Każdy z nas jest inny i ma różne blokady psychiczne w zależności od podejmowanych wyzwań. Jednak głównym ich źródłem, wspólnym dla nas wszystkich, jest lęk. Wyuczony strach przed porażką. Od dziecka wpajano nam, że niewywiązanie się ze swoich obowiązków wiąże się z kategorycznymi konsekwencjami. Rzadko kiedy ktoś łaskawie dawał nam drugą szansę lub możliwość poprawy. Zrobisz coś źle – jesteś stracony. Nie ma ucznia bez jedynki, jak często już sami mawiamy. Sam przyznaj: czy takie myślenie jest słuszne?
Spójrz na raczkujące niemowlę. Dla niego człowiek stojący to człowiek sukcesu. Pragnie być jak on. Najpierw ćwiczy przy meblach, potem powoli, gdy zaczyna samodzielnie utrzymywać równowagę, stawia swoje pierwsze kroki. I BAM! Pierwszy upadek. Chwila stresu, krótki jęk, lecz zaraz na ratunek podbiega rodzic. Zachęca do wstania, do ponownej próby, do podjęcia ryzyka. Śmiało! Dasz radę! Kolejny upadek zwieńczony jest oklaskami i śmiechem. W tak naturalnych warunkach dziecko uczy się prostego rachunku: porażka to tylko fragment drogi do sukcesu. Rodzic liczy kroki, nie upadki i chwali każdy postęp.
W szkole ten mechanizm zostaje zachwiany. Pierwszy upadek to tylko kwestia czasu – wszak porażka to naturalny element rozwoju; nie bez powodu mówimy, że najszybciej człowiek uczy się na błędach. W szkole każdy drobny upadek jest surowo karany. Brak pracy domowej, źle udzielona odpowiedź przy tablicy, nieodpowiednie zachowanie na lekcji. Rozwój osobisty zaczyna kojarzyć się z nadmiarem obowiązków, a odpowiedzialność — z karą za niespełnienie czyichś wymagań.
I takie myślenie już w nas zostaje. Z nadejściem dorosłości zaczynamy sami od siebie wymagać wyuczonym już wcześniej sposobem – stawiając sobie wysokie poprzeczki, karając się za niedociągnięcia zwykłą niewiarą w siebie. Z czasem rośnie poczucie narzucania na nas kolejnych ciężarów czyichś oczekiwań, które coraz bardziej nas demotywuje do wykonywania własnych obowiązków skrupulatnie. Nasze działania zaczynają zależeć od różnych czynników zewnętrznych jak pogoda, warunki pracy czy inne, po prostu przyjemniejsze czynności. Tracimy entuzjazm dążenia do sukcesów w strachu przed porażką lub w stresie niezrobienia czegoś idealnie.
W drobnej ankiecie, jaką przeprowadziłam wśród skautek z różnych drużyn w Warszawie, około 9 na 10 ankietowanych na pytanie „Jakie uczucia wiążą się z powierzeniem ci odpowiedzialności?” Odpowiadało: strach, stres i niepewność. Mimo tego ośmioro z nich stwierdziło, że lubi być odpowiedzialne za coś. Co ciekawe, prawie połowa zapytanych skautek twierdziła, że najczęściej z odpowiedzialnością spotyka się w skautingu. Mają duży wpływ na postrzeganie świata przez naszych podopiecznych, powstaje więc pytanie: jak walczyć z wyuczonym strachem przed odpowiedzialnością?
Zacznijmy więc od tego, że rzeczy, których się wyuczyliśmy, możemy również się oduczyć. Harcerze, harcerki i wilczki patrzą na nas, widzą nasze dobre cechy i chcą je naśladować. Bardzo ważna jest więc nasza postawa, to, jak rozumiemy odpowiedzialność i w jaki sposób im to przekazujemy. Nie traktujmy więc jej jak karę, ciężar czy też obowiązek spełnienia czyichś (nawet własnych) oczekiwań. Odpowiedzialność to panowanie nad powierzoną ci sytuacją albo zadaniem, to wytrwałość liczenia się z własnymi niedociągnięciami w dążeniu do wyznaczonego, często wspólnego celu. Czy to jest przeprowadzenie obozu dla 40 harcerzy, czy też zwykłe regularne zbieranie chrustu. Jeśli traktujemy swoją własną funkcję jak karę lub spełnianie czyichś oczekiwań, twoi podopieczni to wyczują i łatwo wejdą w podobne nastawienie.
Zachodzi pytanie – jak wyrobić w sobie właściwe nastawienie? Co trzeba mieć lub robić, by być osobą odpowiedzialną? Jak podejść do sprawy odpowiedzialnie od początku do końca? Przepis jest prosty. Potrzebujesz trzech rzeczy:
- Wyznaczyć sobie osiągalny cel
- Chcieć osiągnąć ten cel
- Mieć komfort wykonywanego zadania
Przeprowadźmy teraz eksperyment myślowy: wyobraź sobie, że jedziesz rowerem do piekarni, po swoje ulubione precle. Na chodniku stoją ludzie. Mnóstwo ludzi. Wszyscy źli i zirytowani, bo czekają na autobus, który się mocno spóźnia. Nie da się ominąć ich od strony ulicy – jest bardzo ruchliwa, to nie jest zbyt bezpieczne. Jedyny sposób, by przedostać się przez tłum, to zejść z roweru i uprzejmie przeprosić wszystkich częstujących cię wściekłym spojrzeniem ludzi, których po drodze niechcący trącisz. Niezbyt przyjemne doświadczenie, ale jeśli zależy ci na tych preclach, zrobisz to. Jeśli jednak stwierdzisz, że nie warto, droga jest nieprzejezdna, ludzie zbyt rozdrażnieni, zadowolisz się bułkami ze sklepu obok. Prawda?
Zobacz, jak mało brakowało ci do osiągnięcia sukcesu. Przeważyły twoje własne chęci. Czy będzie chodziło o precle, czy o zorganizowanie zbiórki, jeśli dyskomfort wysiłku po drodze do celu będzie większy niż twoje pragnienie sukcesu, poddasz się lub zmienisz swój cel na bardziej osiągalny, łatwiejszy, mniej wymagający. Oczywiście nie ma w tym nic złego, ale lepiej jest zastanowić się już od samego początku: czego chcę? Czy jest to przeze mnie osiągalne? Czy będę czuć się dobrze wykonując tę pracę, czy raczej będę się do niej przymuszać?
To pierwsza rzecz. Drugą jest fakt na ile wspomniane przeszkody i upadki są faktycznie przeszkodami. Ponieważ to ty jesteś właścicielem powierzonego ci zadania, to od ciebie zależy, czy problemy, które spotkasz po drodze, utrudnią ci jego wykonanie czy nie. Możesz stwierdzić, że przyniosłeś tyle drewna, bo więcej nie mieści ci się w rękach, a możesz po prostu pójść kilka razy i przynieść tego chrustu znacznie więcej. Gałęzie mogą wypaść ci z rąk, nawet kilkukrotnie i to ty wybierasz, czy podniesiesz je, czy zostawisz. Jesteś panem swojego zadania, ty decydujesz, jak ono zostanie wykonane i jak wpłyną na ciebie twoje porażki po drodze. Możesz dostosowywać zadanie do sytuacji, poczekać aż sytuacja sama wymusi na tobie działanie lub po prostu się poddać.
Skauting daje nastolatkom doskonałe warunki do odkrywania tych mechanizmów samodzielnie. Przede wszystkim dużą rolę odgrywa tu podział na zastępy: małe grupy dzielą się wspólną odpowiedzialnością za własne przetrwanie. Warto podkreślać wymiar wspólnotowy – jesteśmy tu razem i razem dbamy o własne dobro.
Jeśli powierzysz harcerce zadanie bez tej świadomości, zrobi to tak jak była tego nauczona. „Muszę zebrać chrust, więc zbiorę chrust.” – 15 minut później – „Zadanie wykonane, idę odpoczywać.”, podczas gdy faktycznie zebrała dziesięć patyków i trochę liści. Zbierała chrust? Zbierała. Robiła to przez cały kwadrans.
Tak działa osoba, która nie czuje odpowiedzialności za dobro grupy. Na obozie wszystko robimy w liczbie mnogiej. Wszystko jest wspólne i służy do wspólnego przetrwania. Ważne, by każdy miał równie odpowiedzialne zadanie i czuł się równie ważny jak inni. Można wymieniać się zadaniami, uczyć innych nowych czynności. Nie unikamy trudnych rzeczy. Przeciwnie – prawdziwą katastrofą całego zastępu jest dawanie najmniej doświadczonej osobie najłatwiejsze zadania. To degraduje ją do poziomu kogoś niegodnego zaufania lub nieumiejętnego, na czym cierpi później cała grupa, ciągnąc za sobą po jakimś czasie zwykłego nieroba i marudę.
Jak to działa w gromadzie? Dobrym przykładem jest tu czytanie przez wilczki czytania Pisma Świętego na mszy. Przy przydzielaniu tego zadania nagle okazuje się, że nikt nie umie ładnie czytać. No bo tu kościół, tu ksiądz, tu wszyscy słuchają, trzeba przeczytać idealnie. Powiedzmy sobie szczerze, ile razy zdarzyło ci się usłyszeć idealnie przeczytane czytanie na mszy? Co to właściwie oznacza? Każdy ksiądz powie, że najważniejsze jest, by czytać wyraźnie. Bo jaki jest cel osoby, która wychodzi na mównicę w kościele? Pięknie się zaprezentować i otrzymać za to oklaski? Nie! Ludzie przychodzą do kościoła, by usłyszeć Słowo Boże. Zadaniem osoby czytającej jest po prostu dać im możliwość usłyszenia go. Wilczku, chcemy usłyszeć Słowo Boże i potrzebujemy cię, byś nam – gromadzie – przeczytał na głos to czytanie.
To jest najważniejsze w powierzaniu dziecku odpowiedzialności – pokazanie mu, że potrzebujemy go, że wierzymy, że zrobi to dobrze, że mu ufamy. Jeśli dziecko nie będzie czuło komfortu wykonywanego zadania – zrobi go źle, w ogóle go nie zrobi lub zrazi się na przyszłość. Jest to również odpowiedź na pytanie, jak często powierzać dzieciom odpowiedzialne zadania – tak, by nie straciły wygody ich wykonywania. Człowiek, który lubi swoją pracę, wykonuje ją najlepiej, jak tylko potrafi.