanie sposobności do podejmowania decyzji, aby ćwiczyć tę umiejętność na prostych sprawach, przed dorosłymi decyzjami o wyborze drogi życiowej, pracy, czy po prostu wypowiadaniu własnych opinii.

Okaż szacunek dla wysiłku i zmagań

– Rozpalenie ogniska, szczególnie po deszczu, jest trudne. Spróbuj dodać więcej kory (nie: Rozpalanie ogniska to łatwizna, na pewno dasz sobie radę).

Docenianie zmagań dodaje odwagi do samodzielnego pokonywania przeszkód. Zasadniczo myślimy, że określając coś jako łatwe dodamy drugiej stronie odwagi. Jeśli jednak próba nie powiodłaby się mniej frustrująco jest myśleć, że nie zrobiłem czegoś trudnego niż błahostki. Nie podkreślamy nigdy to musi być trudne dla ciebie.

Nie zadawaj zbyt wielu pytań

– Dobrze was widzieć. (nie: Jak było na explo? Co zobaczyłyście ciekawego? Kogoś poznałyście? Gdzie spałyście?…)

Zasypanie pytaniami może być potraktowane jako przesłuchanie, dzieci i tak opowiedzą co i o czym będą chciały.

Nie śpiesz się z dawaniem odpowiedzi

– Dlaczego apel musi być tak wcześnie? – Zastanówmy się: dlaczego apel jest wcześnie? (nie: Ponieważ chcemy mieć dużo czasu na inne ciekawe zajęcia, a obóz nie jest od wylegiwania się w śpiworach…)

Kiedy dzieci zadają pytania należy dać im szanse znalezienia odpowiedzi.

Zachęcaj do korzystania z cudzych doświadczeń

– Słyszałam, że robisz jakąś super-ekstra księgę przyrody. Nasza hufcowa jest botanikiem – jeśli chciałabyś z nią porozmawiać czy pokazać jej swoją pracę to jestem pewna, że chętnie się z tobą zobaczy.

Pokierowanie naszych podopiecznych do innych osób pozwoli im zobaczyć, że nie są zależne tylko od nas, że mogą prosić o pomoc i szukać odpowiedzi u innych osób. (To szczególnie ważne w relacji rodzic – dziecko, choć w relacji szef-harcerz/harcerka także)

Nie odbieraj nadziei

– W tym roku zamierzam zdobyć stopień pionierki. – A więc zamierzasz zdobyć pionierkę. Opowiedz mi o tym. Masz już jakiś plan? (nie: Daj spokój! To za dużo pracy dla ciebie. Ledwo zdobyłaś tropicielkę.)

Czasami w dobrych intencjach odradzamy komuś podjęcie jakiegoś wyzwania, aby zabezpieczyć go przed porażką. Ale pozbawiamy go tym samym marzeń nadziei, a czasem też zrealizowanych planów.

Obóz letni 3. Gromady Garwolińskiej 2017, fot. Ernest Benicki

Okaż szacunek dla ewentualnej gotowości dziecka

– Kiedy będziesz gotowy zaśpiewasz psalm na Mszy. (nie: Zobaczysz, to nic strasznego, przecież ładnie śpiewasz)

Zamiast zmuszać i przekonywać dajmy dziecku zdecydować o swojej gotowości.

Nie mów zbyt często “nie”

Czasem stanowcze nie jest odbierane jako wyzwanie do walki czy wręcz atak na samodzielność. Co więc zamiast:

  • Udziel informacji nie używając “nie”

Czy możemy teraz pograć w siatkówkę? – Za chwilę dostaniecie produkty na konkurs kulinarny

  • Zaakceptuj uczucia

Już koniec zbiórki? Nie możemy jeszcze zostać i pośpiewać albo w coś zagrać? – Widzę, że gdyby to zależało od ciebie zbiórka trwałaby by jeszcze długo. Trudno jest kończyć coś co lubimy.

  • Opisz problem

Czy możesz nam teraz zrobić te warsztaty z pierwszej pomocy? – Chciałabym bardzo, ale problem polega na tym, że za chwilę będą tu panie z sanepidu.

  • Kiedy to możliwe zastąp nie wyrazem tak

Czy możemy teraz mieć czas wolny? – Tak, kiedy tylko posprzątacie po obiedzie.

  • Daj sobie czas do zastanowienia

Czy możemy pojechać nad morze na zzz-cie? – Dajcie mi się na tym zastanowić.

Dzięki użyciu tych sposobów, druga strona będzie wiedziała, że jest traktowana poważnie. Zyska wiarę we własne możliwości, ale również nie odbierzemy jej pewności, że ma w nas pomoc i oparcie lub też nauczy się go szukać wśród innych.

Emilia Kawałek


Nie wyobraża sobie życia bez czytania i kawy. W Zawiszy spędziła pół życia. Od kilku lat służy jako asystentka hufcowej ds. wypoczynku.

Jak zachęcić dzieci do współpracy?

Na podstawie II rozdziału książki „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” A. Faber, E. Mazlish

Każdy szef w żółtej i zielonej gałęzi (a i w czerwonej pewnie też), a już na pewno taki, który był na wyjeździe ze swoją jednostką, wie doskonale jak trudno czasami dogadać się z dzieciakami, tudzież młodzieżą. Nie raz puszczają nerwy na widok stanu obozowiska lub gdy zorientujesz się, że obóz już się kończy, a dany wilczek jeszcze ani razu się nie umył. Chłopcy zrobili coś głupiego na explo, dziewczyny plotkują zamiast robić obiad, panuje ogólny bałagan. Nasze przyzwyczajenie – często z naszego własnego dzieciństwa i rodzinnego domu – podpowiada nam, żeby:

  1. Obwiniać i oskarżać – “Znowu nie dogasiliście porządnie ogniska! Nigdy nie możecie zrobić tego dobrze?! Chcecie podpalić las?”
  2. Przezywać – “Taki chlew w obozowisku, tu chyba mieszkają brudasy nie harcerze!”
  3. Straszyć – “Jeśli za trzy minuty nie będziecie na placu apelowym w pełnym umundurowaniu będziecie robić pompki”
  4. Rozkazywać – “W tej chwili idźcie po chrust!”
  5. Moralizować – “Czy zdajecie sobie sprawę, jakie to niebezpieczne nie wstać na wartę? Wartownik jest strażnikiem obozu, musi dać znać, gdyby działo się coś złego. A jakby przyszli jacyś obcy ludzie i nie miałby kto nas ostrzec. Myślicie, że to tylko dla zabawy wystawiamy warty? Nie! Zachowaliście się nieodpowiedzialnie, zawiedliście…”
  6. Ostrzegać – “Uważaj, nie spadnij z platformy, nie podchodź tak blisko krawędzi, jesteś strasznie wysoko!”
  7. Przyjmować postawę męczennika – “To ja tu dla was czas swój oddaje charytatywnie, a wy mi tak…”
  8. Porównywać – “Dlaczego nie możecie być jak zastęp x, one zawsze tak szybko potrafią się zebrać do wyjścia.”
  9. Stosować sarkazm – “Zostawiłyście kotlety na ogniu, no pięknie, to po prostu genialny pomysł.”
  10. Prorokować – “Jeżeli teraz nie potrafisz pogodzić szkoły z harcerstwem, to co będzie jak zostaniesz wędrownikiem? Zupełnie nie będziesz miał na nic czasu.”
Obóz 1. Drużyny Garwolińskiej 2019, fot. Maciej Makulec

Zastanówmy się jednak, jak czuje się osoba słysząca takie słowa i czy wpłynie to na nią pozytywnie, czy nie podkopie to jej poczucia własnej wartości, czy będzie z nami chętniej współpracować. Moim zdaniem niekoniecznie, a i nasz autorytet w jej oczach nie będzie prawdziwy. Jest kilka innych, lepszych sposobów, aby zachęcić dziatwę do współpracy:

  1. Opisz, co widzisz lub przedstaw problem – “Ognisko nie jest zagaszone. Potrzebna jest woda.”; “Kotlety zaraz się spalą” – ważne, by nie stosować formy “ty” – nie mówimy “nie zgasiłeś ogniska” oraz nie pytać “dlaczego” – “dlaczego tu nie jest sprzątnięte”- bo prawdopodobnie zostanie to odebrane jako atak/obwinianie.
  2. Udziel informacji – “W pozostawionym na wierzchu jedzeniu zalęgną się mrówki”; “Brudną wodę po myciu wylewamy do dołów chłonnych” – ważne, żeby udzielać informacji, o których druga strona nie wie, inaczej zostanie to odczytane jako złośliwość lub też, że uważamy tę osobą  za niemądrą.
  3. Jeden wyraz – “ognisko”, “chrust”, “kotlety” – wydajemy polecenie/zwracamy uwagę na jakąś rzeczy używając jednego wyrazu, tak aby druga strona zrozumiała jakie ma wykonać zadanie. Nie używamy imion w ramach stosowania tego sposobu, gdyż wypowiemy je wielokrotnie z dezaprobatą druga strona zacznie je kojarzyć z niezadowoleniem.
  4. Porozmawiaj o swoich uczuciach – “złości mnie kiedy moje polecenia są ignorowane”.
  5. Napisz liścik – “harcówka pilnie doprasza się o posprzątanie” – można go oczywiście zaszyfrować:-).

Przez cały czas pisania artykułu przewijają mi się w głowie słowa Janusza Korczaka – “Nie ma dzieci – są ludzie”. Pomimo, a może przede wszystkim dlatego, że dzieciaki w jednostkach są w pewnym sensie naszymi podwładnymi, podopiecznymi, musimy tym bardziej szanować ich i uczyć, że każdemu należy się szacunek. A on wyraża się w dużej mierze w sposobie, w jaki się do nich odnosimy. Często brak nam umiejętności, zarówno panowania nad naszymi emocjami w sytuacjach trudnych i stresujących, jak również wypowiadania swoich myśli w sposób nie godzący w godność i poczucie własnej wartości drugiej osoby. Jest to na pewno ważny temat do pracy nad sobą.

Emilia Kawałek


Nie wyobraża sobie życia bez czytania i kawy. W Zawiszy spędziła pół życia. Od kilku lat służy jako asystentka hufcowej ds. wypoczynku.