Skąd się biorą prawa przyrody?

Zasada najmniejszego działania

Niejednemu szefowi ten podtytuł może kojarzyć się ze sposobem, w jaki wilczki wyplatają swoje prycze albo z rozkładem kąpieli harcerzy na obozie. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta: tak działa Wszechświat.

W fizyce „działanie” jest oczywiście precyzyjnie (i bardzo skomplikowanie) zdefiniowane. Zatrzymajmy się więc na intuicyjnym stwierdzeniu, że działanie mówi nam, ile energii będzie kosztować zrobienie danej czynności w dany sposób. Zasada najmniejszego działania stwierdza, że Wszechświat „wybiera” takie sposóby wykonania wszystkich procesów, aby kosztowały one jak najmniej energii.

Skąd to wiemy? Można powiedzieć, że po prostu się tego domyślamy. Oparliśmy na takim założeniu całą współczesną fizykę i – jak dotychczas – wszystko w niej działa. Można by też spróbować argumentacji a contrario (czyli przez obalenie jego zaprzeczenia): gdyby Wszechświat robił coś większym, niż potrzeba, wysiłkiem, a my moglibyśmy ten proces odwracać wysiłkiem mniejszym, to powtarzając ten cykl w nieskończoność, świat produkowałby dla nas niejako za darmo nieskończoną ilość energii. Czy nie wydawałoby się to dziwne?

Najważniejsza kobieta w historii matematyki

Emmy Noether – „najważniejsza kobieta w historii matematyki” – udowodniła, że jeżeli działanie jest względem czegoś symetryczne, to w opisywanej przez nie czynności można doszukać się któregoś z podstawowych praw fizyki: jednej z zasad zachowania. Może to być na przykład zasada zachowania energii, pędu, momentu pędu, ładunku… To, której z nich się spodziewać, zależy od tego, względem czego działanie jest symetryczne. A może być symetryczne na przykład względem przemieszczenia, jak dywan z powtarzającym się wzorem czy względem przesunięcia w czasie, jak zapętlony gif.

Ilustracja: Liliana Sowińska

Wyobraźmy sobie, że w bezwietrzny dzień truchtamy wzdłuż długiego chodnika. Na przebiegnięcie pierwszych 100 m zużywamy tyle samo energii, co na przebiegnięcie ostatnich 100 m. A więc działanie nie zależy od miejsca, w którym jesteśmy – jest symetryczne względem przemieszczenia i w takim przypadku działa zasada zachowania pędu. Inny przykład: żonglowanie pomarańczami kosztuje nas tyle samo energii, jeśli obrócimy się na pięcie o dziewięćdziesiąt siedem stopni lub dowolny inny kąt.  Działanie jest symetryczne względem obrotu i spełniona jest zasada zachowania momentu pędu. Jeśli coś posiada tyle samo energii teraz, ile wczoraj i ile będzie miało w przyszłym miesiącu (choć rodzaj tej energii może się zmieniać), to działanie jest symetryczne względem przesunięcia w czasie, i prawdziwa jest zasada zachowania energii. Richard Feynman mówił, że te zasady są najogólniejszymi prawami fizyki i że zbiór pozostałych praw jest nimi „jakby przeniknięty”.

Pułapka!

W poprzednim akapicie z pomocą pani Noether udało się nam zrobić coś niebywałego: wgryźliśmy się w działanie przyrody i wycisnęliśmy z niej zasady, którymi się rządzi. Jednak korzystanie wyłącznie z tych zasad czyniłoby fizykę niesłychanie żmudną i nudną.

Ponadto dopuściliśmy się na pozór niewielkiego nadużycia: nie ustaliliśmy, czym jest kluczowa dla pojęcia działania energia. Moglibyśmy to teraz naprawić, ale wtedy stanie przed nami cała powaga tego niedopatrzenia: otóż energia nie ma swojej jednoznacznej definicji. Jest w fizyce pojęciem pierwotnym, jak punkt w matematyce, i oznacza coś, co jest zachowane. W takim ujęciu zasada zachowania energii może być równie dobrze nazwana zasadą zachowania czegoś, co jest zachowane. Bez sensu, prawda? Na co dzień nie zauważamy tego problemu, ponieważ mamy intuicje związane z tym słowem: tryskać energią, produkować energię, zużywać energię… Zostaliśmy złapani w pułapkę fizyki teoretycznej, która w zasadzie jest działem matematyki, nauki formalnej (czyli operującej tylko na abstrakcyjnych obiektach), pozbawionej narzędzi do chwycenia materialnej rzeczywistości za rogi.

 Czym są prawa przyrody?

Musimy zatem poszukać innej odpowiedzi na pytanie, czym są prawa przyrody. Szybko okaże się, że sami uczeni nie są w tym temacie zgodni. Oto kilka cytatów znanych fizyków obrazujących ten rozdźwięk:

  • N. Bohr: „Prawa fizyki tworzy umysł ludzki, by opisać przyrodę jako ład i harmonię”
  • D. Bohm: „Konieczne zależności między przedmiotami, zdarzeniami i warunkami wdanym czasie i czasie przyszłym”
  • W. Heisenberg: „Regularności zmiany czasoprzestrzeni”
  • M. Planck: „Kategorie myślenia, które umysł ludzki wytwarza, by doświadczenia egzystencjalne uczynić sensownymi”
  • P. Dirac: „Formy matematyczne odzwierciedlające głęboką strukturę przyrody”

Sprawę jeszcze bardziej komplikuje fakt istnienia różnych rodzajów tych praw. Prawa deterministyczne, na przykład znane ze szkoły prawa Newtona, mają tę własność, że pozwalają przewidzieć przyszłość danego układu na podstawie tego, co działo się na początku. Stoją one u podstaw determinizmu przyrodniczego, a ponieważ w szkole uczy się w zasadzie tylko tych praw, może to doprowadzić do wyciągania przez wielu ludzi błędnych wniosków natury filozoficznej o determinizmie świata.

Jednak istnieją też prawa, w których stan końcowy wyznaczamy z pewnym prawdopodobieństwem, np. prawo rozpadu promieniotwórczego czy cała fizyka kwantowa. Tutaj mamy do czynienia z indeterminizmem przyrodniczym: losowością pewnych zdarzeń, która z niczego nie wynika – przyroda po prostu czasami bywa nieprzewidywalna i już.

Jak widać, odpowiedź na pytanie „czym są prawa przyrody?” nie jest oczywista ani nawet jednoznacznie ustalona.

Oczy szeroko otwarte.

Spróbujmy zatem odpowiedzieć przynajmniej na pytanie, skąd wzięły się te pozostałe prawa. Fizyka jest nauką empiryczną, czyli doświadczalną – jej prawa są próbą odpowiedzi na obserwacje świata sformułowane w języku matematyki. Kiedy zachęcamy wilczki i harcerzy do obserwowania roślin i zwierząt, warto mieć w pamięci, że jest to pierwszy krok do poznania i chwycenia za rogi całego kosmosu. Wyjątkowo wnikliwe i uparte patrzenie, w często dosyć nieoczywiste rzeczy i miejsca, nazywamy eksperymentami.

Obóz 3. Gromady Radomskiej 2013, fot. Marcin Jędrzejewski

Pierwsze kilka tysięcy lat nauki polegało w zasadzie na upartym patrzeniu w gwiazdy, czego ukoronowaniem było Prawo powszechnego ciążenia zaproponowane przez sir Isaaca Newtona w XVII wieku. Kilka tysięcy lat patrzenia w gwiazdy może się wydawać czasem dość długim, jednak w rzeczywistości i tak mamy dużo szczęścia – dzięki temu, że w układzie słonecznym jest tylko jedna gwiazda, planety poruszają się regularnie po eleganckich, eliptycznych trajektoriach. Gdyby słońc było więcej, wciąż mogłaby istnieć planeta z warunkami odpowiednimi do powstania na niej życia, jednak jej trajektoria byłaby tak poplątana, że przez wieki żadna z żyjących na niej istot nie wymyśliłaby żadnego prawa. Można powiedzieć, że na ulubionych przez scenarzystów Gwiezdnych Wojen planetach z podwójnymi gwiazdami (i malowniczymi podwójnymi zachodami słońca) rozumne życie powinno być albo bardzo proste, albo wybitnie inteligentne.

Zobaczmy, jak szuka się praw przyrody współcześnie. Bardzo wnikliwymi eksperymentami są analizy cząsteczek i fal docierających do nas z kosmosu – od fal radiowych, przez światło widzialne, po promieniowanie rentgenowskie. Opiera się na tym cała astronomia i astrofizyka. To wszystko, co mamy do dyspozycji, aby snuć opowieści o prawach rządzących kosmosem. Stąd wiemy o tym, jak zbudowane są gwiazdy i jak mogą ewoluować, że Wszechświat powstał miliardy lat temu w Wielkim Wybuchu i że tylko 5 % jego substancji to znana nam materia. Stąd też na przykład wiemy, że Wszechświat się rozszerza, i to rozszerza się coraz szybciej. Próbujemy też ustalić, czy będzie to trwało wiecznie, czy też kiedyś się zatrzyma lub nawet zacznie kurczyć z powrotem.

Piękne, prawda?

Na koniec możemy zastanowić się nad językiem, który służy nam do formułowania praw rządzących przyrodą. Dla fizyki jest nim oczywiście matematyka. Jakie są alternatywy? Myślę, że jedna z nich to sztuka: świat można namalować, opisać słowem lub muzyką, może nawet zatańczyć…  (Warto zauważyć, że we wszystkich tych językach – również w matematyce – prawa przyrody są przybliżone. Świat po prostu jakiś jest i niespecjalnie interesują go słowa, których użyjemy do stwierdzenia tego faktu).

Piękne, prawda? Podobno piękno składa się z trzech elementów: harmonii dzieła z tym, co na zewnątrz, wewnętrznej proporcji i ciężkiego do uchwycenia „tego czegoś”. Niektórym osobom łatwo jest zauważyć wszystkie trzy elementy w prawach fizyki, tak jak inni odnajdują je w dziełach sztuki: szczególnie wtedy, kiedy formułowanie lub poznawanie praw przyrody jest połączone z wizją odpowiedzi na odwieczne pytanie ludzkości: „dlaczego istnieje raczej coś niż nic?”.

Maciej Szulik


był Akelą 1. Gromady Krakowskiej. Z wykształcenia fizyk. Pochodzi ze Śląska, ale jego prawdziwym domem są góry.

Jak zachęcić dzieci do współpracy?

Na podstawie II rozdziału książki „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” A. Faber, E. Mazlish

Każdy szef w żółtej i zielonej gałęzi (a i w czerwonej pewnie też), a już na pewno taki, który był na wyjeździe ze swoją jednostką, wie doskonale jak trudno czasami dogadać się z dzieciakami, tudzież młodzieżą. Nie raz puszczają nerwy na widok stanu obozowiska lub gdy zorientujesz się, że obóz już się kończy, a dany wilczek jeszcze ani razu się nie umył. Chłopcy zrobili coś głupiego na explo, dziewczyny plotkują zamiast robić obiad, panuje ogólny bałagan. Nasze przyzwyczajenie – często z naszego własnego dzieciństwa i rodzinnego domu – podpowiada nam, żeby:

  1. Obwiniać i oskarżać – “Znowu nie dogasiliście porządnie ogniska! Nigdy nie możecie zrobić tego dobrze?! Chcecie podpalić las?”
  2. Przezywać – “Taki chlew w obozowisku, tu chyba mieszkają brudasy nie harcerze!”
  3. Straszyć – “Jeśli za trzy minuty nie będziecie na placu apelowym w pełnym umundurowaniu będziecie robić pompki”
  4. Rozkazywać – “W tej chwili idźcie po chrust!”
  5. Moralizować – “Czy zdajecie sobie sprawę, jakie to niebezpieczne nie wstać na wartę? Wartownik jest strażnikiem obozu, musi dać znać, gdyby działo się coś złego. A jakby przyszli jacyś obcy ludzie i nie miałby kto nas ostrzec. Myślicie, że to tylko dla zabawy wystawiamy warty? Nie! Zachowaliście się nieodpowiedzialnie, zawiedliście…”
  6. Ostrzegać – “Uważaj, nie spadnij z platformy, nie podchodź tak blisko krawędzi, jesteś strasznie wysoko!”
  7. Przyjmować postawę męczennika – “To ja tu dla was czas swój oddaje charytatywnie, a wy mi tak…”
  8. Porównywać – “Dlaczego nie możecie być jak zastęp x, one zawsze tak szybko potrafią się zebrać do wyjścia.”
  9. Stosować sarkazm – “Zostawiłyście kotlety na ogniu, no pięknie, to po prostu genialny pomysł.”
  10. Prorokować – “Jeżeli teraz nie potrafisz pogodzić szkoły z harcerstwem, to co będzie jak zostaniesz wędrownikiem? Zupełnie nie będziesz miał na nic czasu.”
Obóz 1. Drużyny Garwolińskiej 2019, fot. Maciej Makulec

Zastanówmy się jednak, jak czuje się osoba słysząca takie słowa i czy wpłynie to na nią pozytywnie, czy nie podkopie to jej poczucia własnej wartości, czy będzie z nami chętniej współpracować. Moim zdaniem niekoniecznie, a i nasz autorytet w jej oczach nie będzie prawdziwy. Jest kilka innych, lepszych sposobów, aby zachęcić dziatwę do współpracy:

  1. Opisz, co widzisz lub przedstaw problem – “Ognisko nie jest zagaszone. Potrzebna jest woda.”; “Kotlety zaraz się spalą” – ważne, by nie stosować formy “ty” – nie mówimy “nie zgasiłeś ogniska” oraz nie pytać “dlaczego” – “dlaczego tu nie jest sprzątnięte”- bo prawdopodobnie zostanie to odebrane jako atak/obwinianie.
  2. Udziel informacji – “W pozostawionym na wierzchu jedzeniu zalęgną się mrówki”; “Brudną wodę po myciu wylewamy do dołów chłonnych” – ważne, żeby udzielać informacji, o których druga strona nie wie, inaczej zostanie to odczytane jako złośliwość lub też, że uważamy tę osobą  za niemądrą.
  3. Jeden wyraz – “ognisko”, “chrust”, “kotlety” – wydajemy polecenie/zwracamy uwagę na jakąś rzeczy używając jednego wyrazu, tak aby druga strona zrozumiała jakie ma wykonać zadanie. Nie używamy imion w ramach stosowania tego sposobu, gdyż wypowiemy je wielokrotnie z dezaprobatą druga strona zacznie je kojarzyć z niezadowoleniem.
  4. Porozmawiaj o swoich uczuciach – “złości mnie kiedy moje polecenia są ignorowane”.
  5. Napisz liścik – “harcówka pilnie doprasza się o posprzątanie” – można go oczywiście zaszyfrować:-).

Przez cały czas pisania artykułu przewijają mi się w głowie słowa Janusza Korczaka – “Nie ma dzieci – są ludzie”. Pomimo, a może przede wszystkim dlatego, że dzieciaki w jednostkach są w pewnym sensie naszymi podwładnymi, podopiecznymi, musimy tym bardziej szanować ich i uczyć, że każdemu należy się szacunek. A on wyraża się w dużej mierze w sposobie, w jaki się do nich odnosimy. Często brak nam umiejętności, zarówno panowania nad naszymi emocjami w sytuacjach trudnych i stresujących, jak również wypowiadania swoich myśli w sposób nie godzący w godność i poczucie własnej wartości drugiej osoby. Jest to na pewno ważny temat do pracy nad sobą.

Emilia Kawałek


Nie wyobraża sobie życia bez czytania i kawy. W Zawiszy spędziła pół życia. Od kilku lat służy jako asystentka hufcowej ds. wypoczynku.

Jak pomóc dzieciom radzić sobie z uczuciami?

Na podstawie 1. rozdziału książki „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” A. Faber, E. Mazlish

Z kim nie lubimy rozmawiać?

Wyobraź sobie taką sytuację: przygotowujesz na zajęcia prezentację na zadany temat. Najpierw dużo czytasz, szukasz ciekawostek w różnych źródłach, potem starasz się jasno i atrakcyjnie ująć poznane treści. Poświęcasz na to dużo czasu. W końcu nadchodzi dzień twojego wystąpienia. Stresujesz się przez prawie całe zajęcia, bo prowadzący w żółwim tempie omawia kolokwium. Na prezentację zostaje ostatnie 10 minut. Pomijasz połowę, żeby zdążyć powiedzieć o najważniejszych kwestiach. Prowadzący przerywa ci stwierdzeniem, że właściwie nie o to mu chodziło, to jest nie na temat, ale dobrze, postawi trzy, a teraz do widzenia. I wychodzi.

Wracając do domu, spotykasz znajomą osobę i opowiadasz jej, co cię spotkało. Poniżej kilka wersji odpowiedzi twojego rozmówcy. Co czujesz podczas każdej z nich? Którą chciałbyś usłyszeć, a której wolałbyś uniknąć?

Zaprzeczanie uczuciom: „No co ty, nie przesadzaj, nie ma się czym przejmować. Przecież wiesz, że to nie koniec świata. No już, uśmiechnij się!”

– Odpowiedź filozoficzna „Nie żyjemy w świecie idealnym. Takie jest życie, trzeba się z tym pogodzić”.

– Rada: „Tylko nie poruszaj tego tematu z prowadzącym, jeśli nie chcesz sobie zaszkodzić. Pokorne ciele dwie matki ssie, warto o tym pamiętać”.

– Pytania: „Co dokładnie ci powiedział? A nie dało się zrobić tej prezentacji na następnych zajęciach? Dlaczego nie poszedłeś za nim i nie porozmawiałeś?”

– Obrona drugiej strony: „Najwyraźniej miał gorszy dzień. A skoro powiedział, że prezentacja jest nie na temat, to pewnie tak było. Ciesz się, że w ogóle ci ją zaliczył”.

– Żal: „Ojej, biedactwo, że też przytrafiło ci się coś takiego. Tak mi cię szkoda”.

– Psychoanalityk-amator: „Pewnie prowadzący przypomina ci twojego ojca, który w dzieciństwie często cię lekceważył. Dlatego jesteś taki zdenerwowany”.

– Odpowiedź empatyczna: „Och, to musiało być przykre. Napracowałeś się i takie lekceważące potraktowanie musiało być trudne do zniesienia”.

I jak, którą odpowiedź chciałbyś usłyszeć?

Dziecko też człowiek

Kiedy rozmówca udziela rad lub wygłasza „mądrości”, zwykle wcale nam nie pomaga. Przeciwnie, czujemy się jeszcze gorzej. Usprawiedliwianie drugiej strony oraz dopytywanie powodują, że musimy się bronić. Chyba jednak najgorsze są zapewnienia, że wcale nie mamy powodu, żeby czuć to, co czujemy. Słysząc je, mamy ochotę zakończyć rozmowę i chłodno się pożegnać.

Odpowiedź empatyczna to to, co każdy chciałby usłyszeć. Czujemy się lepiej, kiedy rozmówca naprawdę nas słucha, czyli „wczuwa się” w sytuację, docenia to, co przeżywamy
i pozwala nam o tym opowiedzieć. Wtedy nieprzyjemne uczucia słabną, a my jesteśmy w stanie poradzić sobie z nimi, a także znaleźć samodzielnie rozwiązanie problemu.

Tak samo jest z dziećmi. Kiedy akceptujemy ich uczucia, czują się dobrze, łatwiej im się opanować i znaleźć wyjście z sytuacji. Potrafią same sobie pomóc, jeśli zostaną wysłuchane
i otrzymają empatyczną odpowiedź.

Skała Narady, Obóz 3. Gromady Garwolińskiej

Indiański wojownik kontra Mickiewicz

Niestety język empatii nie jest dla nas naturalny. Często uczucia wydają się czymś wstydliwym, a ich pokazanie obnażeniem słabości, więc staramy się tego unikać. Wygląda na to, że kamienna twarz indiańskiego wojownika jest ideałem również w naszej kulturze. „Miej serce i patrzaj w serce” błaga wieszcz, ale nam ciągle bliżej do preriowych dzikusów.

Dobra wiadomość jest taka, że języka empatii można się nauczyć. Czy warto się wysilać? Ks. M. Dziewiecki pisze: „Jesteśmy w stanie kochać i czuć się kochanymi wtedy, gdy obok są ludzie, których rozumiemy, i którzy empatycznie wczuwają się w nasze myśli, przeżycia i pragnienia”.

Poniżej wskazówki praktyczne. Myślę, że ich zastosowanie umożliwia nie tylko dogadanie się z najbardziej problematycznym wilczkiem w gromadzie, ale też podniesienie jakości każdej relacji.

Wreszcie praktyka

1. Słuchaj dziecka bardzo uważnie.

Oderwij wzrok od komputera/telefonu/książki. Nie udawaj, że słuchasz.

2. Zaakceptuj uczucia dziecka słowami „och”, „mmm”, „rozumiem”.

Słowa tego typu zachęcą dziecko do wyrażania swoich uczuć i myśli oraz do samodzielnego szukania rozwiązań.

Powstrzymaj się na razie od dawania rad. Mały człowiek poradzi sobie sam, jeśli nie będziesz mu przeszkadzać obwinianiem i pouczeniami.

3. Nazwij uczucia dziecka.

Wbrew pozorom nazwanie uczuć dziecka nie powoduje pogorszenia sytuacji. Potwierdzenie jego przeżyć przyniesie mu ulgę. Nauczy się też od Ciebie nazw różnych uczuć, a rozpoznawanie uczuć to pierwszy krok do poradzenia sobie z nimi.

4. Zamień pragnienia dziecka w fantazję.

Czasem samo zrozumienie czyni sytuację łatwiejszą do zniesienia. Dziecku łatwiej przestać się czegoś domagać lub czemuś sprzeciwiać.

Artykuł w formie audiobooka: https://www.youtube.com/watch?v=STt_u-SuRYA

Fot. na okładce: Zuza Pytlewska

Hanna Dunajska


Studiuje filologię polską i próbuje uczyć w szkole. Chciałaby doczytać się do „istoty rzeczy”. Była drużynową i szefową młodych, a potem odkryła żółtą gałąź i zachwyca się nią do dziś. Po 3-letnim akelowaniu została żółtą asystentką.

Pragnienie zmian – praca nad nawykami

Artykuł napisany na podstawie części Podstawy książki Atomowe nawyki Jamesa Clear’a

Jako skauci, a także i może przede wszystkim szefowie, mamy obowiązek dbać o własną formację, rozwój, doskonalenie. To w dużej mierze łączy się z uporządkowaniem naszego życia, nadawaniem mu pewnych ram i stałych elementów, np. wyznaczenie czasu na modlitwę, troska o odpowiednie odżywianie się i aktywność fizyczną. Trudno jest wprowadzić wielkie zmiany w ciągu jednego dnia, dużo efektywniejszym rozwiązaniem jest dodawanie małych usprawnień, drobnych nawyków i konsekwentna praca z nimi każdego dnia. Panowanie nad swoim życiem, pewna przewidywalność dnia, daje nam dodatkowo poczucie sprawczości i pewność siebie. Krok po kroku możemy czynić nasze życie takim, jakie chcielibyśmy, by było.

Atomowe zmiany

Nawyk jest działaniem lub też zachowaniem, które jest powtarzane regularnie, a często też automatycznie. Może wznosić nas na wyżyny, lecz równie łatwo sprowadzić do parteru. Nasze życie i jego ścieżka – wznosząca lub też opadająca – jest zaś kształtowana przez sumę pojedynczych decyzji podejmowanych przez nas każdego dnia. Jeśli zdecydujemy się na jednorazowe zjedzenie zupki chińskiej prawdopodobnie nic nam się nie stanie. Jeśli jednak zaczniemy odżywiać się nią regularnie, stanie się to naszym nawykiem, nasze zdrowie będzie poważnie zagrożone.

Każdego dnia powinniśmy podejmować niewielkie, wręcz atomowe decyzje, które mają nas prowadzić ku lepszemu. Niech to będzie nawet prawie niedostrzegalny 1% postępu dziennie – w ciągu roku takie decyzje zaprowadzą nas do poprawienia danej sprawy 37 razy. Problem polega zazwyczaj na początkowym braku widocznych rezultatów, a co za tym idzie szybkiemu zniechęcaniu się i porzucaniu dobrych – drobnych zmian. Niewiele zmienią 3 wyjścia na basen czy siłownię, ponieważ gdy chcemy zadbać o naszą sylwetkę, potrzeba konsekwencji i regularności. Aby zauważyć rezultaty, musimy zebrać pewien potencjał wykonanych działań, a droga do przełomu (który jest sumą naszych zachowań) wymaga początkowego zmierzenia się z rozczarowaniem oraz cierpliwości.

Aby tę drogę przebyć, warto zmienić nieco swoje myślenie. Jest początek kolejnego roku i pewnie część z was (ja również😉) wyznaczyła sobie cele do zrealizowania w kolejnych miesiącach. Jednak wyznaczone cele mają często niewielki wpływ na rezultaty – np. w zawodach sportowych wszyscy zawodnicy mają taki sam cel, wygrani i przegrani. Dużo ważniejsze wydaje się opracowanie systemów, które pomogą nam robić coś lepiej, efektywniej. Są to procesy, które prowadzą do osiągnięcia celów. (przykład: cel – zdobycie stopnia wędrowniczki, system – regularność spotkań z szefową, kierownikiem duchowym, sposób wyznaczania i realizacji zadań, tryb pracy nad dziełem, itd.). Systemy mają tę zaletę, że nie są krótkotrwałe, nie zakładają tylko chwilowej zmiany do czasu zrealizowania celu, lecz jej kontunuowanie, ciągły rozwój.

Tożsamość

Możemy zmieniać swoje zachowanie na trzech poziomach: rezultatów, procesów do nich prowadzących lub też tożsamości, czyli sposobie w jaki o sobie myślimy. Nasze zachowania zazwyczaj są wynikiem naszej tożsamości. Dopiero zmiana na tym najgłębszym poziomie zapewni nam utrwalenie nawyków zamiast codziennej walki ze sobą. Dopóki nie zaczniemy myśleć o sobie jako o np. czytelniku, nie będziemy sięgać automatycznie po książki w wolnym czasie. Zmiana, która nie zostanie poparta przeobrażeniem myślenia o sobie, nie przetrwa. Naszym celem powinno być zatem nie tyle zrobienie czegoś, a zostanie kimś – biegaczem, osobą dbającą o zdrowie, osobą rozmodloną. Gdy dodatkowo będzie to dla nas powód do dumy i radości, motywacja do przestrzegania nawyku będzie o wiele większa.

Przekonania o sobie mogą nas bardzo ograniczać. Niektóre z nich niesiemy ze sobą już od dzieciństwa – zostały nam wpojone nieopatrznie przez dorosłych. Może to być przeświadczenie o tym, że wszystko psuję, jestem beznadziejny w grach zespołowych, jestem nieśmiały, itd. Ponieważ mam takie przekonanie o sobie, zachowuję się w sposób, który temu przekonaniu odpowiada, co prowadzi do wzmocnienia danego przekonania. Koło się zamyka. Prześledźmy, czy nie ma w nas takich zastanych wizji, które przeszkadzają nam być takimi, jakimi byśmy chcieli.

Zatem nawyki określają naszą tożsamość, ale też przez nawyki możemy wizję siebie samego zmienić – tożsamość zmienia się poprzez dostarczenie sobie wielu dowodów na to, że jesteśmy inni, niż nasze przekonanie. Najważniejsze jest wielokrotne powtarzanie danego zachowania – nie będziemy myśleć, że jesteśmy pilnymi uczniami/studentami, jeśli raz przygotujemy się do zajęć – to wymaga ponawiania, ciągłego działania. Zmiana tego kim jesteś, polega na zmienieniu tego co robisz.

Nabywanie lepszych nawyków nie polega na zaśmiecaniu dnia sprytnymi sztuczkami. Nie chodzi o to, by co wieczór nitkować jeden ząb, każdego ranka brać zimny prysznic, albo codziennie ubierać się w to samo. Nie chodzi też o osiąganie zewnętrznych oznak sukcesu, takich jak zarabianie większych pieniędzy, chudnięcie czy życie w mniejszym stresie. Przyzwyczajenia mogą pomóc ci to wszystko osiągnąć, ale zasadniczo nie chodzi w nich o osiągnięcie czegoś. Chodzi o stanie się kimś.

James Clear

Pętla Nawyku

Mózg wytwarza nawyki w odpowiedzi na regularnie napotkany problem – nawyk jest sprawdzoną metodą prób i błędów, przychodzącym automatycznie rozwiązaniem danego problemu i ma za zadanie odciążyć świadome działanie mózgu. Można powiedzieć, że jest on pójściem mózgu na skróty – wykorzystuje on poprzednie doświadczenia do osiągania zadawalających efektów.

Ilustracja: Agata Kocyan

Sposób nabywania nawyku składa się z czterech etapów powtarzanych po wielokroć. Są to kolejno sygnał, pragnienie, reakcja i nagroda. Sygnał (1) jest pewną informacją, którą mózg wyłapuje z naszego otoczenia lub też wnętrza, o możliwości sięgnięcia po nagrodę. Sygnały dla każdego są sprawą indywidualną, dla jednej osoby coś jest sygnałem, dla innej będzie bez znaczenia. Dopiero sygnał zinterpretowany w odpowiedni sposób przeradza się w pragnienie (2), czyli chęć zmiany. Jest to siła napędowa każdego działania – pragniemy nie nawyku samego w sobie, ale zmiany naszego stanu wewnętrznego, np. rozrywki, ulgi, zaspokojenia ciekawości. Kolejnym etapem jest reakcja (3), czyli właściwe działanie czy myśl, nawyk. Aby reakcja nastąpiła, dane zachowanie nie może być dla nas zbyt trudne – jeśli wymaga ono zbyt wielkiego wysiłku, zostanie po prostu odrzucone. Reakcja prowadzi do nagrody (4), która jest celem każdego nawyku. Nagroda daje nam uczucie satysfakcji oraz jest dla nas nauką, w jaki sposób postępować w przyszłości. Nagroda zostaje przez mózg powiązana z sygnałem. Aby zachowanie przerodziło się w nawyk, muszą wystąpić wszystkie cztery etapy – usunięcie lub ograniczenie choćby jednego spowoduje, że nawyk się nie wykształci. Następowanie po sobie tych etapów jest nazywane pętlą nawyku.

Sygnał – stresująca sytuacja na uczelni
Pragnienie – chęć rozładowania napięcia
Reakcja – idziesz na kawę i ciasto do kawiarni
Nagroda – rozładowujesz stres, stresujące sytuacje na uczelni zostają skojarzone z wizytą w kawiarni

Przykład pętli nawyku

W skautingu dużo mówimy o pracy nad sobą, samowychowaniu, rozwoju. Wiele razy próbujemy coś zmienić w naszym życiu, ale pomimo najszczerszych chęci, nie udaje nam się. Wynika to między innymi z faktu braku wiedzy na temat działania naszego mózgu i psychiki. Warto poszerzać swoją wiedzę i wykorzystywać ją w praktyce. Może oszczędzić nam to frustracji spowodowanej wiecznie niedotrzymanymi postanowieniami i pozwolić zrozumieć, jakie błędy popełnialiśmy, podejmując je. Bardzo polecam książkę Atomowe nawyki Jamesa Clear’a, na podstawie początku której napisałam ten artykuł, a która w dalszej części podpowiada w jaki sposób uczynić rzeczy oczywistymi, atrakcyjnymi, łatwymi i satysfakcjonującymi, aby rozwijanie dobrych nawyków było dla nas codziennością.

Emilia Kawałek


Nie wyobraża sobie życia bez czytania i kawy. W Zawiszy spędziła pół życia. Od kilku lat służy jako asystentka hufcowej ds. wypoczynku.

Prezenty świąteczne – katorga czy radość?

Jest początek listopada. Jak co roku mniej więcej o tej porze, siedzę z notesem w ręku i liczę – 26 osób, w tym 9 dzieciaków, do obdarowania na święta. Dużo. Rzut okiem na stan konta i poprawka – bardzo dużo. Lubię dawać prezenty, ale widząc taką liczbę tracę cały zapał i przyjemność z wybierania i wymyślania, co moich bliskich mogłoby ucieszyć. Zamykam notes. Jak zmienić projekt Prezenty 2020, żeby nie stał się katorgą odbierającą radość. Nie chcę, żeby ta część świąt przysłoniła mi czas adwentu, żeby do tej pięknej, ale o ile mniej ważnej, części świętowania, sprowadziło się moje przygotowanie do Bożego Narodzenia i wszystkie rodzinne rozmowy w najbliższych tygodniach. Postanawiam nie dać się konsumpcjonizmowi i odzyskać prezentowy spokój. Oto kilka sposobów.

1. Rękodzieło

Ten pomysł wymaga wysiłku, kreatywności i zaangażowania własnych rąk. Jest w związku z tym bardzo harcerski😉. Ja preferuję praktyczne prezenty, a idei na prezent DIY („zrób to sam”) może być od groma. Można zrobić własne mydło, czy świeczki (o zapachu lubianym przez daną osobę), czy też woskowijki (ekologiczna i estetyczna alternatywa dla folii spożywczej, aluminiowej i papieru śniadaniowego). Jeśli lepiej się czujesz w temacie szycia – dla każdego obdarowanego przygotuj zestaw wielorazowych materiałowych/siateczkowych woreczków na warzywa i owoce albo zestaw torba + maseczka z tym samym motywem. Nie straszny Ci decoupage? Do ozdobionego przez siebie pudełka włóż własnoręcznie upieczone świąteczne pierniki. Można zająć się makramami, rzeźbić, czy czerpać papier i robić z niego notesy. Jeśli zaś zaczniemy planować prezenty dużo wcześniej, możemy innych obdarować przetworami – grzyby w occie, powidła, czy nalewka w pięknym opakowaniu, na pewno ucieszą każdego. Najważniejsze, żeby przygotowywać prezenty z myślą o osobie, która ma być obdarowana. Żeby w swoją pracę wkładać serce. A może dołączysz krótką wiadomość o tym, dlaczego właśnie temu komuś ofiarowujesz taki a taki prezent – wtedy na pewno będzie on bardziej wyjątkowy.

2. Symbolicznie – na wesoło

To dobry sposób na prezenty wśród znajomych i przyjaciół. Tutaj najważniejszy jest pomysł i znajomość danej osoby, żeby było to coś dla niej charakterystycznego, coś co odpowiada jej poczuciu humoru. Musimy uważać jedynie, żeby nie przekroczyć granicy dobrego smaku i nie urazić drugiej osoby. Pamiętajmy, że prezent ma świadczyć o naszej sympatii i być po prostu miły dla obdarowanego.

3. Losowanie

Sposób o tyle trudny, że wymaga akceptacji wszystkich zainteresowanych, a to niestety nie takie oczywiste (moi dziadkowie nie dali się przekonać😊). Idea polega na ograniczeniu ilości robionych prezentów do jednego, dla osoby, którą wcześniej wylosujemy. Każda osoba robi jeden prezent i otrzymuje jeden prezent. Uważam, że gdy możemy skupić się na tym jednym podarunku, jest on dużo bardziej przemyślany, a co za tym idzie trafiony, niż gdy musimy wręczyć coś 10 osobom.

fot. Ernest Benicki

4. Czas – dobry czas

Powiem szczerze – mam duży problem z prezentami dla dzieci. Wynika to chyba z faktu posiadania przez nie w dzisiejszych czasach ogromnej ilości zabawek i rzeczy w ogóle. Jeśli ma się 200 książek, 50 gier planszowych i 30 zestawów Lego, to ciężko się z czegoś naprawdę ucieszyć. Co za tym idzie, rosną także wymagania milusińskich – książka już rzadko wystarcza, oczekiwania spełnia dopiero dron, czy tablet. Moją frustrację tym tematem pogłębia fakt, że rzeczy dla najmłodszych są dość drogie – nie byłoby mi żal na nie wydawać, gdyby później prezent był w użyciu, ale często po krótkim czasie używania, po prostu się kurzy. Oczywiście winę za tę sytuację ponoszą dorośli, którzy dzieci do takich prezentów przez lata przyzwyczaili.

Dlatego najchętniej w ramach prezentu zapraszam dzieciaki na różnorakie wyjścia razem ze mną. Wszystko zależy od wieku, zainteresowań i możliwości. Pandemia trochę może krzyżować nam plany, ale może to być prezent z odroczonym terminem. Możemy wybrać opcję sportową (basen, lodowisko, park trampolin), kulturalną (teatr, muzeum, kino, koncert), naukową (centrum nauki, warsztaty). Można połączyć różne opcje i dołożyć do tego lody w kawiarni (takie wyjście do kawiarni z moją matką chrzestną, to jedno z moich pierwszych wspomnień, ale może to dlatego, że ćwierć wieku temu wyjście do kawiarni to było coś wyjątkowego). Można zorganizować wyprawę do lasu i przygotować prawdziwą grę. Myślę, że taki prezent będzie pamiętany o wiele dłużej i bardziej,  niż wszelkie gry, klocki, a nawet drony😉. Nic też nie stoi na przeszkodzie, aby obdarować w ten sposób także dorosłych.

5. Voucher na czas

Świat pędzi, a często my razem z nim. Z wędrówki jedziesz na zimowisko z drużyną, później zaczyna się sesja, a następnie masz w planach wypad na narty ze znajomymi. Czas studiów jest naprawdę genialny – można tyle zrobić, tyle doświadczyć, ale można przy tym także zaniedbać relacje z najbliższymi. Kolejnym pomysłem, chyba najprostszym w przygotowaniu, jest podarowanie swojego czasu do dyspozycji drugiej osoby – to ona wybiera co będziecie robić. Najlepiej przygotować specjalne vouchery ze szczegółami prezentu – ile czasu, do kiedy należy zrealizować prezent, ile wcześniej się umówić. Na pewno efekt prezentu będzie lepszy, gdy sam voucher będzie wyglądał atrakcyjnie. Bądź wtedy jednak przygotowany na wszystko – może będziesz musiał myć okna, albo uczyć dziadków korzystania ze smartfona – to oni zdecydują, co będziecie robić.

6. Dla potrzebujących

W niektórych rodzinach dorośli postanawiają zrezygnować z prezentów dla siebie i wspomóc różnorakie akcje charytatywne. To bardzo piękna i dojrzała postawa – bardziej cieszy nas to, że pomogliśmy innym, niż otrzymywanie dóbr materialnych. Można umówić się całą rodziną na wsparcie jednej fundacji. Można również poprosić, aby w ramach prezentu dla siebie wspomóc potrzebujących.

Na pewno tematem prezentów warto się zainteresować wcześniej. Jeśli jednak jeszcze tego nie zrobiłeś, mam nadzieję, że tych kilka pomysłów pomoże Ci zaplanować, czym obdarujesz w tym roku swoich bliskich. Prezenty są fantastyczne – zarówno ich otrzymywanie jak i dawanie. Jednak największą radość w czasie Świąt ma przynieść spotkanie z Panem Jezusem i najważniejsze, żeby w całym prezentowym, porządkowym i kulinarnym zamieszaniu o tym nie zapomnieć.

Fot. na okładce: Antoni Biel

Emilia Kawałek


Nie wyobraża sobie życia bez czytania i kawy. W Zawiszy spędziła pół życia. Od kilku lat służy jako asystentka hufcowej ds. wypoczynku.