Czy języki miłości pomagają kochać świadomie?

Myślę, że każdy kiedyś zastanawiał się nad znaczeniem słów „kocham cię”. Może myśleliście nad nimi, kiedy ktoś powiedział je w stosunku do Was? A może to Wam przyszło je wypowiedzieć?

Miłość ma różne oblicza. Inaczej kocha się rodziców, inaczej rodzeństwo, dzieci, przyjaciół, czy męża lub żonę. Ale każda miłość swój początek bierze z Krzyża. To właśnie na Krzyżu Jezus dał nam wzór, jak kochać doskonale; tym bardziej potrafimy kochać, im bardziej nasza miłość jest podobna do Jego miłości.

Miłość, chociaż sama w sobie jest bardzo prosta i przejrzysta, lubi być przez nas komplikowana. Z czego to wynika? Przede wszystkim z naszych potrzeb, które są bardzo odmienne. Jedna jest miłość, ale wiele sposobów jej wyrażania.

Gary Chapman, amerykański psycholog, antropolog i doktor filozofii, z zauważył, że wiele nieporozumień wynika z różnego sposobu okazywania sobie miłości. Na podstawie swoich obserwacji stworzył teorię języków miłości. I tak właśnie wyróżnia języki: dotyku, drobnych przysług, akceptacji, czasu wartościowego i prezentów.

Warto zauważyć, że nie opisują one jedynie miłości w stosunku do naszego ukochanego czy ukochanej, ale też do rodziców, dzieci, naszych podopiecznych czy każdej innej osoby. Czasem odkrycie tego, jaki ktoś ma język miłości, może wiele ułatwić w naszej relacji z tą osobą, w przyjaźni, zwykłej życzliwości, czy nawet w pracy. Używanie języka miłości drugiej osoby może ułatwić komunikację, bo taka osoba czuje się przez nas szanowana i doceniona.

Posługiwanie się językami miłości możemy porównać po prostu do posługiwania się językami obcymi. Jeżeli spotykamy osobę innej narodowości, którą chcemy poznać, musimy nauczyć się mówić w jej języku. Nieważne jak dużo opowiadalibyśmy jej o sobie w swoim języku, nie wniosłoby to nic w naszą relację. Analogicznie, jeżeli bardzo wyraźnie chcielibyśmy okazać komuś miłość, ale okazywalibyśmy ją w swoim języku miłości, a nie w języku tej drugiej osoby, to ona nie będzie czuła się kochana. A nawet jeśli, to na pewno nie będzie czuła się kochana w takim stopniu, w jakim mogłaby się czuć.

Przejdźmy do przykładów. Mąż całymi dniami ciężko pracuje, żeby zapewnić byt swojej rodzinie. Jego językiem miłości są drobne przysługi i on poprzez pracę okazuje miłość swoim bliskim. Jego żona teoretycznie wie, że on to wszystko robi z miłości do niej i dzieci. Ale jej językiem miłości jest czas wartościowy. Zatem żona nie czuje się kochana, bo mąż nie ma dla niej czasu. Natomiast kiedy on wraca z pracy, żona nie okazuje mu, że docenia jego pracę. Nie chwali go, a on tych pochwał potrzebuje, ponieważ jego drugim wiodącym językiem jest język akceptacji. I przez ten brak doceniania, on też nie będzie się czuł kochany. I to może być naprawdę wspaniałe, kochające się małżeństwo, ale z takich błędów komunikacji i wzajemnego nierozumienia potrzeb, mogą wynikać liczne, zbędne konflikty.

Żeby ograniczyć takie konflikty, warto mówić o swoich potrzebach i swoim języku miłości drugiej osobie. A równocześnie starać się posługiwać i wyrażać swoje uczucia wobec niej za pomocą jej języka.

Język akceptacji, zwany też językiem wyrażeń afirmatywnych, mają osoby, które potrzebują czuć się doceniane. Potrzebują, żeby zauważać ich wysiłek, potrzebują być chwalone za różne rzeczy. I nie ma tutaj znaczenia za co. Może to być pochwała za dobry obiad, ładny makijaż, czy za awans w pracy. Dużą wagę przywiązują do słów. Osoba, która nie ma tego języka często nie widzi potrzeby chwalić, dlatego że jest dla niej oczywiste, że przykładowo obiad był dobry, bo zawsze jest dobry. Ale jeżeli wiemy, że nasz współmałżonek ma ten język, naszym zadaniem jest starać się pamiętać, aby chwalić go za najmniejsze rzeczy. Dzięki temu będzie czuł się akceptowany i kochany.

Drugim językiem jest język czasu wartościowego. Osoba, która ma taki język, potrzebuje czuć, że ktoś poświęca jej czas, że ktoś „marnuje” swój czas dla niej. Słowo „marnuje” oznacza tutaj, że druga osoba mogłaby poświęcić swój wolny czas po pracy na obejrzenie meczu, czytanie książki, czy na inną rzecz, którą lubi, a zamiast tego poświęca ten czas nam. Nawet jeśli taki spacer sam w sobie nie jest atrakcyjny dla naszego chłopaka, bo woli on spędzać czas aktywnie, to pójdzie na ten spacer ze względu na nas. Język czasu wartościowego jest mocno związany z potrzebą rozmowy, czucia się wysłuchanym i zrozumianym. Jednak to nie znaczy, że oglądanie filmu w milczeniu się do niego nie zalicza. Jeśli towarzyszy temu poczucie bycia razem, to nie ma znaczenia, czy jest to film, wymienianie opon samochodowych, robienie pizzy, czy wyjazd na Majorkę.

Język miłości prezenty charakteryzuje się tym, że dana osoba potrzebuje jakiś materialnych znaków miłości. W żadnym wypadku nie chodzi o materializm i wartość pieniężną tych rzeczy, tylko o jakiś widoczny wyraz przyjaźni czy miłości. To może być liścik, zdjęcie, czy nawet serduszko narysowane szminką na lustrze w łazience przed wyjściem do pracy. Dziewczyna, która ma ten język miłości zasuszy listek, który chłopak podniósł z ziemi i dał jej na pierwszej randce. Niektórzy wolą cieszyć się chwilą i zachowywać cenne momenty w swojej pamięci, a inni, właśnie osoby z językiem prezentów, będą pamiętały o tym, żeby taki moment uchwycić na zdjęciu, na które będą mogły potem patrzeć i wspominać.

Język drobnych przysług zwany jest czasami też językiem służby. Osoby z tym językiem jako największy wyraz Miłości traktują pomoc drugiej osobie, odciążenie jej z obowiązków. Kiedy żona sama z siebie pomyśli o zawiezieniu dzieci do szkoły, żeby mąż mógł się dłużej wyspać, wtedy on, jeśli ma ten język miłości, poczuje się najbardziej na świecie kochany. Osoba z językiem drobnych przysług, widząc, że ktoś na imprezie zmywa naczynia zamiast grać w planszówki czy tańczyć, chętnie pójdzie go zmienić. Jeżeli żona z tym językiem poprosi męża o wymianę żarówki, a on o tym zapomni, a zamiast tego po pracy przyniesie jej kwiaty, ona będzie czuła się dotknięta, bo nie zrobił tego, o co go poprosiła. I kwiaty nie będą miały większego znaczenia. Będzie się nimi cieszyć dopiero wtedy, kiedy żarówka zostanie wymieniona.

Ostatnim z języków jest dotyk. Sfera seksualna jest tylko małym elementem tego języka. Sam dotyk jest dużo szerszym zagadnieniem. Obejmuje trzymanie się za rękę z chłopakiem, zmierzwienie włosów synowi, czy przytulenie się do przyjaciółki. Dla dziewczyny z tym językiem, która siedzi z chłopakiem na grillu u znajomych, ważne będzie, aby na tym grillu siedzieć obok niego, położyć mu głowę na ramieniu, po prostu być blisko. Ona może przez całego grilla rozmawiać z przyjaciółką, a on z innymi znajomymi, ale dla niej będzie się liczyć to, że jest obok. Wiadomym jest, że dotyk jest czymś, czego potrzebujemy w związku czy małżeństwie, kiedy jesteśmy zakochani. Dlatego warto zastanowić się, czy potrzebujemy tego dotyku też od innych osób i na tej podstawie stwierdzić, czy jest to nasz wiodący język. Ważną rzeczą jest też to, że każde dziecko ma ten język. Oznacza to, że rodzice, nawet jeśli dotyk nie jest dla nich naturalnym sposobem wyrażania miłości, powinni się uczyć okazywać ją w ten sposób w stosunku do swoich dzieci, które bardzo potrzebują przytulenia, pogłaskania po głowie i wzięcia na kolana.

Eurojam 2014, fot. Jan Żochowski

Choć naszą miłość wyrażamy wobec wielu ludzi i wobec każdej z tych osób jest ona inna, szczególną wagę przykładamy do miłości małżeńskiej. Amerykańska psycholog dr Dorothy Tennov przeprowadziła badania, na których podstawie stwierdziła, że etap zakochania trwa średnio dwa lata. Podczas tego etapu często wszystko jest piękne i kolorowe. Jednak kiedy zakochanie mija, wcale nie musi być nagle strasznie. Jeżeli świadomie budujemy swoją miłość, w oparciu nie tylko o uczucia, ale i o rozum, i decyzję o wspólnym budowaniu życia i walki o zbawienie ukochanej osoby, czas po zakochaniu może być równie piękny. Świadomość języków miłości może nam w tym pomóc.

Na koniec warto wspomnieć też o tym, że miłość małżeńska jest skarbem całej rodziny. Jeżeli miłość między małżonkami jest widoczna, bardzo pozytywnie wpływa to na ich dzieci. Nie można dać dziecku większego skarbu niż wzajemna miłość rodziców.

Julia Bednarek HR


Studentka 3 roku dietetyki klinicznej na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu, pracuje jako instruktorka wspinaczki i prowadzi Soultrace - Ogólnopolski Projekt sportowo-ewangelizacyjny. W wolnych chwilach chodzi po górach i uprawia wszelakie sporty od wspinaczki, przez enduro do frisbee. Lubi też pisać, podróżować i poznawać ludzi. Przed pandemią wolontariuszka wrocławskiego hospicjum, do czego ma nadzieję powrócić. W skautingu pełni służbę szefowej wrocławskiego Ogniska Młodych Przewodniczek im. świętej Filomeny i asystentki hufcowej ds. żółtej gałęzi. Przed złożeniem Fiat należała do Ogniska św. Edyty Stein.