Teraz, gdy jestem już dinozaurem 😉 mam mnóstwo wspomnień z wyjazdów wakacyjnych: o pierwszej nocnej warcie, o czasach gdy mój zastęp na obozie nazywał się KAŁASZNIKOW (może nie uwierzycie, ale to był skrót…), o jedzeniu znienawidzonej kaszy manny na śniadanie, o przyjaźniach, które trwają do dzisiaj.
Na szczęście przychodzi opamiętanie: Idź precz pokuso! Jadę!
Wyjazd był udany, chociaż do końca żałowałem, ze nie było wszystkich zastępów. Co innego jest jednak ważne: na tym obozie byli harcerze, którzy teraz są trzonem naszego Ruchu: jeden z nich jest asystentem naczelnika, inny szefem kręgu w Lublinie. Dzięki temu obozowi powstała z samodzielnych zastępów drużyna w Krasnobrodzie i umocniło środowisko w Chełmie. Owoce tego „niechcianego” obozu widać do dzisiaj.
Im bardziej nie chcemy jechać pod namiot, tym bardziej musimy to robić.
Bóg ma w tym swój plan.
Pomożesz mu go zrealizować w tym roku?
Piotr Jedziniak HR