Szalona inwestycja

– Ten artykuł będzie o Tobie.

–  Ależ pani nie wie, kim ja jestem!

–  Nie wiem, ale się domyślam. Czasem jesteś zwycięzcą. Udaje Ci się zrealizować plan, coś osiągnąć, zrobić coś dobrego. Czujesz się wtedy jak ktoś ważny i potrzebny. A czasem jesteś przegrywem. Drugi raz nie zdajesz tego samego kolokwium, sprawiasz bliskiej osobie przykrość albo palniesz jakąś głupotę, ośmieszając się na oczach innych. Może wtedy myślisz sobie: „no tak, ja to jestem do niczego, pajac skończony”.

Zwycięzca czy pajac?

Księga Rodzaju mówi wyraźnie, że po stworzeniu człowieka Pan Bóg umieścił go w raju. Nie na podium dla zwycięzców. I nie na wybiegu dla pajaców. Takie rozróżnienia stały się modne dopiero po grzechu pierworodnym, którego skutki pomieszały ludziom w głowach. Na początku Bóg określił swoje uduchowione dzieło z gliny jako „bardzo dobre” tylko dlatego, że było. Niczym się jeszcze nie zdążyło popisać oprócz samego istnienia.

Wszystko albo… perła

Ewangelia opowiada o kupcu, który sprzedał wszystko, co miał, żeby kupić jedną drogocenną perłę. Nikt go do tego nie zmuszał, zrobił to dobrowolnie, cieszył się. Po transakcji nie miał zupełnie nic, tylko małą błyszczącą kulkę. Pewnie nawet perła by się zdziwiła, gdyby mogła.

Każdy zna tę przypowieść. Ale kto zna takiego kupca? Spotkałeś kiedyś osobę, która oddała wszystko, co miała, żeby zrealizować jedno marzenie? To musiało być jakieś ogromne marzenie, coś niesamowicie cennego dla tej osoby. Może też marzysz o czymś, za co odważyłbyś się oddać wszystko? Dobra materialne to pół biedy, jako młoda osoba pewnie nie dysponujesz nie wiadomo jakim majątkiem. Ale „wszystko” to nie tylko materia, to też np. poczucie bycia kochanym przez bliskich, zdrowie, osiągnięcia, bezpieczeństwo, szacunek innych, możliwość dokonywania wyborów… Znalazłbyś coś tak wartościowego?

Kto, kogo, za ile

Kupiec miał na imię Jezus i znalazł taki skarb. Oddał swoje szczęście w niebie, swoją bliskość z Ojcem i zamieszkał na ziemi. „Opuściłeś śliczne niebo, obrałeś barłogi” – przyzwyczailiśmy się do tych słów kolędy i trzeba się trochę wysilić, żeby znowu dostrzec ich sens. Był wszechmogący, a stał się noworodkiem – jedyne co mógł, to głośno płakać i mieć nadzieję, że ktoś się Nim zajmie i dzięki temu będzie mógł przeżyć. Na ziemi spotkały go różne cierpienia: głód i zmęczenie,  niezrozumienie przez rodzinę, zniewagi, śmierć przyjaciela, opuszczenie przez najbliższych towarzyszy, a nawet poczucie opuszczenia przez Ojca, bezpodstawne skazanie i okrutna, haniebna śmierć. A teraz – w Najświętszym Sakramencie – stał się jeszcze bardziej bezbronny niż w Betlejem. Pozwala przenosić się jak rzecz, całymi dniami przebywa sam w zimnym kościele, a kiedy oddaje się w komunii, może zostać przyjęty przez zimne serce, które prawie nie zwraca uwagi na Jego obecność. Czy jest coś, czego jeszcze nie oddał? Sprzedał wszystko, żeby odkupić Ciebie. Cena wyznacza wartość. Bóg uznał, że jesteś tego wart.

Od Kupca dowiesz się o swojej wartości

Każdą osobę Bóg uznaje za drogocenną. „Ponieważ drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję” (Iz 43,4). Patrząc na siebie oczami Boga, odkrywamy swoją prawdziwą wartość i jej realne źródło. Nie są nimi nasze talenty, osiągnięcia ani dobre uczynki. Wartość osoby nie zależy od okoliczności. Ksiądz Krzysztof Grzywocz obrazuje to, mówiąc o sztabie złota: ma ona taką samą wartość niezależnie od tego, czy leży w szkatule, czy na śmietniku. Sama sztaba nie jest w stanie w żaden sposób pozbyć się tej wartości. Nawet jak spadnie z półki i kogoś zabije. Tak samo człowiek. Czy robi operacje ratujące ludzkie życie, czy leży pijany na przystanku, ma wartość nieskończoną. A co, jeśli zgrzeszy? Sztaba nadgryziona? Nie, tylko pobrudzona błotem. Sakrament spowiedzi pokazuje, że grzech, choćby tworzył nie wiem jak grubą warstwę brudu na człowieku, jest czymś zewnętrznym, co da się zmyć. Może ludzie widzą już tylko błotną kulę, może człowiek sam tak myśli o sobie, ale Bóg wie o złocie, które znajduje się w środku.

Ks. Grzywocz proponuje sposób na przypominanie sobie o tym (wiadomo – łatwo zapomnieć). Wchodząc do kościoła i zanurzając rękę w wodzie święconej – a właściwie podkładając ją pod dozownik – możesz przypomnieć sobie swój chrzest. Wtedy Bóg wypowiedział o Tobie te słowa, które usłyszał Jezus podczas chrztu w Jordanie. „Tutaj wstaw swoje imię, to mój umiłowany syn/ umiłowana córka. W nim/w niej mam upodobanie”. To „ mam upodobanie” brzmi dla nas trochę archaicznie, można by je przetłumaczyć jako „jestem zachwycony”.

Więcej i mądrzej możesz poczytać w książkach:

 „Wartość człowieka” ks. Krzysztofa Grzywocza

„Poznawanie siebie w świetle Słowa Bożego” ks. Krzysztofa Wonsa.

Hanna Dunajska


Studiuje filologię polską i próbuje uczyć w szkole. Chciałaby doczytać się do „istoty rzeczy”. Była drużynową i szefową młodych, a potem odkryła żółtą gałąź i zachwyca się nią do dziś. Po 3-letnim akelowaniu została żółtą asystentką.