Współczesny dramat mężczyzny
Postać św. Józefa jest nie do przecenienia w świecie chrześcijańskim. Przez wieki był ukazywany jako wzór doskonałego mężczyzny, posiadającego te cechy, które w szczególności miłe były Bogu jak i ludziom. Był Bożym człowiekiem na co dzień ujawniającym swą szlachetność i świętość. I chociaż jego doskonałość sławiona była przez wieki, wydaje się, iż to właśnie współcześnie przyzywanie go „ku pomocy”, jak też wpatrywanie się i kontemplowanie jego cnotliwych przymiotów, może okazać się szczególnie istotne i pomocne, zwłaszcza dla mężczyzn zakładających rodziny. Nadszedł bowiem czas, gdzie kreowany przez wieki symbol męskości został gwałtownie zanegowany, a nawet w swej istocie zmieniony. Mężczyzna zasadniczo różni się już od tego, kim był w minionych czasach. Doprowadziły do tego XX-wieczne ideologie: „komunizm zabrał mu wolność, nazizm pozbawił go honoru, socjalizm ukradł mu odpowiedzialność, a konsumpcjonizm siłę. A na koniec, genderyzm odarł go z tożsamości” (J. Wolak, Kryzys męstwa, „Polonia Christiana”, 42:2015, s. 39). Stan ów w poważnej mierze wpłynął na jego otoczenie, w szczególności na relacje małżeńskie i rodzinne. Nic więc dziwnego, iż coraz trudniej być przykładnym mężem i dobrym ojcem. Dodatkowym problemem stały się niebezpieczeństwa, które dotknęły aktualnie całą strukturę rodziny, a z którymi mężczyzna musi się zmierzyć. W związku z tyloma zagrożeniami nader istotną rolę spełnia św. Józef. Analizując jego życie można wysnuć sporo pomocnych wniosków, przydatnych mężczyznom, próbującym uchronić swe najbliższe, umiłowane otoczenie przed kryzysami współczesnego świata.
Kryzys czyli co?
Samo pojęcie kryzysu nastręcza już pewnego problemu.Pochodzi ono z gr. κρίση, κρίσιμη – co należy rozumieć jako odróżnić, rozdzielać, postanawiać, rozsądzać. Pochodzący z tego termin κρίσις byłby przeto pewnym wyborem lub rozstrzygnięciem. Słownikowo więc tłumaczy się go jako decydujący moment szczególnie w jakiejś tragedii, czas przesilenia, punkt zwrotny, wstrząs, przełom. W języku potocznym kryzys służy określaniu różnych sytuacji, których wspólnym mianownikiem jest aspekt zagrożenia. Wynika on z kolei z faktu zaistnienia takiego stanu istnienia bądź działania jakiejś instytucji lub rzeczy, który jest niezgodny z jej naturą. W efekcie prowadzi to do daleko posuniętych problemów w osiągnięciu wyznaczonych celów działania, a nawet do całkowitej niemożliwości osiągnięcia owego celu. Należy także zwrócić uwagę i na ten fakt, iż przyczyna powstania kryzysu nie jest pojedynczym przypadkiem, lecz winna być względnie trwałym zjawiskiem, mającym negatywną tendencję.
W kontekście rodziny kryzys prowadzi do powzięcia działań scentralizowanych w pierwszej mierze na jej zredefiniowaniu, w konsekwencji kreuje się całkowicie nową wizję rodziny, diametralnie inną od dotychczasowej – od wieków skupionej wokół wzajemnych relacji kobiety i mężczyzny, których owocem miłości są ich dzieci. Aktualne kryzysy rodziny mają różne oblicze – im wszystkim musi przeciwstawić się mężczyzna, jeśli chce ocalić swych najbliższych. Pomocą w tym będzie poszczególna klasyfikacja niebezpieczeństw, a następnie próba wskazania na propozycje przezwyciężenia ich metodami św. Józefa.
Kryzys społeczny
Liberalizacja życia doprowadza do coraz bardziej pogłębiającego się rozluźnienia więzi międzyludzkich. Ogromny wpływ ma na to pluralizm postaw i zasad publicznych. Tendencje te dotykają także rodzinę (zob. J. J. Garrido, Misja chrześcijańska w czasie kryzysu kultury, „Communio” 14:1994, s. 79). W konsekwencji życie rodzinne sprowadzone zostało do niezależnego, niemal „suwerennego”, istnienia obok siebie poszczególnych osób, pomiędzy którymi nie tylko brak fundamentalnego odniesienia jakim winna być obopólna miłość, ale wręcz nie przejawiających wobec siebie jakiegokolwiek głębszego zainteresowania. Taka nowa rodzina stała się zatomizowanym zbiorem jednostek posiadających swoje indywidualne światy, bez części wspólnej, niesprowadzalne do siebie.
Tendencje te w szczególny sposób objawiają się w kontekście zakłamywania prawdy o ludzkiej płciowości i lansowania postaw panseksualnych. Szeroko rozumiany biznes rozrywkowy kreuje globalne postawy zachowań wyjętych spod jakichkolwiek norm etycznych i uprawomocnia je jako kulturę masową. Fałszując obraz ludzkiej miłości upowszechnia się pornografię jako „zdroworozsądkową” przeciwwagę purytańskiej moralności (zob. B. Bassa, Przeciw godności człowieka, [w:] M. Wójcik red., Człowiek – Osoba – Płeć, Łomianki 1998, s. 260 n.). Trzeba bowiem pamiętać, iż „czystość domaga się osiągnięcia panowania nad sobą, które jest pedagogią ludzkiej wolności. (…) albo człowiek panuje nad swymi namiętnościami i osiąga pokój, albo pozwala się zniewolić przez nie i staje się nieszczęśliwy”. Szczególnie ważne jest uświadomienie sobie, iż miłość nie jest uczuciem, ale swoiście ludzką decyzją oddania się i trwania przy drugiej osobie. Ta decyzja zawiera w sobie postawę dojrzałości, odpowiedzialności i wytrwałości, a w małżeństwie – bezwarunkowej i pełnej afirmacji godności każdego ze współmałżonków. Niestety współcześnie coraz trudniej uczyć takiego sposobu bycia w świecie, w którym dominuje egoizm i samowola.
W tym kontekście postawa jaką swym życiem prezentuje św. Józef okazuje się nie do przecenienia. Przede wszystkim zdaje się on skłaniać dzisiejszych mężczyzn do tego aby szerzej otworzyli oczy, aby zobaczyli, iż nie są sami, że wkoło jest świat składający się nie tylko z rzeczy gotowych do użytku, ale przede wszystkim z realnych osób, których nigdy nie można używać, lecz przeznaczone są do miłości. Albowiem „nikt nie może posługiwać się osobą jako środkiem do celu: ani żaden człowiek, ani nawet Bóg – Stwórca” (K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność, TN KUL, Lublin 1986, s. 29. ).
Kolejnym krokiem jest próba zrozumienia relacji jakie zachodzą między poszczególnymi ludźmi. Nie można przy tym zapominać, iż sam św. Józef miał z tymi sprawami spory problem. Przygotowywał się przecież do ślubu – w każdym czasie, miejscu i kulturze to nader istotne i ważne wydarzenie. Zmienia ono przecież w zasadniczy sposób życie każdego mężczyzny. Kończy się w pewien sposób czas „samotności i indywidualizmu”, a powstaje czas „wspólnoty i więzi”. Trzeba się dobrze do takiego wydarzenia przygotować. Trzeba otworzyć się na inne osoby – nie tylko tą, która jest wybranką serca (narzeczoną, małżonkę), ale także wszystkie te, które współtworzyły jej świat (jej rodzina, krewni, znajomi). To dosyć trudne zadanie, bez którego nie sposób normalnie funkcjonować w nowej rodzinie. (Ileż tragedii pojawia się w wyniku konfliktów z teściami, braku porozumienia i akceptacji tego, że każdy człowiek ma prawo do swej indywidualnej tożsamości). Tymczasem św. Józef podejmuje te wezwania i w szczerości oraz z pokorą próbuje zrozumieć innych ludzi oraz w miłości budować z nimi relacje.
Kolejny problem to kwestie związane z seksualnością. Dziś ten problem praktycznie został całkowicie zliberalizowany. Jednak w czasach św. Józefa jakiekolwiek odstępstwo od przyjętych zasad religijno – kulturowych mogło skończyć się nawet śmiercią (ukamienowaniem). Gdy więc wychodzi na jaw Boska tajemnica Maryi, o Jej brzemiennym stanie, ów Święty Mąż podejmuje zamysł zgoła najbardziej szlachetny. W trosce o reputację swej umiłowanej, a zarazem chroniąc ją przed niechybną karą z „rąk sprawiedliwości publicznej”, chce ją oddalić w jakieś ustronne miejsce, aby nie doprowadzić do tragedii. Nie ocenia, nie potępia, ale troszczy się o osobę, chroniąc ją. Równocześnie modli się, aby w swym postępowaniu nie zbłądzić. Bóg docenia Jego wysiłki i w objawieniu nakłania go, aby przyjął do siebie tę, która została wybrana do Bożych dzieł. Szanuje swą małżonkę pozostawając przez cały ten trudny dla niego czas w czystości (por. Mt. 1, 18 – 25). Rozsądek, posłuszeństwo Bożym planom, jak i wstrzemięźliwość seksualna ze względu na wyższe dobro – oto przymioty, które pozostawia św. Józef współczesnym mężczyznom.
Kryzys kulturowy
Problematyka seksualna staje się dziś niejednokrotnie kulturową kartą przetargową. Widać to szczególnie w nasilających się tendencjach ideologii genderowej. W języku polskim nie odróżnia się dwu pojęć dotyczących seksualności, chodzi tu mianowicie o angielskie słowo sex – rozumiane jako płeć biologiczną, oraz gender– utożsamianą z płcią społeczno – kulturową. Człowiek zawsze wyrażał się jako mężczyzna lub kobieta. Tymczasem aktualnie coraz częściej można wyróżnić pięć rodzajów płci: męską, żeńską, homoseksualną, biseksualną i transseksualną (Zob. G. Kuby, Rewolucja gen derowa. Nowa ideologia seksualności, Kraków 2007, s. 59.). Okazuje się, iż określenie swej płci, każdy dziś może wybrać wedle swego uznania. „<Płeć biologiczna> jest konstruktem idealnym, który z czasem pod przymusem zostaje zmaterializowany. Nie jest to fakt naturalny czy nienaruszalny stan ciała, ale proces, w którym normy społeczne materializują ową <płeć biologiczną>, a te materializację osiągają przez wymuszone, ciągłe powtarzanie tychże norm” (J. Butler, Gender Trouble: Feminism and the Subversion of Identity, New York – London 1990.). Innymi słowy ponieważ to odpowiednie normy społeczne narzuciły nam taką a nie inna płciowość, teraz nadszedł czas, aby wyzwolić się spod tych reguł i w imię wolności samemu określić swą „identyfikację biologiczną”.
W efekcie działania takie prowadzą do kolosalnych dramatów w poszczególnych rodzinach, które przestają już być związkiem biologicznego mężczyzny i kobiety. Posiadanie dziś dwu ojców lub matek coraz mniej niestety szokuje. A gdy dodać do tego możliwość wejścia w „związek małżeński” ze swoim psem, a nawet choinką bożonarodzeniową, doprowadza się instytucję małżeństwa czy też ewentualnej „rodziny” do skrajnej tragifarsy.
W kontekście powyższych nowoczesnych stosunków partnerskich największym problemem stała się rodzina zbudowana na tradycyjnym modelu wychowania. W szczególności niszczona więc jest postawa podporządkowania dzieci autorytetowi rodziców. Tego typu relacje negują gloryfikowaną wolność indywidualną każdej jednostki. W zamian proponuje się popularyzowane w różnych wariantach anarchizujące hasło „róbta co chceta”. Ogranicza się prawnie coraz bardziej władzę rodzicielską nad dziećmi w imię swobody rozwoju, oraz niwelowania wszelkich postaci autorytaryzmu. Coraz częściej można spotkać się z pomysłami odbierania rodzicom praw do wychowywania swych dzieci na rzecz spełnienia tych funkcji poprzez organizacje państwowe (żłobki, przedszkola, szkoły). O ile tego typu instytucje mogą być wybierane w sposób indywidualny przez opiekunów osób nieletnich, o tyle budzą spore zastrzeżenia wszelkiego rodzaju akty prawne zmuszające rodziców do oddawania swych dzieci w coraz młodszym wieku pod auspicje państwowych ideologów wychowania. Żadne szczytne cele wypisywane na sztandarach równości szans czy też społecznego równouprawnienia nie zastąpią bowiem miłości rodzicielskiej i ciepła rodzinnego domu. Są to fundamentalne czynniki wpisujące się w sposób konstytutywny w egzystencję każdej osoby i kształtującej jej człowieczeństwo od najmłodszych lat.
Powyższe problemy wpływają także na współczesnego mężczyznę, który okazuje się być coraz mniej męski. Zacząć można od zmian w kwestiach urody. Zanika dziś mężczyzna wysokiego wzrostu, o mocnej budowie ciała i silnej sylwetce. W zamian kanony mody proponują osobniki o wyglądzie hermafrodyty, z lalusiowym uśmieszkiem, prędzej przyzywających odpowiednie służby porządkowe aniżeli zdolne do użycia własnej siły i sprawności.
Jeśli dołożyć do tego wieloletnie trwanie w rzeczywistości, w której stale kobiety domagają się równouprawnienia w sposób już zideologizowany, doprowadza to do sytuacji, w której zatraca się tradycyjny podział ról społecznych między pierwiastkiem męskim a żeńskim. W efekcie pojawiają się tragikomiczne sytuacje wywracające dotychczasowy styl życia kulturowego do góry nogami. Przykładem może być sytuacja tzw. urlopu tacierzyńskiego. Oto kobiety w pogoni za możliwością realizowania swych ambicji zawodowych, podejmują usilne próby jak najszybszego powrotu do pracy po urodzeniu dziecka, pozostawiając je (i to niejednokrotnie w sytuacji, gdy należałoby karmić dziecko w sposób zgodny z naturą) pod opieką jego ojca (Zob. I. Kucharska, Gdzie ci mężczyźni?, „Polonia Christiana”, 42:2015, s. 43.). Kolejna genderowa furtka została otwarta.
Można wprawdzie się cieszyć się w tym wypadku, z odpowiedzialnej postawy ojca – mężczyzny, przecież mógł po prostu nie zgodzić się na pełnienie takiej funkcji. Zresztą brak odpowiedzialności to chyba najczęściej spotykany „grzech” męski. W dobie „wszchmożliwości”, która dobija się do intelektu niemal z każdej reklamy, w czasie gdy na każdym kroku wmawia się przeciętnemu Kowalskiemu, iż wszystko i wszyscy są na jego zawołanie, gdyż „klient nasz pan”, mężczyzna może zatracić powoli wyczucie rzeczywistości i poczuć się jak król. A pan i władca nie musi przecież przed nikim odpowiadać. Tak łatwo przecież zapomnieć o swych obowiązkach i uciec w iluzoryczne marzenia.
I w tym wypadku solidną odpowiedź daje św. Józef. Przede wszystkim jest mężczyzną z krwi i kości. Może nigdy nie był atletą, ale z pewnością był zahartowany w życiu przez swą ciężką i znojną pracę. Ona musiała odmalować swe piętno na jego sylwetce. A przecież pracy się nie bał. Ponadto – mimo pewnych sporów historyczno-teologicznych – był raczej młodym człowiekiem (starzec widniejący na niejednym obrazie ma raczej wydźwięk symboliczny, mający sugerować jego chęć obrony dziewictwa Maryi). Nie interesował się tym samym najnowszymi trendami dochodzącymi – choć zapewne z pewnym opóźnieniem – z dworu rzymskiego cesarza.
Jego stałość i moc charakteru była widoczna, choć strony Biblijne tak niewiele informacji przytaczają o tej postaci. Sprawy małżeńskie z pewnością były dla niego istotne. Natura i biologizm męski nie zmienia się przez wieki, dlatego też można przypuszczać, iż odzywały się w nim pragnienia intymnego spotkania ze swa małżonką. A mimo to potrafił uszanować jej czystość i dziewictwo. Świadczy o tym ewangelista Matusz (Mt. 1,25) jak i cała tradycja katolicka. W dzisiejszym panseksualnym świecie taka postawa może się wydawać irracjonalna, a mimo to jest on symbolem zdrowych relacji małżeńskich. (Istnieją bowiem sytuacje, kiedy to mężczyzna musi w imię wyższego dobra panować nad swą seksualnością i powstrzymywać się od współżycia ze swą żoną).
Wreszcie – co wydaje się bardzo istotne – potrafił stworzyć normalną, zdrową i kochającą się rodzinę. Był mężem jednej kobiety, miał syna, którego wychowywał i troszczył się o oboje. Czasy jego życia z pewnością – podobnie jak i dziś – obfitowały w różnorodne pokusy. Został jednak wierny swym wyborom miłując swą rodzinę i żyjąc dla niej. Wydaje się, iż współcześnie wielu mężczyznom trzeba by przypomnieć jak w poprawny sposób należy rozmieścić akcenty w ich życiu i tym samym przywrócić poprawną hierarchię wartości.
Kryzys ekonomiczny
Kwestie gospodarcze mają zasadniczy wpływ na istotę i rozwój rodziny. Współczesna sytuacja ekonomiczna w naszym kraju doprowadziła w wielu gospodarstwach domowych do coraz bardziej dramatycznych sytuacji związanych z poszukiwaniem pracy. Nie jest to jednak, w przeważającej mierze, spowodowane widmem głodu czy nędzy. Dzisiejsze dylematy egzystencjalne wynikają raczej z chęci podwyższenia standardu materialnego życia. W efekcie wiele rodzin polskich boryka się z problemami rozbicia i samotności wynikłymi z gwałtownej emigracji zarobkowej. Paradoksalnie sytuacja ta może przyczynić się do odbudowania więzów wielopokoleniowych zarzuconych od dawna ideą oddzielenia starszych krewnych, umieszczonych w domach starców, od młodszego pokolenia dbającego wyłącznie o własną wygodę. Gdy współcześni rodzice wyjeżdżają w celach zarobkowych na Zachód, osierocone dzieci odnajdują opiekę u swych dziadków. Jest to jednak rozwiązanie doraźne, albowiem istota rodzinnego procesu wychowawczego została mimo wszystko zachwiana.
W konsekwencji ustawiczna pogoń za pracą, a niejednokrotnie coraz to lepszymi jej warunkami przysłania jej egzystencjalny cel. Przecież to nie człowiek jest dla pracy, lecz praca po to, by człowiek mógł godniej żyć. W tym kontekście ustawienie sytuacji gospodarczej w taki sposób by już nie tyle mobilizować, co raczej zmuszać ludzi aby ciężkim, całodziennym wysiłkiem zdobywali minimalne środki umożliwiające im przeżycie kolejnego dnia, staje się działaniem moralnie podejrzanym. Z tego też względu system ekonomiczny, który za główny cel działania uważa osiągnięcie zysku, niestety niejednokrotnie sprowadzanego do wymiaru materialnego sprawia, że ten sam sposób działania i cel zostaje wprowadzony w relacje rodzinne. W ten sposób poszczególni członkowie rodziny są sprowadzeni do rangi narzędzi mających zapewnić danej jednostce porządny statut materialny. Człowiek więc stał się instrumentem w walce o ekonomiczny byt.
Pomijając surrealną sytuację gdy to „ambicje kobiety” sprawiają, iż główny dochód rodzinny płynie z jej pracy, to zasadniczo na barkach mężczyzny spoczywa obowiązek zapewnienia bytu gospodarczego jego najbliższym. Niestety sytuacja ekonomiczna często negatywnie weryfikuje ów wzorzec działania. Niepewność stałej posady, głodowe pensje, nieuczciwi pracodawcy, stały się dziś plagami na rynku pracy. Trudno zatem o psychiczny komfort świadomości, iż wykonywana praca przez dłuższy okres czasu przyczyni się do stabilnej sytuacji finansowej w rodzinie.
Tymczasem losy św. Józefa wydają się w tym wypadku zbieżne ze współczesnymi dylematami pracowników. On także nie był pewny swej ekonomicznej przyszłości. Wprawdzie miał swój warsztat stolarski, lecz żył wśród biednych ludzi, którzy z pewnością niezbyt często zamawiali jakiś mebel do swych domostw. Niektóre przekazy tradycji chrześcijańskiej ujmują jego postać jako cieślę. Być może był to jego zawód, jednak i ten fakt niewiele zmienia w kwestii gospodarczej. Nie należy zakładać, iż w jego czasach był spory popyt na domostwa. Z faktów tych należy wnosić, iż jego fach nie przysparzał mu znaczącego bogactwa. Z drugiej strony pozwalał na ubogie, aczkolwiek przyzwoite życie. Nie znajduje się w jego postawie złorzeczenia czy zaklinania swego losu w celu zdobycia dostatniego życia. Raczej widać głęboką ufność Bogu, w Którym pokładał nadzieję, a ta przynosiła mu siły do zmierzenia się z codziennymi przeciwnościami. Dar dwu gołębi lub synogarlic składany w świątyni w czasie Ofiarowania Jezusa jego syna świadczy raczej o ubóstwie życia, a jednak nigdy nie narzekał. Jego rodzina nigdy także nie cierpiała nędzy. Potrafił z podniesiony czołem stanąć przed wyzwaniem codzienności i mężnie podjąć się zadań jakie stawiała jego praca.
I jeszcze jedne istotny szczegół. W swych dążeniach zawodowych podejmował wysiłek kształcenia swego syna. Niejako przyuczał go do zawodu. To niezmiernie istotne z punktu widzenia psychologicznego, aby ojciec podejmował codzienne działania wraz ze swoim synem. Przynosi to istotne korzyści w rozwoju psycho-duchowym dziecka. Dzięki temu można nawet takie działanie nazwać prowadzeniem rodzinnego biznesu. I chociaż mógł emigrować za pracą, wybrał jednak wariant skromniejszy finansowo, dzięki któremu pozostał razem ze swą żoną Maryją i synem Jezusem pod jednym dachem.
Przesłanie św. Józefa
Chcąc brać wzór ze św. Józefa współczesny mężczyzna musi zrozumieć przede wszystkim, iż naczelną wartością w jego życiu była troska o rodzinę. Wiedział on bowiem, iż tworzy ją wespół z niezwykłymi osobami. Jego żona została wybrana przez samego Boga, zaś jego „przybrany” syn – którego był opiekunem – to przecież Syn samego Boga. Niełatwo z pewnością żyć z taką świadomością.
Drugim elementem jest postawa wyrzeczenia się samego siebie i poświęcenia swego życia dla wspomnianych osób. Ta świadomość pełnienia misji przepełniała jego ziemską egzystencję. Wiedział, że wartość rodziny sprzyja wzajemnej pomocy w rozwijaniu cnót moralnych, a zarazem powstrzymuje ewentualny rozwój wad moralnych. Same zaś zalety św. Józefa są dosyć liczne.
Przede wszystkim jest posłuszny Bogu. Jest to możliwe tylko o tyle o ile człowiek wsłucha się w Boże Słowo. Wymaga to postawy ciszy i ukorzenia, z której to wynika głęboka i przemyślana refleksja nad sposobem życia, jak też zdolność do wielkiej wrażliwości moralnej. Dzięki temu można o nim rzec, iż był człowiekiem sumienia.
Te przymioty sprzyjają budowaniu relacji z innymi ludźmi. Potrafił z nimi się spotykać, rozmawiać, jak też głęboko wsłuchiwać się w to, co mówią (zwłaszcza ta ostatnia cecha jest dziś rzadkością wśród mężczyzn). Nie był milczkiem czy mrukiem, ale potrafił zachować milczenie, aby tym lepiej zrozumieć innych. Nie uciekał przed trudnymi wyzwaniami, jak też nie odtrącał ludzi, z którymi trudno poprzestawać. Miał odwagę być z drugim człowiekiem. Nie klasyfikował bliźnich, albowiem trwając w Bożej ufności potrafił ich kochać. Cechy te – choć pośrednio – wynikają z braków jakichkolwiek przesłanego faktograficznych, wskazujących na jakiekolwiek konflikty z innymi osobami (sąsiadami czy stróżami prawa).
Wreszcie św. Józef wykazywał wielką odwagę w podejmowaniu wyzwań i przeciwności, jakie stawiała mu codzienność. Trzeba mieć głęboką czułość, aby przyjąć brzemienną kobietę jako swą żonę. Wielką siłę samozaparcia, aby wędrować z nią w błogosławionym stanie, w celu spełnienia obywatelskiego obowiązku. Niesamowitą troskliwość by towarzyszyć jej w chwilach rozwiązania, mając świadomość, iż nie zapewniło się jej godziwych warunków w czasie porodu. A także sporą odwagę, aby uciekać przed siepaczami w obce tereny i czekać na emigracji na lepsze czasy. Po powrocie w rodzinne strony św. Józef musiał wykazać się zmysłem organizacji, aby wszystko zacząć od początku – budowę domostwa, tworzenie relacji sąsiedzkich, rozkręcanie własnego biznesu. Jest mężczyzną, który potrafi kochać i pracować. A wszystko to dzięki temu, iż bezgranicznie zaufał Bogu.
mąż, ojciec, wędrownik, Ferrao w 1. GRy