Skauting a dobra materialne

Skauting to ruch wychowawczy dla dzieci i młodzieży. Rozwija on młodych w wielu różnorakich dziedzinach, przygotowując ich do dorosłego i świadomego życia w społeczeństwie. Bardzo ważnym tematem, jest wychowanie do posiadania dóbr materialnych. Zgodnie z definicją dobra materialne to materialne środki zaspokajania potrzeb ludzkich.[1] W dzisiejszych czasach kapitalizmu i wolnego rynku jest szczególnie ważne, aby przygotować młodych do rozsądnego dysponowania dobrami materialnymi. Należy zwrócić również uwagę na przeszłość i wszelkiego rodzaju socjalistyczne doktryny.

W naszym Stowarzyszeniu już od pierwszego etapu formacji, a więc od Żółtej Gałęzi, staramy się kształtować w młodych ducha ubóstwa. Jest to kontynuowane poprzez rozwój w Gałęzi Zielonej. Pełny nacisk kładziony jest jednak dopiero podczas formacji w Gałęzi Czerwonej, gdzie wybrzmiewa to podczas Wymarszu Wędrownika: czy chcesz (…) zachować przez całe życie ducha ubóstwa?[2] Należy jednak pamiętać, że ubóstwo to przede wszystkim cnota chrześcijańska, która nie polega na nędzy czy abnegacji. Sam Jezus w swoim nauczaniu wskazywał na to, że dobra materialne mogą być przeszkodą w osiągnięciu Królestwa Niebieskiego.[3] Jednak nawoływał przede wszystkim do duchowego ubóstwa, które polegało na wysuwaniu na pierwszy plan sfery duchowej, a ukryciu sfery materialnej na drugim planie. Człowiek ubogi wszystko co najważniejsze ma „u Boga”. Nie oznacza to jednak, że na ziemi nie ma nic. Skauting również wpisuje się w to nauczanie, mówi o tym chociażby 9. Punkt Prawa Harcerskiego: harcerz jest gospodarny i troszczy się o dobro innych. Aby być gospodarnym trzeba wcześniej coś posiadać. Nie da się gospodarować nie mając nic. Również Wilczki mimo młodego wieku uczone są gospodarności, gdyż jedno z zadań na pierwszą gwiazdkę brzmi: jesteś oszczędny, zgromadzisz część kwoty na wyjazd gromady.[4] Mimo że skauting chce uniknąć we wszystkich dziedzinach różnych form materializmu[5], to posiadanie dóbr materialnych samo w sobie nie jest niczym złym. Istotny jest nasz stosunek do nich oraz to, co z nimi robimy. Należy też pamiętać, że ubóstwo to nie dziadostwo.[6]

Lata 30. i 40. XIX wieku to narodziny socjalizmu. Doktryna ta głosiła równość stanu posiadania oraz brak własności prywatnej. Wszystkie dobra materialne według socjalistów powinny być wspólne i rozdzielone równo między całe społeczeństwo. Taki pogląd własności wspólnej jest jednak szkodliwy dla pracownika, bowiem celem, ku któremu bezpośrednio zmierza pracownik, jest zdobycie dobra materialnego i posiadania go wyłącznie jako swoje i własne. (…) Zmiana zatem posiadania z prywatnego na wspólne, do której dążą socjaliści, pogorszyłaby warunki życia wszystkich pracowników pobierających płacę, ponieważ odebrałaby im swobodę używania płacy na cele dowolne, a tym samym także nadzieję i możność pomnożenia majątku rodzinnego i polepszenia losu.[7] Własność wspólna godzi więc w podstawowe prawo człowieka, prawo do wolności. Co więcej zagraża ona w bardzo dużym stopniu rodzinie. Ojciec i matka troszczą się bowiem o utrzymanie swoich dzieci. W sytuacji, w której dobra materialne są wspólne, to nie rodzina troszczy się o potrzeby materialne. Następuje więc rozpad rodziny, ponieważ państwo zajmuje rolę należną rodzicom, wchodzi w ich kompetencje.

Socjalizm jest również sprzeczny z zasadami Skautingu, ponieważ Skauting stawia bardzo mocno na rodzinę. Już w pierwszym punkcie Zasad Podstawowych czytamy, że obowiązki Harcerza rozpoczynają się w domu.[8] Mamy więc duży nacisk na rolę rodziny, bowiem skauting uważa się, obok szkoły, za komplementarny wobec rodziny, do której dziecko należy przede wszystkim.[9] Oczywiście, gdy rodzina znajdzie się większych trudnościach, państwo powinno wspomóc ją w wyjściu na prostą, jednak są to wyjątkowe przypadki, w których dopuszcza się ingerencje państwa w działanie rodziny.

Socjalizm ma również bardzo szkodliwy wpływ na społeczeństwo. Gdy wszystkie dobra materialne są wspólne pracownicy stopniowo tracą bodziec do pracy, przestają dostrzegać w pracy interes, ponieważ nie oni będą czerpać korzyści z wykonanej przez siebie pracy. W konsekwencji prowadzi to do wyczerpywania się bogactwa, a co za tym idzie, do sprowadzenia wszystkich do poziomu biedy. Innym niebezpieczeństwem jest rozwinięcie się w społeczeństwie przekonania, że wszystko im się należy i wszystko powinni dostać, a więc postaw roszczeniowych.

Skauting ma na celu wychowanie młodych ludzi jako świadomych członków społeczeństwa, biorących udział w jego życiu i dbających o dobro wspólne. Musi sprzeciwiać się więc tego typu formom upadku i degeneracji społeczeństwa. Możemy cofnąć się do samego momentu powstania świata, kiedy Bóg stwarza człowieka i daje mu ziemię na własność. Ziemia staje się źródłem utrzymania człowieka. Poprzez pracę człowiek czyni ją sobie poddaną, część ziemi staje się jego własnością. Widzimy więc początek własności indywidualnej i posiadania dóbr materialnych.[10] W obecnych czasach coraz większego znaczenia nabiera forma własności jaką jest własność wiedzy, techniki i umiejętności. Kraje uprzemysłowione polegają na tym bardziej niż na zasobach naturalnych.

W dzisiejszych czasach, kiedy większość krajów ma za sobą klęskę socjalizmu, na pierwszy plan wysuwa się model gospodarczy jakim jest kapitalizm. Warto jednak zastanowić się, czy jest to właściwa droga rozwoju gospodarczego. Jeśli mianem „kapitalizmu” określa się system ekonomiczny, który uznaje zasadniczą i pozytywną rolę przedsiębiorstwa, rynku, własności prywatnej i wynikającej z niej odpowiedzialności za środki produkcji oraz wolnej ludzkiej inicjatywy w dziedzinie gospodarczej, na postawione wyżej pytanie należy z pewnością odpowiedzieć twierdząco (…). Ale jeśli przez „kapitalizm” rozumie się system, w którym wolność gospodarcza nie jest ujęta w ramy systemu prawnego, wprzęgającego ją w służbę integralnej wolności ludzkiej i traktującego jako szczególny wymiar tejże wolności, która ma przede wszystkim charakter etyczny i religijny, to wówczas odpowiedź jest zdecydowanie przecząca.[11] Widać więc, że to rozwój ma służyć jednostce, a nie jednostka rozwojowi. Nie ma nic złego w zarabianiu i osiąganiu zysków, należy jednak pamiętać, że to człowiek i jego dobro muszą znaleźć się na pierwszym miejscu. Kościół uznaje pozytywną rolę zysku jako wskaźnika dobrego funkcjonowania przedsiębiorstwa: gdy przedsiębiorstwo wytwarza zysk, oznacza to, że czynniki produkcyjne zostały właściwie zastosowane a odpowiadające im potrzeby ludzkie — zaspokojone. Jednakże zysk nie jest jedynym wskaźnikiem dobrego funkcjonowania przedsiębiorstwa. Może się zdarzyć, że mimo poprawnego rachunku ekonomicznego, ludzie, którzy stanowią najcenniejszy majątek przedsiębiorstwa, są poniżani i obraża się ich godność. Jest to nie tylko moralnie niedopuszczalne, lecz na dłuższą metę musi też negatywnie odbić się na gospodarczej skuteczności przedsiębiorstwa. Celem zaś przedsiębiorstwa nie jest po prostu wytwarzanie zysku, ale samo jego istnienie jako wspólnoty ludzi, którzy na różny sposób zdążają do zaspokojenia swych podstawowych potrzeb i stanowią szczególną grupę służącą całemu społeczeństwu. Zysk nie jest jedynym regulatorem życia przedsiębiorstwa; obok niego należy brać pod uwagę czynniki ludzkie i moralne, które z perspektywy dłuższego czasu okazują się przynajmniej równie istotne dla życia przedsiębiorstwa.[12] Kapitalizm więc, mimo że jest zdecydowanie lepszy od socjalizmu, to jednak niesie w sobie niebezpieczeństwo wyzysku pracowników oraz utraty człowieczeństwa na rzecz hedonistycznego materializmu.

Podsumowując, widać bardzo duży związek między nauczaniem Kościoła, a rozwojem człowieka w naszym Stowarzyszeniu. Wśród wilczków staramy się przeciwdziałać złym cechom, które wszystkie dzieci w tym wieku posiadają. Przede wszystkim dziecięcemu egoizmowi, który w bezpośredni sposób łączy się z posiadaniem dóbr materialnych. Poprzez gry, zabawy oraz proste aktywności wychowujemy wilczka, który ma oczy i uszy otwarte i dzięki temu myśli najpierw o innych.[13] Wilczka, który jest wstanie pozbyć się swojego egoizmu i podzielić się z innym dobrami, które posiada. Nie ma znaczenia, czy jest to nowa zabawka, czy zwykła kanapka z serem podczas drugiego śniadania. Każde takie działanie ma ogromne znaczenie i jest pierwszym krokiem na drodze wychowania człowieka, który potrafi z rozsądkiem dysponować posiadanymi dobrami materialnymi. Kogoś, dla kogo drugi człowiek, a nie posiadanie dóbr, jest najwyższą wartością, mimo panującego w dzisiejszych czasach konsumpcjonizmu.

Postawę tę kształtuje się w gromadzie również poprzez czerpanie z życia świętego Franciszka z Asyżu, który nawoływał do dzielenia się i nie przywiązywania zbyt dużej wagi do posiadanych dóbr materialnych. Ta życiowa postawa świętego kontynuowana jest zresztą podczas dalszych etapów rozwoju. Proste mundury wędrownicze bez zbędnych zawieszek czy też brązowe chusty nie wzięły się znikąd.

Założycielowi skautingu również leżało na sercu kształtowanie umiejętności rozsądnego używania dóbr materialnych. Robert Baden-Powell mówił o tym w ten sposób:

Głupie skrzaty, podobnie jak małpki Bunderlog i jak wszystkie kpy na dwu nogach – gdy tylko mają trochę pieniędzy, natychmiast je wydają na pierwszą lepszą przyjemność – na przykład na kino. Ale roztropny chłopiec chowa je do skarbonki póki nie zbierze większej sumy, z której dopiero może sobie coś na przyjemności czasem przeznaczyć.[14]

Najistotniejszą rzeczą w tym wszystkim jest to, aby pamiętać, że człowiek używając tych dóbr powinien uważać rzeczy zewnętrzne, które posiada, nie tylko za własne, ale za wspólne w tym znaczeniu, by nie tylko jemu, ale i innym przynosiły pożytek.[15]


[1] Encyklopedia PWN, https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/dobra-materialne;3893235.html.

[2] Ceremoniał Przewodniczek i Skautów Europy, wydanie 2, Warszawa, 2012.

[3] Ewangelia według św. Marka 10, 17-30.

[4] Mowgli, Warszawa, 2015.

[5] Karta Skautingu Europejskiego, http://skauci-europy.pl/o-nas/dokumenty-podstawowe-symbolika/kartaskautingu-europejskiego

[6]  Daniel Staszewski, Konferencja Skype, data nieznana.

[7]  Leon XII, Rerum Novarum, Rozdział I Rozwiązanie fałszywe: socjalizm.

[8]  Zasady Podstawowe Skautingu Europejskiego, http://skauci-europy.pl/o-nas/dokumenty-podstawowesymbolika/zasady-podstawowe-skautingu-europejskiego

[9]  Karta Skautingu Europejskiego, http://skauci-europy.pl/o-nas/dokumenty-podstawowe-symbolika/kartaskautingu-europejskiego.

[10] Księga Rodzaju, 1, 28-31.

[11] Jan Paweł II, Centesimus annus, 42.

[12] Tamże, 35.

[13] Prawo Wilczka, http://skauci-europy.pl/o-nas/dokumenty-podstawowe-symbolika/prawo-wilczka

[14] Sir Robert Baden-Powell, Wilczęta, T. I, Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 2014.

[15]  Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, 69; 71. 6.

Fot. na okładce: Tadeusz Chabiera

Karol Chomoncik


Były Akela, następnie asystent namiestnika wilczków. Z wykształcenia informatyk, jednak jego wielką pasją pozostaje historia. Nie pogardzi również dobrą książką - szczególnie Tolkienem i Sienkiewiczem. W pozostałym czasie grywa w planszówki lub w tenisa ziemnego.

Mniej znaczy więcej – o przygotowaniach do OPP opowiada ekipa Namiestnictwa Przewodniczek

Już niedługo, w trzecim tygodniu września, od 17 do 19 dnia miesiąca, wszystkie przewodniczki z Polski zjadą się do Sanktuarium Matki Bożej Gidelskiej.  To wyjątkowe wydarzenia ma bardzo siostrzany i skautowy charakter. Więcej o przygotowaniach, znaczeniu i tegorocznej edycji opowiadają nam organizatorki – Justyna i Ania.

Ogólnopolska Pielgrzymka Przewodniczek, fot.: Monika Wójcik

Szymon: Drogie Panie, na początek opowiedzcie coś o sobie, kim jesteście, co robicie i jak angażujecie się w organizację tegorocznej pielgrzymki?

Ania: Jestem Namiestniczką Przewodniczek i w tym roku z razem Justyną, która jest szefową OPP, organizuję pielgrzmkę. Wcześniej przez trzy lata ja byłam szefową tego wydarzenia. Tak się tu znalazłam.

Justyna: Jestem asystentką namiestniczki, w ostatnim roku byłam asystentką hufcowej od czerwonej gałęzi. W tym roku jestem szefową OPP, a w poprzednich latach pomagałam w przygotowaniach. Postanowiłam jednak zaangażować się bardziej, bo uważam, że to wspaniałe wydarzenie.

Szymon: Czy dobrze kojarzę, że miałaś coś wspólnego z Euromootem?

Justyna: Dokładnie tak, razem z Karolem Kucharem odpowiadałam za naszą polską ekipę przygotowującą Euromoot.

Szymon: OPP – co właściwie oznacza ten tajemniczy skrót?

Justyna: Ogólnopolska Pielgrzymka Przewodniczek.

Szymon: OPP, to pielgrzymka inna niż pozostałe ponieważ…

Justyna: Dla mnie inna ponieważ uczestniczą w niej tylko dziewczyny, kobiety, przewodniczki i jest skautowa. Skautowa i kobieca. 

Ania: Jest to pielgrzymka, na której wszystkie się znamy. Nie jesteśmy dla siebie obce. Idzie się w swoim ognisku, które jest wspólnotą. Nie są to ludzie anonimowi i przypadkowi. Nawet, jeśli się nie znamy z imienia, to jesteśmy przewodniczkami, tworzymy wspólnotę przewodniczek. To jest dla mnie najbardziej wyjątkowe. Choć, gdy patrzy się z boku, to pielgrzymka jak pielgrzymka – idziemy w kolumnie, czasami śpiewamy, celem wędrówki jest sanktuarium maryjne, Gidle są niedaleko Jasnej Góry.

OPP, fot.: Monika Wójcik

Szymon: Dlaczego ta pielgrzymka jest skautowa? Kiedy można to zauważyć?

Justyna: Myślę, że w charakterystycznych dla czerwonej gałęzi. Bycie w ognisku, gotowanie na ogniu, Godzina Światła, Jutrznia, spanie w namiotach, proste życie. Wyruszamy w drogę i żyjemy w prostocie drogi, co jest charakterystyczne dla czerwonej gałęzi i skautów. Ale też dla pielgrzymów.

Ania: Mamy też wieczorną ekspresję. To wszystko, to są  standardowe elementy wędrówki, które są obecne w czerwonej gałęzi, w ogniskach.

Szymon: Gidle to piękne, ukryte wśród pól sanktuarium Matki Bożej przyzywanej jako Uzdrowicielki Chorych. Nie należy do najbardziej znanych. Jak to się stało, że przewodniczki z całego kraju pielgrzymują właśnie tam?

Ania: Miejsce zostało wybrane w 2017 roku. Wtedy po raz pierwszy odbyła się tam pielgrzymka. Szukałyśmy miejsca, które mogłoby co roku nas przyjmować. Wcześniej sanktuaria się zmieniały. Gidle zostały wybrane też z praktycznego punktu widzenia. Są mniej więcej w centrum Polski.Dominikanie, kustosze sanktuarium, gościnnie nas przyjęli. Już piąty raz, uwzględniając przerwę na pandemię, czwarty, będziemy w tym miejscu.

Szymon: Potwierdzam, że Ojciec Przeor bardzo pozytywnie wyraża się na Wasz temat. Gdy spotkałem go z Zastępowymi i usłyszał hasło ,,Skauci Europy”, to wiedział, o co chodzi i zachwalał współpracę z Wami.

Ania: Oj tak! My również uwielbiamy Ojca przeora.

Szymon: Ile osób brało udział w pielgrzymce na przestrzeni lat?

Ania: Zawsze było około 250-300 osób. Możemy powiedzieć, że około 300. Ile dokładnie osób pojawi się w tym roku wie Justyna, jesteśmy świeżo po zamknięciu zapisów.

Justyna: Na chwilę obecną mamy zgłoszonych 280 osób, czyli bardzo możliwe, że pojawi się ostatecznie około 300.

Szymon: Wspomniałyście o różnych elementach skautowych na pielgrzymce, a jaki jest jej plan, przebieg? Czy z każdym dniem wiąże się jakaś charakterystyczna aktywność?

Ania: W tym roku troszkę zmieniłyśmy, ale zacznijmy od stałych elementów. Dzień pierwszy jest dniem dla ogniska. Nie wymyślamy, skąd dziewczyny idą. Mają podane dokąd mają dotrzeć, ale  same planują sobie trasę. Zawsze jest adoracja, droga, ekspresja sobotnia, nabożeństwo powitalne, po dotarciu do sanktuarium w Gidlach. Pobyt w bazylice rozpoczynamy od nawiedzenia figurki Maryi. W niedzielę jest uroczysta niedzielna Msza Święta, apel i spotkanie z gościem. Małym dodatkiem są spotkania w gałęziach, kiedy.  namiestniczki przedstawiają plany na rok. To taki bonus.

Szymon: Czy w tym roku są jakieś zmiany?

Ania:  Zawsze było tak, że adoracja była w sobotę. W tym roku przesunęłyśmy ją  na piątek. Dzięki temu sobota nie jest tak bardzo intensywna, jak było to do tej pory.

Szymon: Czyli adoracja odbywa się w tym roku bardziej lokalnie na trasach?

Ania: Nie do końca, ponieważ odbędzie się, gdy już wszyscy dojdą na miejsce noclegu. Trwa mniej więcej godzinę. Połączona jest z obrzędem nałożenia krzyży. Wy też chłopaki macie krzyż pielgrzymkowy. My mamy krzyż metalowy. Gdy ktoś dostaje go na pielgrzymce, to nosi już do końca życia. Z tym samym krzyżem przyjeżdża się na kolejne pielgrzymki. Jeśli ktoś pojawi się pierwszy raz, to właśnie wtedy otrzyma go po raz pierwszy.

Szymon: Kto bierze udział w przygotowaniu ekspresji? Czy ogniska mogą się zgłaszać? Jest jakiś konkurs? Czy może wyznaczacie?

Justyna: Podejście do tematu ekspresji zmieniało się wielokrotnie. Kiedyś ognisko, które przygotowywało ekspresję wybierało następne, które za rok ją przygotuje. Później przeszłyśmy do formy konkursowej i przez dwa lub trzy lata to działało. W tym roku ekspresję przygotuje ekipa namiestnictwa we współpracy z chętnymi przewodniczkami.

Ania: Dokładnie! Jak słyszysz, my na Pielgrzymce Przewodniczek szukamy, zmieniamy, eksperymentujemy. Co roku jest inaczej. Są stałe punkty programu, ale mogą być w inny dzień. Pielgrzymka pozostaje niespodzianką i nigdy nie wiadomo do końca, co Cię czeka.

Szymon: Zatem, czy warto, a raczej dlaczego warto wziąć udział w OPP?

Justyna: Pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy, to po to, by dziewczyna, przewodniczka zobaczyła, że nie jest sama; że nie istnieje tylko jej ognisko. Są inne środowiska i przewodniczki. Jest nas naprawdę dużo. To daje poczucie wspólnoty, gdy widzi się trzysta dziewczyn, które wspólnie się modlą. Tym co nas łączy jest skauting i Pan Bóg. To daje poczucie siły i pozytywnie nakręca do działania w swojej jednostce. Ze mną, w nieznane, wyrusza trzysta przewodniczek, to piękne. Dla mnie to bardzo ważne.

Ania: Nie bez powodu pielgrzymka jest na początku roku. Chcemy ten rok zawierzyć Bogu. Podejmowanie służby nie przychodzi bez wysiłku. Dla tych, którzy przeżyli obozy, wędrówki, wędrówki i obozy szkoleniowe, to nabranie sił na nowy rok pracy. Są to swego rodzaju rekolekcje w drodze.

OPP, fot.: Monika Wójcik

Szymon: Rok 2021 wiąże się z pewnymi zmianami, co jeszcze będzie charakterystyczne? Czy możecie zdradzić temat, dane zaproszonych gości, powiedzieć coś więcej o ekspresji?

Justyna: Zawsze jest temat przewodni. W tym roku to ,,Mniej znaczy więcej” słowa zaczerpnięte z Encykliki papieża Franciszka. Będzie to temat przewodni. Można zobaczyć to na naszym fanpage’u na Facebooku, bo opiekun duchowy brat Szymon, kapucyn, nagrał film, w którym tłumaczy, o co chodzi w tym haśle. Będziemy nad nim zatrzymywać się w Godzinach Światła, homiliach, rozważaniach. Będzie przestrzeń, by się nad tym zastanawiać i rozważyć tę encyklikę i ten temat.

Ania: Jeśli chodzi o ekspresję, to tutaj idziemy tematycznie w stronę czerwonej metody. Będziemy mówić o formacji przewodniczki, o kolejnych szlakach, o FIAT . Będziemy się dzielić. Będą świadectwa ciekawych osób. Będzie ona mocno czerwona. Myślę, żę będzie dla niektórych porządkująca i systematyzująca. Będziemy mieć też dwa obrzędy FIAT, w piątek i sobotę.

Szymon: Myślę, że wiem już dostatecznie dużo, ale możecie jeszcze coś dodać. Może podzielcie się, czym OPP jest dla Was.

Ania: Myślę, że jeśli chodzi o przewodniczki, które to będą czytać, bo to je mogę zaprosić, to myślę, że to wyjątkowy czas. Czas rzeczywiście przygotowany dla nich. Wystarczy przyjechać i być. Warto być i jak najlepiej ten czas wykorzystać.

Szymon: A czy jest miejsce dla kogoś z zewnątrz?

Ania: Oczywiście! Można zapraszać swoje koleżanki. Każda przewodniczka może kogoś zabrać. Zaopiekujemy się i przygarniemy.

Justyna: Zdarza się, że jest ktoś z zewnątrz, w tym roku przyjeżdżają przewodniczki z Francji i zostaną przypisane do jakiegoś ogniska. Myślę, że dla kogoś z zewnątrz to idealna okazja, by rozpocząć swoją przygodę ze skautingiem. Ania: Ja też myślę, że to super wydarzenie na początek roku harcerskiego. Można wszystko oddawać Bogu i zaufać, bo będzie dobrze.

Fot. na okładce: Archiwum Skauci Europy

Szymon Helbin


Drużynowy z Krakowa, asystent hufcowego ds. harcerzy. Drużynowy od 2017 roku. Zafascynowany metodą Samodzielnych Zastępów oraz twórcą katolickiego skautingu o. Jakubem Sevinem. Pochodzi z Radziechów koło Żywca, a na codzień mieszka, pracuje i studiuje w Krakowie. Prywatnie nauczyciel szkół Sternika z Krakowa zainteresowany edukacją spersonalizowaną.

Dlaczego warto wracać do lektur szkolnych?

Każdy z nas powinien poświęcać, z rozsądkiem i umiarkowaniem, wolny czas na odpoczynek. Nie jest niczym złym spędzanie go na odbieraniu treści należących do tak zwanej kultury popularnej, jak seriale telewizyjne, filmy hollywoodzkie, gry video czy muzyka rozrywkowa. Czasem jednak może nas najść ochota na obcowanie z kulturą wysoką. Wycieczka do muzeum czy obejrzenie filmu, na przykład, z watykańskiej listy ważnych i wartościowych filmów fabularnych. Możemy również zdecydować się na literaturę wysoką. Co jednak wybrać? W tym wypadku zaskakująco pomocne mogą być lektury szkolne.

W medialnych dyskusjach nad kanonem lektur szkolnych często za jego główny cel uważa się promowanie czytelnictwa. Jest to tylko częściowo prawda. Taką rolę spełniają, przede wszystkim, tytuły dedykowane młodszym klasom szkoły podstawowej. Choć i niektórym z nich nie można odmówić uniwersalnej wartości, o czym dobrze wiedzą wszyscy, który zetknęli się, na przykład, z „Księgą dżungli”. Głównym i najważniejszym celem kanonu lektur w starszych klasach szkoły podstawowej i szkole średniej jest natomiast przedstawienie  „w pigułce” najważniejszych nurtów kultury polskiej i europejskiej. Wynika to ze specyfiki przedmiotu jakim jest język polski, na którym, poza gramatyką rodzimego języka, uczniowie zapoznają się z historią literatury i kultury. Oczywiście, kanon lektur jest zbiorem ustalanym ministerialnie, co może sugerować jego arbitralność, ale utwory Kochanowskiego, Mickiewicza, Słowackiego, Prusa, Sienkiewicza czy Wyspiańskiego były zalecane młodym do czytania od kiedy po 1918 roku odradzała się polska oświata, a niektóre z nich nawet wcześniej, w szkołach zaborców. Są to dzieła, które w znacznym stopniu uformowały ducha naszego narodu. Fakt, że nadal można trafić na dyskusje o wpływie literatury romantycznej na pokolenia powstańców czy talencie literackim i zasługach Sienkiewicza dla polskiej kultury tylko potwierdza ciągłą aktualność ich dzieł. Natomiast w przypadku literatury europejskiej  w kanonie znajdują się utwory, które wywarły wpływ na umysły całego świata, jak chociażby dramaty Szekspira.

Święty Krzyż 2013, fot. Paweł Przypolski

Nasuwają mi się dwie taktyki wykorzystania kanonu lektur do nawigowania po wodach literatury pięknej. Pierwsza, szczególnie przydatna w przypadku literatury dawnej, przedromantycznej, to zwrócenie uwagi na utwory, które poznajemy w czasie naszej edukacji szkolnej jedynie we fragmentach. Zwrot ku „pełnym wersjom” pozwoli nam budować na tej wiedzy o utworze i jego kontekście, która jeszcze nam w głowach została, a zarazem pozwoli, przez zetknięcie się z całością, uzupełnić luki. A przecież tylko fragmentarycznie poznajemy eposy Homera, „Boską komedię” Dantego czy nawet „Chłopów” Reymonta.

Druga taktyka jest już bardziej zindywidualizowana. Warto, moim zdaniem, spróbować powrócić do lektur, które były trudne, wynudziły albo zdawały się niezrozumiałe. Być może jeżeli pochylić się nad nimi „na spokojnie”, w wolnej chwili; bez presji czasu i widma oceny za znajomość treści a zarazem dysponując już jakąś uprzednią wiedzą o nich, będzie się je nam czytało zupełnie inaczej. Jeśli nadal męczą i nudzą – nie ma problemu, można zawsze zrezygnować lub odłożyć je na później.

Literatura, o ile ktoś nie zajmuje się nią naukowo czy finansowo, pełni w naszym życiu rolę, przede wszystkim, rozrywkową. Jak pisałem we wstępie, nie ma nic złego w tym, gdy odpoczywamy przy kryminałach, reportażach czy fantastyce. Warto jednak raz na jakiś czas sięgnąć po tak zwaną literaturę wysoką. Przede wszystkim, poszerzy ona nasze horyzonty, być może przedstawi jakieś wartościowe zagadnienie czy ważny problem związany z ludzkim losem. Nie można też zapomnieć, że są to zazwyczaj, pod względem językowym, utwory misternie skomponowane i być może sam akt czytania dostarczy nam odczuć estetycznych. W wyborze takich tytułów lektury szkolne zdają mi się solidnym fundamentem, na którym warto budować.

Gra „Wojna na Północy”, Eurojam 2014, fot. Krzysztof Żochowski

Fot. na okładce: Krzysztof Żochowski

Ignacy Wiński


Urodzony w roku 1998, przyrzeczenie w ostatnich dniach 2010 roku. Przez ostatnie parę lat Akela 5 Gromady Lubleskiej, prywatnie student. Zanteresowania: filozofia i historia idei, kultura i popkultura, modelarstwo.

Pewność. Listy Starszego Brata do Młodszego #5

Drogi czytelniku!

Jeżeli po raz pierwszy czytasz artykuł z cyklu „Listy Starszego Brata do Młodszego”, to zachęcam Cię, abyś najpierw zapoznał się ze wstępem znajdującym się na początku pierwszego artykułu: https://przestrzen.skauci-europy.pl/2021/04/poczatek-listy-starszego-brata-do-mlodszego-1/ Zaś zaznajomionych z cyklem czytelników zapraszam do lektury kolejnego listu.

***

Drogi Fryderyku!

Nie uwierzysz, co wczoraj odkryłem. Jak pewnie pamiętasz, kilka lat temu miałem niebieskiego seata leona z silnikiem benzynowym o pojemności 1.6 litra. Silniki o tej pojemności występowały w wersjach ośmio- lub szesnastozaworowych. Przez cały czas, gdy jeździłem seatem, byłem święcie przekonany, że pod maską posiadam lepszą, szesnastozaworową jednostkę. Pamiętam nawet, że dość mocno pokłóciłem się z moim kolegą, który twierdził, że silnik tamtego seata ma tylko osiem zaworów. Wczoraj, po rozmowie z żoną (o czym za chwilę), coś mnie tknęło, żeby wpisać w internecie kod silnika, który jeszcze miałem gdzieś zapisany. Po przewertowaniu kilku stron okazało się, że to JA byłem do tej pory w błędzie, a mój kolega miał rację. Silnik seata miał osiem zaworów. A wydawało mi się, że mam rację.

Za sprawdzanie kodu silnika wziąłem się po rozmowie z żoną na temat jednej kwestii z poprzedniego listu. Nie po raz pierwszy wyszło na jaw, że Maria to naprawdę mądra kobieta. Okazuje się bowiem, że trochę pospieszyłem się z opinią co do nocowania w jednym namiocie. Żona zwróciła mi uwagę na to, że podejście dziewczyn nie zawsze jest takie samo jak nasze. Może się na przykład zdarzyć, że Klarze pod wpływem zakochania: będzie głupio odrzucić propozycję podzielenia jednego namiotu na dwie części, mimo że tak naprawdę wolałaby zabrać dwa osobne. Maria również wybiła mi z głowy (mnie wiecznemu idealiście) to, że w takich dość prywatnych sytuacjach za każdym razem człowiek zachowa się jak trzeba i jak wcześniej sobie ustalił. Gdyby istniała pewność co do tego, że zawsze będzie czyniło się dobrze, to nie byłoby problemu z grzechem. Dlatego, po powtórnym zastanowieniu się, myślę, że jednak lepiej trochę się nadźwigać nosząc dwa namioty lub jeden z dwoma osobnymi komorami i spać spokojniej, niż być pewnym swojego zachowania tak jak ja byłem pewny posiadania szesnastozaworowego silnika.

Ta i inne sprawy powodują, że z upływem lat coraz bardziej uczę się pokory. Życie rodzinne, a w szczególności dzieci bardzo szybko weryfikują przyzwyczajenia i przekonania, co do których dotychczas miało się pewność, że są jak najbardziej słuszne i dobre. W tego typu sytuacjach przypominam sobie fragment z tekstu Wymarszu, który złożyłem już wiele lat temu: „Czy chcesz z pokorą we wszystkim szukać prawdy i dobrowolnie jej służyć, nie przytłaczając innych wagą swoich odkryć?”. I niekiedy sobie myślę, czy czasem nie przytłaczam innych swoimi odkryciami, choćby w tych listach do Ciebie. Ale jak tu nie przytłaczać, jak ja się na tym wszystkim znam? /ręcznie dorysowana buźka z mrugającym okiem/

Pozdrawiam serdecznie

Twój Starszy Brat Teodor

Fot. na okładce: Marcin Jędrzejewski

Piotr Wąsik


Wilczek, harcerz, wędrownik. Następnie akela i szef kręgu. A to wszystko w Radomiu. Działa w Namiestnictwie Wędrowników. Niepoprawny fan polskiej Ekstraklasy.

O personalizacji wychowania wśród Skautów słów kilka

Personalizm chrześcijański

Nim przyjrzymy się, jak wygląda personalizacja wychowania Skautów Europy, musimy najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie: czym jest personalizm, a zwłaszcza personalizm chrześcijański, który nas dotyczy. Najprościej możemy zdefiniować go jako pogląd filozoficzny, który pojawił się w pierwszej połowie XX wieku. Zyskał on dużą popularność w świecie chrześcijańskim, a do czołowych filozofów personalizmu możemy zaliczyć kardynała Karola Wojtyłę i profesora Czesława Bartnika. Nurt ten stawia w centrum zainteresowań osobę, a nie społeczność. Postrzega Boga jako osobę, a nienaruszalna godność człowieka wypływa z dzieła Stworzenia. Podkreśla prymat moralności przed zyskiem, wartość pracy nad kapitałem, miłosierdzia nad sprawiedliwością. Według Jana Pawła II godność osoby jest wartością powszechną, którą uznają wszyscy ludzie poszukujący prawdy. Jeśli czynniki ekonomiczne zdominowałyby stosunki społeczne, to byłoby to sprzeczne z powołaniem, wyjątkowością osoby, jej naturą (i wartością w oczach Bożych).

Kim jest człowiek?

Dla Skautów Europy rozumienie człowieka, dziecka i rodziny wypływa z nauczania Kościoła, które bazuje na dziedzictwie kulturowym Europy Zachodniej – powstałego na dwóch filarach, antycznej Grecji i Rzymu. Człowiek to dziecko Boga, korona stworzenia. Jest on zdolny do kreowania siebie i twórczego wpływu na otaczający go świat. Powołanie go do relacji z Bogiem nadaje jego życiu, nawet temu doczesnemu, niezbywalną wartość[1].

Dziecko a rola rodziców w wychowaniu

Dziecko, które przychodzi na świat w rodzinie, jest darem Boga. Zostaje ono powierzone rodzicom przez Stwórcę, by otoczyli je miłością, wychowali. Dlatego to na rodzicach spoczywa odpowiedzialność za nowo powstałe życie. To właśnie rodzice, w zgodzie ze swoim sumieniem i poglądami, a nade wszystko z prawdą, winni troszczyć się o wychowanie swojego potomstwa. Władza państwowa i wspólnota religijna powinna umożliwić rodzicom wzrastanie ich dzieci w zgodzie z poglądami jakie wyznają. Rodzice mogą swój mandat wychowawczy powierzyć również organizacjom, wspólnotom, które swoją ofertą formacyjną wspomogą kształtowanie młodego człowieka prowadzone w domu rodzinnym[2].

Skauting ma wyręczać rodziców czy wspierać?

Jako Skauci Europy jesteśmy organizacją, która powstała, by pomóc rodzicom w dziele wychowania młodego pokolenia w duchu wartości chrześcijańskich[3]. Rozumienie człowieka w tym nurcie bazuje na wspomnianej powyżej kulturze zachodniej[4], charakteryzując osobę przez pojęcie personalizmu chrześcijańskiego[5] – dostrzegając jego niezaprzeczalną godność. Widać to w mianowaniu szefa pełniącego funkcje pedagogiczne w ruchu Skautów Europy, gdy nominatowi hufcowy zadaje pytanie czy jest świadomy odpowiedzialności za życie powierzonych sobie osób. We francuskim tekście wydźwięk tego pytania jest jeszcze silniejszy, bowiem pada tam sformułowanie czy nowowybrany szef gotów jest podjąć ,,odpowiedzialność za dusze”[6].

Mówimy o skautingu, czyli o…?

By mówić o wychowaniu spersonalizowanym Skautów Europy musimy nakreślić sobie, czym jest skauting oraz zdefiniować sam proces wychowania spersonalizowanego. Te dwa pojęcia staną się fundamentem dalszych rozważań.

Skauting to spotkanie ideałów wyrażonych w Prawie[7] i Przyrzeczeniu z naturalnymi mechanizmami pedagogicznymi występującymi w środowisku – banda podwórkowa, hierarchia, przywódca, odpowiedzialność każdego, przygoda, natura, pokonywanie siebie. Jest po prostu tą przestrzenią wolności młodych, która ma kształtować dojrzałych obywateli i dojrzałych chrześcijan. Skauting nie buduje okrętu, dostarcza jedynie pracowników[8]. Ta definicja wysnuta przez Zbigniewa Mindę – legendarnego naczelnika Skautów Europy w Polsce – najlepiej oddaje to, jak dzisiaj członkowie ruchu postrzegają organizację skautową z jej celami i zadaniami. Jest to instytucja wyrosła na fundamencie dzieła generała Roberta Baden-Powella – twórcy skautingu[9] – oraz Ojca Jakuba Sevina SJ – jezuity, który przy wsparciu wspomnianego angielskiego generała, rozpoczął tworzenie ruchu skautowego na kontynencie europejskim zaadaptowanego do mentalności katolickiej.

Czym jest ta personalizacja?

Wychowanie spersonalizowane to [10]proces opierający się na podejściu do każdego dziecka z poszanowaniem dla jego wolności i godność i w oparciu o pewien system wartości. Głosi on, że nie istnieje byt zbiorowy, jak klasa albo drużyna, ale poszczególne osoby z ich historiami – mocnymi i słabymi stronami; z wadami, nad którymi powinny pracować i zaletami, które warto rozwijać. Takie podejście wymaga jednak dobrego poznania wychowanka – jego zainteresowań i środowiska wzrostu: rodziny, otoczenia.

Wychowywać indywidualnie czy personalistycznie?

Nauki humanistyczne wyróżniają również podejście indywidualne[11]. O ile dla laika zarówno wychowanie spersonalizowane, jak i indywidualne będą zbliżone, o tyle warto poznać różnicę, która pomiędzy nimi zachodzi. W telegraficznym skrócie możemy przyjąć, że pierwsze pojęcie odnosi się do sytuacji, w której człowiek rozwija się w relacji nierzadko rezygnując (z wyższych pobudek) z własnego dobra dla innych. Człowiek spełnia się, gdy wybiera dobro. Wychowanie to proces wyboru dobra, a rezygnacji ze zła. Z kolei w drugim ujęciu człowiek upatruje szczęścia w realizacji wypływających z niego zamierzeń, celów i pragnień. Godność to konsekwencja wolności i pochodzi ona z człowieka. Rozróżnienia bardziej szczegółowego dokonują badacze zajmujący się pograniczem filozofii i pedagogiki. Odnosząc to do rzeczywistości szkolnej, w której występuje podstawa programowa, wychowanie indywidualne będzie zakładało, że uczeń opanuje zakres materiału wybierając swoją własną drogę i jest to priorytet całego procesu kształcenia. W szkole, dla której ważna jest personalizacja, nie jest istotny zakres materiału, bo jest on jedynie tłem do procesu wychowawczego – uczeń ma wzrastać jako osoba na wielu płaszczyznach. Oczywiście takie podejście nie może oznaczać lekceważenia wytycznych, ale przekierowuje spojrzenie na to, co naprawdę istotne.

W dalszej części tekstu postaramy się przyjrzeć elementom metody, które sprawiają, że formacja nie jest masowa – nie rozgrywa się na przestrzeni drużyny, czy nawet zastępu, lecz jest spersonalizowana – dotyczy każdego członka grupy osobno, bazując na jego pasjach, możliwościach, zaletach i zaangażowaniu, stwarzając pole do pracy nad własnymi wadami. Cały proces wychowawczy, ma sprawić, że osoba wzrasta w pięciu obszarach (charakter, zdrowie, wiara, zmysł praktyczny, duch służby) i dąży do najważniejszego celu w życiu, czyli świętości.

Obóz letni 2020, fot. Monika Wójcik

Spojrzenie na chłopca

Podstawową jednostką organizacyjną Skautów Europy jest zastęp, a więc grupa chłopców lub dziewcząt, będących bandą przyjaciół. Spotykają się oni, by przygotować się do rywalizacji z innymi zastępami, która ma miejsce podczas wyjazdów drużyny. W zastępie istotna jest każda osoba, bowiem przez swój wkład w pracę zastępu, a nade wszystko we własny rozwój, ma ona wpływ na wynik jaki osiąga grupa. W dobrze funkcjonującym zastępie harcerz posiada funkcję, którą pełni przez dłuższy czas i w obrębie której zdobywa doświadczenie, by się rozwijać i szkolić swoich kolegów, współtworząc zbiórki. Wśród funkcji podstawowych możemy wymienić: kucharza, liturgistę, topografa, sanitariusza, wodzireja czy sportowca. Podział może zostać dokonany w kluczu upodobań chłopców tworzących zastęp, ale i wbrew nim, aby pomóc im w bardziej wszechstronnym rozwoju. Na czele zastępu stoi nastolatek, który dysponuje cechami przywódczymi i cieszy się autorytetem. We współpracy z drużynowym organizuje on życie grupy. Powierza mu się to zadanie, by mógł on się lepiej rozwijać i by odpowiedzieć na jego najgłębsze naturalne potrzeby – bycie przywódcą bandy, posiadanie odpowiedzialności, możliwość działania i budowania autonomii.

O motorach słów kilka

Wyróżniamy pięć motorów[12], które mają warunkować pracę jednostki i oddziaływać na każdego chłopaka, motywując go do pracy. Są to:

1) odpowiedzialność, o której Baden-Powell pisał, że jest kluczem sukcesu[13]. W zastępie przejawia się w posiadaniu funkcji. Zaniedbanie tej odpowiedzialności będzie pociągało za sobą konsekwencje w postaci trudności całej grupy – słabszych wyników, a nade wszystko w jakości obozowania i życia na łonie natury, które jest wymagające;

2) działanie[14] – uczymy się poprzez działanie, błędy i wyciąganie wniosków. Harcerz sam poznaje świat, a widząc problem obiera konkretne drogi rozwiązania go – mniej lub bardziej dobre. Kadra nie interweniuje, o ile nie ma miejsce zagrożenie życia lub moralności, pozwalając uczyć się na sukcesach i porażkach. Dzięki temu działanie może być twórczym momentem w życiu chłopca;

3) system rad – głos każdego jest ważny i ma wpływ na działanie jednostki. Na każdej zbiórce, a pod koniec dnia na wyjazdach, odbywa się Rada Zastępu, podczas której każdy chłopiec, poczynając od najmłodszego ma podsumować dzień – przedstawić dobre i złe strony oraz to, co i jak chciałby, by zostało poprawione. Z tak zebranymi opiniami Zastępowi spotykają się z drużynowym przedstawiając zdanie chłopców oraz swoje problemy i sukcesy, wspólnie podejmując ustalenia na nadchodzące godziny;

4) interes – to, co robią harcerze musi być dla nich atrakcyjne i muszą oni znać sens swojej pracy. Chłopcy proponują tematykę gry rocznej, obierając motyw przewodni, który ich interesuje np. czasy rycerskie, wojny, powieści. Już na początku roku drużynowy z zastępowymi planuje, co istotnego i atrakcyjnego dla chłopców ma wydarzyć się na obozie. Na tej podstawie zastępy przez cały rok przygotowują się do niego na zbiórkach;

5) system zastępowy, który pokrótce omówiono wcześniej. 

Motory a personalizacja wychowania

W każdym z pięciu motorów dostrzegamy podejście spersonalizowane do wychowania młodego człowieka. To właśnie harcerz jest podmiotem wszelkich działań zastępu i przyjmując ideały, którymi żyje ta specyficzna grupa rówieśnicza, może mieć twórczy wkład życie swojej jednostki. Zastęp staje się miejscem realizacji młodzieńczych pasji, marzeń – drogą do wychowania i wejścia w dorosłość.

Chłopiec przychodzi do drużyny w wieku 12 lat i po kilku miesiącach wzajemnego poznawania rozpoczyna przygotowania do złożenia Przyrzeczenia, czyli obrania zasad, którymi żyje grupa za swoje[15]. Jest to czas, gdy zastępowy poznaje chłopca, a drużynowy także jego rodzinę i środowisko. Ma to pomóc wychowawcy w zaproponowaniu odpowiednich aktywności młodemu człowiekowi. Po Przyrzeczeniu rozpoczyna się czas wielkiej gry i przygody[16].  Chłopiec stara się o zdobycie stopnia wywiadowcy, dzięki któremu ma być użytecznym dla zastępu, czyli uzyskać minimum wiedzy pozwalające na twórcze uczestnictwo w grze i obozowaniu. Głównym warunkiem przyznawania stopni są starania danej osoby i jej zaangażowanie. Co prawda istnieją książeczki, które zawierają listę zadań. Jest to jednak tylko pewna propozycja, bowiem to w twórczym dialogu drużynowego i chłopca, powinny powstać zadania będące adekwatne do pasji, wrażliwości i możliwości danego harcerza. Tak, by mógł wzrastać w obrębie wszystkich obszarów, które skauting stara się rozwijać: zmysł praktyczny, zdrowie, wychowanie religijne, służba, charakter. Po zdobyciu wywiadowcy, dąży się do otrzymania ćwika. Stopień ten ma być okazją do porzucenia dziecięcego egoizmu[17]. Nie bez powodu podręcznik dla ćwika nosi tytuł ,,Zastęp liczy na Ciebie!” – jest to zachęta do dzielenia się umiejętnościami z młodszymi i troska o ich rozwój. W tym wieku chłopcy podejmują funkcję zastępowego, czyli lidera małej grupki, który w imieniu drużynowego prowadzi spotkania harcerzy. W próbie ćwika zadania mają być kompromisem pomiędzy minimum a maksimum możliwości danej osoby – mają być wyzwaniem spersonalizowanym do potrzeb i ambicji chłopca.

Od momentu uzyskania stopnia wywiadowcy harcerz ma prawo zdobywać sprawności. Sprawność, to konkretna umiejętność, to droga wielkiej przygody, poprzez którą młody człowiek może rozwijać swoje pasje, stając się bardziej użytecznym w zastępie, w domu, w parafii, szkole, ojczyźnie. Jest zawsze gotowy do służby i stawia sam sobie wyzwania, dzięki którym może nieść pomoc innym. Mistrzostwa poszukuje się u nauczycieli, mentorów – trzeba ich szukać. Wzorem ma być Jezus, który u boku Józefa zdobywał zawód cieśli. Wszystko po to, by powiedzieć, gdy zajdzie potrzeba : semper parati![18] – Jestem gotowy!, by sprostać wyzwaniom, które przede mną postawi życie.

SŁUŻBA WYCHOWANIU I RODZINIE

Fundamentalnym zadaniem dla każdego instruktora harcerskiego jest wsłuchanie się w oczekiwania rodzin, którym służy. To bowiem rodzice przekazują mu mandat wychowawczy, by kształtował ich dzieci w duchu wartości, które wyznają, zgodnie z metodą, której zaufali.

Szef jednostki powinien starać się dotrzeć do każdego rodzica i nawiązać z nim dialog, w którym pozna nie tylko swego wychowanka, lecz także bolączki dnia codziennego rodziny. Istotnym elementem jest nawiązanie kontaktu zarówno z matką, jak i ojcem dziecka, którzy w równym stopniu odpowiadają za wychowanie młodego człowieka. By lepiej realizować cel poznawania rodzin, oprócz wizyt w domach wychowanków, drużynowy powinien zadbać, by rodzice mogli zobaczyć się na zebraniach organizacyjnych, ale i przy okazji mniej oficjalnych spotkań na przykład przy okazji comiesięcznej Mszy Świętej Szczepu. Stwarza to naturalną przestrzeń do rozmowy i wymiany doświadczeń, zarówno rodziców z drużynowym, jak i rodziców między sobą. Niejednokrotnie rodzice chcieliby zaangażować się bardziej w życie drużyny, toteż przedstawianie im konkretnych problemów, z jakimi zmaga się jednostka i pozwalanie im na szukanie rozwiązań może stać się dobrą okazją do integracji i włączenia w działalność ruchu.

Okres nastoletni jest czasem buntu wobec rodziców. Dobrze prowadzony zastęp ma być przestrzenią, gdzie młody człowiek będzie mógł wyrazić swój sprzeciw wobec świata dorosłych. Doświadczenie pokazuje, że rodzice, którzy przymuszają dziecko do harcerstwa odnoszą odwrotny skutek niż ci rodzice, którzy wobec zaangażowania w skauting stawiają wymagania. Dziecko, które widzi, że aktywność w drużynie go kosztuje, stara się bardziej i jest to jego forma sprzeciwu – realizacji siebie, próbą wyrażenia młodzieńczego radykalizmu. W ten sposób zastęp staje się wymarzoną dla rodziców przestrzenią reakcji młodego człowieka na świat dorosłych. Dzięki właśnie formacji harcerskiej powinien on rozpocząć drogę samodoskonalenia w oparciu o cechy, zalety, którymi dysponuje, a także pracy nad wadami, których nie brak każdemu.

ZAKOŃCZENIE

W przedstawionej powyżej mnogości wątków pojawia się obraz wychowania spersonalizowanego, opartego na fundamencie chrześcijańskim, który ma pomóc młodemu człowiekowi stać się dojrzałym obywatelem i człowiekiem wiary. Bazując na pewnym kodeksie praw i wartości, młody człowiek – przy wsparciu środowiska harcerskiego i wychowawców – stara się kształtować siebie. Narzędziami ku temu stają się jego własne pasje, marzenia, dokonania, zalety, cechy charakteru. Dzięki interakcji z otoczeniem, dostrzega swoje wady, ale pracuje nad nimi. Wychowawca poprzez relację i poznanie chłopca, a także jego rodziny i środowiska, towarzyszy mu w odkrywaniu samego siebie i dojrzewaniu do odpowiedzialności i dorosłości.[19]


BIBLIOGRAFIA

[1] Jan Paweł II, Encyklika Evangelium Vitae o  wartości i nienaruszalności życia ludzkiego, Rzym 25 marca 1995.

[2] Deklaracja o wolności religijnej Dignitatis humanae, Sobór Watykański II, Watykan 1965

[3] Dyrektorium religijne Federacji Skautingu Europejskiego http://skauci-europy.pl/o-nas/dokumenty-podstawowe-symbolika/dyrektorium-religijne-fse

[4] Karta skautingu europejskiego http://skauci-europy.pl/o-nas/dokumenty-podstawowe-symbolika/karta-skautingu-europejskiego

[5]Janusz Mółka SJ, Personalizm chrześcijański podstawą życiowego sukcesu, https://ruj.uj.edu.pl/xmlui/bitstream/handle/item/30406/molka_personalizm_chrzescijanski_podstawa_zyciowego_sukcesu.pdf?sequence=1&isAllowed=y

[6] Ceremoniał przewodniczek i skautów Europy, Praca zbiorowa, Warszawa 2012

[7] Zasady Podstawowe Stowarzyszenia Harecerstwa Katolickiego, ,,Zawisza” Federacji Skautingu Europejskiego http://skauci-europy.pl/o-nas/dokumenty-podstawowe-symbolika/zasady-podstawowe-skautingu-europejskiego i Prawo Harcerskie http://skauci-europy.pl/o-nas/dokumenty-podstawowe-symbolika/prawo-harcerza

[8] Zbigniew Minda, Czym jest a czym nie jest skauting?, artykuł: http://www.zbigniewminda.pl/2013/02/czym-jest-czym-nie-jest-skauting-moje.html

[9]Robert Baden-Powell, Skauting dla chłopców (ang.: Scouting for boys), 1908

[10] Edukacja spersonalizowana, wywiad z Andrzejem Dunajskim prezesem wrocławskiego Stowarzyszenia na rzecz Edukacji i Rodziny „Nurt” rozmawia Krzysztof Kunert http://niedziela.pl/artykul/59183/nd/Edukacja-spersonalizowana

[11] Monika Jakubowska, Wychowanie personalistyczne a podejście indywidualne, [w:]Przygotowanie do wykonywania zawodu nauczyciela, praca zbiorowa, Kraków 2015.

[12] Kraal- podręcznik dla drużynowego, praca zbiorowa – konferencje z kursów szkoleniowych SHK ,,Zawisza” FSE, listopad 2001.

[13] Wskazówki dla skautmistrzów przełożył St. Sedlaczek na podstawie dzieła Lorda Baden-Powella, Dział wydawniczy naczelnictwa ZHP, 1930.

[14]Timothy D.Walker, Fińskie dzieci uczą się najlepiej, , 2017

[15] Na mój honor- książeczka na Przyrzeczenie, praca zbiorowa, Warszawa 2011

[16] Zastęp czeka na Twój ruch- książeczka na stopień wywiadowcy, praca zbiorowa, Warszawa 2011

[17] Zastęp liczy na Ciebie- książeczka na stopień ćwika, praca zbiorowa, Warszawa 2017

[18] Sprawności Harcerskie, Praca zbiorowa, Warszawa 2017

[19] Wskazówki dla skautmistrzów przełożył St. Sedlaczek na podstawie dzieła Lorda Baden-Powella, Dział wydawniczy naczelnictwa ZHP, 1930.

Fot. na okładce: Marcin Jędrzejewski

Szymon Helbin


Drużynowy z Krakowa, asystent hufcowego ds. harcerzy. Drużynowy od 2017 roku. Zafascynowany metodą Samodzielnych Zastępów oraz twórcą katolickiego skautingu o. Jakubem Sevinem. Pochodzi z Radziechów koło Żywca, a na codzień mieszka, pracuje i studiuje w Krakowie. Prywatnie nauczyciel szkół Sternika z Krakowa zainteresowany edukacją spersonalizowaną.

Wakacje. Listy Starszego Brata do Młodszego #4

Drogi czytelniku!

Jeżeli po raz pierwszy czytasz artykuł z cyklu „Listy Starszego Brata do Młodszego”, to zachęcam Cię, abyś najpierw zapoznał się ze wstępem znajdującym się na początku pierwszego artykułu: https://przestrzen.skauci-europy.pl/2021/04/poczatek-listy-starszego-brata-do-mlodszego-1/ Zaś zaznajomionych z cyklem czytelników zapraszam do lektury kolejnego listu.

***

Drogi Fryderyku!

Przekazałem dzieciom Twoje podziękowania za obrazek. Myślę, że jeszcze kiedyś narysują coś, co mógłbym dołączyć do korespondencji. Jeżeli chodzi o listy Małgosi do babci, to tak się składa, że już ich nie pisze. Po kilku razach się jej znudziło. Poza tym Małgosia mówi, że przez listy nie słychać głosu babci, który bardzo lubi. W związku z tym wróciła do rozmów telefonicznych jako podstawowego środka komunikacji z babcią. Małgosia wie, że jeżeli będzie chciała znowu wysyłać listy, to jej pomogę, ale nie będę w żaden sposób zmuszał do wyboru konkretnej formy rozmowy. W takich sprawach pełnia decyzji należy do niej.

Z kolei do mnie i do Marii należy decyzja, gdzie wyjedziemy na wakacje. Na wczasach z trójką małych dzieci nie na wszystko można sobie pozwolić. Dlatego niestety nadal odpada wyjazd w jakieś wysokie góry połączony z elementem wspinaczki. W zeszłym roku byliśmy w Kotlinie Kłodzkiej i było całkiem przyjemnie, ale w tym roku, dla odmiany myślimy pojechać nad jakieś jezioro. Namawiam Marię, aby celem urlopu była Litwa, gdzie kiedyś byłem na obozie i żebyśmy nocowali na polu namiotowym zaraz przy linii brzegowej. Mam nadzieję, że uda mi się przekonać moją żonę, bo o takim sposobie wypoczynku zawszę marzyłem, a i dzieci miałyby niezłą frajdę.

Domyślam się, że Ty sporą część wakacji masz już zaplanowaną ze względu na aktywności harcerskie. Obóz, Euromoot i może jakiś kurs szkoleniowy zajmą w sumie trzy do czterech tygodni. Z jednej strony plusem jest to, że wyjazdy nie następują bezpośrednio po sobie, tylko jest czas na regenerację i odpoczynek (o tym odpoczynku jeszcze wspomnę). Z drugiej strony taki rozkład wydarzeń uniemożliwia podjęcie się jakiejś dłużej pracy wakacyjnej, gdyż trudno wygospodarować choćby pełny nieprzerwany miesiąc, który będzie całkowicie wolny od dodatkowych zajęć. Może z wyjątkiem września, który, gdy nie ma się żadnych zaległych egzaminów na studiach, nie jest już miesiącem wakacyjnych aktywności harcerskich.

Przez wiele lat mojej służby, mimo napiętego kalendarza, nie miałem nigdy poczucia, które zdaje się niektórym towarzyszy. Mam tu na myśli pragnienie dłuuugiego odpoczynku po jakimkolwiek wyjeździe harcerskim. O ile rzeczywiście, dość często obóz jest sporym wysiłkiem, zajęcia tam prowadzone są skierowane dla podopiecznych, a nie dla szefów i po takim wyjeździe chce się nieco odsapnąć. Tak, wędrówka czy kurs szkoleniowy dają szanse odpocząć (naprawdę!). Nie jest to oczywiście typ wypoczynku leżakowego, ale aktywnego. Czy aż tak wiele różni się wędrówka w górach od wyprawy w góry już bez munduru? Tu i tu będziemy zmęczeni fizycznie. Może więc problemem jest to, że ktoś na wędrówkę idzie jakby „za karę” i wtedy rzeczywiście nie sprawia ona radości i tym samym męczy.

Przypomniało mi to rozmowę, którą odbyłem już dawno temu z pewnym znajomym z kręgu. Wspomniany kolega tamtego roku był na obozie nad morzem i na wędrówce za granicą. Mimo to narzekał, że w wakacje nigdzie nie wyjechał, Gdy rozbawiony przypomniałem mu o jego podróżach, to powiedział tylko: „Tak, ale to przecież było z harcerstwa”.

Jakbym nie wychwalał wyjazdów skautowych, to jednak są przecież jeszcze osoby czy grupy spoza harcerstwa, z którymi chciałoby się spędzić trochę wolnego czasu. Przykładem może być jakakolwiek koleżanka czy dziewczyna, z którymi z racji braku koedukacji nie da się wyjechać na wspólny skautowy wyjazd (chyba, że zaliczymy do tego czas spędzony w autokarze na Eurojam). Dlatego nie dziwię się Tobie, że chciałbyś w spędzić wakacje jeszcze z kimś spoza kręgu i gromady.

Twoja relacja z Klarą musi się kształtować dość dobrze, skoro już na wrzesień planujesz kilkudniowy wyjazd z nią. Taki pierwszy wspólny wypad jest swego rodzaju wyzwaniem, szczególnie, gdy myślisz o tym, aby zrobić z niego coś na kształt wędrówki i nocować pod namiotem. Domyślam się, że dwóch namiotów nie będziecie dźwigać. Nie potępiam takiego planu, ale myślę, że decydując się na wspólne nocowanie, musicie się ze sobą na tyle dobrze znać, by nie odczuwać skrępowania. Przy tym również należy uważać, by nie poczuć się zbyt dobrze i nie przekroczyć pewnych granic oraz pamiętać, że na takie coś decydujecie się tylko na kilka dni. Myślę, że doskonale wiesz, o co mi chodzi. Dlatego po pierwsze warto porozmawiać wcześniej o tym, jak będziecie funkcjonować w takim układzie i upewnić się, że Ty i Klara tak samo postrzegacie owe granice. Po drugie warto zadbać o „naturalne” znaki waszej odrębności, choćby takie jak plecaki rozłożone pomiędzy śpiworami itp. Zewnętrzne gesty pozwalają łatwiej odnaleźć się z tym, co się myśli i robi.

Zadałeś mi pytanie, czy znam jakieś ciekawe miejsce, w które można by się wspólnie wybrać na taką wyprawę. Otóż tak się składa, że mam intersującą propozycję: wędrówka przez cały Półwysep Helski, od Władysławowa aż do Helu. Niewątpliwym plusem takiej trasy są: codzienny nocleg z widokiem na morze, las na całej długości trasy i pociąg, którym można się zabrać. Dodatkowo we wrześniu należy spodziewać się mniejszej ilości turystów. Osobiście już bardzo dawno chciałem ten pomysł wcielić w życie, ale teraz ze względu na rodzinę nie wiem czy się kiedykolwiek uda. W okresie, kiedy taka wyprawa była najbardziej realna, to niestety okoliczności nie sprzyjały i w sumie Maria zawsze bardziej wolała góry. Także jeśli zechcesz, to może Tobie uda się zrealizować to moje małe marzenie.

Urlop wziąłem /nieczytelna data/. Mam nadzieję, że uda nam się w któryś z tych dni spotkać osobiście. Życzę Ci udanych i radosnych wakacji.

Pozdrawiam serdecznie

Twój Starszy Brat Teodor

Fot. na okładce: Michał Stępień

Piotr Wąsik


Wilczek, harcerz, wędrownik. Następnie akela i szef kręgu. A to wszystko w Radomiu. Działa w Namiestnictwie Wędrowników. Niepoprawny fan polskiej Ekstraklasy.

Uwalnianie od grania ról

Nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak wielki wpływ na nasze zachowanie mają nasze przekonania o nas samych. Te przekonania są kształtowane w dużej mierze przez to, co słyszymy o sobie od innych. Szczególną rolę odgrywają tu przekonania naszych rodziców, ale także innych osób dla nas ważnych, z których zdaniem się liczymy. Jeśli wiele razy w swoim życiu słyszeliśmy, że posiadamy jakąś cechę – jesteśmy nieśmiali, wrażliwi, uparci, bezczelni – nieświadomie dostosowujemy nasze zachowanie do takiej etykietki. Można powiedzieć, że to samospełniająca się przepowiednia. Czasem wręcz próbujemy udowodnić, że faktycznie tacy jesteśmy. Robimy to trochę na złość, szczególnie jeśli chodzi o jakieś cechy negatywne, na zasadzie “ja wam dopiero pokażę jaki jestem złośliwy”.

Oczywiście działa to w dwie strony – również my przyczepiamy innym etykietki i postrzegamy innych poprzez opinie, jakie o danej osobie krążą. Uwolnienie się od przypisanej roli jest trudne, wymaga zmiany w sposobie myślenia, przekonania się, że nie muszę być taki. My, jako szefowie, możemy również pomóc naszym podopiecznym wyjść z granych ról i starać się, aby nasze spojrzenie na nie było wolne od opinii i etykiet. Oto kilka sposobów:

  1. Wykorzystaj okazję pokazania dziecku, że nie jest tym, za kogo się uważa

(nieśmiały) – Widziadłem jak podszedłeś do nowego chłopca w zastępie. Jaś czuł się zagubiony w nowej sytuacji, a ty się nim zaopiekowałeś i pomogłeś przełamać lody z innymi harcerzami. Zachowałeś się bardzo dojrzale i otwarcie.

  1. Stwórz sytuację, w której dziecko spojrzy na siebie inaczej

(zapominalski) – Ania zobowiązuję cię do zabrania mapy na ZZZ. Bez niej nie trafimy na miejsce.

  1. Pozwól dziecku podsłuchać, gdy mówi się o nim pozytywnie

(nieogarnięty, do rodziców, po powrocie z ZZZ-tu) – Michał bardzo dobrze sobie poradził, pomimo, że był to jego pierwszy wyjazd w naszym gronie. Nigdy nie musieliśmy na niego czekać, a nawet zauważał, co trzeba zrobić, zanim ktoś o tym powiedział.

  1. Zademonstruj zachowanie godne naśladowania

(niezorganizowany) – Aż się boję zabrać do sprzątania harcówki. Takiego bałaganu dawno tam nie było. Już wiem – musimy podzielić sprzątanie na etapy.

  1. W szczególnych momentach bądź dla dziecka skarbnicą wiedzy

– Zawsze jestem roztrzepany, nie umiem się skupić… – Myślę, że niesprawiedliwie się oceniasz. Pamiętasz, jak byłeś topografem na ostatniej pielgrzymce. Trzeba było uważać, bo trasa była skomplikowana, a ty miałeś wszystko pod kontrolą i bez problemu trafiliśmy na miejsce.

  1. Gdy dziecko postępuje wg starych nawyków, wyraź swoje uczucia lub oczekiwania

(niewytrwały) – Ela, widzę, że nie dokończyłaś wyplatać stołu i zostawiłaś wokół bałagan. Wierzę, że możesz to zrobić dobrze i do końca.

Opinie, które przywarły do nas mogą rzutować na nasze dorosłe życie. Jeśli wielokrotnie w dzieciństwie słyszeliśmy, że jesteśmy “jacyś”, to wyrobiliśmy sobie już najpewniej wzorzec zachowań, który to potwierdza. Spróbujmy prześledzić skąd wzięły się nasze przekonania o nas samych. A gdy widzimy, że do naszych podopiecznych jest przypisywana określona rola – spróbujmy ją przełamać pokazując, że to tylko opinia, nie zaś bezdyskusyjna prawda.

fot. Bożena Nowakowska

To już ostatni artykuł na podstawie książki “Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały…”. Mamy nadzieję, że były one dla Was ciekawe i rozwijające. Jeśli jesteście zainteresowani tą tematyką i chcecie wprowadzić w życie przedstawione zasady do relacji między Wami i innymi ludźmi polecamy lekturę całości.

Pamiętajmy, że każda osoba jest podmiotem, czuje i jako dziecku Bożemu należy jej się szacunek – nawet (a może przede wszystkim) jeśli ma tylko kilka lat i jest od nas zależna. Nasze słowa mają wielkie znaczenie – dbajmy, żeby budowały, a nie niszczyły.

Emilia Kawałek


Nie wyobraża sobie życia bez czytania i kawy. W Zawiszy spędziła pół życia. Od kilku lat służy jako asystentka hufcowej ds. wypoczynku.

Czy języki miłości pomagają kochać świadomie?

Myślę, że każdy kiedyś zastanawiał się nad znaczeniem słów „kocham cię”. Może myśleliście nad nimi, kiedy ktoś powiedział je w stosunku do Was? A może to Wam przyszło je wypowiedzieć?

Miłość ma różne oblicza. Inaczej kocha się rodziców, inaczej rodzeństwo, dzieci, przyjaciół, czy męża lub żonę. Ale każda miłość swój początek bierze z Krzyża. To właśnie na Krzyżu Jezus dał nam wzór, jak kochać doskonale; tym bardziej potrafimy kochać, im bardziej nasza miłość jest podobna do Jego miłości.

Miłość, chociaż sama w sobie jest bardzo prosta i przejrzysta, lubi być przez nas komplikowana. Z czego to wynika? Przede wszystkim z naszych potrzeb, które są bardzo odmienne. Jedna jest miłość, ale wiele sposobów jej wyrażania.

Gary Chapman, amerykański psycholog, antropolog i doktor filozofii, z zauważył, że wiele nieporozumień wynika z różnego sposobu okazywania sobie miłości. Na podstawie swoich obserwacji stworzył teorię języków miłości. I tak właśnie wyróżnia języki: dotyku, drobnych przysług, akceptacji, czasu wartościowego i prezentów.

Warto zauważyć, że nie opisują one jedynie miłości w stosunku do naszego ukochanego czy ukochanej, ale też do rodziców, dzieci, naszych podopiecznych czy każdej innej osoby. Czasem odkrycie tego, jaki ktoś ma język miłości, może wiele ułatwić w naszej relacji z tą osobą, w przyjaźni, zwykłej życzliwości, czy nawet w pracy. Używanie języka miłości drugiej osoby może ułatwić komunikację, bo taka osoba czuje się przez nas szanowana i doceniona.

Posługiwanie się językami miłości możemy porównać po prostu do posługiwania się językami obcymi. Jeżeli spotykamy osobę innej narodowości, którą chcemy poznać, musimy nauczyć się mówić w jej języku. Nieważne jak dużo opowiadalibyśmy jej o sobie w swoim języku, nie wniosłoby to nic w naszą relację. Analogicznie, jeżeli bardzo wyraźnie chcielibyśmy okazać komuś miłość, ale okazywalibyśmy ją w swoim języku miłości, a nie w języku tej drugiej osoby, to ona nie będzie czuła się kochana. A nawet jeśli, to na pewno nie będzie czuła się kochana w takim stopniu, w jakim mogłaby się czuć.

Przejdźmy do przykładów. Mąż całymi dniami ciężko pracuje, żeby zapewnić byt swojej rodzinie. Jego językiem miłości są drobne przysługi i on poprzez pracę okazuje miłość swoim bliskim. Jego żona teoretycznie wie, że on to wszystko robi z miłości do niej i dzieci. Ale jej językiem miłości jest czas wartościowy. Zatem żona nie czuje się kochana, bo mąż nie ma dla niej czasu. Natomiast kiedy on wraca z pracy, żona nie okazuje mu, że docenia jego pracę. Nie chwali go, a on tych pochwał potrzebuje, ponieważ jego drugim wiodącym językiem jest język akceptacji. I przez ten brak doceniania, on też nie będzie się czuł kochany. I to może być naprawdę wspaniałe, kochające się małżeństwo, ale z takich błędów komunikacji i wzajemnego nierozumienia potrzeb, mogą wynikać liczne, zbędne konflikty.

Żeby ograniczyć takie konflikty, warto mówić o swoich potrzebach i swoim języku miłości drugiej osobie. A równocześnie starać się posługiwać i wyrażać swoje uczucia wobec niej za pomocą jej języka.

Język akceptacji, zwany też językiem wyrażeń afirmatywnych, mają osoby, które potrzebują czuć się doceniane. Potrzebują, żeby zauważać ich wysiłek, potrzebują być chwalone za różne rzeczy. I nie ma tutaj znaczenia za co. Może to być pochwała za dobry obiad, ładny makijaż, czy za awans w pracy. Dużą wagę przywiązują do słów. Osoba, która nie ma tego języka często nie widzi potrzeby chwalić, dlatego że jest dla niej oczywiste, że przykładowo obiad był dobry, bo zawsze jest dobry. Ale jeżeli wiemy, że nasz współmałżonek ma ten język, naszym zadaniem jest starać się pamiętać, aby chwalić go za najmniejsze rzeczy. Dzięki temu będzie czuł się akceptowany i kochany.

Drugim językiem jest język czasu wartościowego. Osoba, która ma taki język, potrzebuje czuć, że ktoś poświęca jej czas, że ktoś „marnuje” swój czas dla niej. Słowo „marnuje” oznacza tutaj, że druga osoba mogłaby poświęcić swój wolny czas po pracy na obejrzenie meczu, czytanie książki, czy na inną rzecz, którą lubi, a zamiast tego poświęca ten czas nam. Nawet jeśli taki spacer sam w sobie nie jest atrakcyjny dla naszego chłopaka, bo woli on spędzać czas aktywnie, to pójdzie na ten spacer ze względu na nas. Język czasu wartościowego jest mocno związany z potrzebą rozmowy, czucia się wysłuchanym i zrozumianym. Jednak to nie znaczy, że oglądanie filmu w milczeniu się do niego nie zalicza. Jeśli towarzyszy temu poczucie bycia razem, to nie ma znaczenia, czy jest to film, wymienianie opon samochodowych, robienie pizzy, czy wyjazd na Majorkę.

Język miłości prezenty charakteryzuje się tym, że dana osoba potrzebuje jakiś materialnych znaków miłości. W żadnym wypadku nie chodzi o materializm i wartość pieniężną tych rzeczy, tylko o jakiś widoczny wyraz przyjaźni czy miłości. To może być liścik, zdjęcie, czy nawet serduszko narysowane szminką na lustrze w łazience przed wyjściem do pracy. Dziewczyna, która ma ten język miłości zasuszy listek, który chłopak podniósł z ziemi i dał jej na pierwszej randce. Niektórzy wolą cieszyć się chwilą i zachowywać cenne momenty w swojej pamięci, a inni, właśnie osoby z językiem prezentów, będą pamiętały o tym, żeby taki moment uchwycić na zdjęciu, na które będą mogły potem patrzeć i wspominać.

Język drobnych przysług zwany jest czasami też językiem służby. Osoby z tym językiem jako największy wyraz Miłości traktują pomoc drugiej osobie, odciążenie jej z obowiązków. Kiedy żona sama z siebie pomyśli o zawiezieniu dzieci do szkoły, żeby mąż mógł się dłużej wyspać, wtedy on, jeśli ma ten język miłości, poczuje się najbardziej na świecie kochany. Osoba z językiem drobnych przysług, widząc, że ktoś na imprezie zmywa naczynia zamiast grać w planszówki czy tańczyć, chętnie pójdzie go zmienić. Jeżeli żona z tym językiem poprosi męża o wymianę żarówki, a on o tym zapomni, a zamiast tego po pracy przyniesie jej kwiaty, ona będzie czuła się dotknięta, bo nie zrobił tego, o co go poprosiła. I kwiaty nie będą miały większego znaczenia. Będzie się nimi cieszyć dopiero wtedy, kiedy żarówka zostanie wymieniona.

Ostatnim z języków jest dotyk. Sfera seksualna jest tylko małym elementem tego języka. Sam dotyk jest dużo szerszym zagadnieniem. Obejmuje trzymanie się za rękę z chłopakiem, zmierzwienie włosów synowi, czy przytulenie się do przyjaciółki. Dla dziewczyny z tym językiem, która siedzi z chłopakiem na grillu u znajomych, ważne będzie, aby na tym grillu siedzieć obok niego, położyć mu głowę na ramieniu, po prostu być blisko. Ona może przez całego grilla rozmawiać z przyjaciółką, a on z innymi znajomymi, ale dla niej będzie się liczyć to, że jest obok. Wiadomym jest, że dotyk jest czymś, czego potrzebujemy w związku czy małżeństwie, kiedy jesteśmy zakochani. Dlatego warto zastanowić się, czy potrzebujemy tego dotyku też od innych osób i na tej podstawie stwierdzić, czy jest to nasz wiodący język. Ważną rzeczą jest też to, że każde dziecko ma ten język. Oznacza to, że rodzice, nawet jeśli dotyk nie jest dla nich naturalnym sposobem wyrażania miłości, powinni się uczyć okazywać ją w ten sposób w stosunku do swoich dzieci, które bardzo potrzebują przytulenia, pogłaskania po głowie i wzięcia na kolana.

Eurojam 2014, fot. Jan Żochowski

Choć naszą miłość wyrażamy wobec wielu ludzi i wobec każdej z tych osób jest ona inna, szczególną wagę przykładamy do miłości małżeńskiej. Amerykańska psycholog dr Dorothy Tennov przeprowadziła badania, na których podstawie stwierdziła, że etap zakochania trwa średnio dwa lata. Podczas tego etapu często wszystko jest piękne i kolorowe. Jednak kiedy zakochanie mija, wcale nie musi być nagle strasznie. Jeżeli świadomie budujemy swoją miłość, w oparciu nie tylko o uczucia, ale i o rozum, i decyzję o wspólnym budowaniu życia i walki o zbawienie ukochanej osoby, czas po zakochaniu może być równie piękny. Świadomość języków miłości może nam w tym pomóc.

Na koniec warto wspomnieć też o tym, że miłość małżeńska jest skarbem całej rodziny. Jeżeli miłość między małżonkami jest widoczna, bardzo pozytywnie wpływa to na ich dzieci. Nie można dać dziecku większego skarbu niż wzajemna miłość rodziców.

Julia Bednarek HR


Studentka 3 roku dietetyki klinicznej na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu, pracuje jako instruktorka wspinaczki i prowadzi Soultrace - Ogólnopolski Projekt sportowo-ewangelizacyjny. W wolnych chwilach chodzi po górach i uprawia wszelakie sporty od wspinaczki, przez enduro do frisbee. Lubi też pisać, podróżować i poznawać ludzi. Przed pandemią wolontariuszka wrocławskiego hospicjum, do czego ma nadzieję powrócić. W skautingu pełni służbę szefowej wrocławskiego Ogniska Młodych Przewodniczek im. świętej Filomeny i asystentki hufcowej ds. żółtej gałęzi. Przed złożeniem Fiat należała do Ogniska św. Edyty Stein.

Przejście – mały krok czy duży skok?

Czuwaj, Drogi Czytelniku! Specjalnie dla Ciebie zebraliśmy mądrość Akel z różnych stron Polski na temat przejścia wilczka z gromady do drużyny. Wszyscy wiemy jak wiele wysiłku wymaga od Starych Wilków przygotowanie kandydatów na harcerzy do nowego etapu ich skautowej przygody. Nie masz w tym jeszcze doświadczenia? Zobacz jak robią to inne Akele!

Kiedy i w jaki sposób zaczynasz przygotowywać wilczki do przejścia?

Emilka Myrta z Radomia:  Już na zimowisku zaczynam rozmawiać z wilczkami, które mają w następnym roku przejść do drużyny. Intensywne przygotowania to maj, z obozem włącznie.

Michał Krupa:  Już we wrześniu informuję kto przechodzi tego roku do drużyny.

Hania Dunajska:  Na wiosnę zaczynam mówić trochę wilczkom o tym, jak jest w drużynie, co ja sama tam pozytywnego przeżyłam. W drugim półroczu mamy dwie zbiórki szczepu, żeby wilczki poznały trochę harcerki i zobaczyły, że nie są takie straszne. 

Jak wygląda twój plan w przygotowywaniu wilczka do przejścia?

Hania Dunajska:  Mamy dwie zbiórki szczepu, jedną organizuje gromada – ta zbiórka jest bardziej wilczkowa, drugą drużyna – ta jest bardziej zielona. Wtedy np. na grze wilczki i harcerki są w mieszanych grupach, żeby mogły się trochę poznać. To dobrze działa. Poza tym pod koniec roku robię spotkanie dla przechodzących wilczków i ich rodziców, mówię im o drużynie i odpowiadam na wszystkie pytania jakie się pojawiają. Te dwa elementy są dobre. Myślę, że mogłoby być więcej rozmów z wilczkami na ten temat np. na obozie – jakieś spotkania wieczorem/w ciągu dnia tylko dla tych najstarszych wilczków, poświęcone na luźne rozmowy o drużynie. Żeby pobyć trochę bez „maluchów”, które ściągają na siebie większość mojej uwagi, kiedy wszyscy są razem.

Emilka Myrta z Radomia:  Rozmowa, przede wszystkim rozmowa i lepsze poznanie wilczka, by przekazać drużynowej ważne informacje, by lepiej wybrać, w którym zastępie będzie. Z wilczkami w maju jest zawsze zbiórka szczepu, harcerki rozmawiają wtedy dużo z wilczkami. Też w trakcie zbiórek zwracanie uwagi, że np. „a tego będziecie się uczyły w przyszłym roku w drużynie”. Również ja czasami im opowiem jak to było być harcerką w drużynie. Widzę, że takie rozmowy przynoszą bardzo dobre rezultaty. Wilczki czują się wysłuchane, widzą, że przejście do drużyny to kolejny, naturalny etap. Dzięki rozmowie nie czują, że „to temat owiany tajemnicą” tylko ważna kolej rzeczy, która ich czeka. 

Akela Anonim:  Opowiadam jak ja byłam w zastępie i jak było super, nastawiam wilczki pozytywnie. Myślę, że plan działa

Michał Krupa1. Poinformowanie go we wrześniu. 2. Opowiadanie na zimowisku, jakie miałem przygody w drużynie. 3. Wspólna zbiórka z zastępami i gromadą, gdzie co 15 minut przychodzi inny zastęp i prezentuje techniki harcerskie (gotowanie, techniki sceniczne, węzły, etc.), przy tej okazji zapoznanie chłopców z przyszłymi kolegami z drużyny. 4. Przypomnienie na obozie o fakcie ich przejścia i opowiedzenie o różnicach obozowania.

Akela Anonim:  Opowiadanie różnych przygód z bycia harcerką np. na obozie na dobranoc, zachęcanie wilczków, integrowanie się z drużyną podczas Mszy Szczepu, zorganizowanie biwaku z harcerkami.

Co jest dla ciebie najtrudniejsze przy przejściu wilczka?

Angelika z Lasek:  Że odchodzi z gromady. :C I przygotowanie reszty do obrzędu.

Akela Anonim:  To, czy to przejście nie będzie zakończeniem harcerskiej drogi wilczka, czy zostanie dalej w drużynie.

Emilka Myrta z Radomia:  Jednocześnie smutek i duma. Często mam też myśli, czy mogłabym coś więcej zrobić, lepiej go przygotować. Ale najczęściej jest to duma i mimo wszystko radość. 🙂

Akela Anonim: To, że będzie mniej wilczków w gromadzie i trzeba robić nabory, czego nie znoszę 😉 A tak szczerze to chyba rozstanie z dziewczynką. 🙁

Michał Grabarczyk: Wątpliwości, czy mu się spodoba w drużynie.

Przejście wilczka z 2. Gromady Pilawskiej do 2. Drużyny Pilawskiej, fot. Emilia Wawer

Co jest najtrudniejsze dla wilczka, który przechodzi?

Akela Anonim:  Opuszczenie innych wilczków z gromady, często swoich młodszych.

Michał Grabarczyk: Zmiana towarzyszy.

Akela Anonim:  Myślę, że to że opuszcza swoje koleżanki, lęk przed nieznanym i nowym. Też sąd honorowy i różne krążące historie z nim związane. Trochę łatwiej mają wilczki, których starsze rodzeństwo jest w harcerstwie. Przede wszystkim nie mogą doczekać się tego momentu, są bardziej zorientowane dzięki różnym opowieściom w domu. 

Emilka Myrta z Radomia:  Zmiana i pożegnanie się z innymi wilczkami i ze mną i myślę, że samo przejście do drużynie, gdy wilczek staje na apelu po drugiej stronie. Potem jest już łatwiej, ale samo przejście, jest zawsze dla nich trudne. 

Filip Talarek z Lasek:  Ojj chyba strach przed czymś nowym.

Angelika z Lasek:  Nauczyć go tekstu.

Hania Dunajska: Myślę, że dla wilczków bardzo stresującym momentem jest sąd honorowy, chociaż próbuję im tłumaczyć, że to nic strasznego, a „zielone” są przyjaźnie nastawione. Oprócz tego wilczki nie chcą za bardzo się rozdzielać, a wiadomo, że nie pójdą wszystkie do jednego zastępu, tylko do czterech… 

Jak przygotowujesz rodziców wilczka do „przejścia” ich dziecka?

Hania Dunajska:  Robię dla nich spotkanie pod koniec roku i tłumaczę jak to będzie wyglądało w drużynie, czym jest zastęp i odpowiadam na ich pytania. Proszę ich też, żeby starali się mieć cierpliwość i ufać zastępowej, która pewnie będzie wkładać z zastęp mnóstwo sił i energii, ale może jeszcze nie zawsze wszystko będzie umiała sprawnie zorganizować. I żeby być z nią w stałym kontakcie np. zawsze mówić o nieobecności, bo jedna osoba stanowi dużo większy procent zastępu niż gromady, każda harcerka jest częściowo za zastęp i jego działania odpowiedzialna.

Filip Talarek z Lasek:  Mówię trochę twardo, że szósta klasa to już czas się pożegnać z gromadą (z drobnymi wyjątkami jak trzeba).

Emilka Myrta z Radomia: Rozmowa, odpowiadam na pytania. Na ostatnim zebraniu proszę, by zostali rodzice przyszłych harcerek by wytłumaczyć o co w ogóle chodzi. 

Akela Anonim:  Bardziej przygotowuję do tego same dzieci, rodzice otrzymują tylko informację, że dziecko „przejdzie”. 

Michał Krupa:  Po prostu opowiadając o różnicach między gromadą, a zastępem. O sposobie przekazywania informacji o zbiórkach (informacje przekazane Zastępowego prosto do syna, a nie do Rodziców), sposobie pracy dziecka w zastępie, o różnica obozowania na wyjazdach.

Akele, Akele, Akele z różnych stron, dajcie nam więcej swojej mądrości!

Hania Dunajska: Zastępowe, kochajcie przechodzące wilczki! 😉 

Filip Talarek z Lasek:  Twarde ustawienie granicy (6 klasa podstawówki) to jest dla mnie coś ważnego. Bo jak się ustala 12 lat, no to w sumie nie wiem, kiedy ma przejść i w ogóle. A zasada “6 klasa – drużyna” jest dla mnie bardzo klarowna.

Akela Anonim:  Mój sąd honorowy odbył się podczas obozu, gdy całą gromadą odwiedziłyśmy obóz harcerek, które były niedaleko nas. Spędziłyśmy z nimi cały dzień i miałyśmy okazję zobaczyć jak to wszystko wygląda.

Emilka Myrta z Radomia:  Ważne, by Akela podeszła do wilczków, które przeszły po Apelu. Może nie od razu, ale potem by np. spytać się do jakiego zastępu przeszedł jaki wilczek. Pokazać, że to, że przeszły nie znaczy, że nie można dalej rozmawiać. 😀 

Michał Grabarczyk:  Celem namacalnym wilczka jest pójść do drużyny, 3 lata w gromadzie przygotowują go właśnie do tego. 

Michał Krupa:  Służba Akeli trudna nie jest. Fakt, trzeba dołożyć wszelkich starań, ze wszystkich sił w to, aby rozwój wilczków był jak najbogatszy, ale radość płynąca z tego jest widoczna przez lata.

Dziękujemy wam, Akele, za podzielenie się z nami swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami. Zaiste, przejście wilczka do drużyny jest wielkim skokiem, które pokonuje się małymi, cierpliwymi krokami.

Agata Kocyan


Akela w Łomiankach. Studiuje Psychologię. Nuda dla niej nie istnieje - w wolnym czasie gra na gitarze, pisze piosenki (również wilczkowe :)), rysuje, czyta, ogląda filmy, bawi się z pięciorgiem młodszego rodzeństwa. Marzy o pracy aktorki dubbingowej i napisaniu książki.

Trzy lata i do widzenia. Listy Starszego Brata do Młodszego #3

Drogi Czytelniku!

Jeżeli po raz pierwszy czytasz artykuł z cyklu „Listy Starszego Brata do Młodszego”, to zachęcam Cię, abyś najpierw zapoznał się ze wstępem znajdującym się na początku pierwszego artykułu: https://przestrzen.skauci-europy.pl/2021/04/poczatek-listy-starszego-brata-do-mlodszego-1/ Zaś zaznajomionych z cyklem czytelników zapraszam do lektury kolejnego listu.

***

Drogi Fryderyku!

Nie odpowiedziałem Ci od razu na poprzedni list, gdyż myślałem, że spotkamy się na Sejmiku i przy okazji porozmawiamy. Miałem również nadzieję osobiście poznać Klarę. Jednak sprawy zawodowe pokrzyżowały moje plany i ostatecznie ów weekend miałem zajęty. Ostatnio, niestety coraz częściej, zostaję w pracy po godzinach. Utrzymująca się od dłuższego czasu dobra pogoda sprawia, że moja firma chce maksymalnie wykorzystać ten prezent od przyrody i jeszcze w tym kwartale zakończyć zasadnicze prace ziemne. Na czas mojego kontraktu Maria zgodziła się wziąć na siebie większość obowiązków domowych. Dlatego te moje dłuższe wizyty na placu budowy są dla niej obciążeniem, a dzieci widują mnie jeszcze za dnia w domu tylko dzięki obecnej porze roku.

Już od jakiegoś czasu mówiłeś, że zbliżający się obóz jest ostatnim, który poprowadzisz i tym samym zakończysz swoją trzyletnią służbę jako Akela. W ostatnim liście także poruszyłeś temat swojej przyszłości. Zauważam, że coraz bardziej skłaniasz się do tego, by od nowego roku nie podejmować się żadnej konkretnej służby, ale jedynie „pomagać przy organizacji jednej czy dwóch wędrówek lub spotkań kręgu szefów”. Z jednej strony faktycznie przy podejmowaniu służby Harcerza Orlego mówi się o zobowiązaniu trzy/czteroletnim. O dalszym czasie nie ma już mowy. Czy to oznacza, że w tym momencie szef może sobie odejść na „zasłużoną emeryturę” i wrócić jedynie kilka lat później na swój Wymarsz, by oficjalnie powiedzieć „do widzenia”? Hmmm, emerytura harcerska w wieku dwudziestu jeden lat i pełno niewykorzystanej energii w sobie? Mam nieco odmienne zdanie.

Wiadomo, że sporą wartością dodaną dla jednostek czy środowiska, są szefowie, którzy rzetelnie i solidnie służą przez trzy lata, lecz później już nie podejmują się żadnej konkretnej funkcji. Przychodzą studia, praca dorywcza czy na stałe i czasu jest mniej. Wybór braku zaangażowania jest w jakimś stopniu wytłumaczalny. Jednak, gdy myślisz o drodze od Eligo Viam do Wymarszu jako konkretnej formacji, to „stanięcie w miejscu” w obszarze służby może prowadzić do zaburzenia rozwoju osobistego przewidzianego na ten etap. Dodatkowo, te trzy lata z zobowiązania, są bardziej kryterium minimalnym. Można być Akelą nawet i pięć lat lub w międzyczasie objąć kolejną jednostkę. Ja po czterech latach bycia drużynowym zostałem jeszcze na dwa lata szefem kręgu wędrowników. Te służby bardzo mnie rozwinęły i nie żałuję żadnego roku.

Poza tym Twoje doświadczenie i wiedza wynikające z bycia Akelą przez ostatnie lata są nieocenione! Szkoda, żeby je zmarnować. Jeżeli po dokładnym przemyśleniu nie rozważasz już bycia szefem jednostki, to są jeszcze inne opcje służby. Dlatego gorąco zachęcam Cię, abyś rozważył podjęcie się jakiegoś bardziej konkretnego zaangażowania. Pomoc przy organizacji wędrówek jest ważna, ale czy nie stać Cię na więcej? Możesz służyć radą i pomocą jako przyboczny w gromadzie lub jako asystent hufcowego. Pamiętam, że wspominałeś kiedyś o kilku konferencjach, które mówiłeś na zeszłorocznej Dżungli. Dlatego może warto zastanowić się nad zaangażowaniem w Namiestnictwo czy kolejne kursy szkoleniowe. Oprócz służb pedagogicznych jest mnóstwo innych obszarów w naszym Stowarzyszeniu, w których można pomóc i działać. Twoje studia informatyczne pozwalają Ci wejść w ekipę IT zajmującą się choćby bazą danych. Pamiętam, że kiedyś istniało takie interesujące pismo dla szefów jak Przestrzeń. Masz lekkie pióro i zmysł organizacyjny, więc może warto pomyśleć o reaktywacji?

Jak widzisz, możliwości służby jest sporo, a nie wymieniłem przecież wszystkich. Wiele z nich wymaga mniejszego zaangażowania niż bycie Akelą, niektóre nawet da się ogarniać z domu. Jednak nadal dają pole do dalszego rozwoju oraz są ważne i pożyteczne. Bo jak doskonale wiesz, żeby szef z pierwszej linii frontu mógł dobrze działać, potrzeba wsparcia (choćby niewielkiego) innych osób.

Zmieniając temat – bardzo zainteresowała mnie koncepcja, o której piszesz, a która powstała w Twoim kręgu, dotycząca wyjazdu własnymi samochodami na Euromoot do Włoch. Co prawda wspominasz, że pomysł powstał głównie dlatego, że na rezerwację korzystnych biletów lotniczych było już za późno. Ja jednak uważam, że taka zmiana wyjdzie Wam na dobre. Pamiętam, gdy przed laty pojechaliśmy na wędrówkę do Francji właśnie takim transportem. Możliwość wyboru trasy przejazdu i zwiedzania po drodze wszystkiego, na co miało się ochotę, była niesamowita. Skończyło się tym, że powrót z wędrówki trwał pięć dni dłużej, niż zakładaliśmy. Ach, to były czasy.

A! Prawie bym zapomniał. Małgosia i Antoś jak tylko usłyszeli, że tata pisze list do „wujka Fryderyka”, to zamknęli się w swoim pokoju i za pół godziny wrócili z rysunkiem i prośbą, abym dołączył go do mojego listu. Także załączony obrazek jest właśnie ich autorstwa, a przedstawia maszyny, które obserwowali wczoraj, gdy zabrałem dzieci do mojej pracy.

Pozdrawiam serdecznie

Twój Starszy Brat Teodor

Ilustracja: Małgosia i Antoś. Opracowanie graficzne: Agata Kocyan

Artykuł w formie audiobooka: https://www.youtube.com/watch?v=4EQepzKQxoU

Fot. na okładce: Antoni Biel

Piotr Wąsik


Wilczek, harcerz, wędrownik. Następnie akela i szef kręgu. A to wszystko w Radomiu. Działa w Namiestnictwie Wędrowników. Niepoprawny fan polskiej Ekstraklasy.